To żaden news, bowiem historia ma
już kilka dni. Starszy syn zmienił telefon. Każdy zmienia telefon
średnio co dwa lata, bo tak stanowi umowa. Dużo dłużej zresztą
taki telefon nie wytrzymuje, w związku ze znanymi działaniami
producentów, mającymi na celu ograniczenie żywotności sprzętu. Od
dawna byliśmy śmieciarską nacją, teraz jednak znacznie
przyspieszyliśmy. Jeżeli ktoś nie chce czekać na koniec umowy i
promocyjne propozycje, to wywala dwa i pół tysiąca za super design
nowego aparatu. Starszy nie poszedł w żadne ekstremalne linie czy możliwości i wziął telefon za czterdzieści dziewięć złotych.
Dumny jednak i blady. Bawił się nim przed, w trakcie i po
wtorkowym obiedzie w rodzinnym domu. Znaczy się u nas. Nie wypadało
mi głośno zauważyć tej bladości, ponieważ młode żony łatwo
mogą źle odczytać luźną uwagę ze strony teściów. Na
przykład o zabiedzonym synu. Oni w końcu żyją po swojemu, dbając
o siebie nawzajem. Ja zaś miewam język uszczypliwy, chociaż
staram się nad nim panować. Wychodzi mi to z różnym skutkiem bo
wiadomo – ciągnie wilka do lasu. Wracając zaś do telefonu. Na
małym ekranie, z pomocą Androida, można było wyczarować cały
zestaw perkusyjny i walić w te bębny do woli. To strasznie
denerwujące dla otoczenia, przyjemne zaś dla walącego paluchami w
ekran. Sprawdziłem to na sobie. Wszystko by było takie podniosłe i
modern, gdyby nie Młodszy, który wziął aparat w dłonie.
Obejrzał obudowę z tyłu, potem z boku, a na końcu z frontu. Nowa
granatowa metaliczna obudowa połyskiwała w promieniach zachodzącego
słońca. Młody pstryknął w klawiaturę i kiedy ekran rozjaśnił
się, spytał brata
- Starszy coś Ty tu
napisał w kalendarzu? - Wtorek 16.30 obiad u rodziców. To
byłbyś w stanie to zapomnieć? Przecież od roku pojawiacie się tu
w każdy wtorek o 16.30.
Starszy zmieszał się trochę i powiedział
- Chciałem coś wpisać na próbę do kalendarza i to sobie wpisałem.
- Mam to samo – włączyłem się do rozmowy – bardzo chcę prowadzić elektroniczny kalendarz, a przeszkadza mi w tym dobra pamięć. Mam też nawyk prowadzenia papierowego terminarza. Jakoś łatwiej i szybciej mi z tym idzie.
- A ty Młody, gdy dojdziesz do lat, to z pewnością wyrobisz sobie zwyczaj cyklicznego odwiedzania rodziców. Obiad jest do tego doskonałym pretekstem – stwierdziła żona.
Czerwone papryki faszerowane beszamelem harmonizowały z białym ryżem na stole przykrytym serwetą w kratę.
-Aż prosi się do tego to wino, które przywieźliśmy dla Was z Egeru – prowokował Syn.
Rubin kieliszków uzupełnił paletę kolorów. Faktem jest, że wino było bardzo dobre i co najważniejsze zwiezione bezpośrednio od producenta dwa dni wcześniej.
- A wprowadziłeś do telefonu informację o urodzinach żony? - Tak żeby Ci zadzwonił i przypomniał – zażartowałem.
Okazało się jednak, że wziął to na swoja pamięć. To tak jak ja. Bez telefonu pamiętałem, że w niedzielę, pierwszy raz, wspólnie obchodzić będziemy urodziny Synowej.
Powinienem napisać to w czasie przeszłym, bo była już ta niedziela i była okazja do tego miłego rodzinnego spotkania. Jak to dobrze, że teść z teściem, pozostajemy w dobrych relacjach. To znacznie przeżywanie takich chwil ułatwia.
Znajoma, która jakiś czas temu wydawała za mąż córkę, opowiadała o drodze pełnej kamieni i nierówności, w relacjach z przyszłymi teściami córki. Młodzi już po ślubie, a nadal kombinują, jak pogodzić ogień z wodą. Kogo z kim nie zapraszać, i kogo nie sadzać obok siebie.
Można skomplikować sobie życie, nie sięgając nawet do działań radykalnych.
A we wtorek kolejny obiad z młodymi. Ciekaw jestem czy, starszy nie obciąża już tym faktem pamięci telefonu.
Zaraz, zaraz. Z powodu dzisiejszej wizyty u lekarza, tradycja zostaje jednorazowo przeniesiona na środę.
