Sierpień
to ponoć miesiąc walki z alkoholizmem. Ja na własny użytek
wykorzystuję wrzesień dla odtrucia organizmu po wakacyjnych
swawolach. Dieta i wstrzemięźliwość wystarczą. Nigdy do tej pory
nie zachowywałem się tak by była potrzebna włosiennica.
Aby
jednak poprzeć główny nurt walki na polu abstynencji, dzisiejszy
Dziennik.pl zmaga się z mitem picia. Na stronie głównej alarmuje
tytułem - Alkohol wcale nie pomaga. 5 największych mitów.
Redakcja
wzięła się za obalanie mitów, co wydaje się nieco karkołomne,
ponieważ naród nasz a nawet całe społeczeństwo mitami żyje.
Przedstawiciele tego narodu żyją nawet z mitów i to chyba całkiem
nieźle.
Kogo
nie stać na mit, rozpowszechnia bajki, choćby to miały być bajki
z mchu i paproci.
Wróciłem
właśnie z mojej gorczańskiej wsi, pełnej tych mitów i bajek.
No
więc co jest kłamliwego w alkoholu o którym już starożytni
mówili in vino veritas.
Później
poddano vino destylacji, a więc i veritas powinna być wszelka i
bardziej skondensowana.
Setka
na trawienie
Ponoć
to bzdura, bo alkohol drażni zamiast pomagać. Zastanawiam się czy
autor tego stwierdzenia chociaż raz w życiu jadł golonkę? A
jeżeli tak, to czy próbował bez pięćdziesiątki lub choćby
małego piwa?. Przyznam, widziałem kiedyś rozdrażnionego Józka,
ale to tylko z powodu ograniczenia dostępu do alkoholu.
Gdybym
tak przyszedł do Jaśka na świniobicie, ze słoikiem musztardy, sam
mógłbym zaliczyć w ryja. Kiedy przynoszę flaszkę, zapraszany
jestem szerokim, gospodarskim gestem. Na dodatek dostaję na drogę
przetwory bez chemii, emulgatorów, zagęszczaczy i całych tych E
czterysta coś tam. Takie wędliny to ekologia i samo zdrowie, a więc
suma sumarum, alkohol podziałał na lepsze trawienie.
Alkohol
wzmacnia organizm.
Nie?
A na jakie wyczyny potrafi zdobyć się znietrzeźwiony facet? Buduje
gmachy, przenosi rzeki, pcha lokomotywy i nie boi się własnej żony.
Działo
się to kiedyś w trakcie imprezy, w pewnej fińskiej knajpie. Nasz
znajomy księgowy, mały łysawy pan koło pięćdziesiątki, zerwał
się był nagle od stolika i podszedł do pijącego piwo dobrze
ponad stu kilowego motocyklisty. Nie wdając się w dłuższe
dyskusje, stanął na palcach, złapał odzianego w skóry za głowę
i na czole olbrzyma złożył wielki, soczysty pocałunek.
Przymknęliśmy oczy, aby nie oglądać, tej miazgi jaka powstanie za
chwilę z naszego księgowego. Olbrzym zaśmiał się jednak i
poklepał go po plecach tak serdecznie że ten złożył następny
pocałunek na barowej ladzie.
Potem
powiedział coś po fińsku, albo w innym niezrozumiałym języku i
postawił księgowemu piwo.
Czy
toś słaby zdecydowałby się na pocałowanie lwa w nos, w jego
legowisku?
Herbatka
"z prądem" na rozgrzewkę.
To
mit i nie działa. Dalej jest nam zimno tylko tego nie czujemy.
Działa
więc tylko na głowę, a to też dobrze. Jak gdzieś czytałem, że
nawet udany seks rodzi się w głowie. A więc warto.
Poza
tym taka góralska herbata rozgrzała już niejedno towarzystwo,
nawet sceptycznie nastawionych do siebie ludzi.
Ileż
to razy przyszło mi to sprawdzić.
Kieliszek
za zdrowe serce
Tak
mówił mój prawie stuletni dziadek, a wiedział co mówi bo o
zdrowie dbał. A medycynę ludową cenił.
Mój
kardiolog też tak mówił, jakiś czas temu. A potem już nie
poruszałem tych tematów jako oczywistych. W końcu nie będę się
pytał jak szczeniak czy mogę wypić
Poza
tym taka na przykład treściowa mówi, że mam dobre serce.
