21 października 2012

O zdolności przewidywania zdarzeń



Piątek  wprowadził w moje życie lekkie zamieszanie. Klientela jakby na komendę przypomniała sobie,  że właśnie idzie weekend. Chyba ostatni ciepły przed zmianą czasu. Stawili się tedy tłumnie ze swoimi problemami właśnie w ten, ostatni dzień pracowitego tygodnia. W środek całego zamieszania wkomponował się boss, który zawitał z tradycyjną wizytą. Kiedyś  była to regularna, a obecnie jest  to okresowa wizyta. Niby to samo, ale okresy stają cię oraz rzadsze. Nie do uwierzenia, ale  trochę nawet ponarzekałem się z nim z tego powodu, w jednej z ostatnich rozmów telefonicznych.
- Imponuje mi to, że tak sobie tutaj sam rządzę – stwierdziłem - Zaspokaja to moją ambicję i poczucie próżności. Chciałbym jednak wiedzieć czy prawdą jest to co mi się wydaje,  że sprawy idą w dobrym kierunku.
- Lubisz igrać z lwem – stwierdziła żona, gdy po południu streściłem jej  moją rozmowę.
Szef jednak poważnie podszedł do tematu i zaplanował na ten cel  ostatni piątek.
A kiedy już zbierał się do odjazdu,  pojawił się Młodszy na swoim szalejącym  ścigaczu.
Dzień wcześniej otrzymał przesyłkę z nowym tytanowym wydechem do motoru i jeszcze tego samego wieczora pognał na parking, aby to ustrojstwo  przymierzyć.
- Jest taki sam jak Ty – oceniła żona – Dla niego wszystko musi być natychmiast założone .
 Tłumik nie do końca chciał pasować, a więc następnego dnia zrobiono mu tak zwaną redukcję z kawałka rurki rozszerzonego  z jednej strony.
Zapłacił za ową fuchę dwie dychy, a skuteczność tego patentu była taka,  że lepiej mu było owe dwie dychy  wyrzucić bezpośrednio do kosza na śmieci.  Było by szybciej.
Zaangażowałem się w proces dopasowania, a jak to w takich przypadkach bywa, proces czasochłonny.
Mijał kwadrans za kwadransem, a my nie posuwaliśmy się zdecydowanie do przodu. W międzyczasie pojawili się znajomi Młodego,  doradzając i wymieniając fachowe uwagi.
Stanęło na tym że wydech został zamocowany prowizorycznie, do poprawki w poniedziałek. Ja miałem jeszcze zakupy w planie, a Młody terminową wizytę u lekarza. Kiedy wracałem do domu z siatami pełnymi niezbędnych produktów, kończyły się wieczorne wiadomości.
Nadszedł czas wina pomyślałem, gdy tylko umyłem ręce po zakupach - Zostawiam sprawy tego tygodnia za sobą i umywam ręce.
Tokaj Furmint  smakował wybornie.  W głowie telepał się jednak plan prac na sobotę.
Starszy z moich synów przemeblowywał mieszkanie. Trzeba więc było wynieść stare i wnieść nowe meble. Niby proste, ale na drodze od – do  stanęła nam wąska  klatka przedwojennej willi.
Dobrze, że z pomocą przyszli mi dwaj sprawni faceci, których jak to się kiedyś mówiło, zgodziłem za przyzwoite pieniądze.
Koło południa meble stały na swoich miejscach. Pozostawiłem młodych z układaniem rzeczy na półkach  i wróciłem do domu.
 Tu czekała mnie informacja, a w zasadzie dwie. Pierwsza, że Młody pojechał do Rybnika, a druga to ta, że postanowił zrobić to na swoim motocyklu.
W piątek ostrzegałem że jazda  z taką prowizorką, skutkować może odpadnięciem tłumika.
Z wiekiem zastanawiam się -  skąd u mnie taka zdolność do przewidywania  zdarzeń?
Trzecia informacja dotycząca Młodego brzmiała następująco:
Dwa kilometry za bramkami na autostradzie, tłumik nabrał pierwszej prędkości kosmicznej i odskoczył  z hukiem do tyłu.
Leżał daleko, bo chyba z pięćset metrów na pasie awaryjnym. Dobrze że spadł tam ponieważ w innym przypadku już pierwsza ciężarówka sprasowałaby go na płask.
Nie wiem co  myślał Młody kiedy maszerował po urwany tłumik, wiem co ja myślałem o moim ojcu w takich sytuacjach.
Potem jeszcze próba naprawy bez użycia narzędzi , pod nadzorem policji, która z niedowierzaniem kręciła głową  słysząc historię Młodszego. Oczywiście o moim ostrzeżeniu nie zająknął się ani słowem.
Nie podkręciłem się jednak tymi sukcesami w przewidywaniu. Nie będę pisał proroctw dla świata, czy kraju. Trudno bowiem być prorokiem we własnym kraju,  a najtrudniej gdy ten mikro kraj ogranicza się do rodziny.
Resztę dnia wykorzystałem na przejażdżkę  wzdłuż Wisły, oczywiście w towarzystwie żony.  Wybraliśmy rejon mniej uporządkowany,  poza tamą podnoszącą poziom lustra wody. Tutaj ta królowa polskich rzek traci trochę ze swego dostojeństwa, wystarczy tylko odrzeć ją z korony tam i strojów kamiennych nabrzeży. Piszę o tym dlatego, że gdy wyszedłem na wał  pierwsze co pomyślałem to, że królowa jest naga.
A dzisiaj leniwa niedziela, której nie zakłóciła informacja o braku kawy do ekspresu. Puszka wydała mi się bardzo lekka, ale coś tam jeszcze udało się wyskrobać.  Tak bardzo nie chce mi się iść do sklepu, że po obiedzie pewnie zgrzeszę z kawą rozpuszczalną.
A na mojej wsi pojawiły się ponoć spóźnione grzyby. W przyrodzie wszystko musi się zgadzać. Być i odbyć.
Ostatni to  dzwonek, bo  po  zmianie czasu już tylko  Dzień Wszystkich Świętych i święta.   Wtedy to już tylko śnieg i roczna inwentaryzacja.
  

