Gdzie
się podziały tamte prywatki niezapomniane
Elvis, Sedaca, Speedy Gonzales albo Diana
Elvis, Sedaca, Speedy Gonzales albo Diana
Nie,
To nie tylko rzężenie starego pryka, któremu nic nie pasuje u
dzisiejszej młodzieży
To
jest jak krzyk rozpaczy – Co się dzieje?
Wiadomo
muzyka ewoluuje, choć ponoć zapisano już wszystkie kombinacje nut
jakie mogą przypominać muzykę i rodzi się problem. Dlatego
rozpoczęła się bitwa nie na dźwięki a na sound wofeery. Dla
niezorientowanych, to takie głośniki które dają najniższe tony.
Dla
mnie sound wofeer to rzeczywiście trochę jak wynalazek szatana.
Powoduje drżenie podłogi i ścian a jego dźwięk dochodzący z
sąsiedniego pokoju, napawa mnie przekonaniem, że ten gmach runie za
chwilę. Pojawiły się już pierwsze sejsmiczne wstrząsy.
Bez
niego zaś potrafię cieszyć się każdą muzyką, dubstepu nie
wyłączając. Chociaż to właśnie on na tych niskich dźwiękach
się opiera.
Nie
każdy jednak pielęgnuje w sobie nerwicę połączona z
klaustrofobią, dlatego z bólem, ale i tę skłonność ludzką
staram się przynajmniej zrozumieć.
W
końcu to jednak już nie moja bajka, o czym przekonałem się po
pewnej służbowej kolacji. Wylądowaliśmy na sam koniec imprezy w
jakimś lokalu, który niefachowo nazwałbym dyskoteką.
Muzyka
wypełniała całe wnętrze. Była tak gęsta, że z trudnością
przebijało się przez nią światło stroboskopu. Migające światła
i ścielące się po po parkiecie kolorowe wzorki, wywoływały u
mnie zawroty głowy. Traciłem tez poczucie równowagi. Jak na
jachcie w pełnych szkwale, czułem początki morskiej choroby.
Poza
tym, przy bawiącym się wokół tłumie młodych ludzi wyglądaliśmy
raczej żałośnie. A zdradzały nas dodatkowo garnitury.
-
Ja chyba nie z tej bajki - powiedziałem rozglądając się wokół.
Z
ulgą opuściłem imprezę w towarzystwie paru innych „garniaków”
Pod
paltem wino a w ręku kwiaty wieczór, Bambino i Ty
Same przeboje Czerwonych Gitar tak bardzo chciało się żyć
Same przeboje Czerwonych Gitar tak bardzo chciało się żyć
Jestem
młodszy niż te wspominki. Ja używałem nie Bambino a Fonomastera
z porządną igłą
i
płyt przywiezionych z zachodu.
I
kiedy przytulony do dziewczyny, kiwałem się w rytm melodii Santany,
rzeczywiście chciałem by ta muzyka nigdy się nie kończyła. Jak
nie lubi tańczyć.
Wino
rzeczywiście przynosiliśmy ukryte. Bo jakże to? Przecież
socjalistyczna młodzież nie pije.
Zaręczam,
że piła, paliła i uprawiała seks, nawet na prywatkach. Nie
byliśmy aniołami.
To
co nas wyróżniało, to była dyskrecja.
Teraz
pod kurtką targa się telefon komórkowy. Każdy z modeli zawiera
już funkcję nagrywania.
Zawsze
można spoić kolegę, a kiedy zmęczony zaśnie, sfotografować w
zainscenizowanej sytuacji.
Następnego
dnia ze zdjęciem zapoznają się wszyscy znajomi na Facebooku, a
jeżeli spity gość był przypadkiem sławny, ma zapewnione
miejsce na pierwszej stronie tabloidów.
O
co chodzi?
Szanowni
Państwo, ale o co chodzi?
O
ile koledze z sąsiedniej ławki, łamie się życie dla tak zwanych
jaj, osobom publicznym dla pieniędzy. Ponoć sporych. Nie wiem,
nigdy nie próbowałem i z pewnością nie spróbuję.
Kwoty
jakie jednak gotowe są zapłacić redakcje brukowców, muszą być
znaczne, bowiem przełamują wszelkie opory. Nie chce mi się bowiem
wierzyć, że ktoś kto filmuje i sprzedaje, takich oporów nie
posiada.
A
może ja po prostu zbyt wierzę w ludzi?
Z
drugiej strony, musi być zapotrzebowanie na tego typu atrakcje,
skoro pisma gotowe są płacić odszkodowania sądowe a i tak
wychodzą na swoje.
Może
chodzi tu o to, że oglądając zalanego aktora, taki pijaczek z
socjalnego baraku myśli sobie:
-
On nie jest wcale lepszy, albo, ja wcale nie jestem taki zły. Gość
ma tylko lepszą fuchę.
Nie
jest to wyłącznie nasz, krajowy problem. O tym że jest to problem
globalny boleśnie przekonał się młody angielski książę.
Komuś
nie wystarczył sam prestiż uczestnictwa w elitarnej imprezie.
Tamte
prywatki...
Kiedy
Młody wrócił z jakieś sylwestrowej prywatki, stwierdził z
rozbrajającą szczerością:
-
Zawsze uważałem, że prywatek się nie organizuje u siebie. Na
prywatki się chodzi. Po ostatniej imprezie bardzo się w tym
przekonaniu umocniłem.
Do
sprzątania mieszkania i klatki koleś zatrudni chyba MPO.
Kiedyś
zbiorowym wysiłkiem starano się zachować strukturę mieszkania w
niepogorszonym stanie.
Wiadomo,
że wtedy można było liczyć na powtórkę. Teraz domówka jest
wydarzeniem ekstremalnym rzadko artystycznym, nie rzadko
jednorazowym. Bo jak mówią - śmierć frajerom.
Osobny
temat to ta dziwna skłonność do nagrywania chwil intymności na
telefon. Po co komu ta dokumentacja w związku. To takie proszenie
się o kłopoty.
Bo
to telefon zginie, wyśłe gdzieś „sam z siebie”, albo co.
Zaraz
po zerwaniu można go opublikować w internecie. Bezpłatnie i
beztrosko na zasadzie bezinteresownej złośliwości. Stało się to
już jakimś niepisanym zwyczajem.
Teraz
zgodna na nagranie wspólnego seksu, jest formą dania dowodu
miłości.
Seks
już dawno przestał być takim dowodem, od czasu gdy stał się
lekiem na całe zło, oraz zwykłą poprawę samopoczucia.
Gdyby
jakimś przypadkiem tekst ten przeczytał współczesny młodzieniec,
powie, że to takie starcze narzekania faceta, który ma życie za
sobą.
A
przecież jako autor tego tekstu nie uważam, że mój czas już
minął.
Niczym
wilk z popularnej rosyjskiej kreskówki gotów jestem zakrzyczeć
-
Ja Wam jeszcze pokażę.
Staję
natomiast w obronie, elegancji i dyskrecji. Kiedyś te właśnie
cechy określały gentlemana.
Kto
to jest gentleman?
To
taki facet, który potrafi opisać kobietę beż używania rąk.
Teraz wszystko jest na sprzedaż, ale po co ??
OdpowiedzUsuńMilionów się na tym nie zarobi, rachunków nie wyrówna...
A młodzi ,
kiedy lat im przybędzie
będą zastanawiać po co to było i na co :-)
Szczególnie że raz wrzucone do sieci nigdy nie ginie.
UsuńPozdrawiam
Ooooo, to też mają problem :-)))
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=QCjdPGm8mG0 - musiałam:)
OdpowiedzUsuńczasami człowiek musi, inaczej się zakrztusi - Tak śpiewaj Jerzy Stuhr.
UsuńSłuchałem tego dzisiaj,nie odmówiłem tej przyjemności.
Pozdrawiam
to prawda, że w dobie telefonów komórkowych z funkcją filmowania i korzystania z dyktafonu życie zostaje odarte bardzo brutalnie z intymności. Ja już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tzw. celebrytami, którzy za jakąś kasę wpuszczają paparazzich w swoje życie rodzinne i intymne. Nasuwa się tu pytanie - w imię sławy, pieniędzy, bycia ciągle na ustach prasy. A już umieszczanie takich filmików czy zdjęć w imię złośliwości do drugiej osoby to podstawa do wizyty u specjalisty wiadomo jakiego. Z techniką jak widać nie ma żartów. Obecnie młodzi ludzie nie widzą w tym nic złego, czy aby napewno? Albo ja jestem stary ramol i nie idę z postępem?