Niezmienne
powtarzam jej, że po drinku mam jeszcze lepsze. Oddałbym nawet
przysłowiową ostania koszulę, dla innego człowieka. Wszak jest mi
bratem, swatem i czym tam jeszcze trzeba.
A
jak dobre serce nie może być zdrowe?. Przecież zdrowe i dobre to
synonimy.
Drink
na dobry sen.
Że
ponoć po alkoholu sen jest niespokojny.
Mój
znajomy o którym już kiedyś było, po degustacji alkoholu
miejscowej produkcji, w pewnej chwili odszedł od stolika.
Sprawdziliśmy i okazało się, że zapikował lotem nurkowym w
świeżo obleczone i zasłane łóżeczko. Spał do rana jak dziecko
i tak spokojnie, że wcale nie trzeba było poprawiać pościeli. Jak
mówiła jego żona - zawsze po nocy kopał jak koń. Klasyczny
przykład syndromu niespokojnych nóg.
I
tak to naukowcy swoje, a życie i tradycja swoje.
Kiedy
moja żona doświadczała pierwszej a później drugiej ciąży,
zaleceniem lekarzy było picie czerwonego wina. Oczywiście odrobinę
i od czasu do czasu.
Szczególnie
przy pierwszym dziecku, nabycie tego trunku było trudne i
czasochłonne.
Wystałem
gdzieś tę butelkę Cabernet Savignone i od czasu do czasu, zgodnie
z zaleceniem lekarza, podawałem żonie przy kolacji.
Teraz
doczytałem się, że nawet najmniejsze ilości alkoholu w ciąży
szkodzą.
Patrzę
na te moje dzieci - nie wyglądają na „zaszkodzonych”.
Zalecenia
lekarzy zmieniły się w tej kwestii o 180 stopniu.
A
aptekarze jak kiedyś, nadal robią nalewki na spirytusie.
Szkodzi.
Wszystko szkodzi, nawet golonka, a nie będę przecież popijał
alkoholem zdrowych płatków owsianych.
Szkodzi,
wędlina, ser, masło, mleko odtłuszczone i to bardzo tłuste.
Jarzyny z metalami ciężkimi i pryskane owoce.
Parafrazując
inżyniera Mamonia – chciało by się proszę Pana, aż wypić na
uspokojenie wystraszonej duszy. I jak proszę Pana siadam i piję.
Od
razu czuję, że chrom mniej mi szkodzi, mięśnie tężeją. Ja
jestem świadom swej wartości i dobroci. Bo jak już wspomniałem -
wszystko rodzi się w głowie.
I
jeszcze jedno co przemawia za alkoholem, jak każe dobre lekarstwo,
ma swoje dobrze znane i szeroko opisane skutki uboczne. Czyli ma
plusy i minusy.
A
w życiu o to chodzi, aby te plusy nie przesłoniły nam tych
minusów.
I
nie o naukowe metody obrzydzania idzie, a przed wszystkim idzie o
umiar szanowni Państwo.
O
umiar.
Przerażają doniesienia z dziedziny dietetyki. Masz rację, żywmy się z umiarem, a w razie kryzysu liczmy na postęp medycyny. Nie warto truć sobie myśli tym, co nas truje (wszystkim?).
OdpowiedzUsuńDlatego nie oglądam już programów - Wiem co jem, pomimo że prowadząca mocno wyszczuplała
Usuń(Co jadła?)
Pozdrawiam
Niesamowite;) Pięknie napisane!
OdpowiedzUsuńZgadzam się w całej rozciągłości;)
No to z umiarem i do przodu
UsuńPozdrawiam
Świetny wpis ;))
OdpowiedzUsuńczuję się rozgrzeszona z mych wystepków :P
Zauważ, że nie namawiam.
UsuńA grzechy? Cóż czy jest coś bardziej ludzkiego?
Pozdrawiam
Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Znalazłem kiedyś na fejsie taki tekst po angielsku, który teraz zapodam. Drogi Alkoholu
OdpowiedzUsuńUmówiliśmy się, że z tobą , będę dowcipniejszy
Intelignetniejszy i że będę lepszym tancerzem...
Widziałem film...
Musimy pogdadć!
Pozdrawiam Mirek
No jest ta rozbieżność w realizacji umów. Jak w każdym związku.
UsuńRozmowy z alkoholem twarzą w twarz kończą się tragicznie, a same są żenujące.
Fajny tkst
to się dorzucę - jeśli na weselu dochodzi do zbiorowego zatrucia jakimś jedzeniem to kto najbardziej choruje? Kto nie pił wódki!
