07 lipca 2013

Osiem minut o szpitalu albo nawet mniej

Od kilku lat moje życie jest znaczone szpitalem. Od wizyty do wizyty. Powoli przestał mnie szokować i razić kontrast pomiędzy nowoczesnością i wszechobecnym dziadostwem.
Nie szokują mnie kwoty płacone za wizytę w placówkach prywatnych i wielogodzinne oczekiwanie na doktora pod drzwiami jego gabinetu, w systemie refundacji z NFZ.
Zauważam natomiast w dalszym ciągu różnice w zachowaniu personelu medycznego. Są miejsca gdzie pielęgniarki miłe i uśmiechnięte gotowe są do pomocy albo przynajmniej empatii. Są natomiast miejsca gdzie od wejścia czuje się chłód i dystans i nie jest to chłód klimatyzacji. Może to i dobra metoda bo w tak wytworzonej atmosferze człowiek dwa razy pomyśli nim raz poprosi.
Do takiej uśmiechniętej i życzliwej siostry to aż się serce rwie by mieć jakąś sprawę. Jeden z moich znajomych doktorów jest w tej chwili pacjentem w innym szpitalu. Zamiast wydawać polecenia w stylu - siostro skalpel, siostro tampon - może tylko prosić o podanie kaczki. W czasie wizyty wylał z siebie żale tłumacząc mi, że nie mówi się do pielęgniarek per siostro, bo ponoć one tego sobie nie życzą. Gdzieś nawet wystąpiły z takim postulatem. Nie wiem na ile to prawda a na ile opowiadania zamroczonego silnym przeciwbólowym lekiem faceta. Czy może być milsza forma zwracania się do tych naprawdę zapracowanych kobiet niż - siostro? To określenie zakłada a priori, że pielęgniarka to nie zawód to powołanie, a wspomniana osoba jest kimś naprawdę bliskim w tej całej szpitalnej, bezdusznej maszynie. Jeżeli ktoś to chce zaprzepaścić to powiem tylko - biedny szpital, biedny chorzy i biedny ja.
W ostatnią niedzielę pogodziwszy się ze zbudowanym na powitanie w dyżurce chłodem, zaczaiłem się w kąciku naprzeciw pokoju średniego personelu medycznego (mogę nie używać określenia siostry) czekając na umówionego doktora. Żona zaparkowała obok, wybierając miejsce które nie zaburzy komunikacji po korytarzu oddziału dla tak zwanego niższego personelu medycznego i nie zastawi drogi ewakuacyjnej. A propos zaś drogi ewakuacyjnej.
Zgodnie z normami unijnymi wszędzie znajdowały się zielone strzałki, widoczne nawet w gęstym dymie. Na nich ludzik sugeruje gdzie uciekać i żeby to robić szybko. Można jeszcze próbować ratować, dlatego w ogólnie widocznym miejscu znajdowały się instrukcje postępowania na wypadek pożaru. Był i hydrant p.poż z pewnością gotowy do użycia, bo posiadał kontrolkę legalizacyjną. To jednak nie było najbardziej dziwne. Na drzwiczkach wspomnianego hydrantu wisiały białe lekarskie spodnie. Świeże, czyste i idealnie wyprasowane. Przewieszone na metalowym wieszaku sugerowały jakiś bezpośredni związek z całym systemem zabezpieczenia przeciwpożarowego.
Tylko w którym momencie należy owe spodnie zakładać?
Przed stłuczeniem, czy po stłuczeniu szybki z przyciskiem alarmowym?
Sprawdziłem tkaninę nie miała nic wspólnego z azbestem. W instrukcji nie było podpunktu - spodnie p.poż.
Może więc to tylko taka wizualizacja – W razie pożaru spodnie na dupę i w nogi.
A te przeznaczone są pewnie dla tych co w panice nie mogli odnaleźć swoich.
Bo jak mówił klasyk - trza być w butach na weselu, a ja dodam, że w spodniach podczas ewakuacji


14 komentarzy:

  1. Klik dobry:)
    Może i słusznie siostry nie chcą być siostrami. Może faktycznie bardziej pasuje do niektórych "średni personel".

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W razie pożaru najważniejsza (poza ewakuacją) jest sikawka .Łatwiej z niej korzystać bez spodni

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykre, że lekceważenie przez średni personel dotyczy głównie ludzi starszych:(
    Mówienie per babciu, czy w trzeciej osobie jest nagminne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, średni personel wyprasował spodnie wyższemu personelowi medycznemu i powiesił w najbardziej znaczącym (umówionym) miejscu. Być może wyższy personel jeszcze do nich nie dotarł w ferworze wizyt porannych. hmmmmmm... a może czeka w brudowniku bezskutecznie na doniesienie tychże spodni?

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, z tym chłodem, w niektórych miejscach nawet strach się odezwać, nie mówiąc już o zadaniu jakiegokolwiek pytania. Wolę małe, prowincjonalne szpitale, z drugiej strony wiadomo, że nawet jeśli średni personel tam życzliwy, to wyższy niekoniecznie kompetentny :-/
    Co do spodni, pomysłu brak ;-) Może to jakiś protest :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem myślę, że ten chłód i obojętność to rodzaj choroby zawodowej. A może to takie "barwy ochronne"?
    Portki na drodze ewakuacji są rewelacyjne! Że też potrafisz zawsze coś takiego wypatrzyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. konspiracja na oddziale - spodnie zawieszone w tym miejscu oznaczają napalonego doktorka

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooooo.... wpisałam się tu i komentarz znikł... Nic brzydkiego nie napisałam, przysięgam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Vulpian de Noulancourt07 lipca, 2013 19:23

    Te spodnie to czytelna aluzja do rodzin pacjentów: tu was puszczą nie to, że w skarpetach, ale i bez spodni. Mądrzy bliscy chwytają za portfele i kupują lepszą przyszłość swoich chorych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest i kilka sposobów wytłumaczenia spodni na hydrancie.
    A prawda jest zazwyczaj banalna.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie trza być w spodniach na ewakuacji.
    Niesmiało dodam, że być może jakiś doktor wyprasował i odwiesił, a że zapracowany był, to zapomniał :)
    Może jak przeczyta u Ciebie, to się zreflektuje i spodnie zabierze!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ktoś zgubił, Ty znalazłeś. Antoni! Święty od rzeczy zagubionych:)Hanula

    OdpowiedzUsuń
  13. A może to niespodziwana ejakulacja...trzeba było się ewakuować i spodnie prać...wytłumaczenie zawsze jest banalne:) Ha.

    OdpowiedzUsuń