Zawsze
miałem inaczej ustawione priorytety. Początkowo
w tym przestawianiu mieli swój udział starzy, a potem to już
poszło. Pamiętam przełom lat sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych. Zapanowała moda na kanadyjki. Wygodne
ortalionowe kurtki ze ściągaczami przy rękawach i zamiast
kołnierzyka. Z przodu zasuwana na suwak. Nie można było bez takiej
kanadyjki uczestniczyć w młodzieżowych imprezach kulturalnych, a
nawet w tych indywidualnych. Dziewczyny znały się na modzie od
zawsze.
Potrzebę
zmian zauważył i mój ojciec, biorąc mnie na zakupy.
Oczywiście
kanadyjki mi nie kupił, ale wróciłem do domu z płaszczem
ortalionowym. Zbyt dużym, zbyt szerokim, który dla fasonu należało
przewiązać paskiem. Nie było wtedy w zwyczaju sprzeciwiać się
rodzicielom, szczególnie wtedy, gdy wydawali na człowieka kasę.
Płaszcz
ortalionowy był kiedyś, gdy kupowało się go tylko we Włoszech
symbolem elegancji. Potem dla ojca czas jakby się zatrzymał. I
nagle zobaczył je na wystawie. Krajowa elegancja za przyzwoite
polskie pieniądze.
W
płaszczu byłem ze dwa razy. Stanowiąc obiekt kpin kanadyjkarzy,
starałem się tłumaczyć w domu, że dla bieżącej pogody płaszcz
jest zupełnie nieprzydatny.
Otrzymywałem
również praktyczne, a nie modne swetry, spodnie o rozsądnej
szerokości nogawki, rozsądne buty i czapkę dla której warto było
odmrozić uszy, byle tylko nie wystawić się na żarty rówieśników.
Pozostało traktować modę z przymrużeniem oka. Puszczałem je,
tłumacząc gdzie tę modę mam.
Fakt,
że w niedługim czasie pojawienie się kanadyjce było tak zwanym
wieśniactwem, ale mój jesienny płaszcz w jodełkę wcale nie
prezentował się lepiej.
Puszczanie
perskiego oka weszło mi w krew, z czasem ten dystans wobec mody stał
się sposobem na życie.
Z
czasem dopracowałem się własnego stylu, który stanowił: T-shirt,
jeansy, koniecznie w kolorze indygo i osławiona już w kilku postach
amerykańska kurtka wojskowa.
Czasem
tylko, szczególnie kiedy modą stało się zatrudnianie w sklepach
ochroniarzy, czułem się trochę gorzej. Taki gość ze słuchawką
w uchu, usiłował wszelkimi sposobami dojrzeć czy przypadkiem nie
wynoszę czegoś w tych przepastnych, militarnych kieszeniach.
Mój
styl - to śmieszne określenie. Ot po prostu kwestia priorytetów.
Walczę se sobą na widok funkcjonalnej wiertarki, szlifierki kątowej
czy chromowanego kompletu kluczy nasadowych. To w czym będę kręcić
tymi kluczami ma drugorzędne znaczenie.
Poza
tym, na mojej wsi najlepiej sprawdzają się robocze drelichy.
Od
czasu do czasu tylko, gdy wybieram się na jakieś ważne spotkanie,
przesuwam drzwi od szafy i szukam czegoś czego i tak nie znajdę. Ba
wiem o tym przed przesunięciem drzwi. Nie narzekam tylko według
damskiej maniery, że nie mam co na siebie włożyć.
O
proszę, udało mi się. Zamiast moda użyłem słowa maniera.
Rozumiem,
że nie wszędzie można iść w spranych jeansach i T-shircie z
nadrukiem.
A
ja lubię te z nadrukiem, stanowią 90% moich koszulek.
Może
dlatego nie jestem celebrytą? Ze względu na niechęć do podążania
za modą.
Modą.
A co to w ogóle jest, poza techniką popularyzacji anoreksji?
Kiedy
zajrzałem do Wikipedii, w mig zrozumiałem skąd ta niechęć.
Moda
– to w potocznym rozumieniu potrzeba naśladowania innych, aby się
identyfikować z nimi. Ta psychiczna potrzeba najdobitniej jest
widoczna w ubiorze.
Od
dawna nie mam potrzeby naśladowania kogoś, tylko po to, aby się z
nim identyfikować. W sferze spodni i butów oczywiście.
Jeżeli
ktoś chce być ze mną we wspólnym kręgu zaufania, niechaj szanuje
moją inność. Tak jak ja szanuję jego. Jeżeli nie to wolna droga.
Być
może jest to jeden z powodów dla którego w swoim telefonie mam
jeszcze sporo wolnego miejsca.
Może
to są te koszty bycia sobą?
Oczywiście
wiem, że definicja mody nie zamyka się na obszarpanych spodniach
projektu Tomasza Jacykowa, ale obejmuje wszystkie dziedziny sztuki.
I
tak, z początkiem lat siedemdziesiątych nie do kupienia był
Ulysses, bo modnie było go mieć w domowej biblioteczce.
Z
powodu mody na muzykę, dzwonek telefoniczny z melodią Gotie,
wywołuje u mnie dreszcze. A lubiłem go nim stał się modny.
Żeby
jednak być na bieżąco z modnymi trendami, trzeba bywać na
wernisażach, pokazach, otwarciach. Aby bywać trzeba być modnie
ubranym, a aby wywołać dyskusję na temat swojego wyglądu nie
wystarczy już brak majtek pod prześwitująca suknią.
Współczuję
niewolnikom mody. Tak łatwo jest z pozycji hit spaść do pozycji
ubraniowy kicz. Szczególnie gdy tak dużo drogowskazów sprzecznych
ze sobą.
Całkiem
niedawno widziałem dwa podobne zdjęcia Magdy Gesler. Fotki jakich
setki, zrobione na jakimś otwarciu.
Praktycznie
to te same zdjęcia i dwie skrajnie różne opinie do tego.
A
może w tej modzie chodzi o to, żeby mówili. Nie ważne jak ale
żeby mówili.
To
wychodzi na to, że ja też jestem modny.
Moja
żona mówi do mnie w kółko, ten sam tekst.
-
Musisz sobie koniecznie kupić coś do ubrania. Nie spędzisz całego
życia w T-shircie i jeansach.
-
Wychodzi na to, że dwie trzecie mojego życia świetnie mi się to
udaje. Poza tym na ślubie syna wystąpiłem w garniturze.
Może
nie był modny, ale za to idealnie dopasowany. Sam patrząc na swoje
zdjęcia z tej uroczystości, powtarzam:
-
Spójrz jak na mnie leży, jak żaden do tej pory.
Humor
psuje mi tylko spostrzeżenie, że to być może z powodu tego, że
uległem modzie na odchudzanie.
Niech
tam. Nie jestem taki ortodoksyjny.
Istny hipster ;-) Jak już coś modne to z ironiczną nutą :-)
OdpowiedzUsuńHipster, nawet ta skłonność do muzyki rockowej.
UsuńPozdrowienia
a nie dla zdrowia się odchudzasz? A palnę gafę jak zapytam - czy jesteś gadżeciarzem? Mam na myśli modny zegarek, telefon, telewizor, samochód itd.
OdpowiedzUsuńOdchudziłem się dla zdrowia, ale teraz i na zdrowie panuje moda.
UsuńMam stary samochód, zegarek który jest prezentem od żony na pięćdzieiątkę, bardziej solidny niż modny, telefon służbowy a telewizor tradycyjny. Bo nic mi złego nie uczynił abym go musiał wymieniać na plazmę. Wychodzi z tego że w poscie napisałem prawdę. Pozdrawiam
Zawsze można nałożyć koszulkę z nadrukiem na plecach i nie zdejmowac marynarki :D Masz co lubisz, w czym czujesz się dobrze, a jednocześnie nie łamiesz norm :D
OdpowiedzUsuńTrudne jest zderzenie praktycyzmu dorosłości z dziecięco-młodzieżową potrzebą przynależności grupowej. Dorosły zapomina, że też miał swoje marzenia lub próbuje je po latach przełożyć na swe dzieci, podczas gdy one oczekują czegoś całkiem innego... I nie kazde dziecko ma tyle siły wewnętrznej, by inni uwierzyli, że ma swój styl, a nie zbyt biednych rodziców ;)
Umiejętność takiego korzystania z mody, by nie być szablonowym i także zbyt szybko nie kończyć sezonu - jest cenna lecz niestety nieczęsta :)
Te kilka procent t-shirtów jest bez nadruku, komponują się z marynarką
UsuńI tak też bywam.
Pozdrawiam
Wczoraj przeszłam sobie ulicami mojej Wsi Nadmorskiej. Tłum był różnokolorowy. Doszłam do wniosku , że jestem okropnie niemodna. I jakoś mi z tym nienajgorzej;)
OdpowiedzUsuńGdybyś chciała być trendy, to odstępstwo od modnego tłumu było by bolesne. A tak jest spoko
UsuńPozdrawiam
Lubię ubierać się modnie, tzn. wygodnie i odpowiednio do sytuacji. Udało mi się wypracować własny styl, a właściwie dwa, domowy i pracowy. Nie mogę do pracy ubierać się na sportowo, a właściwie czemu nie, mogę , ale znacznie pewniej czuję się niejako na galowo.Nie lubię , gdy jakaś pani ma taką samą rzecz co ja, staram się unikać takich sytuacji. / A co jeśli się okaże ,że będzie we wdzianku wyglądać lepiej ode mnie? Wtedy będę je musiała szybciutko zdjąć./ A może koszula, taka bez kołnierzyka, do tej Twojej nieśmiertelnej bluzy. Co? Hanula
OdpowiedzUsuńKoszulka na stójce?
UsuńMam taką
Pozdrowienia
A nie miałeś w Swojej karierze modowej okresu ramoneski? Hanula
UsuńNie miałem, ale zrealizowałem marzenie młodości, kupując ją starszemu synowi. Dalej chodzi w niej, chociaż już jest mocno sfatygowana
UsuńJa sie tam ubieram w byle co i wali mi to co o mnie pomyślą inni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
Pewne zasady jednak obowiązują.Nie jestem taki do końca wyluzowany
UsuńPozdrawiam