15 stycznia 2013

Grecka chałwa

Kiedyś rozpisywałem się nad nad zaletami koloru ecru. Ponoć prawdziwy facet nie wie jak taki kolor wygląda.
Wychodzi na to, że i ja nie jestem prawdziwy, bo już wiem. Tak to wiedza kastruje samozadowolenie.
Według Nonsensopedii - ecru to jeden z kolorów nierozróżnialnych przez mężczyzn. Trochę różowawy, trochę beżowawy, dosyć jasny. Nadaje pomieszczeniom nutę romantyzmu (twierdzą tak wyłącznie przedstawicielki płci pięknej). Przez fachowców od produkcji świec nazywany zje....m białym.
Dla mężczyzn jest to doskonała alternatywa, gdy kobieta domaga się koloru na ścianie, a on wolałby jednak biały. Warto zgodzić się na „ecru”. 
O tam ecru, grecka chałwa to jest to.
Małżeństwo to sztuka kompromisu. Tego samego, którego tak obawiał się Napoleon. Ja, pomimo obaw Małego Cesarza praktykuję go i mam pewność, że nie zemrę na Świętej Helenie. Jakkolwiek by to zabrzmiało.
O cóż więc chodzi z tym zgniłym dla jednych i cudnym dla drugich kompromisem?
Nie kłócę się o kolory. Przed remontem przynoszę katalog z dwóch trzech wytwórni i zostawiam żonie. Ona przegląda, toczy ze sobą wewnętrzną walkę, a na koniec decyduje się na najbardziej odpowiedni. Tym razem najbardziej odpowiednia do jej pokoju okazała się owa chałwa.
Bez mrugnięcia powieką kupiłem i w sobotę z rana przystąpiłem do mozolnego przykrywania jakiejś słonecznikowej żółci, która dość powszechnie gościła w naszym nowym domu. Tak też to nawet podsumował to Młody
- Widzę, że trwa akcja usuwania żółci z domu.
Ja tam do żółci nic nie mam, zwłaszcza dla północnych pokoi. Dodają im ciepła i radości, ale niech tam chałwę też lubię i też daje mi mnóstwo frajdy. Podwójne malowanie przykryło w końcu słoneczne refleksy. Pokój stał się jasny, czysty i co ważne, zanikł ten obecny poprzednio zapach dymu tytoniowego. Poprzednia właścicielka należała do zagorzałych wyznawców nikotyny.
Póki byłem jeszcze na chodzie, a z pokoju wyniosłem wszystkie siedemnaście toreb i waliz z ubraniami, wybrałem się na zakupy.
Namówiłem Młodego do roli kierowcy i starłszy jedynie z wierzchu ślady po farbie z rąk, chciałem kupić płytę meblową.
Postanowiłem bowiem, że sam zrobię szafę wnękową. To w końcu żadna filozofia. Wszystko miałem narysowane i zmierzone.
Niestety majsterkowanie w takiej skali nie jest chyba popularne, ponieważ w pierwszym markecie był tylko jeden kolor, mianowicie calvados. Ja zdecydowałem się na wnętrze w kolorze białym, a jednie drzwi przesuwne zgodnie z życzeniem żony (kompromis).
