25 listopada 2013

Klepsydra

Z wiekiem przychodzi zmiana sposobu oglądania rzeczywistości. Facebook schodzi na plan dalszy a pierwszoplanowa jest informacja o terminach pogrzebów. Dodatkowo dla tych którym Facebook nic nie mówi a internet to siedlisko zła ta druga informacja jest w pewnym wieku całym życiem. No może poza dniem w którym listonosz przynosi emeryturę.
Od pewnego czasu obserwowała właśnie tę tablicę. Pomalowane na czarno, przyjmowały na swoją powierzchnię informację o tych co odeszli. Było ich kilka w mieście. Najbardziej oblegana była ta koło kościoła i druga w okolicy targu warzywnego. Baz względu na lokalizację wyglądały tak samo, klepsydra obok klepsydry. Bo bez względu na to czy jest kryzys czy gospodarczy wzrost ludzie umierają. Standardowa klepsydra zawiera najczęściej imię i nazwisko, wiek, termin pogrzebu i na samym dole informację kto o uroczystości zawiadamia.
A odchodzą zawsze najukochańsi i wspaniali. Wychodzi na to, że życie łaskawe jest dla wrednych i chamowatych. Zwyczajowo jest i krzyż, w górze z boku z elementem roślinnym lub na skromnie.
Zwykle dwie literki Ś.P. W tradycyjnie katolickim społeczeństwie jest to element wręcz niezbędny. W dalszym ciągu nikt nie chce manifestować i zadrażniać, zwłaszcza wobec potęgi śmierci. Podeszła bliżej i spojrzała na nazwiska. Od wielu lat biorą już z jej półki. Można nawet powiedzieć, że na jej półce zrobiło się już przestronnie i komfortowo.
- Marciniak – przeczytała – Pamięta tego pogodnego starszego pana. Mieszkał w okolicach kościoła i prowadzał się pod ręką z żoną, do czasu gdy ona nie odeszła z tego świata, po trzech miesiącach choroby. On sam stał się smutny i jakby nieobecny. Umarł po pięciu latach od pogrzebu żony.
Ona pamięta go jeszcze z podstawówki. Grał w piłkę siatkową w szkolnej drużynie. Gdzieś tam na świecie wojna znaczyła ofiarami pola bitew, a oni tłukli te piłkę na zajęciach fizycznych. Jakby pomimo temu wszystkiemu. Młodość ma w końcu swoje prawa.
Jastrzewska lat 77- zaczęła szperać w pamięci – To Kowalczyk z panny, po mężu Jastrzewska. Też pamięta, chociaż akurat z nią miała mniejszy kontakt. Córka przedwojennego adwokata nie bratała się z cała klasą. Trzymała się za rękę z Zosią co była córką lekarza. A potem ten zginął we wrześniu trzydziestego dziewiątego. W czasie okupacji Zosia z matką gdzieś wyjechały. Nie wróciły już na stare śmieci. Mówili, że to była Żydówką. To by tłumaczyło ten brak powrotu.
I jeszcze ta najwyżej.
Wspięła się na palcach by odczytać litery. Są chwile kiedy okulary do czytania przydają się bardziej.
W.... a... Co???
Zaniemówiła. Serce podskoczyło jej do gardła, ciśnienie skoczyło do góry.
Na białej kartce z czarną ramką dokoła odczytała swoje panieńskie nazwisko, zaraz obok znajome imię.
Klepsydra informowała o śmierci jej brata. Według tej informacji pogrzeb odbył się już dwa dni temu.
O smutnych uroczystościach zawiadamiały dzieci z rodzinami.
Zgadzało się wszystko, imię nazwisko wiek i rodzina. A więc dlaczego ona o tym nie wiedziała?
Fakt, że od tygodnia czuła się gorzej i nie wychodziła zupełnie z domu. Jak już to tylko po to by wyprowadzić psa. Zresztą mały pies od biedy siknął sobie na balkonie. Ona będąc nad wyraz dla niego wyrozumiała, nie krzyczała tylko szybko sprzątała ślady działalności, w przeliczeniu równie starego jak ona kudłatego pupila.
Jak pijana szła ulicami miasta, trzymając w ręce torbę z warzywami kupionymi na targu. Myślała o powodach tego pominięcia jej w uroczystości.
Brat miał osiemdziesiąt cztery lata i szorstki charakter. Prawdą jest też, że od zawsze krytycznie wypowiadał się o urzędnikach Pana Boga. Zawsze znalazł okazje by przywalić im z grubej rury, a wydarzenia ostatnich lat ze szczegółami opisane w popularnej brukowej prasie, znacznie mu to ułatwiały. Wiek i doświadczenie mają w końcu swoje prawa.
Stąd być może i brak krzyża na owej feralnej klepsydrze, którego braku w pierwszym odruchu nawet nie zauważyła.
Wróciła do domu i w podręcznym notatniku znalazła numer telefonu do bratanicy.
- Halina ? - Zapytała gdy nawiązano połączenie.
- Cześć Ciociu, to dobrze, że dzwonisz. Wiesz już jakie nas spotkało nieszczęście?
- Dzwonię w tej właśnie sprawie. Dlaczego nikt nie dzwonił z informacją o pogrzebie?
- Dzwoniłam, ale pojawiał się komunikat, że nie ma takiego numeru.
Fakt, jakiś czas temu zmieniła i zastrzegła sobie numer telefonu, mając dość nękania jej dziwnymi telefonami. Na nic zdało się zapewnienia własnych dzieci, że takie telefony od handlowców wszelkiej maści to już norma. Ona wiedziała swoje, a ponieważ jak to się mówi - płacę i wymagam - Wymusiła na firmie telekomunikacyjnej zmianę i zastrzeżenie numeru. Oczywiście brat znał jej nowy numer, ale po jego śmierci informacja stała się niedostępna a więc i niepraktyczna.
- Ciotka Zośka wiedziała, bo z nią rozmawiałam. Nie przekazała ?
- Nie.
- Może to dlatego, że uroczystości przy trumnie odbyły się bez obecności księdza.
Tak. To mógł być powód. Nie pytała czy to brat nie życzył sobie tej obecności, czy może zdecydowała o tym jego córka, które wraz mężem jest praktykującym Świadkiem Jehowy.
Jakie to ma teraz znaczenie. Jakie to ma w ogóle znaczenie?
W domu przedpogrzebowym odbyły się modlitwy nad urną z prochami, a potem odbył się pogrzeb.
Dlaczego jednak siostra nie zadzwonił do niej z tą informacją?
I tę zagadkę udało się wkrótce rozwiązać.
Siostra jest dumną matką księdza. Jej młodszy syn robi karierę w strukturach i od lat pełni w różnych miejscach odpowiedzialną funkcję proboszcza.
Wszyscy w rodzinie dbają bardzo o to by nic nie stanęło na ścieżce kariery księdza proboszcza.
Ponieważ wspomniana siostra uznała, że taki bezbożny pogrzeb to wstyd dla katolickiej rodziny, uruchomiła swoje kanały, to znaczy zadzwoniła do najbliższego jej sercu proboszcza.
Ten z kolei zadzwonił do córki zmarłego z żądaniami organizacji kościelnego pogrzebu.
Na nic zdało się pokrzykiwanie do słuchawki.
Halina nie planowała działać pod dyktando rodziny. A jeżeli takie było ostatnie życzenie zmarłego ?
Skończyło się na odłożeniu słuchawki, co wydaje się najbardziej kulturalnym sposobem zakończenia tego telefonicznego konfliktu. Halina zrobiła po swojemu.
W efekcie nikt z najbliższej rodziny księdza nie pojawił się na uroczystości, a siostra doszła z pewnością do wniosku, że nie warto zawracać sobie ani innym głowy takim wydarzeniem.
A wydawać by się mogło, że najważniejszy jest człowiek i jemu chce się towarzyszyć w ostatniej drodze, choćby z powodu pokrewieństwa krwi. Dla niektórych najważniejsze okazuje się jednak kropidło. Ktoś jednak w imię miłości bliźniego zdecydował, że bez kropidła takie towarzystwo jest całkiem zbędne.
- Ileż pracy przed Papieżem Franciszkiem – stwierdził Syn któremu opowiedziała tę historię.
Była mocno zbulwersowana tym brakiem informacji i chociaż należy do osób głęboko religijnych nie miałaby nic przeciwko tej uroczystości.
- W końcu - jak mówi – Brat zawsze mówił źle o księżach.
Dodaje jeszcze jedno - Przecież każdy z nas sam będzie musiał odpowiedzieć za swoje życie.
- I w tym mamo jest cała nadzieja – podsumował jej syn

