Ostatnio wszędzie rządzi łomżing. Reklama małego browaru robi oszałamiającą karierę i nagle okazuje się, że wszystko ma być ...ing
Wśród różnych cudów, Pan Nieistotny doczytał się gdzieś w Internecie najkrótszej definicji pewnego zachowania seksualnego zwanego doggingiem.
Otóż dogging to taki fucking na parkingu.
I kto to wszystko wymyśla?
Seksualne skojarzenia pojawiło mu się również gdy przeczytał o carpoolingu.
Nic bardziej mylącego, carpooling to najprościej mówiąc sąsiedzkie podwożenie. Polega na udostępnianiu wolnego miejsca we własnym samochodzie, albo korzystania z wolnego miejsca w aucie innej osoby. Czyli jest carpooling czynny i bierny. W Krakowie jakaś grupa zapaleńców propaguje pomysł znany od lat na zachodzie. Znany i wspierany, bo czy może być coś tak szlachetnego jak pomoc bliźniemu i świadomość rewanżu?
Taki rewanżing jednym słowem.
Pan Nieistotny czytał, że w ramach promocji akcji, samochody z całkowicie zajętymi miejscami nie płaciły za przejazd autostradą bądź ponosiły znacznie mniejsze koszty. Oczywiście gdy mówimy o zwolnieniach z opłat chodzić może wyłącznie o Amerykę.
Jednak zasada podwożenia jako taka od lat znana jest na naszym krajowym podwórku. Niestety, kierowca pojazdu który udostępnił swoje wnętrze, „poza plecami” nazywany jest pieszczotliwie frajerem. I tak też jest traktowany. Używając modnych określeń można powiedzieć, że jest to frajering w postaci czystej.
Pewien zawodowy kierowca kategorii drugiej wspominał, że kiedyś miał wątpliwą przyjemność podrzucenia pary młodych ludzi, kwitnących od dłuższego czasu na poboczu drogi.
Była jesień a on wiózł jabłka w ramach tak zwanej akcji socjalnej. Pozwolił chłopakom usadowić się obok skrzynek, a nawet zachęcił do konsumpcji czerwonych malinówek i złotych koks.
Za podwózkę nie wziął ani grosza, pokazując jednie tak zwaną piątkę na pożegnanie. Dopiero w bazie zauważył, że pasażerowie umilali sobie czas nadgryzaniem jabłek i wrzucaniem ich z powrotem do skrzynek. Kiedy zmęczyli już szczęki, w ramach efektownego concerto finale nasrali do jednej ze skrzynek.
- Nigdy w życiu – mówił, a pomimo upływu lat na wspomnienie tej historii, zimny dreszcz dalej targa jego ciało.
Pan Nieistotny sam mógłby podać parę przykładów
Choćby sąsiada który podwiózł go sto kilometrów i zostawił cztery kilometry przed domem. Bo było już późno. Szedł po nocy górską, wiejską drogą, targając bagaże. Ponieważ ich liczba była większa niż posiadanych rąk. Stawał co chwila, wracając po jakiś pakunek.
Jan Maria do dzisiaj dziwi się, że żona do której spieszył w ten piątkowy wieczór przeżyła pytanie na powitanie – Dlaczego tak późno?
On sam nauczony tym doświadczeniem wiózł do malowniczej Białki Tatrzańskiej pewnego Pana Doktora, który wynajmował letni dom za miedzą. Nieistotny jechał po niego pod szpital, a potem podwoził pod drzwi chałupy.
Bardzo pasował Doktorowi ów carpooling, bowiem benzyna była na kartki. Łatwiej było wcisnąć dupę do cudzego auta, swoje pozostawiając w garażu.
O dokładce do benzyny nawet nie wspomniał, za to w niedzielne popołudnie nerwowo wypytywał o powrót bowiem w mieście miał jeszcze kilka ważnych spraw do załatwienia.
- Nie bądź frajer nie przyjeżdżaj w przyszłym tygodniu – namówiła go żona.
Pozbawiony carpoolingu Doktor, przyjechał solo swoim zachodnim samochodem, bez propozycji rewanżu.
Kiedy Nieistotny zmienił pracę, do jego auta regularnie zaczęli wsiadać współpracownicy, bo przecież to po drodze. Denerwowali się nawet, że nie potrafi terminowo skończyć służbowych obowiązków. Jest szesnasta a więc masz mieć to wszystko w dupie. Zanim Nieistotnemu urosła dupa do takich rozmiarów by tak wszystko umieścić, woził regularnie te trójkę facetów. Oni po drodze dojadali swoje śniadania, pozostawiając śmieci na siedzeniach i podłodze auta. Kiedy powiedział, że dzisiaj nie jedzie wprost do domu, jeden z nich zapytał wprost - gdzie jedzie? Też mu pasowało.
Trzeba było dwóch tygodni by w sposób cywilizowany odwrócić przyzwyczajenie jakiemu tak szybko ulegli współpracownicy.
- Frajer jestem, nie da się ukryć – pomyślał Nieistotny
Jan Maria nie chciał nawet rewanżingu, chciał tylko by wszystko wróciło do poprzedniego, zastanego stanu.
Aż dziwne bo zazwyczaj potrafi się zachować asertywnie. Wierzy jednak w ludzi i uważa, że ponad wszystko okazane dobro wraca do człowieka.
I to jest właśnie frajering w całej pełni.
Własnie sobie tu wpadłam via blog Graszki i zostaję. Szalenie mi odpowiada Twoje poczucie humoru, jak poczytam dłużej bo dopiero we wrzesniu jestem to i cosik napiszę. Tylko prośbę mam - człek na Twoim poziomie używa pozytywnej współczesnej maniery polegającej na użyciu litery q lub nawet Q w momentach wymagających emocjonalnego podkreślenia.Lewy górny róg klawiatury. Ostatecznie w sytuacjach ekstremalnych pozostaje jeszcze prawy dolny róg. Do podczytania,
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę. Staram się nie nadużywać zwrotów na k, albo na K. W sytuacjach niezbędnych znajdzie się, bo w końcu takie jest życie. Ja jestem jego wiernym obserwatorem. Przyjmuję jednak Twoja uwagę do zastanowienia i realizacji.
UsuńPozdrawiam
P.s chętnie odwiedzę blog Graszki jeżeli otrzymam tylko jakiś drogowskaz.
Nieistotny, Ty ze swojego fajeringu, to już nigdy nie wyrośniesz, za porządny jesteś...Co by naród zrobił bez FRAJERÓW / i nie jest to bynajmniej uszczypliwa uwaga, ale docenienie bezinteresowności, która stanowi ostatnimi czasy towar bardzo deficytowy/. Pozdrowing, Hanula
OdpowiedzUsuńPS No nie podchodzi mi zachwaszczanie, nie podchodzi:))
Filozoficznie tak.
UsuńŻycie to i ziarno i plewy nie da się inaczej. Chodzi tylko o to żeby proporcje były odpowiednie. A w końcu to o prawdę idzie. Prawda czasu, prawda ekranu, prawda...
Obiecuję że przemyślę użycie każdego ewentualnego wulgaryzmu
Pozdrawiam