Marzenia
które się spełniają, nie są marzeniami tylko planami.
Plany
które się nie spełniają, nie są zaś per analogiam marzeniami.
Mówi się wtedy, że ponoszą fiasko i powodują nerwice i
frustracje.
Syn
znajomych od dłuższego czasu planował wspólnie z narzeczoną
swój ślub.
W
przerwach między remontem wspólnego gniazdka i załatwianiem
formalności rozmawiali o tym jak to wszystko będzie wyglądać.
Garnitur
i suknia były już odhaczone, lokal na wesele z pomocą mamy
zarezerwowany, a menu ustalone.
-
A czym pojedziemy do ślubu? – spytała przyszła żona.
-
A może na przekór wszystkim maluchem? - zaproponował przyszły
mąż.
Ponieważ
jak w każdym związku, na początku wspólnej drogi idzie się sobie
wzajemnie na rękę, jak wymyślono, tak zaplanowano.
Znalazł
się odpowiedni samochód. Już dwa miesiące wcześniej,
zaprzyjaźniony mechanik wziął go na warsztat.
-
Zrobiłem co się dało – powiedział fachowiec oddając kluczyki
do wozu - Nie powinno być żadnych niespodzianek.
Pstryk,
pstryk - po bajerancku zadziałał centralny zamek, rzadkość w
samochodach tego typu.
Potem
nastąpił czas oswajania wnętrza, Przyszły Pan Młody ze ścierą,
gąbką i płynami do nabłyszczania, walczył z plastikami, kanapami
i dywanikami.
Pewne
obawy zasiała moja żona, ale ona z pewnością nie była jedynym
siewcą wątpliwości. Spytała bowiem - czy w planowanej sukni
Panna Młoda zmieści się do ciasnego wnętrza.
-
Najważniejsze żeby zmieściło się koło – padła zdecydowana
odpowiedź.
Nie
zapasowe oczywiście, bo to sprawdzone dwa razy, sennie leżało na
swoim miejscu w bagażniku. Chodzi o koło na którym buduje się dół
ślubnej sukni. Jestem taki mądry ponieważ całkiem niedawno
woziłem moją żonę na seanse mierzenia sukni naszej Synowej.
Czego
ja się wtedy nie naoglądałem. Po trzecim modelu kiecki,
zapominałem jednak wygląd pierwszej. W tym zagubieniu, z reguły po
kwadransie, salwowałem się ucieczką z lokalu. Wolałem w spokoju
oglądać wystawy przypadkowo spotkanych sklepów.
Wracając
zaś do tego pasjonującego koła.
-
Jeżeli się nie zmieści, wyciągniemy przednie siedzenie.
Życzyliśmy
im powodzenia, szanując prawo młodych do realizacji własnych
projektów.
Na
wspieraniu pomysłów naszych młodych nie wyszliśmy przecież źle.
W
ostatnią sobotę, od rana trwały gorączkowe prace wokół bloku.
Klatka schodowa została udekorowana świerkowymi gałązkami, a
koło południa pojawił się wspomniany maluch. Błyszczący i
odświętny. Przednia i tylna rejestracja zasłonięta
okolicznościowym napisem a na antenie biała kokarda. Przednie
siedzenie pasażera zdemontowane, najpewniej z powodu owego koła.
Młody
zrobił dwie, kontrolne rundki koło bloku i zatrzymał się
centralnie naprzeciw wejścia.
Kamerzysta
sprawdził światło i poziom naładowania baterii, na koniec kiwnął
ręką.
-
Akcja.
Z
klatki wyszedł Pan Młody, prowadzony przez dwie urodzie dziewczyny.
Zasiadł za kierownicą i symulował, zgodnie ze scenariuszem,
problemy z uruchomieniem wozu.
Dziewczyny
zaczęły pchać wóz na niby, a on jakby od tego pchania ożył i
odjechał w kierunku nowej, świetlanej przyszłości. Napis –
ostatni dzień wolności- na tylnej klapie malał w oczach.
Mijał
właśnie róg sąsiedniego budynku gdy nagle zakasłał. Potem
zrobił to jeszcze raz, a potem zamilkł. I ta cisza była bardzo
niepokojąca.
-
Pan Młody próbował zakręcić rozrusznikiem. Raz drugi i trzeci.
Za każdą kolejną próbą, kręcenie stawało się coraz bardziej
leniwe.
-
Zdechł zawyrokował Ojciec Pana Młodego. A on zawsze wie co mówi,
w końcu jest osoba związaną z branżą samochodową.
Nie
pomogło też pchanie, tym razem prawdziwe a nie symulowane. Ani raz
nie odezwał się, nawet na chwilę
Na
to pchanie ostatniej szansy, wpadł kamerzysta. Niezwykle zadowolony
z pierwszego ujęcia z daleka już krzyczał
-
Wyszło doskonale, nie robimy żadnych dubli.
Przywitało
go tylko lodowate spojrzenie Pana Młodego. Nikt nic nie tłumaczył.
Wezwana
na pomoc Matka Pana Młodego odpaliła swój samochód, błogosławiąc
decyzję o wczorajszym myciu i dokładnym sprzątaniu całego auta.
Było jak znalazł, chociaż w natłoku innych pilnych spraw prawie
nie było na to czasu.
Kiedy
podjeżdżali pod kościół, kierowała nimi już jednak tylko
normalna trema przed ceremonią. Bez nienawiści do malucha , bowiem
aby wszystko było jak należy, trzeba wszystkim wybaczyć.
Bo
grona „wszystkich” Młodzi zaliczyli i padniętego fiata 126p.
