12 listopada 2013

O dwóch białych koniach

- Idzie zima - powiedział do siebie Pan Nieistotny kiedy wyszedł przed dom, a mroźne powietrze uderzyło go w twarz. Niosło chłodem znad gór.
Niby taka jest kolej, bo po jesieni zawsze następuje zima. Z wiekiem jednak nie czeka się już tak intensywnie na pierwsze białe płatki, tak jak czekało się kiedyś. A przecież ludowe powiedzenie mówi, że Marcin na białym koniu przybywa.
Znaczy to, że od tego dnia nie powinny nas dziwić wirujące wokół śnieżynki.
Przy okazji imienin Marcina lub jak kto woli Święta Niepodległości Polski, warto wspomnieć bo okazja po temu, że na białym koniu miał do kraju przyjechać również Generał Anders. W tym jednak przypadku nie chodziło bynajmniej o zimę, a bardziej o wiosnę. Wiosnę Narodu, tego narodu.
Z wiekiem Jan Maria coraz bardziej opowiada się za umiarem w pogodzie i w polityce.
Po tych rozważaniach patriotyczno - pogodowych Jan Maria wciągnął szpadel z szopy na narzędzia nazywanej szumnie garażem z powodu przetrzymywania tak motocykla Młodego. Ręka już doszła do siebie i elastyczną opaskę można było oddać do prania. Szybko realizował wcześniejszy plan uporządkowania dwóch klombów. Chojna ręka poprzedniego właściciela wsadziła krzaki zbyt gęsto. Dodatkowo według zasady igły i liście, na przemian. Klomby wyglądały efektownie zaraz po posadzeniu, teraz jednak przerosły tak, że tworzyły jedną zieloną gęstwinę. Teraz z jednej strony są liście z drugiej igły a z zaoszczędzonych roślin udało się utworzyć dodatkowo niezły skalniak.
Skalniak odrobione przysłania platformę zjazdową do wózka i to też było zaplanowane. Kiedy Nieistotny wsadził ostatnią roślinę wyprostował się i ogarnął gospodarskim spojrzeniem efekty swojej pracy. Był zadowolony.
Po obiedzie zaczął podglądać jednym okiem programy informacyjne. Czynił to z niepokojem biorąc po uwagę wydarzenia lat poprzednich.
Właśnie zaczynała się powtórka z poprzednich lat. Może to zabrzmi infantylnie, ale Jan Maria zwrócił uwagę na jeden fragment z telewizyjnej relacji.
Do młodziutkiego drzewa, rosnącego na skraju chodnika podbiega grupka osób z zaciągniętymi na twarzy kominiarkami. We czwórkę zaczynają się mocować z solidną drewnianą konstrukcją która osłania młode drzewko. Wydaje się, że drzewko na ma najmniejszych szans, ale nie dają rady. Zaczynają więc pastwić się nad następnym. I w tym przypadku konstrukcja wytrzymuje. Gdzieś w dali płonie samochód. Wokół panuje totalna rozpierducha, a Nieistotny patrzy na drzewko. Nie dziwi się już, dlaczego ktoś pozakładał takie solidne konstrukcje. Być może przez południowe prace w ogrodzie tak bulwersuje go ten incydent z drzewkiem.
Bo przecież takie drzewko nie jest ani za lewicą, ani za prawicą. Nie wygłaszam poglądów na temat i jest tylko niemym świadkiem wydarzeń.
I to ma być patriotyzm?
To ja w takim razie dziękuje. Sorry Polsko – powiedział do siebie Jan Maria. Od razu przypominał sobie ten utwór w wykonaniu Marii Peszek.
Chyba opowiada się za taką, wyśpiewaną przez nią formą patriotyzmu.
A potem pojawił się kot sąsiadów, całkowicie niepatriotycznie ziewnął i zwinął się w precel. Zaraz też zasnął na fotelu w salonie.
Prawdą jest, że to koty wybierają sobie właścicieli.
Właścicieli ? Ha, ha, ha, ha.

2 komentarze:

  1. Może i to drzewko nie jest za, a nawet przeciw, ale dlaczego rośnie akurat po lewej stronie ulicy i prowokuje. Hę? Hanula
    PS Oto zaczynamy zbierać plony bezstresowego wychowanie, bez wartości, bez silnej ręki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nie mam na to prostej recepty.
      Pozdrawiam

      Usuń