Kiedyś powiedziałem, że jak tak
dalej pójdzie to przyjdzie podpisywać listę obecności w kościele.
Wypowiedziałem się tak po rozmowie z
katechetką mojego Młodszego. Rzecz działa się jeszcze w liceum,
a osoba z która rozmawiałem nie dopuszczała do siebie innego niż
oficjalne (czyli jej) podejście do tematu wiary.
Myliłem się bowiem technika idzie
naprzód. Papier odchodzi do archiwum, teraz rządzi elektronika.
Jak czytam w wiadomościach, ciekawą
metodę zastosował duchowny w Gryfowie Śląskim. Dzięki
zamontowanemu na zakrystii czytnikowi linii papilarnych kontroluje,
czy uczniowie gimnazjum zameldowali się na mszy.
Po co?
Po wejściu do kościoła gimnazjalista
musi włożyć palec do czytnika. Zostawia w ten sposób dowód, że
był na mszy. Ma też „odhaczyć się” przy wyjściu – aby nie
było wątpliwości, że wytrwał pod ołtarzem do końca liturgii.
Meldować ma się w ten sposób przez trzy lata przygotowań do
bierzmowania, które odbywa się na koniec trzeciej klasy.
Metoda pozwala kontrolować nie tylko
uczestnictwo w niedzielnej mszy, ale także na roratach, pierwszych
piątkach czy w różańcu. Uczeń, który uzyska w sumie 200
obecności, będzie zwolniony z egzaminu przed sakramentem.
Już można zrobić zestawienie w
Excelu, obliczyć średnią i pogrozić mailem.
Nie. Grożenie odbywa się z pewnością
realnym pokiwaniem palcem na realnych lekcjach religii.
Poza tym wszystko się zgadza łącznie
z siódmym miejscem po przecinku w obliczanej średniej.
Ponoć dzieciom metoda ta nie
przeszkadza – jest nowoczesna i sprawniejsza niż tradycyjne stanie
w kolejce po podpis księdza.
Rodzicom, którzy są zwolennikami
dyscypliny też to nie przeszkadza.
W końcu przykładanie palca do
czytnika jest dobrowolne.
Dobrowolny jest też ponoć wybór
pomiędzy religią a etyką. Jak to wygląda w praktyce wiemy
wszyscy.
Przy stosowaniu takiej techniki z
pewnością można by policzyć znacznie więcej, dlaczegóż więc w
innych sprawach hierarchowie kościelni używają liczb szacunkowych?
Pomijam sprawę tak zwanej prywatności.
Wszystkim gimnazjalistom zostały pobrane odciski palców, a więc
musi być jakaś baza porównawcza.
Poza tym jak uważają niektórzy
rodzice, metoda przywodzi na myśl praktyki policji minionego
ustroju.
Sprawa trafiła do GIODO i rzecznika
praw obywatelskich. Zdaniem urzędników, zbieranie odcisków palców
może naruszać przepisy dotyczące przechowywania danych.
Nie przypuszczam jednak, że jakiś
urzędnik odważy się wziąć za bary z proboszczem.
Pozwólcie dzieciom przychodzić do
mnie – pamiętam te zdania od dziecka, od kiedy ganiałem na lekcje
religii do przykościelnej salki.
A kiedy w szkole średniej spadł zapał
do wizyt na lekcjach religii i narodził się bunt nastolatka, mądry
ksiądz organizował na przykład zespół muzyczny. Można było
przecież cytować psalmy w rytm ostrej rockowej muzyki. Jako
nieuzdolniony muzycznie, chodziłem do księdza katechety posłuchać
płyt z muzyką Mikołaja Gomółki. Być może gdyby nie ten ksiądz
nie miałbym do tego okazji. Przypominam, że nie było wtedy
Youtuba.
Można było więc podjeść do tego
młodzieńczego buntu w sposób mądry.
Różnie bywało, ale jakiś sentyment
do tamtych czasów pozostał.
Wobec coraz powszechniejszego
stosowania przymusu młodzież zdaje się i do tej kwestii przykłada
metodę trzech „zet”. Zakuć zdać i zapomnieć.
A o ile ja się na tym znam, nie o to
chodzi. Ale to nie ja kończyłem seminarium i moja wiedzy jest
prymitywna, wypływa z głębi serca.
To epokowy pomysł. Na miarę czasów. Z tym, że można go chyba nieco ulepszyć.
OdpowiedzUsuńKażdy młody człowiek dostałby bransoletkę (najlepiej ze stali stopowej albo tytanową, żeby nie mógł zdjąć lub - nie daj Pan Bóg - zniszczyć). Dzięki wbudowanej elektronice byłby widoczny dla układu śledzącego, dostępnego na ekranach rodziców, władz kościelnych i oświatowych. A dalej to już prosta automatyka. Obiekt powinien być w szkole / na roratach itp., a system wykazuje, że poszedł sobie na gorszące wagary? To, dla jego dobra, należałoby mu o obowiązkach przypomnieć. I trzask! jakiś elektrowstrząs z tej bransolety. Niech wie plugawiec! (Kłopot z tym, że trzeba by pilnować, aby każdego wieczoru ładować baterie).
Ja jestem całym sercem za i tego proboszcza popieram. Nie ma się co posiłkować głupawym zaufaniem chrzescijańskim - lepiej jest kontrolować.
Pozdrawiam
rodziców również zaobrączkować i monitorować!I prądem ich jak coś!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńAż dziw, że w sypialniach kandydatów na nowożeńców nie instaluje się kamer monitorujących czystość narzeczeństwa :)))
Pozdrawiam serdecznie.
I czy i później się jeno do kalendarzyka stosują, i czy po bożemu, a nie po zbereźnemu...:)Oj, ciężka będzie wtedy posługa kapłańska...:) Wszystko przed nami... A ściślej przed tymi, co jak barany się temu podporządkować myślą...
UsuńKłaniam nisko:)
Widzę, że nie tylko światowe służby wywiadowcze nas ostatnio zaskakują, pomysł na śledzenie i przechowywanie danych osobowych, jakby co przydatnych potem do kartoteki przestępczej, bardzo postępowy. Tylko czy jeszcze w duchu chrześcijańskim?
OdpowiedzUsuńniestety coraz częściej czyta się o takich praktykach, jak to się ma do wiary ? zaganiać do kościoła za sprawą bata i marchewki ?
OdpowiedzUsuńmnie sie to w głowie nie mieści....
ale będąc w tym roku na Komunii w rodzinie słyszałam jak to przez cały rok rodzice i dzieci, sprzątali kościół, chodzili na wszystkie obrzędy pod groźbą... czy taki Sakrament ma sens ?
a dziecko w domu jak najszybciej zdjęło kieckę... bo.... to tylko alba , nieładna itd....
a przecież nasze pokoenie z radością dyskutowało na lekcjach religii, i to nie w szkole tylko trzeba było iść do salki...
mądry ksiądz podsuwał temat.... wtedy liznełam fiozofię, etyke,,,bo w komunie było to zabronione....i pogłębiałam wiedzę później sama, bo wiedziałam gdzie czego szukać...
a nie było netu, wikipedii .....
Aż nie wierzę, że to możliwe. Dlaczego rodzice się na to godzą? Wszyscy zbaranieli?
OdpowiedzUsuńO matko jedyna! Filmy Hitchcocka to niewinne bajki przy tak doskonalej inwigilacji! Mysle, ze wkrotce dosiegnie palec bozy takich koscielnych urzednikow. Cale szczescie, ze nie spotkalam w zyciu takich proboszczow bo az sie boje na ta mysl!
OdpowiedzUsuńA podobno powinna wystarczyć sama wiara i dobry przykład, a nie przymus... Mnie/ i wielu podobnym/ nie zniechęciła religia w sali przy kościele, a trzeba było iść od liceum jakieś dwa kilometry pieszo i szliśmy , nikt nas nie musiał zmuszać. Kościół psuje się od środka, a Nasz Polski w szczególności. Księża sami mnożą przykazania, których sami nie dochowują. Do wiary trzeba dorosnąć, albo ją sobie wymodlić...We mnie każda forma przymusu wywołuje falę buntu, a tak znowy wyjątkowa nie jestem.Pozdrawiam, Hanula
OdpowiedzUsuńJa się nie dziwię, że coraz częściej solidnie grzmi. Proporcjonalnie do takich wyczynów księżowskich. Niestety na razie tylko grzmi:(
OdpowiedzUsuńO matko. Nie wiedziałam o takich ekscesach :-) Nie wiem co napisać, ale jestem w szoku, że ktokolwiek wpadł na taki pomysł i zastanawia mnie ile takie coś kosztuje :-D
OdpowiedzUsuńNic dodać nie trzeba do tych Waszych komentarzy.
OdpowiedzUsuńOburzające po prostu.
Pozdrawiam
Elektronika to fajna sprawa... Niedawno PRISM, teraz księżulo... zaś człowiek w ogóle to kreatywna istota... aż strach się bać, co jeszcze wymyśli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A no własnie, w mojej dawnej parafii też były ogniska, nawet dyskoteki w salkach - za łby się brali, ale przynajmniej tego alkoholu mniej fruwało pod oknami, były wycieczki, orkiestra dęta małoletnia wojażująca po Europie, msze polowe na jeziorem i przełajowe krajoznawcze drogi krzyżowe... Jakoś na tyle atrakcyjnie, że młodzież sama szła. Choc to dla odmiany się starszym nie podobało, że zbyt awangardowo, a nie koscielnie.
OdpowiedzUsuńNo cóż, ludzie są ponoć jak piasek - im bardziej się pięść zaciska, tym szybciej on ucieka bokami... A nasz naród szczególnie ucisku nie lubi :D