A
potem już tylko sakramentalne „Tak”, muzyka na wyjściu, sypanie
ryżu na szczęście i życzenia.
Tradycyjne.
Tradycyjnie
też spod kościoła, Młodzi udali się na wesele wielkim
amerykańskim cadillakiem, dostosowanym do wożenia zaślubionych
właśnie par.
Tradycyjnie,
elegancko i jak kpią młodzi - w drobnomieszczańskim stylu.
Nie
udała się ta manifestacja niezależności. I to był drugi pech, bo
pierwszy to nagła zmiana kościoła.
Ot
po prostu, wymarzony kościół, otrzymał europejską dotację na
remont głównego ołtarza. Robotnicy radośnie rozwiesili siatkę
ochroną na zabytkowych figurach.
Sceneria
niczym z harcówki nie przypadła jednak do gustu młodym i zaczęli
szukać alternatywy.
Dzięki
Bogu udanej.
To
również zauważyłem w rozmowie z rodzicami Pana Młodego.
-
Słuchajcie limit pecha już wykorzystali. Kłopoty chodzą parami.
Kościół i samochód wyczerpują ten limit, a więc przed nimi
tylko radosna uroczystość i pogodna przyszłość.
Bardzo
chcieli uwierzyć w moje słowa.
Na
odchodnym Ojciec Pana Młodego wcisnął mi w rękę kluczyki od
pechowego auta.
Podjedź
proszę po uroczystości i zerwij z rejestracji te ozdoby. Niech nie
przypominają mi, że ostatnie chwile wolności zaparkowały przy
osiedlowym chodniku.
Zrobiłem
jak prosił.
Oskubany
z ozdób, stał jak setki jemu podobnych steranych życiem pojazdów.
On
już jest elementem historii i chyba nie zależało mu specjalnie by
ją na nowo tworzyć.
Ktoś
inny powie tylko – złośliwość martwych przedmiotów,
A
tylko Młodzi uzgodnili, że to tylko plan nie wypalił.
Ale
marzenia o wspólnym życiu, zrealizowały się ostatnią sobotę.
Na
przekór powiedzeniu.
Oby na przekór temu pechowi z przedmiotami martwymi i instytucjami byli szczęśliwi! :))
OdpowiedzUsuńSto lat Młodej Parze!
pech na starcie wcale nie wróży dlaszego pecha w życiu. Młodej parze życzę dużo szczęścia,a maluch "zabytek" zostanie jedynie niemiłą pamiątka.
UsuńTak też im życzyłem w tamtą sobotę
UsuńPozdrawiam
Chyba wszystkie pechy odpracowali przed ślubem :-)))
OdpowiedzUsuńA dalej tylko dobrze będzie...
Każdy liczy że jemu właśnie się uda.
UsuńPozdrawiam
Święte słowa. Szkoda jedynie, że nie zawsze się udaje :-)
UsuńKoła od sukni mieszczą się w maluchu bez wyciągania siedzenia. Ba oprócz kół Panny Młodej zmieści się jeszcze Pan Młody, oraz kierowca wraz ze swoją narzeczoną.Sprawdzone i to przy tzw. lotniczych siedzeniach :-) Tez uważam, ze limit pecha wyczerpany, teraz już tylko sielsko ;-)
OdpowiedzUsuńJa tego nie sprawdzałem , ale skoro tak mówisz, wierzę
UsuńPozdrawiam
Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Nikt nie lubi, jak się z niego waryjota robi - tak i mały fiat zastrajkował, że się go używa do jakichś komedii a nie do przemieszczania się - do czego służył od kikudziesięciu lat. Nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
W maluchu od początku przemieszczanie było komedią
UsuńPozdrawiam
Tego "pecha" zafundowali sobie na własne życzenie Państwo Młodzi. Nie szczędząc też stresu swoim rodzicom, jak sądzę.
OdpowiedzUsuńJeśli ze ślubu robi się "hecę" to jaki to prognostyk na przyszłość?
Nie oceniasz zbyt surowo Młodych w końcu ludzi.
UsuńMnie do dzisiaj trzymają się całkiem niepoważne pomysły
Pozdrawiam
Nie przywiązywałam wagi do tego jaki miał byś ślub, gdzie , w jakiej sukni. Za to Pan Młody był wymarzony. Piękny, przystojny i bogaty... A co teraz. po latach...zostało tylko "i". Myślę sobie,że wszystkie te wymarzone okoliczności są ważne , chociażby po to, aby było do czego wracać, kiedy będzie źle.Pozdrawiam, Hanula
OdpowiedzUsuńEj tam. Myślę że do opisu męża można użyć jeszcze kilku liter z alfabetu.
UsuńA wspomnienia są na starość lepsze niż witaminy.
Ponoć.
Pozdrawiam
Pewne - to będzie udane małżeństwo a wiem to po sobie. Ja tez miałem troche pecha bo w czasie uroczystości weselnej pekły mi gacie. Do czasu zaszycia tzn. sprowadzenia nici posłużono się zszywaczem ale zabroniono tańcować.
OdpowiedzUsuńBĘDĄ SZCZĘŚLIWI !!!!!!!
Z "Moją" jestem 44 rok po slubie.
Pozdrawiam
Takie pęknięte spodnie to z pewnością dobra wróżba
UsuńA jak się to wspomina po latach
Pozdrawiam
Jest jak widać mądrość głęboka w tem przesądzie, że Pan Młody Panny w sukni ślubnej widzieć przed ślubem nie powinien...:) Iluż mu się w ten sposób oszczędza frustracyj...:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
No tak, wtedy transport jest jej problemem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam