Z wiekiem przychodzi zmiana sposobu
oglądania rzeczywistości. Facebook schodzi na plan dalszy a
pierwszoplanowa jest informacja o terminach pogrzebów. Dodatkowo dla
tych którym Facebook nic nie mówi a internet to siedlisko zła ta
druga informacja jest w pewnym wieku całym życiem. No może poza
dniem w którym listonosz przynosi emeryturę.
Od pewnego czasu obserwowała właśnie
tę tablicę. Pomalowane na czarno, przyjmowały na swoją
powierzchnię informację o tych co odeszli. Było ich kilka w
mieście. Najbardziej oblegana była ta koło kościoła i druga w
okolicy targu warzywnego. Baz względu na lokalizację wyglądały
tak samo, klepsydra obok klepsydry. Bo bez względu na to czy jest
kryzys czy gospodarczy wzrost ludzie umierają. Standardowa
klepsydra zawiera najczęściej imię i nazwisko, wiek, termin
pogrzebu i na samym dole informację kto o uroczystości zawiadamia.
A odchodzą zawsze najukochańsi i
wspaniali. Wychodzi na to, że życie łaskawe jest dla wrednych i
chamowatych. Zwyczajowo jest i krzyż, w górze z boku z elementem
roślinnym lub na skromnie.
Zwykle dwie literki Ś.P. W
tradycyjnie katolickim społeczeństwie jest to element wręcz
niezbędny. W dalszym ciągu nikt nie chce manifestować i
zadrażniać, zwłaszcza wobec potęgi śmierci. Podeszła bliżej i
spojrzała na nazwiska. Od wielu lat biorą już z jej półki. Można
nawet powiedzieć, że na jej półce zrobiło się już przestronnie
i komfortowo.
- Marciniak – przeczytała –
Pamięta tego pogodnego starszego pana. Mieszkał w okolicach
kościoła i prowadzał się pod ręką z żoną, do czasu gdy ona
nie odeszła z tego świata, po trzech miesiącach choroby. On sam
stał się smutny i jakby nieobecny. Umarł po pięciu latach od
pogrzebu żony.
Ona pamięta go jeszcze z podstawówki.
Grał w piłkę siatkową w szkolnej drużynie. Gdzieś tam na
świecie wojna znaczyła ofiarami pola bitew, a oni tłukli te piłkę
na zajęciach fizycznych. Jakby pomimo temu wszystkiemu. Młodość
ma w końcu swoje prawa.
Jastrzewska lat 77- zaczęła szperać
w pamięci – To Kowalczyk z panny, po mężu Jastrzewska. Też
pamięta, chociaż akurat z nią miała mniejszy kontakt. Córka
przedwojennego adwokata nie bratała się z cała klasą. Trzymała
się za rękę z Zosią co była córką lekarza. A potem ten zginął
we wrześniu trzydziestego dziewiątego. W czasie okupacji Zosia z
matką gdzieś wyjechały. Nie wróciły już na stare śmieci.
Mówili, że to była Żydówką. To by tłumaczyło ten brak
powrotu.
I jeszcze ta najwyżej.
Wspięła się na palcach by odczytać
litery. Są chwile kiedy okulary do czytania przydają się bardziej.
W.... a... Co???
Zaniemówiła. Serce podskoczyło jej
do gardła, ciśnienie skoczyło do góry.
Na białej kartce z czarną ramką
dokoła odczytała swoje panieńskie nazwisko, zaraz obok znajome
imię.
Klepsydra informowała o śmierci jej
brata. Według tej informacji pogrzeb odbył się już dwa dni temu.
O smutnych uroczystościach
zawiadamiały dzieci z rodzinami.
Zgadzało się wszystko, imię nazwisko
wiek i rodzina. A więc dlaczego ona o tym nie wiedziała?
Fakt, że od tygodnia czuła się
gorzej i nie wychodziła zupełnie z domu. Jak już to tylko po to by
wyprowadzić psa. Zresztą mały pies od biedy siknął sobie na
balkonie. Ona będąc nad wyraz dla niego wyrozumiała, nie krzyczała
tylko szybko sprzątała ślady działalności, w przeliczeniu równie
starego jak ona kudłatego pupila.
Jak pijana szła ulicami miasta,
trzymając w ręce torbę z warzywami kupionymi na targu. Myślała o
powodach tego pominięcia jej w uroczystości.
Brat miał osiemdziesiąt cztery lata i
szorstki charakter. Prawdą jest też, że od zawsze krytycznie
wypowiadał się o urzędnikach Pana Boga. Zawsze znalazł okazje by
przywalić im z grubej rury, a wydarzenia ostatnich lat ze
szczegółami opisane w popularnej brukowej prasie, znacznie mu to
ułatwiały. Wiek i doświadczenie mają w końcu swoje prawa.
Stąd być może i brak krzyża na owej
feralnej klepsydrze, którego braku w pierwszym odruchu nawet nie
zauważyła.
Wróciła do domu i w podręcznym
notatniku znalazła numer telefonu do bratanicy.
- Halina ? - Zapytała gdy nawiązano
połączenie.
- Cześć Ciociu, to dobrze, że
dzwonisz. Wiesz już jakie nas spotkało nieszczęście?
- Dzwonię w tej właśnie sprawie.
Dlaczego nikt nie dzwonił z informacją o pogrzebie?
- Dzwoniłam, ale pojawiał się
komunikat, że nie ma takiego numeru.
Fakt, jakiś czas temu zmieniła i
zastrzegła sobie numer telefonu, mając dość nękania jej dziwnymi
telefonami. Na nic zdało się zapewnienia własnych dzieci, że
takie telefony od handlowców wszelkiej maści to już norma. Ona
wiedziała swoje, a ponieważ jak to się mówi - płacę i wymagam -
Wymusiła na firmie telekomunikacyjnej zmianę i zastrzeżenie
numeru. Oczywiście brat znał jej nowy numer, ale po jego śmierci
informacja stała się niedostępna a więc i niepraktyczna.
- Ciotka Zośka wiedziała, bo z nią
rozmawiałam. Nie przekazała ?
- Nie.
- Może to dlatego, że uroczystości
przy trumnie odbyły się bez obecności księdza.
Tak. To mógł być powód. Nie pytała
czy to brat nie życzył sobie tej obecności, czy może zdecydowała
o tym jego córka, które wraz mężem jest praktykującym Świadkiem
Jehowy.
Jakie to ma teraz znaczenie. Jakie to
ma w ogóle znaczenie?
W domu przedpogrzebowym odbyły się
modlitwy nad urną z prochami, a potem odbył się pogrzeb.
Dlaczego jednak siostra nie zadzwonił
do niej z tą informacją?
I tę zagadkę udało się wkrótce
rozwiązać.
Siostra jest dumną matką księdza.
Jej młodszy syn robi karierę w strukturach i od lat pełni w
różnych miejscach odpowiedzialną funkcję proboszcza.
Wszyscy w rodzinie dbają bardzo o to
by nic nie stanęło na ścieżce kariery księdza proboszcza.
Ponieważ wspomniana siostra uznała,
że taki bezbożny pogrzeb to wstyd dla katolickiej rodziny,
uruchomiła swoje kanały, to znaczy zadzwoniła do najbliższego jej
sercu proboszcza.
Ten z kolei zadzwonił do córki
zmarłego z żądaniami organizacji kościelnego pogrzebu.
Na nic zdało się pokrzykiwanie do
słuchawki.
Halina nie planowała działać pod
dyktando rodziny. A jeżeli takie było ostatnie życzenie zmarłego
?
Skończyło się na odłożeniu
słuchawki, co wydaje się najbardziej kulturalnym sposobem
zakończenia tego telefonicznego konfliktu. Halina zrobiła po
swojemu.
W efekcie nikt z najbliższej rodziny
księdza nie pojawił się na uroczystości, a siostra doszła z
pewnością do wniosku, że nie warto zawracać sobie ani innym głowy
takim wydarzeniem.
A wydawać by się mogło, że
najważniejszy jest człowiek i jemu chce się towarzyszyć w
ostatniej drodze, choćby z powodu pokrewieństwa krwi. Dla
niektórych najważniejsze okazuje się jednak kropidło. Ktoś
jednak w imię miłości bliźniego zdecydował, że bez kropidła
takie towarzystwo jest całkiem zbędne.
- Ileż pracy przed Papieżem
Franciszkiem – stwierdził Syn któremu opowiedziała tę historię.
Była mocno zbulwersowana tym brakiem
informacji i chociaż należy do osób głęboko religijnych nie
miałaby nic przeciwko tej uroczystości.
- W końcu - jak mówi – Brat zawsze
mówił źle o księżach.
Dodaje jeszcze jedno - Przecież każdy
z nas sam będzie musiał odpowiedzieć za swoje życie.
- I w tym mamo jest cała nadzieja –
podsumował jej syn
Moja mama wychowała się na pograniczu, gdzie była duża różnorodność: Polacy, Żydzi, Litwini, Niemcy, Rosjanie i tutejsi. Katolicy, prawosławni, protestanci, starozakonni, ewangelicy i bodaj czy nie muzułmanie. Wciąż dobrze wspomina te czasy (kto nie wspomina dobrze dzieciństwa?) i z sympatią odnosi się do ludzi odmiennych od niej. Brak takiej mozaiki sprzyja chyba zasklepieniu się w swoim, ale przecież dzisiaj mamy i TV i internet, więc zobaczyć tych innych od nas jest bardzo łatwo. Z tym, że zobaczyć, a starać się zrozumieć, że i obok nas ludzie nie muszą myśleć i czuć identycznie jak my to dwie różne sprawy. W kupie łatwiej i duch korpuśny pomaga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mnie się taka odmienność kulturowa bardzo podoba.
UsuńŻałuję że wychowałem się w monotonnej kupie.Może dlatego zawsze ciągnęło mnie na margines. Nie mówię oczywiście patologii, chociaż i tę chciałem zrozumieć.
Pozdrawiam
Z tej historii wynika także fakt, że stosunki pomiędzy tym rodzeństwem były dość luźne skoro nawet fakt śmierci uszedł uwadze? Mieszkali chyba w pobliżu jak sądzę po lokalizacji klepsydry. Więc, może trochę winy jest po stronie tej niepowiadomionej siostry?
OdpowiedzUsuńJakby nie było - historia to ponura i dająca wiele do myślenia.
Nawiasem mówiąc, podobno naklejane w okolicy klepsydry powoli wychodzą z użycia.
Z tego co wiem to utrzymywali ze sobą kontakt telefoniczny
UsuńStarość wybija z głowy eskapady.
czasem łatwiej ludziom iść na pogrzeb niż odwiedzić żyjącego
OdpowiedzUsuńW pewnym wieku cmentarz jest bliżej
UsuńPozdrawiam
Śmierć łagodzi różnice i zasypuje podziały. Trzeba tylko czasu i wyzbycia się żalów, pretensji i chęci odwetu
OdpowiedzUsuńTa sztuka powinna wynikać z doświadczenia życiowego
UsuńPozdrawiam
"Gdybym dzis umrzec mial,jakze nedznymi
OdpowiedzUsuńwydalyby mi sie bolesci mej wlasnej duszy
i wszystkie wszechziemi....
W obliczu smierci coz ma jaka wage?
I tylko chcialbym,gdy sie czas obwiesci,
w twarz smierci spojrzec miec odwage..."
Wspanialy teks,Antoni...Tak sie ciesze,ze powrociles! :)
Serdecznosci sle!