Chyba sobie to gdzieś zapiszę i jeszcze to, żeby zaraz po pracy meldować się w domu.
Pod ręką mam jednak tylko telefon.
Starszy zmieszał się trochę i powiedział
- Chciałem coś wpisać na próbę do kalendarza i to sobie wpisałem.
- Mam to samo – włączyłem się do rozmowy – bardzo chcę prowadzić elektroniczny kalendarz, a przeszkadza mi w tym dobra pamięć. Mam też nawyk prowadzenia papierowego terminarza. Jakoś łatwiej i szybciej mi z tym idzie.
- A ty Młody, gdy dojdziesz do lat, to z pewnością wyrobisz sobie zwyczaj cyklicznego odwiedzania rodziców. Obiad jest do tego doskonałym pretekstem – stwierdziła żona.
Czerwone papryki faszerowane beszamelem harmonizowały z białym ryżem na stole przykrytym serwetą w kratę.
-Aż prosi się do tego to wino, które przywieźliśmy dla Was z Egeru – prowokował Syn.
Rubin kieliszków uzupełnił paletę kolorów. Faktem jest, że wino było bardzo dobre i co najważniejsze zwiezione bezpośrednio od producenta dwa dni wcześniej.
- A wprowadziłeś do telefonu informację o urodzinach żony? - Tak żeby Ci zadzwonił i przypomniał – zażartowałem.
Okazało się jednak, że wziął to na swoja pamięć. To tak jak ja. Bez telefonu pamiętałem, że w niedzielę, pierwszy raz, wspólnie obchodzić będziemy urodziny Synowej.
Powinienem napisać to w czasie przeszłym, bo była już ta niedziela i była okazja do tego miłego rodzinnego spotkania. Jak to dobrze, że teść z teściem, pozostajemy w dobrych relacjach. To znacznie przeżywanie takich chwil ułatwia.
Znajoma, która jakiś czas temu wydawała za mąż córkę, opowiadała o drodze pełnej kamieni i nierówności, w relacjach z przyszłymi teściami córki. Młodzi już po ślubie, a nadal kombinują, jak pogodzić ogień z wodą. Kogo z kim nie zapraszać, i kogo nie sadzać obok siebie.
Można skomplikować sobie życie, nie sięgając nawet do działań radykalnych.
A we wtorek kolejny obiad z młodymi. Ciekaw jestem czy, starszy nie obciąża już tym faktem pamięci telefonu.
Zaraz, zaraz. Z powodu dzisiejszej wizyty u lekarza, tradycja zostaje jednorazowo przeniesiona na środę.
Chyba sobie to gdzieś zapiszę i jeszcze to, żeby zaraz po pracy meldować się w domu.
Pod ręką mam jednak tylko telefon.
Każdy dostosowuje telefon do siebie,
OdpowiedzUsuńjedni zapisują drudzy nie i to co im się podoba...
I jest bardzo dobrze :-)
Jak śpiewa Andrzej Grabowski
OdpowiedzUsuńJest dobrze,jest dobrze, ale nie najgorzej jest
Pozdrawiam
jakie dwa lata, mój mąż ma od początku ten sam telefon, jakąś gumową nokię, zmaltretowaną tak, że tylko on jest w stanie cokolwiek z niej wydobyć, i nie da sobie wymienić. Niedawno mu podmieniłam na siłę i ale był zły, więc szybciutko karta wróciła do starego.
OdpowiedzUsuńTo dobra cecha. Przyzwyczajenie do rzeczy i ludzi. Toż to podstawa trwałości związków.
UsuńPozdrawiam
Cześc Antoni. Młodzież to gadżeciarze chociaz i nam sie to zdarza. Ale jak przystało na starzyka, jako gadżet wolałbym kabriolet z silnikiem 300 KM. A ponieważ nie bede go miał to mogę spokojnie narzekac na młodych i ich telefony. Pozdrawiam, JerryW_54
OdpowiedzUsuńOdkryłeś odwieczny powód konfliktów międzypokoleniowych. Ma materialne podstawy.
UsuńPozdrawiam
żywotność obecnych telefonów trwa krócej nić umowa z operatorem. Mój tel. już pada a mam jeszcze 1,5 roku do końca 3 letniej umowy. Drugiego nie kupię bo na plaster mi następny abonament. A najgorsze dla mnie są blokady simlocka. Po jakie licho to stosują, jak będe chciała to i tak zdejmę gdzieś nielegalnie. Ot nowoczesność!!!!!!
OdpowiedzUsuńPonoć mają już tych blokad nie zakładać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
i oby tak było, na plaster mi blokada.
Usuńjutro tez poczytam co pan napisal, ciekawe i sympatyczne i takie cieple i usmiechniete, tak zdecydowanie wroce tu jutro
OdpowiedzUsuńZapraszam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń