17 października 2013

Oswajanie słów

Niech żyje wojna!
Muzyczka marsza rżnie
Wojna!
Pieniążki sypią się
Wroga bij w imię Boga
Za cudzą kieszeń oddaj młode życie swe!
To fragment tekstu autorstwa Lucjan Szenwalda. Któż tego nie śpiewał? Legendarny Stanisław Grzesiuk miał to w swoim repertuarze i Szwagier Kolaska, a ostatnio duet Maleńczuk Waglewski.
Wesoła muzyczka, leciutki tekst choć pełen sarkazmu, dotyczy spraw zasadniczych. A potem była II wojna światowa i odbyła się ta ostatnia wojna, bo jak mówi Jean Giraudoux - Każda wojna jest ostatnią. W dawnym obozie socjalistycznym toczyło się wojnę o pokój. Co za paradoks? Można ją toczyć całymi latami. A po co toczyć? Lepiej poczytać Wojnę i Pokój, dzieło pewnego bardzo znanego Lwa.
Z czasem niestety zapomina się o okrucieństwach i w pamięci pozostają tylko zrywy patriotyczne, bohaterstwo i brawurowe dokonania z iście hollywodzkich scenariuszy.
Palimy świeczki na wojennych i bezimiennych mogołach, ale to zwyczaj który nie wywołuje w nas emocji i głębszych refleksji.
Wojna. Śnią o niej chłopcy malowani, co tłumaczy ilość ochotników z Europy w Wiośnie Narodów na bliskim Wschodzie.
Potem się tę wojnę oswaja, bo tak jakoś wychodzi, że świat potrzebuje wojny.
I nagle działania większe niż pyskówka zaczyna nazywać się wojną. A na tak zwanym wolnym rynku, wojna trwa ;praktycznie cały czas.
Kiedy nie dalej niż wczoraj Pan Nieistotny otworzył popularny portal internetowy, okazało się, że przynajmniej dwie wiadomości zwierały w tytule owo magiczne słowo.
A więc na wojnę idą szkoły, linie kolejowe i producenci telefonów.
Znana jest też wojna dwóch koncernów, produkujących identyczny, brązowy i bardzo słodki napój.
Przyzwyczailiśmy się do słowa i straciło ono ten mrożący krew w żyłach charakter. Mówiąc krótko - słowo zostało oswojone.
Ale nie wolno dać się zwieść. W tak zwanej wojnie futbolowej sprzed lat zginęło prawie dwa tysiące ludzi, choć określenie wymyślone nomen omen przez Ryszarda Kapuścińskiego nie wydaje się takie brutalne.
Pan Nieistotny jest zdania, że pewnym wyrazom powinno się się zachować ich oryginalne znaczenie, w przeciwnym wypadku język nasz stanie się letni i rozmemłany. I bez nadużywania określeń znaczenia słów ewoluują.
Kto dzisiaj robi lody czy loda, albo laskę? Chyba tylko specjalistka od sponsoringu, chociaż jeszcze ojciec Jana Marii nazywał tę profesję całkiem inaczej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz