Kiedy
na koncertach widzę zatroskaną twarz Jaromira Nohavicy, aż wierzyć
mi się nie chce, że napisał tekst do piosenki – Gdy będę
starszym panem
„Gdy
będę starszym panem
siądę pośród starych ksiąg
obok młodego wina dzban
gdy będę starszym panem
będę wreszcie wiedział co
i kogo kochać mam
pergamin kupię oraz pędzel i tusz
jak chiński mędrzec zacznę medytować bo
stary będę już „
siądę pośród starych ksiąg
obok młodego wina dzban
gdy będę starszym panem
będę wreszcie wiedział co
i kogo kochać mam
pergamin kupię oraz pędzel i tusz
jak chiński mędrzec zacznę medytować bo
stary będę już „
Wszystko
ładne takie i przynależne do wieku, ale autor ani słowem nie
zająknął się o tym, że będę miał kiepskie ciśnienie, sterane
serce, a moja odporność spadając, przekroczy w niepokojący sposób
granicę normy.
Ja
rozumiem, że trudniej znaleźć poetycki rym do słowa gorączka,
kaszel, zmarszczki czy nadciśnienie. Chociaż z nadciśnieniem
rymuje się – sumienie, a z tego to już można wykroić cały
poemat.
Dzięki
Bogu nie jestem już najmłodszy i mam świadomość, że tak jak
Księżyc tak i starość ma swoją ciemną stronę.
Póki
co organizm przesyła mi sygnały, że w zasadzie powoli staje się
gotowy do różnych dysfunkcji.
Póki
co, wraz ze spadkiem temperatury przyplątało mi się uciążliwe
pokasływanie i coś czego jeszcze nie można nazwać katarem, ale
jest już uciążliwe.
-
Nic to Baśka – mówię do siebie, próbując nie zauważyć faktu.
Od czego jest jednak kochana żona, która na moje pokasływania w
rękaw, wyartykułuje ni to pytanie ni stwierdzenie
-
Antoni, Ty kaszlesz?
-
Nie, to tak tylko - ucinam dyskusję, bo zaraz otrzymałbym baterię
niezbędnych leków.
Ja
myślę, że samo przejdzie, tylko, że to z każdym rokiem dłużej
trzyma.
Póki
co w sobotni weekend spędziliśmy na miejscu, co jednak nie
oznaczało, że nie aktywnie.
W
związku z nadciągająca jesienią popularna stała się nasza
chałupa w Gorcach. Jak tak dalej pójdzie, przyjdzie się chyba
zapisywać na społeczną listę oczekujących. Ostatnio był
Młodszy, jeszcze wcześniej Starszy, a nasz weekend dopiero
nadciąga. Cieszą mnie więc zapowiedzi meteorologów o powrocie
lata na te parę dni.
Przyda
się i temperatura i zdrowie, bo z najbliższymi sąsiadami
organizuję coś na kształt przyjęcia poweselnego. Będzie
oglądanie filmu, zdjęć i przynajmniej kilku denek od butelek.
Wiedziałem, że mnie to nie ominie. Dodatkowo, towarzystwo znajduje
się w grupie testujących cięższe alkohole, a więc zdrowie jest
jak najbardziej wskazane.
Spotkania
niezbędne chociaż nie towarzyskie, były naszym udziałem w sobotę.
Ponieważ z rana padał deszcz, odbyliśmy je bez głębszego żalu
za jesienną pogodą.
Szczególnie,
że doszło do plątaniny powodów i wątków. Na koniec zaś trudno
było zaprzeczyć miłej atmosferze, która nas ogarnęła.
A
na niedzielę zaprosiła nas teściowa. Wyrwaliśmy się wcześniej
i w pojechaliśmy jeszcze nad Wisłę. Na wysokości stopnia wodnego
na Dąbiu, usadziliśmy się na brzegu wolnym od wędkarzy o tej
porze dnia a może tygodnia. Jakieś pary siedziały na ławkach, a
po ścieżce rowerowej sunęły chmary rowerzystów.
Prawdą
jest to co mówią, że Kraków opanowany jest przez przez amatorów
tej sztuki poruszana się po mieście.
Dla
naszych dwóch dużych i dwóch małych kółek nie bardzo
umiałem wybrać odpowiedni pas. Czy po stronie spacerujących? A
może po stronie rowerzystów? W końcu żona wybrała biała linię
oddzielającą pasy ruchu i wzięła ją między koła.
Kiedy
dojechaliśmy nad jakiś zaciszny kawałek rzeki, zaparkowaliśmy
frontem do leniwie przepływającej Królowej polskich rzek.
Zaraz
też podpłynął do nas łabędź, albo łabędzica, bo z tej
perspektywy tego nie było widać. Znając moje przygotowanie sexera,
to z każdej perspektywy płeć łabędzia pozostanie dla mnie
zagadką.
Ptak
przypłynął dumnie wystawiając do góry skrzydła w oczekiwaniu na
rzut. A ponieważ nie przynieśliśmy ze sobą obwarzanków nie
było czym rzucać.
Ptak
cumował chwilę przy naszym nabrzeżu, a nie doczekawszy się
karmienia, prychnął dość głośno, zanurzając głowę pod wodą.
Wypiął przy okazji swój kufer wystawiając do na nas swoją pełną
ekspozycję.
-
Czytałam gdzieś, że nie wolno dokarmiać łabędzi – powiedziała
żona. Zrobiła to dość głośno, tak, że słowa popłynęły nad
wodą za odpływającym łabędziem. Nie odwrócił głowy.
-
Myślę, że go nie przekonałaś - zauważyłem - Chodźmy stąd,
bo nawet wodne ptactwo demonstracyjnie pokazuje nam dupę.
W
istocie nie o obrazę szło, ale zbliżał się termin niedzielnego
obiadu u teściowej
(za darmo nawet łabędź na zatrzepoce skrzydłami)
Dodatkowe
nakrycie poza porą Wigilii sugerowało obecność jeszcze jakiegoś
gościa. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogłem
powiedzieć, że to przyjaciółka teściowej, będzie dzielić stół
wraz z nami. Nie pomyliłem się.
Teściowa
podała zupę i próbując trochę zaszpanować, zwróciła się do
nas z niby zarzutem.
-
Ileż to już czasu nie byliście u mnie na obiedzie?
Przyjaciółka
czujnie podniosła wzrok znad łyżki.
-
Może doprecyzujmy to pytanie – zaproponowałem – Ile razy
odrzuciliśmy zaproszenie na obiad, powiedzmy w okresie ostatnich
trzech lat?. Wydaje mi się, że ani razu.
-
No tak, to ja przychodzę do was - stwierdziła.
Resztę
zupy zjedliśmy w milczeniu. Ale to tylko chwilowa cisza.
Po
obiedzie, przy kawie próbowałem ustawić nowy telefon teściowej, a
potem wytłumaczyć jej zasadę działania guzika nawigacji w Nokii.
Niestety
umysł w pewnym wieku nie potrafi przyjąć do wiadomości, że
jeden guzik można naciskać na pięć różnych sposobów dla
pięciu różnych funkcji.
Oj
Panie Jaromirze.
Za
którymś powtórzeniem poległem, wychodząc z zaawansowanych
funkcji ustawienia skrzynki mailowej.
-
W sumie to moja żona jest córką, niech ona jutro od rana cierpliwe
to z mamusią przećwiczy.
Na
sam koniec przepiąłem kartę SIM do starego aparatu.
-
Wam młodym dobrze tak mówić – stwierdziła przyjaciółka
teściowej.
Przypominam,
że jestem już grubo po pięćdziesiątce- zareagowałem
Powrót
Młodszego ze wsi i jego opowiadania: co, kto, komu i po co na
górskim osiedlu zamknął plan ostatniego weekendu.
Niby
nic, a nie było okazji walnąć się z pilotem na fotelu przed
telewizorem.
Myślę
że bardziej że szkodą dla TV.
Oj Antoni, dobrze że żona pilnuje i wszystko widzi i słyszy. Jako młodzież ignorowaliśmy pokasływanie a potem w dojrzałym wieku wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Kuruj się bo kto nam takie cudne notki będzie pisał aj ci sił zabraknie. Zdrowia zyczę
OdpowiedzUsuńDziękuję walczę po godzinach pracy
UsuńPozdrawiam
Cześć Antoni. Nie wszyscy są takimi optymistami jak Jaromir. Na dowód poniższy wierszyk znaleziony w sieci. Pozdawiam z tetryczym humorem, JerryW_54
OdpowiedzUsuń"Trudy życia jeszcze pestką,
kiedy jest się przed czterdziestką,
Lecz gdy piąty krzyżyk stuknie,
tam coś łupnie, tam coś puknie.
Tu coś pęknie, tam wysiądzie,
Wzrok zmętnieje, błędnik zbłądzi,
pęcherz puści, wzwód zawiedzie,
z hemoroidem trudno siedzieć...
W stawach strzyka, w sercu pika,
dupsko boli po zastrzykach.
Szczęka z dziąsłem nie pasuje,
klimakterium humor psuje.
Gęba zmienia się w rzodkiewkę,
gdy prostata ściśnie cewkę.
Tętno pędzi jak sto koni,
w uszach dzwon Zygmunta dzwoni.
Sypie piach w maszyny tryby,
w głowie łupież, w butach grzyby.
Jeszcze gorzej jest niewiastom,
tu za sucho, tam za ciasno.
Tu obwisnąć coś potrafi,
z tym by trza do mamografii.
W krzyżu młotem bólu gruchnie,
papierosem z gęby cuchnie.
Czas wciąż kradnie coś z pamięci,
reumatyzmem w pałąk skręci.
Człek się potknie, coś ukłuje,
czasem się jak ZOMBI snuje.
Przed oczyma mu ciemnieje,
aż do reszty nie zgłupieje.
W mózgu śmietnik i badziewie....
W końcu nic już prawie nie wie
Oprócz jednej rzeczy może.....
ZA ROK BĘDZIE JESZCZE GORZEJ!!!! "
...no witaj Jerry...kwintesencja wieku dojrzałego...ha ha ha. Nie dajemy się!!! Pa - Ania
UsuńDruga strona medalu
UsuńPozdrawiam
Katar i pokasływanie nie ma wiele wspólnego z wiekiem... młodzież, a nawet dzieci to mają. Jeszcze jak!
OdpowiedzUsuńOpowiastka o łabędziach jest urocza.
Urocze jak i łabędzie
UsuńPozdrawiam
Oczywiście! Niech tevał żałuje...;)
OdpowiedzUsuńNiech żałuje
UsuńPozdrawiam
Mnie też dopadło jesienne przeziębienie, czy jak to zwać "ale w głębi naszych ciał zdrowy mieszka duch, a więc smutki precz" .Życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńcAnalia
I nawzajem, życzę zdrówka
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńAntoni, nie zganiaj niczego na wiek i trzymaj się tego, co powiedziała przyjaciółka teściowej: "wam młodym"
Pozdrawiam serdecznie i zdrówka życzę.
Ustawiam się po stronie młodych, ale mam nadzieję że będę wiedział kiedy przejśc do grupy - doświadczeni wiekiem
UsuńPozdrawiam
Starsi Panowie też z rozkoszną niefrasobliwością obiecywali, że "wesołe jest życie staruszka"... Ciekawe, czy chociaż siebie przekonali...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Kofta też śpiewał - jak dobrze wstać skoro świt, sam zaś nie otwierał oczu przed południem
UsuńPozdrawiam
...oj Starszy Panie...fajnie czyta się twoje opowiadania o życiu :) a mnie do szczęścia brakuje Wisły w Katowicach...chociaż mamy tzw. 3 Stawy :) Powinnam w ramach relaksu póść i powypatrywać łabędzi...tudzież Łabędzia jakiegoś albo co:) Pozdrowienia - Ania
OdpowiedzUsuńWidziałem te trzy stawy.
UsuńPróbuj
Pozdrawiam