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
Władza jak i popularność jest narkotykiem. Czasem trudno zrozumieć uzależnionych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cześć Antoni. Całkowicie sie z tobą zgadzam w sprawie tych sound wofeer'ów, ale. Właśnie ale. Był rok 1972. Wróciłem własnie ze szkoły. Dom(jednorodzinny) był pusty, rodzice nie wrócili jeszcze z pracy, a bracia ze szkoły. Cudownie, pomyślałem. Nie ściągając nawet butów pobiegłem do pokoju i przekręciłem chromowaną gałkę szpulowego ZK-120T. Całe 4 waty mocy. Przysunałem głowę do głośnika i popadłem w ekstazę; z głosnika poleciało /Eleanor Rigby picks up the rice in the church where a wedding has been—Lives in a dream/. Zauroczony nie dosłyszałem że ktoś wszedł do pokoju. Ocknąłem się kiedy mój dobry i wyrozumiały zazwyczaj tatuś krzyczał: wyłącz tych wyjców bo mnie chyba szlag trafi, łeb pęka od tego wrzasku. A to były tylko 4 waty i głośniczek ledwo co odtwarzający dźwięki poniżej 60 Hz. I dlaczego wyjce. Pozdrawiam melancholijnie. JerryW_54
OdpowiedzUsuńNo właśnie i te barbarzyńskie fryzury które nie pasowały naszym rodzicom.
UsuńA teraz i to szanowana klasyka a ostatni z wielkiej czwórki dumnie nosi tytuł sir
Pozdrawiam
W liceum pewnego dnia rano przyszliśmy do szkoły i na korytarzach porozklejane były screeny z filmiku nakręconego przez dwoje naszych uczniów. Na filmiku owym dziewczyna świadczyła usługi oralne chłopakowi. Cała szkoła widziała, a jeszcze tego samego dnia również inne szkoły, rozniosło się. Afera z wzywaniem rodziców, dziewczynę przenieśli do innego LO, co z chłopakiem nie wiem, ale zniknął z korytarza, więc pewnie też zmienił szkołę, podobno go zawiesili. Jego tłumaczenie opierało się o to, że był winien pieniądze dwóm kolegom z klasy, więc oni zabrali mu telefon, no a tam znaleźli nagranie i je rozpowszechnili. Tydzień później to samo stało się w sąsiedniej szkole. Co więcej, media donosiły wówczas (a było to ładne pare lat temu) o dziewczynce, która zmuszona do rozebrania się w szatni przy wszystkich do naga, popełniła samobójstwo, o innej, która była wyszydzana z podtekstem erotycznym i również nie zniosła takiego brzemienia społecznego ucisku.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, codziennie prasa donosi o ludzkich tragediach, a chętnych do filmowej kariery nie brakuje.
UsuńPozdrawiam
Wszystkie bardzo mądre, nowoczesne, urządzenia są wspaniałe w rękach odpowiedzialnych i mądrych ludzi. Jak kretyn dorwie się do nowoczesnej techniki to nic dobrego z tego nie wyniknie.Nigdy.
OdpowiedzUsuńCelebryci sprzedający swoje "pijane" zdjęcia tak zarabiają na życie w luksusach. Czytelnicy brukowców są wielkimi sponsorami.
No właśnie i w technice najważniejszy jest człowiek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńA ja tu dzisiaj urodzinowo - jubileuszowo z opóźnionymi życzeniami dalszej satysfakcji z blogowania. Na tort nie mogłam się załapać, ale blogowi i Autorowi życzę jak najlepiej.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie ważne że późno ważne że szczerze.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam. W końcu nasza znajomość datuje się prawie od początku mojego blogowania
Ja również nie załapałam się na tort, ale życzenia jak najserdeczniejsze przesyłam!!!
OdpowiedzUsuńCo do prywatek i ich obecnego klimatu w zasadzie w całości dołączam się do Twojego zdania, choć nie byłam już młodzieżą socjalistyczną.
Nam się jeszcze chciało i potańczyć, a czasem nawet pograć na gitarze i pośpiewać!
Teraz są inne rozrywki, w tym te opisane przez Ciebie, czyli m. in. robienie sobie jaj z kolegów/osób znanych i zamieszczanie ich zdjęć i filmików w necie, ale żadnej z nich jakoś nie było mi wtedy brak!
Jak dla mnie to żenujący brak pomysłu na zabawę, zamiast tego łamane są tylko coraz to kolejne bariery intymności.
To jest po prostu niesmaczne!
pozdrowienia!
Już starożytni- mawiali O tempora, o mores!.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Od, jak sądzę, stworzenia świata każde kolejne pokolenie dorastając, wyrzekało na starych zgredów i pierdzieli z ich archaicznym systemem wartości, zasię dorastało, dorabiało się własnych dzieci, od których słyszało, że jest bandą starych zgredów i pierdzieli etc.etc. i na których wyrzekało, że owi młodzi to już absolutne dno dna etc.etc... Nieuchronność owej powtarzalności i jej, w sumie banalna prostota, każe mi jednak być optymistą względem przyszłości świata...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Tak, gderania na młode pokolenie jest cykliczne i może jest nawet jakimś prawem natury.
OdpowiedzUsuńPrzecież powraca cyklicznie. Ja już przerabiałem dwa etapy, narzekania na starych i gderania na dzieci.
Pozdrawiam