Kiedy wczoraj pakowałem zakupy do
samochodu a złośliwy śnieżek wciskał mi się do bagażnika,
wiedziałem, że nie jest dobrze. Z pewnością zaś będzie gorzej.
Później odbierałem z magazynu
meblowego komodę. Magazynier miał problem aby ją zlokalizować, a
mnie na głowie zrobiła się już spora czapa. Na pagonach
nieśmiertelnej kurtki wojskowej M-65 pojawiła się warstwa śniegu,
która przypominała, stopnie wojskowe jakiejś egzotycznej
republiki. Nie musiałem nawet specjalnie angażować wyobraźni.
Najpierw był problem z lokalizacją w komputerze, potem z
wydrukowaniem dokumentów ponieważ drukarka zdecydowanie odmawiała
współpracy. Kiedy zaś magazynier nie mógł zlokalizować paczki,
pomyślałem sobie, że ta szafka zdecydowanie nie chce być kupiona.
A ja ciebie i tak kupię. Zobaczysz i
polubisz mnie.
W końcu z pomocą dobrego człowieka
wpakowałem odszukaną szafkę bo bagażnika,
Okazało się, że była ostatnia i
dostałem ją w stanie złożonym.
Strzepnąłem śnieg z pagonów i
ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Zapomniałem o śniegu na włosach i
kiedy już w samochodzie zrobiło się ciepło, woda zaczęła
spływać mi ciurkiem po twarzy.
Nie odrywałem jednak wzroku od drogi,
ponieważ samochody przede mną posuwały się na kształt jakiegoś
nieporadnego tańca, to w lewo to w prawo i do przodu.
Z niewielką pomocą Młodego wniosłem
meble do domu. Spojrzałem na zakupy zgromadzone w jednym miejscu i
pomyślałem - mam pojemny samochód.
Tylko trochę stary, ale i ja nie
jestem najmłodszy.
Kiedy poustawiałem wszystko na miejscu
i pomogłem żonie w wygodnym ułożeniu w łóżku, zrobiła się
jedenasta. Miałem wolne.
Dzisiaj rano, zaraz po przebudzeniu,
spojrzałem przez okno. Wiedziałem, że te wczorajsze zakupy to był
dobry pomysł. Śnieg walił bowiem gęstymi płatkami, poddając się
wiatrowi który upychał coraz to nowe warstwy śniegu. Zawiewało a
to w drzewo do kominka, a to w szpary pod drzwi, a to w okna.
Otworzyłem drzwi na zewnątrz z pewnym
wysiłkiem. Musiałem użyć siły ramienia, żeby otworzyć je na
pełną szerokość. To co zobaczyłem zaskoczyło mnie trochę,
chociaż z wiekiem coraz mniej rzeczy mnie dziwi. Zaraz też
przypomniałem sobie, że łopata do śniegu leży w kącie szopy z
narzędziami. Zdecydowaliśmy, że w ty sezonie już się nie przyda.
Podjęliśmy błędną decyzję.
Brnąłem w śniegu po tę łopatę,
biorąc do ręki resztki na kompost. Dzięki temu mogłem sobie
wytłumaczyć że moczę się w śniegu nie tylko z powodu własnej
głupoty.
A potem szuflowanie jak tę czynność
odwalania śniegu elegancko nazywa Dziadek. Nie nie mój dziadek, a
pewien starszy pracownik z całkiem młodymi dziećmi.
Dziadek to temat do osobnego
opowiadania, które pewnie nastąpi w cieplejszej atmosferze.
Kiedy wyżłobiłem sobie korytarz i
odszukałem pod śniegiem auto,odpaliłem je i udałem się do pracy.
Nic tak nie pobudza do życia jak
szuflowanie śniegu. Krew krąży szybciej niż po eleganckiej kawie.
Tylko palce mi marzną dość szybko. Odczuwam bardzo dotkliwie to
zimno. Problemy zaczęły się od czasu gdy straciłem na wadze.
Pewnie przedtem paluchy osłonięte były warstwą tłuszczu. A
teraz? a teraz nie są zabezpieczone.
- Masz coś z krążeniem –
stwierdziła teściowa i kilku znajomych.
- Z krążeniem? Przy nadciśnieniu?
Może. Nie kłócę się, w końcu to moja żona jest chodzącą
encyklopedią zdrowia.
Step by step, krok za krokiem podążałem
do pracy, a ze sznurka mnie podobnych wyrwała się tylko jednak
mazda. Młody kierowca chciał pokazać kto tu rządzi.
Jakiś czas potem mijałem wystający z
rowu tył pojazdu z charakterystycznym znaczkiem.
Tym razem nie udało się ucieranie
nosa dziadkom. Trzeba będzie poczekać na pomoc drogową, która i
bez tego ma dzisiaj w cholerę roboty.
W końcu dotarłem do pracy i
przebiłem się przez śnieg na swoje miejsce parkingowe. Codziennym
zwyczajem najpierw sprawdziłem pocztę. Tytuł pierwszego maila
brzmiał – Inwazja wiosny !
Podniosłem oczy do okna – Gdzie ta
wiosna? O inwazji nie wspominając
Hi,hi,hi...inwazja trwa! Śniegu po kolana i mróz szczypie. Wyjęłam uznane już za niepotrzebne, buty z futerkiem i takąż czapkę. Cóż, aura kpi z nas. Jak głupio będą wyglądać zółte kurczaki na białym tle???
