Kolorowa ciecz w termometrze czyli
alkohol, kurczy się niepokojąco we włosowatej szklanej rurce,
zjeżdżając na coraz niższe poziomy. W sumie to nic dziwnego bo
codzienne standardy też się obniżają. W przyrodzie jest to jednak
cykliczne i wszystko z powrotem wróci do normy czyli wejdzie na
wysoki poziom. Z naszą codziennością nie jest już tak wesoło,
najpierw coś opadanie jak nigdy by już za chwile stać się normą.
Z tego co obserwuję w prognozach
pogody, południe i tek jest traktowane delikatnie a samo Zakopane
dopiero przez kilkoma dniami straciło miano najcieplejszego miejsca
w Polsce.
Co to się porobiło?
A może to właśnie jest logicznie bo
im dalej na północ tym bliżej do bieguna.
Nam na południu bliżej do równika
niż południowego bieguna. Pamiętam ze szkoły, ech kiedyś to była
edukacja. Nie będę już jednak narzekał bo od tego dzisiaj
zacząłem.
Sobota upłynęła mi na pracach
porządkowych. Wyniosłem popiół lokując go ekologicznie w
kompostowniku, razem z innymi mineralnymi odpadkami. Rozpaliłem w
kominku i przewietrzyłem dom, otwierając wszystkie okna. Krótko i
zdecydowanie jak radzi Stanisław Tym w jednej reklamie, tylko nie
pamiętam czego. Mroźne powietrze natychmiast wypełniło cały dom.
Za chwilę jednak wokół kominka zaczęło roznosić się przyjemne
ciepło. Temperatura podskoczyła i natychmiast wyłączył się piec
CO. Poprzez zastosowanie mieszanego ogrzewania zanotowałem pewne
oszczędności w rachunkach za gaz. Przy okazji mogę pogapić się
na polana drzewna które powoli a skutecznie pochłaniają języki
ognia. Po pierwsze przywołuje to wspomnienia mojej byłej wsi, a po
drugie ten widok niesamowicie uspokaja.
Porzuciłem jednak gapienie się na
kominek, na rzecz łopaty do śniegu. Ostry pomarańczowy kolor
plastiku mocno kontrastował z bielą śniegu. Wziąłem się do
roboty i po chwili stałem się już myślącym przedłużeniem
łopaty.
Odśnieżanie zajęło mi ponad
godzinę. Mocno rozgrzany wróciłem do domu który wypełniał
zapach płonącego drewna i ciasta które żona właśnie wyciągała
z piekarnika.
Nie zauważyłem nawet, że odśnieżanie
jest męczące. Mokry t-shirt nadawał się tylko do wymiany.
Siadłem do kawy obserwując sikorki
systematycznie szarpiące kawałek słoninki, wiszący na jabłoni
przed oknem w kuchni.
Dodatkowo zrobiłem karmnik z butelki
po coli, wycinając w nim dwa otwory i mocując poniżej patyczek.
Do środka nasypałem ziarna i już za chwilę darmowy bar zaczął
cieszyć się popularnością. Butelka kiwała się na lewo i prawo
co w niczym nie przeszkadzało małym ptaszkom. W ręcz przeciwnie,
siła z jaką lądowały na patyczku była tak duża, że butelka
wykonywała pół obrotu. Czasem wydawało mi się, że to celowe i
że jest to dla nich świetna zabawa.
W porywach na jabłonce siedziało koło
tuzina sikorek, a pod drzewem zaczęły operować wróble.
W drugiej części ogrodu zauważyłem
dwie sójki. Czekam na dzięcioła. W zeszłym roku zajadał słoninę
na równi z sikorkami.
Niestety sobotnia wizyta u doktora
zakłóciła mi oglądanie tej psiej uczty.
U doktora wyszło, że jest ponoć
nieźle. Nie wiem tylko czy „nieźle” to dobrze? czy tylko nie
bardzo źle?. Doktor, sympatyczny swoją droga młody człowiek, nie
był zbyt wylewny w tej kwestii. Wypowiedział się natomiast w
kwestii filozofii gender.
Kiedy dźwigałem żonę z wózka na
stół zabiegowy. powiedział, że dla takiego noszenia na rękach to
byłby gotów zmienić płeć.
Nie wiedziałem, że takie słowa
potrafią sprawić mi przyjemność.
Sklep zakupy, oglądanie wystaw i
zrobiło się całkiem późno.
Wieczorem zasiedliśmy przed
telewizorem przy kieliszku czerwonego wina. Po raz kolejny z
przyjemnością obejrzeliśmy historię Edith Piaf na TVP Kultura.
Wszyscy zrelaksowani łącznie z moim nie moim kotem, który w taki
właśnie sposób wyłożył się na moich kolanach. Zdjęcie
zrobione telefonem w półmroku jest z pewnością kiepskie
technicznie, ale chyba rzadko spotkać tak wyluzowanego zwierzaka.
Następnego dnia w czasie obiadu
Starszy Syn powiedział, że żona zmuszała go oglądania filmu o
Piaf.
- Drogi Synku – powiedziałem dzieląc
się życiowa mądrością - jak trochę okrzepniesz w związku to
sam będziesz wiedział czego oczekuje twoja małżonka. Wszystko
jest kwestią odpowiedniego treningu.
Zanim jednak zasiadłem do rodzinnego
obiadu, w niedzielny poranek czekała mnie powtórka z rozrywki, bo w
nocy śnieg zniweczył moją sobotnią robotę.
Wziąłem się ostro do pracy.
Będzie gorzej – pomyślałem –
kiedy zauważyłem zbliżająca się w moim kierunku babę z pustymi
wiadrami.
Od dawna wiadomo, że mijająca cię
baba z pustymi wiadrami to pech.
Baba czyli sąsiadka, trzymała w
rękach dwie puste butle na wodę, każda o pojemności pięć
litrów.
- Zepsuła nam się pompa do wody –
powiedziała wskazując na puste butelki. Bez słowa napełniłem je
po brzegi.
- Może by warto pomyśleć o
podłączeniu się do wodociągu? - zasugerowałem.
- Musze o tym pomyśleć –
powiedziała i korzystając z okazji zaczęła coś opowiadać mojej
żonie.
Ponieważ znałem już tę historię,
powróciłem do odśnieżania. Sąsiadka nie dała się namówić na
herbatę ani kawę mówiąc, że ma obiad w proszku. Nie
przeszkadzało jej to jednak w dokończeniu trwającej około pół
godziny historii. Wszystko na stojąco i w przedpokoju, bo wiadomo –
obiad w proszku.
A może jej pech z pompą wyzeruje ten
mój z powodu widoku baby z pustymi wiadrami?
Trzeba mieć nadzieję. W sumie nic
nietypowego w niedzielę się nie wydarzyło, widać pech się
zniósł.
Dzieci rozeszły się do swoich zajęć.
Teściowa po pokoju na górę, a ja jeszcze z godzinkę jednym
okiem zerkałem na Discovery. National Geografic mam za oknem.
to Ty masz niezłą kondycję;)
OdpowiedzUsuńJak na mężczyznę w tym wieku to i owszem. Dziękuje bardzo.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPaskudna jest zima. Człowiek się nepracuje, a efekt zniweczony już następnego dnia. Wiosną lepiej, bo najdrobniejsza czynność "owocuje".
Pozdrawiam serdecznie.
A wiesz, że ja bardzo lubię odśnieżać, Ta praca jest tak od razu widoczna.
UsuńA że zawieje, takie życie
Pozdrawiam
Jeżeli wierzyć "Konopielce" najgorzej to ulać wody z wiadra do studni. Może i wodociągi mają jakieś swoje mroczne tajemnice, czyhające na spokojnych ludzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A jeśli idzie o mądrości ludowe z wodę i studnią, to najgorzej jest jak krowa nasra do studni, bo wtedy z takiej studni ani wody ani gnoju.
UsuńPozdrawiam
Słowa jak obraz. O tym jak napisałeś ten post właśnie tak można powiedzieć - słowami namalowany obraz.
OdpowiedzUsuńNaprawdę wszystko zobaczyłam, choć mnie tam nie było. Obraz Rodziny i Mężczyzny opiekującego się rodziną. Bez przypadku :) z dużej litery.
Ciepło pozdrawiam z zimnego środka Polski. :)
Nasypało mi się komplementów, żebym to tylko wytrzymał psychicznie i nie zepsuł się.
UsuńDziękuję i pozdrawiam
Zmęczyć się przy odśnieżaniu a potem siedząc przy kawce, w zapachu świeżego ciasta, obserwować niespiesznie sikorki - jak to nie raj to co? Kopia nieba ?
OdpowiedzUsuńJak to mówi reklama to jest bezcenne za wszystko inne zapłacisz kartą kredytową.
UsuńPozdrawiam
Ja też lubię odśnieżać!
OdpowiedzUsuńTak jest, odśniezanie jest super - przez 5 minut co 10 dni!
UsuńI ty Bet masz racje i Cesia też ma rację. Każda nawet największa regularna i cykliczna przyjemność staje się obowiązkiem
UsuńKot piękny i słodziuchny i w ogóle ti ti ti. Pardon, jestem jeb... na punkcie tych cudów. Co do odśnieżania, szczerze współczuję, tak dla rozrywki proszę bardzo, kiedy jednak trza codziennie kilka razy, nazywam śnieg białym gównem, po prostu inaczej się nie da. Jeszcze w sprawie doktora, ja ich znam z niwy zawodowej oraz jako pacjent praktykujący, skoro mowi, ze jest nieźle, znaczy, że do złego jeszcze długa droga. Pozdrówka z bezśnieżnej krainy :))))
OdpowiedzUsuńTo są jeszcze taki śniegiem nietknięte?
UsuńAle wobec tego co napisałaś w sprawie odśnieżania życzę utrzymania tego stanu
Pozdrawiam
Osobiście preferuję zamiast odśnieżania ugniatanie śniegu kołami... :) Do pewnego poziomu sprawdza się znakomicie:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Mam furtkę dwuskrzydłową i aby nie zepsuć automatu muszę utrzymywać pewien poziom. Oczywiście poziom śniegu na podjeździe
UsuńPozdrawiam
Obiad w proszku dal mi duzo do myslenie. W pierwszej chwili pomyslalm, ze gotowe zupki itp. jednak mysle, ze chodzilo o to, ze jeszcze nie zaczela przygotowywac bo wody jej zabraklo:))) - no pech!
OdpowiedzUsuńKocur nie Twoj przepieknej urody:)
Z tym proszkiem dokładnie tak jak się domyślasz, a kto rzeczywiście ładny i potrafi być miła za ciepło i trochę spokoju.
UsuńJak można tyle spać? to mnie bardzo interesuje.
Pozdrawiam
Czy to ów wygodny kot sąsiada?;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, chociaż odnoszę dziwne wrażenie, że on jest coraz mniej sąsiedzki
UsuńPozdrawiam
Z pierwszych kilku sesji odśnieżania to nawet ja mam radochę a mam niespełna 160 cm i ledwo 48 kg wagi. (czasami wyręczam męża) Ale jak bym to miała robić codziennie do końca zimy - choćby i kalendarzowej - to dziękuję!
OdpowiedzUsuńZa to patrzenie na buzujący ogień w kominku - oj, to bardzo lubię:)
Podzielcie pracę. On odśnieża ty w Tym samym czasie patrzysz na ogień
Usuńo tym nie pomyślałam! Komfortowe rozwiązanie ale sie krzyk podniesie o dyskryminacji :)
Usuń