OdpowiedzUsuńO to, to, to.
UsuńZnam to z autopsji, ale nie powiem w której frakcji byłem. Pozdrawiam
Bardzo dobre, biorę to jak swoje i będę uspakajać sumienie w razie czego. Nie tylko swoje sumienie - bliźnich też usprawiedliwię. Też mam dobre serce nawet na trzeźwo...hi,hi...
OdpowiedzUsuńJa ja chciałem zawsze potrząsać sumieniami, a nie je uspokajać.
UsuńPozdrawiam
Chodzi o to żeby plusy dodatnie nie przesłoniły nam minusów ujemnych;)
OdpowiedzUsuńTak właśnie mówił klasyk.
UsuńCzasem cytowałem go gdy mówiłem do żony - kochanie nie chciałem ale musiałem.
Teraz jakby coraz mniej muszę musieć.
Pozdrawiam
to jeszcze kieliszeczek koniaku na dobrą pracę serca. A tak naprawdę to wszystko można ale w granicach zdrowego rozsądku.
OdpowiedzUsuńJeszcze jeden?
OdpowiedzUsuńJeżeli lekarz zaleci jeden kieliszek a chcesz wypić więcej, musisz leczyć się dodatkowo u innego. Wtedy pozwolenia się sumują. Pozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJednym słowem wszystko z głową i umiarem!
Ale w sprawie golonki nie popitej alkoholem to się nie zgadzam. Jadam bez pięćdziesiątki, a nawet małego piwa. Pyszna i żadnych podrażnień nie zauważam.
Pozdrawiam serdecznie.
Wszystko z umiarem, a wtedy nie ma problemów z głową
UsuńPozdrawiam
Miałem kolegę, lekarza i wzór cnót wszelakich. Zawsze brzydziło go moje uzywanie tzw cck /cołkiem cysto kapslowano/, palenie oraz wszelkie inne czyny nieobyczajne /nie było ich za duzo/. Był wzorem zdrowego odzywiania, uzywania sportu i higienicznego sposobu zycia /nawet nogi mył/. Niestety zmarł juz ponad 25 lat temu - biedaczek /ale zmarł na pewno bardzo zdrowy/.
OdpowiedzUsuńNie wymieniłes wielu zalet alkoholu, bo przeciez ludzkość nie durna i sama sobie by na złośc nie robiła.
Człowiek staje się /w swojej wiekszości/ dobry i rozdaje nie tylko buziachy ale czasami i pieniądze, majatek. Niestety wraz z trzeźwieniem owa szlachetność staje się coraz mniejsza.
Ujawniają się wszelakie talenty. Czy ktos widział człowieczka po alkoholu aby nie umiał śpiewać, aby nie znał historii a w szczególności ostatnich 100 lat. Wiedza ta jest uśpiona a tylko nieliczne okoliczności moga ja wydobyć.
Niestety, w moim wypadku, nie moge uzywac alkoholu jak "wyjdę z nerw", bo co czytam na sieci, co widzę w TV...........niewiele czasu a był "anonimowym".
Pozdrawiam
Wszystko to prawda.
UsuńWarto żyć pełnią życia. Bo inaczej nie ma czego wspominać na starość.
Mówię oczywiście o wspominaniu z uśmiechem a nie wstydem. Czyli z głową.
Znałem pewną panią żyła 60 lat na ścisłej diecie. Ona cieszyła się wiekiem, a ja jej współczułem.
Dziękuję za wizytę i Pozdrawiam
Te "nie zaszkodzone dzieci" - sprawdź! Wrzuć w Google - FAS syndrom!!!
OdpowiedzUsuńWiem o co chodzi
OdpowiedzUsuńCiżem bym zezuł, by się nie tylko rękami pod tem podpisać, aliści mam z tem frasunek, bo obiedwie nogi gdzie poszły i nie znam zali wrócą trzeźwio:) Co do polotu, to spomniało mi się, jakeśmy za jakiej biesiady sprawą ryczeli jako te barany pieśni przeróżnych, aż przyszło do "Sokołów", gdzie jegomość pewien, któregom na trzeźwo o nijaką nie podejrzewał fantazję, przy słowach "omijajcie góry, lasy, pola, doły" wskoczył był na stół i z rozpaczą zgoła nieprzytomną zawył: "To gdzie, k...a, mamy latać?!!!"
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Alkohol uskrzydla i wyzwala co tu gadać
OdpowiedzUsuńPyszna historia
Dziękuję i pozdrawiam