OdpowiedzUsuńMądrość ludowa wspomina coś o marcu i garncu. Nie powinno nas to dziwić, a dziwi.
UsuńPozdrawiam
Wiatr wieje, a więc idzie zmiana pogody,
OdpowiedzUsuńprzynajmniej u nas :-)))
Śliczne zdjęcie zrobiłeś...
U nas w ramach zmiany pogody spadła temperatura, ale słońce od wczoraj jak na Jamajce. Pozdrawiam
UsuńU mnie raczej powrót zimy na całego.
OdpowiedzUsuńPrzez trzy dni padał śnieg, jak go na szczęście odgarnęłam, okazało się, że dziś jest paskudna zawierucha. Zimno tak, że aż świszczy, dobrze, że chociaż ja jeszcze łopaty nie schowałam.
Coś przebąkują o wiośnie, ale tutaj to wygląda podobnie jak u Ciebie.
Drzwi wejściowe masz przepiękne! :)
Zdjęcia podkręca urodę Rzeczywistość jest przeciętna. Pozdrawiam
UsuńJa też oczy wypatruję,ale śnieg mi je wciąż zasypuje. Podobno nie ma złej pogody, a tylko my bywamy nieodpowiednio ubrani. Tak by się chciało zrzucić już zbędne ciuchy...Wiosna, wiosna, wiosna, ach to TY?
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie. Ponoć przyszły weekend z temperaturami powyżej 10 stopni.
UsuńTo sobie pośpiewamy Grechutą. Pozdrawiam
u mnie tez zima i zawieje...,.ale ja mam lepiej ....nie ma to jak emeryt.....
OdpowiedzUsuńkasy mało ale nikt nie goni do pracy....cos za coś....
a te drzewka w ogrodzie to jabłonki ? no i zapytam może niegrzecznie.... bedziesz miał w ogródku szczaw ?
serdeczności
Jak już wesz najlepszy jest na cmentarzu , po co robić konkurencję.
UsuńJabłonie są z drugiej strony domu. Kilka starych i kilka młodych. Z frontu są ozdobne, ale jakie? Przeprowadzałem się w grudniu. Pamiętam że jest klonik, ale co dalej? Będę miał wiosną niespodziankę.
Pozdrawiam
Zapomnieli dopisać"....już w kwietniu":))))A u nas raczej przedwiosennie.
OdpowiedzUsuńŚniegu prawie wcale tylko zimno i ten obrzydliwy wiatr dokucza.Mam nadzieję, ze ta ostatni komoda po złożeniu będzie w porządku. Złośliwość przedmiotów martwych nie ma granic. Oby nic jej nie brakowało:)
Złożyłem i wszystko jest jak trzeba. Kończą mi się powoli roboty w domu więc czekam niecierpliwie na zmianę pogody. POzdrawiam
UsuńJa zamiast się łapać za łopatę, wsiadam w automobil i przejechawszy ze dwadzieścia razy od bramy pod dom mam całkiem foremnie ugniecionego sniegu. Ubiegłej zimy bodaj raz musiałem iście po łopatę sięgnąć; tej jeszcze nie było potrzeby...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Tak też można, biorąc pod uwagę że od brami do domu kawałek drogi jest. Pozdrawiam
Usuńale pięknie jest prawda? :p U nas w piątek wszyscy szli wcześniej do domu. Małżowaty do pracy, na nocną zmianę, nie dotarł. Odśnieżanie wczoraj było iście syzyfową pracą, co człowiek zamiótł to natura zawiała. Z drugiej strony wiatr dął a my w ciepłym domu z ciepłą herbatą i książką. Też pięknie :-)
OdpowiedzUsuńTak. Lubię patrzeć na zamieć i inne zjawiska pogodowe z ciepłego wnętrza domu pijąc gorącą herbatę. Pozdrawiam
UsuńTu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Dzisiaj przez uchylone okno próbowałem wywęszyć wiosnę, ale dolatywał mnie tylko zapach smogu palonego węgla, z domów jednorodzinnych. Tak, że nie wiadomo kiedy ona przyjdzie. Ale już bliżej jest niż dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
Oprócz egla to pewnie palone plastiki, ulubione paliwo oszczędnych posiadaczy. A ja segreguję i czekam na wiosnę. Pozdrawiam
Usuń
OdpowiedzUsuńInwazja- nagłe i niespodziewane natarcie . Na razie walka toczy się w ukryciu, pod pierzynką. Ale już niedługo nastąpi otwarty zielono-żółto-fioletowo-czerwony atak dywanowy, i znowu nas zaskoczy:)
Intensywność barw, zapachów i odgłosów...Wiosna, wiosna, wiosna?...nie! to Ty!Pozdrawiam,Hanula
Inwazja, walka, natarcie. Spójrz jakich słów używamy dla określenia tego co nieuchronnie zakwita nam co roku. To jak ta przysłowiowa wojna o pokój w czasach PRL.
UsuńPozdrawiam
...bo to wiosna w zimowym przebraniu, strategicznie...
OdpowiedzUsuńNie rozumiem w takim razie tej strategii. Pozdrawiam
Usuń