16 komentarzy:

  1. a może na spacer do Ojcowa? Byliście w tym roku? Ach ach jak tam teraz pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przewidywanie zdarzeń to raczej doświadczenie życiowe. Młodzi idą na żywioł, my potrafimy na to spojrzeć z perspektywy minionych lat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinno paść jeszcze tradycyjne "a nie mówiłem?" :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo mimo codziennych drobnych i milych lub nie wydarzen, jestesmy na etapie ze nasze zycie ulozone, toczy sie wg pewnwgo szablonu - to juz nie czasy mlodosci, spontanicznosci, waskiego kregu odpowiedzialnosci.
    Serpentyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dusza by jeszcze chciała tej słodkiej nieodpowiedzialności.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Widzę, że odmierzasz czas zgodnie z planem handlowców: Wszystkich Świętych i Święta,wiadomo jakie. Jak tu nie wierzyć w siłę reklamy?

    OdpowiedzUsuń
  6. O! Sybill z Ciebie aż się patrzy. Zwłaszcza, gdy wieszczenie dotyczy świąt. U mnie inwentaryzacja następuje w październiku, zbiega się z moimi urodzinami, bo jedynie dzień za dniem mogę inwentaryzować.
    Pozdrawiam, Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też kiedyś robiłem inwenturę na koniec października
      teraz niestety na koniec roku
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Kawy u mnie zawsze dostatek, a Tokaj wyżej wspomniany od lipca stoi i czeka na otwarcie....:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy to jest zaproszenie na św Marcina do Poznania, jak co roku?. Z góry dziękuję i ufam, że przyjdzie jeszcze taki czas.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć Antoni. Dobrze że skończyło sie na kawie rozpuszczalnej, bo mógłbyś z fusów coś nawróżyć :))Pozdrawiam, JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam wyskrobałem do ekspresu, a wtedy fusy nie nadają się do wróżenia.
      Pozdrawiam

      Usuń