9 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt25 listopada, 2013 15:47

    Moja mama wychowała się na pograniczu, gdzie była duża różnorodność: Polacy, Żydzi, Litwini, Niemcy, Rosjanie i tutejsi. Katolicy, prawosławni, protestanci, starozakonni, ewangelicy i bodaj czy nie muzułmanie. Wciąż dobrze wspomina te czasy (kto nie wspomina dobrze dzieciństwa?) i z sympatią odnosi się do ludzi odmiennych od niej. Brak takiej mozaiki sprzyja chyba zasklepieniu się w swoim, ale przecież dzisiaj mamy i TV i internet, więc zobaczyć tych innych od nas jest bardzo łatwo. Z tym, że zobaczyć, a starać się zrozumieć, że i obok nas ludzie nie muszą myśleć i czuć identycznie jak my to dwie różne sprawy. W kupie łatwiej i duch korpuśny pomaga.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się taka odmienność kulturowa bardzo podoba.
      Żałuję że wychowałem się w monotonnej kupie.Może dlatego zawsze ciągnęło mnie na margines. Nie mówię oczywiście patologii, chociaż i tę chciałem zrozumieć.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Z tej historii wynika także fakt, że stosunki pomiędzy tym rodzeństwem były dość luźne skoro nawet fakt śmierci uszedł uwadze? Mieszkali chyba w pobliżu jak sądzę po lokalizacji klepsydry. Więc, może trochę winy jest po stronie tej niepowiadomionej siostry?
    Jakby nie było - historia to ponura i dająca wiele do myślenia.
    Nawiasem mówiąc, podobno naklejane w okolicy klepsydry powoli wychodzą z użycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co wiem to utrzymywali ze sobą kontakt telefoniczny
      Starość wybija z głowy eskapady.

      Usuń
  3. czasem łatwiej ludziom iść na pogrzeb niż odwiedzić żyjącego

    OdpowiedzUsuń
  4. Śmierć łagodzi różnice i zasypuje podziały. Trzeba tylko czasu i wyzbycia się żalów, pretensji i chęci odwetu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta sztuka powinna wynikać z doświadczenia życiowego
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. "Gdybym dzis umrzec mial,jakze nedznymi
    wydalyby mi sie bolesci mej wlasnej duszy
    i wszystkie wszechziemi....
    W obliczu smierci coz ma jaka wage?
    I tylko chcialbym,gdy sie czas obwiesci,
    w twarz smierci spojrzec miec odwage..."
    Wspanialy teks,Antoni...Tak sie ciesze,ze powrociles! :)
    Serdecznosci sle!

    OdpowiedzUsuń