Zagubiony jestem w natłoku wiadomości.
Wypadłem z obiegu i nic nie mówi mi co drugie nazwisko, podawane w
wiadomościach portali internetowych. Nie otwieram już nawet
nagłówków które zaczynają się od słowa – gwiazda. Z reguły
w środku znajduje się opowieść o bolesnej przypadłości
Niewiadomokogo. Gwiazda kupiła, gwiazda sprzedała, gwiazda
zapomniała. Na plaży na ulicy, na dupie, na boku. Brrr Należę
chyba do tego pokolenia, które inaczej definiuje słowo - gwiazda.
Drugi wyraz – artysta, ma dla mnie też nieco inne od
obowiązującego znaczenie.
Ostatnio w fotoreportażu zatytułowanym
– lista gwiazd na koncercie Madonny znalazła się fotka Natalii
Siwiec. Nie mam nic do Pani Natalii, bo jako kobieta podoba mi się,
ale na Boga, kudy tam do gwiazd.
Wielcy umierają w ciszy, jeden po
drugim. Aż boję się tej pustki, którą po sobie zostawiają.
Właśnie odszedł saksofonista,
kompozytor Tomasz Szukalski. To był największy polski
saksofonista, jeden z najwybitniejszych saksofonistów na świecie.
To już nie gwiazda, to Gigant jazzu.
Ludzie płakali gdy wykonywał solówki
na koncertach i nie mówię tu o rozhisteryzowanych nastolatkach.
Grał wiele lat z Tomaszem Stańko, ze
Zbigniewem Namysłowskim, Włodzimierzem Nahornym.
Zastosowanie do nich określenia
gwiazda, szczególnie wobec inflacji słowa, wydaje się nie
adekwatne.
Jaka to radość, gdy pomyślę, że w
tych koncertach mogłem uczestniczyć na żywo.
Pustka, której nie wypełni żaden
Trans, House, Dub.
Ale życie jako takie nie znosi pustki
i pcha się swoim odwiecznym nurtem.
Wczoraj pojechałem na wieś. Zagnały
mnie tam pilne sprawy. Tak pilne, że gdyby mój syn jechał tak jak
ja wczoraj, z pewnością spotkałby się z moimi uwagami.
Sto kilometrów, załatwianie sprawy w
dziesięć minut i następne sto powrotnej drogi.
Próbowałem zagadać do Jaśka, ale on
dumnie rozparty na maszynie do młócenia, wrzucał kolejne snopki
pszenicy w czeluść urządzenia.
Po bokach pasy transmisyjne wzbijające
kurz i plewy. Szum silnika i pasów, jazgot maszyny. W takiej
atmosferze nie pogadasz o życiu, a i Jasiek nie wyłączy maszyny z
byle powodu.
Rzuciłem tylko w czeluść stodoły
dwa dowcipy i pośród śmiechu zatrudnionych do pomocy kobiet,
pożegnałem się.
- Będę jutro – rzuciłem tylko.
- Z żoną? - spytali
- Z żoną, dziećmi i teściem syna.
Zapowiada się zlot rodzinny na ten weekend.
Wstawiłem do piwniczki wino, zakupione
na tę okazję. Niech nabierze temperatury. Ja wiem, że wino
czerwone podaje się w temperaturze otoczenia, ale spróbujcie wypić
wino o temperaturze ponad 20 stopni. Ja to mawiają bracia Czesi –
"To se nie egzistuje!"
Chłodne winko przyda się i owszem, bo
nie muszę chyba mówić kto będzie musiał prażyć się przy
grillu.
Żona pozostaje w rozmyślaniach, na
temat niedzielnego obiadu.
Spoglądam od czasu do czasu na
zegarek. Jeszcze pięć godzin pracy, pozostaje mi do zamknięcia tygodnia
Zleci.
Te nasze gwiazdki to raczej księżyce - nie świecą, a błyszczą blaskiem, którego ktoś im przydaje...czasem na wyrost ;)
OdpowiedzUsuńNa obiadek niedzielny w upały to tylko ziemniaczki polane masełkiem i sypnięte zielskiem, jakaś maslanka lub zsiadłe mleko i ewentualnie śledzik w śmietanie lub jakieś sałaty ;)
Co tu się wysilać na kucharzenie, jak w gorąc się jeść nie chce :D
To i prawda z tym apetytem w upał.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim zielenina.
Pozdrawiam
i to jest bardzo dobry plan - chłodne wino w sierpniową noc i niebo pełne gwiazd, czego życzę na weekend!
OdpowiedzUsuńOby realizacja była jak trzeba. Dziękuję za żyzcenia
UsuńPozdrawiam
Co do tego grilla, to weekend ma obfitować w burze w całym kraju, a winko miałoby ponad 30. Mi pustka pozostała po Grzegorzu Ciechowskim, Marku Grechucie, Czesławie Niemenie, Hance Bielickiej, w gardle ściska do teraz i niejedna łza popłynęła.
OdpowiedzUsuńObyło się bez ekstremalnej pogody i wszystko było Ok
UsuńPozdrawiam
Antoni, artyści odchodzą...jeden za drugim. Zostają gwiazdki seriali i gwiazdki obiektywu - nic nie znaczące jak plastiki made in china.
OdpowiedzUsuńŻal artystów.
Zmienia się chyba formuła, a odchodzą nasze gwiazdy. Młodzi mają swoje.
UsuńPozdrawiam
I tak od kilku tysięcy lat co najmniej ...
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie to nikt nie nadąża za wiadomościami,
to nie kwestia zagubienia, ale właśnie nadmiaru...
Bełkot informacyjny jest. To prawda
UsuńPozdrawiam
Gwiazda jednego przeboju, jednego odcina w serialu, jakiegoś telewizyjnego show... Odcinają kupony od tego, że ktoś ich kiedyś raz zauważył. Większość z tych ludzi jest znana z tego, że jest znana i nic ponad to.
OdpowiedzUsuńSztuka musi się natychmiast opłacać. Nikt już nie chce budować latami swojego nazwiska.
UsuńPOzdrawiam
I zleciało :)
OdpowiedzUsuńUdanego weekendu na wsi! :))
I weekend zleciał. Dziękuję był udany
UsuńPozdrawiam
Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). A młócka młockarnią - to sie już gdzie indziej już mało gdzie stosuje. Teraz Kombajn załatwia wszystko. A ja jeszcze pamiętam jak u mojej babci rozstawiano młockarnię i jechali z tym koksem całe zboże z tej cząści wsi. Teraz się zorientowałem, że była to impreza podobna do koncertu rockowego w Jarocinie to samo nateżenie dźwięku, te lampy zapalone do późna w nocy tylko marychy nie było. Ale to szczegół.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
Ale w czwartek były dwie Maryśki. Wiem że to nie to samo ale jednak coś.
UsuńPozdrawiam
Bezczelnie się o tytuł utworu do piwniczki chowanego dopytać ośmielę...:) Jako insi są wzrokowcami czy słuchowcami, to ja jestem smakowcem i mi tegoż elementu do całości obrazu brakuje:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Piwniczka została wyposażona we włoskie i argentyńskie czerwone wytrawne.
UsuńCzerwone półwytrawne ze Słowenii
Półsłodkie różowe z Gruzji
Nazw nie pomnę bo to wszystko były premiery. Udane
Pozdrawiam