Było minęło. W zasadzie
przygotowania były dłuższe od świętowania.
Zimowa pogoda i dodatkowo przenikliwy
wiatr pokrzyżowały plany spacerowe. Nie wspominałem nawet o
jakimś zwariowanym pomyśle w stylu - skoczmy do Szczawnicy.
Kiedy dzisiaj parzyłem poranną
służbową kawę, poczułem, że wróciłem do cywilizacji.
Po północy Cyfrowy Polsat przywrócił
mi w domu łączność internetową.
Młody tak zagłębił się w zasobach
sieci, że wyżarł wszystko. Z początkiem świąt pojawił się
komunikat informujący, że korzystać można ale tylko ze strony www
dostawcy.
Nie chciałem patrzeć na smętne zero
w pozycji dostępny internet i nie przypadł mi do gustu żaden film
z ichniejszego VOD. Nie korzystałem więc z laptopa wcale.
Nie nastąpiło jakieś tam radykalne
zwolnienie z możliwością przejrzenia poczty, tylko klasyczna
blokada. Akurat w czasie wolnym planowałem sobie dokonać płatności
i wysłać PIT-y. Nie zrobiłem tego jednak z powyższych powodów.
Pretensje mogę kierować wyłącznie do Młodego,
bo zasady i limity są wyraźnie
określone.
Tylko jak tu zarzucić mu, że za dużo
korzystał z sieci?
Jak to za dużo? Z internetu?
I czy w ogóle te dwa słowa mogą
funkcjonować obok siebie?
Za dużo i internet.
Śmieszne.
Dopiero dzisiaj, z samego rana wysłałem
odczyt licznika gazu. Jak zawsze na koniec miesiąca.
Dzisiaj też poczytałem zaległe
komentarze i zaproszenia z których już, nie dane jest mi
skorzystać.
W zasadzie i bez internetu nie
cierpiałem na nudę, wręcz odwrotnie zapychałem jak mały
samochodzik. Aby odciążyć odrobinę żonę rozkładałem i
składałem świąteczny stół a potem zapychałem i rozkładałem
zmywarkę.
W misternie zaplanowany scenariusz
świąt wkradł się fałszywy ton. Wielkanocne śniadanie odbyło
się bez teściowej. Najpierw zamówiła sobie fryzurę u kichającej
i kaszlącej fryzjerki,
Ta w gratisie podarowała jej dorodne
bakterie grypy.
Żeby bakterie miały dogodne warunki,
teściowa wybrała się zgodnie z krakowskim obyczajem na obchód
kościołów. Wizytuje się groby, a potem je ocenia. Coś się
dzieje.
Nikt nie potrafi jej jednak
wytłumaczyć, że jeżeli tylko kilku lat brakuje do osiemdziesiątki
,nie jest koniecznym praktykowanie zwyczaju z lat młodości.
Zwłaszcza w taka pogodę.
Kaszel, katar i temperatura.
Nie przeszkadzało jej to oczywiście na
uczestnictwo w rezurekcji. Co prawda zarzekała się, że w procesji
już nie brała uczestnictwa, ale znając ją...
Na śniadanie już jednak nie dojechała i święta odbyły się tylko w towarzystwie
dzieci.
W pierwszy dzień z synową jako nowym
i mam nadzieję stałym gościem. W drugi dzień z dziewczyną
młodszego.
W niedzielę w trakcie śniadania
puściłem nieco wodze fantazji, ale już następnego dnia
poprzestałem na lekkim posiłku.
Kiedy dzisiaj rano stanąłem na wadze
z uśmiechem zauważyłem, że niewiele jest do odrabiana.
A poza tym nie ma o czym mówić.
Zamrożona wędlina i inne dobra, z
pewnością obsłużą jeszcze długi majowy weekend.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa nie mam żadnych dóbr zamrożonych, bo u mnie nigdy nic nie zostaje. Pewnie to źle, bo w razie niespodziewanych głodnych gości, trzeba pędzić do sklepu.
Pozdrawiam poświątecznie.
Rozmrażanie zaś trwa dłużej n iż niespodziewana wizyta.
UsuńPozdrawiam
jednak brak cywilizacji w postaci odcięcia od sieci działa podobnie na wszystkich :)
OdpowiedzUsuńCóż Święta krótkie a do tego przy takiej pogodzie jedyna możliwość to konsumpcja połączona z leniuchowaniem tudzież konwersacja w większym lub mniejszym gronie. Zapasów gratuluję bo albo obżarstwa nie było (znaczy umiar w jedzeniu) albo stoły tak zasobne :)
pozdrawiam ciepło, pomimo zina na zewnątrz
Ewa
Obżarstwa nie było. Pozdrawiam
UsuńA mój tydzień zacznie się dopiero jutro:))) Mrożonki można robić tym razem nawet na balkonie. Wiosny nadal nie widać więc w majowy weekend też już nie wierzę.
OdpowiedzUsuńA ja wierzę. Zobaczysz zacznie się już lato. Pozdrawiam
UsuńJa znam takich, którzy już wczoraj nie brali alkoholu do ust, bo jutro(znaczy dzisiaj) do roboty. Mocno walczyli w pierwszym dniu i stąd ta ostrożność. Ogólnie - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, prawda? A nadwyżkami się nie martw. Dzięki blogowi potencjalni goście będą mieć informację o zasobach lodówki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam już poświatecznie
Początkowo chciałem napisać że ja nie znam, ale moi znajomi to ponoć znają takich co nie biorą alkoholu do ust.Potem doczytałem całość.Zgadzam się, to bardzo mądre nie pić gdy jutro do pracy. Szczególnie że większość dojeżdża autem.
UsuńMoje piątkowe degustacje biorą się właśnie z tego powodu.
Pozdrawiam
U nas święta w tym roku były spokojne, ciche i bez przepychu :) Tak właśnie chcę obchodzić i kolejne!
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to walczę. Spokojnie i bez przepychu.
UsuńPozdrawiam
Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). A to dlatego nie przyszedłeś mnie odwiedzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
Mam to tłumaczyć na blogu?
UsuńPozdrawiam