W kolejnym markecie postanowiono pozamieniać towary na półkach. To chyba efekt zapatrzenia na markety spożywcze, które z uwielbieniem robią klientów w bambuko licząc, że zdezorientowany kupi więcej. To jest chyba bez sensu, ponieważ jeżeli chcę kupić płytę meblową, to nie kupię w zamian bojlera elektrycznego. Chyba, że tylko ja mam takie żelazne zasady kupowania, ściśle według planu. Okazało się, że przy przenoszeniu piły w inne miejsce wszystko rozmontowano i montaż planowany jest na szesnastego. W kolejnym jak mi się wydawało pewniaku tabliczka informowała, że awaria piły zaplanowana jest do ostatniego stycznia. Dopiero w czwartym, trafiłem i na płytę i na działająca piłę. Ustawiłem się karnie w kolejce i czekałem na możliwość przestawienia swojej linii cięć. Sądząc po kolejce z tym domowym majsterkowaniem nie jest chyba tak źle. Podejrzewam że łatwiej wybudować budowlany market niż czuwać nad jego właściwym zaopatrzeniem.
Przy okazji dokupiłem łączniki, drążki na wieszaki i wykończenia płyt. Do domu wróciłem późnym wieczorem.
Następnego dnia, od rana zabrałem się za montaż. Co prawda trochę musiałem sam siebie przekonywać bo w nocy dały znać o sobie krzyże, ale po przełamaniu pierwszych oporów jakoś poszło.
Już na piętnastą oddałem do dyspozycji żony, zmontowane wnętrze szafy wnękowej.
Spojrzała i podziękowała mi w charakterystyczny kobiecy sposób
- Myślałam, że będzie większa.
- Kochanie, logika budowlana jest jedna i nie da się zrobić trzymetrowej szafy na dwumetrowej przestrzeni.
Do kompletu zwiesiłem jeszcze półki na ścianie w spiżarni. Kazałem je przezornie dociąć poprzedniego dnia. Dzięki temu trochę pudeł powędrowało na regał, pozwalając w miarę swobodnie dojść do dżemów z dyni. W końcu zawekowaliśmy ponad szesnaście kilo tej pomarańczowej masy i kiedyś trzeba by to zużyć.
Koło osiemnastej trzydzieści zapadłem się w fotel przed telewizorem. Nie żeby zaraz oglądać telewizję, ale żeby złapać głębszy oddech.
- Jak to dobrze Kochanie, że jutro już poniedziałek. Coś tam sobie odpocznę w pracy. Przy tym tempie wyzionąłbym ducha do czwartku.
Jeszcze tylko osobiste porządki i koniec pracowitego weekendu. Jedynego czasu w którym mogę zrobić coś z tej długiej listy opracowanej wspólnie z żoną.
W poniedziałek zadzwoniła teściowa. Zapytała czy nie chcę iść w kierunku zabudowy meblowej, bo ponoć poszło mi to całkiem sprawnie.
Coś tam się jeszcze pamięta z młodości – odpowiedziałem skromnie.

20 komentarzy:

  1. Klik dobry:)

    Wiesz co, Antoni? Ty jesteś po prostu... skarb. I tyle w temacie "greckiej chałwy".

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam że jesteś miłośniczka chałwy.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Niektóre kobiety muszą same malować mieszkanie i czasem czynić to pod nieobecność męża, bo nie dość, że nie pomaluje, to jeszcze zniechęca i remont odkłada w nieskończoność. A jak już jest czyściutko i pięknie, to opiernicza, że bez niego remont się odbył.

      Chałwa... nie chałwa...Jesteś Skarbem, Antoni. I o! I już!

      Usuń
  2. Już Twoje wszechstronne wykorzystanie prezerwatywy mnie oczarowało, a Ty jeszcze rozpoznajesz ecru...Może jeszcze ivory nie jest Ci obcy? Mówię Ci Miszczu, bez dwóch zdań. Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ivory czyli kość słoniowa? Jak jasne klawisze starego fortepianu.
      Ale nie będę się popisywał to wiedza z internetu, a moje jest tylko to porównanie do fortepianu.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. O! Nie tylko Miszcz, ale i Wirtuoz... na dodatek taki i forte , i piano jednocześnie. Pozdrawiam,Hanula

      Usuń
  3. no to złota rączka z ciebie.... przwdziwy Skarb.... i do tego zgodny :)))
    a pokażesz tę chałwę ? bo ja znam chałwę waniliową o smaku czekoladowym... hi hi tak pisało na etykiecie.....
    pomyślności w dalszym montowaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą zgodnością różnie bywa, czasem sam się sobie dziwię bo generalnie lubię dominować.
      Tylko czasami potrafię nad tym zapanować.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Tu (u-nasz-w-swirowku. blog.onet.pl) No i teściowa ma rację - na zabudowie meblowej zarabiałbyś prawdziwe kokosy. Ale skoro to przygrwyka to brawo, ty w ogóle masz smykałkę do prac ręcznych - pamiętam jak mi błyskawicznie założyłeś sejf.
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej chwili jest duża konkurencja. Ja już jestem za stary na zmianę sposobu życia.
      Chyba, że wygram krocie to z przyjemnością zostanę rentierem.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Na dobrą sprawę do dziś nie jestem pewna czym się rózni ecru od beżu, kremu, czy brzoskwini :D Odcieniami, ale ile "cukru w cukrze"? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba pytanie nie jest skierowane do mężczyzny.
      Pozdrawiam więc tylko seredcznie

      Usuń
  6. O, matko! W jeden dzień: malowanie, zakupy i montaż szafy? Nie uwierzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szafę montowałem następnego dnia. Moja doba ma tyle samo godzin co u wszystkich.
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Cześć Antoni
    Ja też się nie kłócę o kolory. Ale nie z powodu skłonności do kompromisu, ale że wszelka dyskusja skończyłaby sie jak u Mickiewicza:
    /Czując skonu paraliże,
    I na odpowiedź palcami,
    Jakby dwiema nożycami,
    Mężowi pod nosem strzyże/.
    A byłoby gdzie topić. Rzeka w pobliżu. Ale po co. Na szczęście moja Pani nie wpada na pomysł aby np. pokój dzienny wymalować na amarantowo w zielone półksiężycki (widziałem coś takiego u kolegi). A jeżeli chodzi o chwalenie za dobrze wykonana pracę to też się nie wysila. Co innego jeżeli usługę wykona pan Stasiu, pan Józiu czy inny Kaziu. Wtedy sowicie płacąc nie może się nachwalić. Czyżby praca nie zapłacona z zasady była bezwartościowa? Pozdrawiam, JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrość życiowa przychodzi z wiekiem.Prawda?
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Szafy wnękowe - podziwiam umiejętności. Mam dwie takie stare i do przebudowy.
    Chętnie zrobiłabym według własnego widzimisię, ale nie wiem, czy sama dam radę. Pewnie jak zwykle skończy się na wynajęciu fachowca, a tak w ogóle jako że są inne szafy, te poczekają na lepsze czasy :)
    Prace domowe faktycznie często są bardziej wyczerpujące od pracy zawodowej!
    pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto jak kto ale Ty jesteś fachowcem od prac remontowo - domowych.Podziwiam
      i Pozdrawiam oczywiście

      Usuń
  9. Pan Antoni to człowiek orkiestra - zdąży wszystko zrobić w jeden dzień. :) Koniecznie dam do przeczytania memu mężowi, żeby uruchomic w nim wyrzuty sumienia, wobec rzeczy, które trwają nieskończone w naszym domu.
    Kolor chałwowy - bardzo smakowicie brzmi i na pewno ładnie wyglada, podzielam gust szanownej małzonki. Co do nazewnictwa, to mój pierworodny ma na ten temat swoja teorię. jako, ze panowie w wiekszości w mniejszym lub większym stopniu to daltoniści ( przepraszam panów, którzy poczuja się urażeni takim uogólnieniem), znowu wszystkiemu winne sa kobiety. Dla mężczyzny niebieski - to niebieski, a nie chabrowy, kobaltowy, błękitny. Itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w ten sposób straciłem kilku znajomych za to że dawano mnie za wzór.
      Co do daltonizmu to masz rację. Dolegliwość ta atakuje prawie wyłącznie mężczyzn.
      Dlatego wystarczy nam sześć może osiem podstawowych kolorów.
      Pozdrawiam

      Usuń