Zawieje i zamiecie to ponoć domena
zimy
Wczoraj jednak tak u mnie zawiało, że
do wieczora próbowałem oszacować straty. Na samym końcu
powiedziałem do żony
- Niech to Młody zamiecie.
Deszcz, grad a do tego wiatr tak śliny,
że najpierw przewracał donice z kwiatami i ciężkie ogrodowe meble
a na końcu łamał drzewa.
Kiedy wróciłem po pracy pozostało
mi tylko obejrzeć pobojowisko.
Złota reneta całkiem złamana tuż
nad ziemią, podobnie z gruszą. Z ziemi wystawały tylko smętne
kikuty.
Nawet kret wylazł by oszacować szkody
- Och joo ! - z pewnością powiedział
niczym ten z kreskówki.
Świeży kopczyk jest dowodem tej
lustracji.
Brzoskwinia moje oczko w głowie,
obsypana owocami aż musiałem zbudować podparcie dla ciężkich od
owoców gałęzi, złamała się w połowie i solidny czubek drzewa
oblepiony owocami wylądował w trawie. Próbowałem to jakoś
ratować ale kolejne podmuchy wiatru zagrażały całemu drzewu. Z
chirurgiczna precyzja dokonałem więc amputacji.
Teraz cały kosz owoców, ładnie już
wybarwionych chociaż jeszcze twardych, leży na oknie. Może
dojrzeją.
Z papierówki strzepało połowę
owoców, podobnie jak ze starej jabłoni, której owoce są ponoć
najlepsze na szarlotkę.
Nie wiem, jeszcze nie sprawdziłem, do
stare drzewo rodzi co drugi rok. W tym roku jest właśnie ten drugi.
Cukinie powykręcane ale dziś rano
doszły już chyba do siebie.
Położona papryka i kilka krzaków
pomidorów. Solidnie obłamane ozdobne pelargonie. A plastikowe
śmieci z żółtego worka rozsiało dosłownie po całym ogrodzie.
Jak na złość mam dzisiaj umówioną
wizytę i za nic nie dam rady tego wszystkiego posprzątać.
- Jutro - zdaje się podpowiadać mi
rozsądek – albo w weekend.
Pewnie przychylę się do głosu
rozsądku.
Swoja drogą to od pewnego czasu
planowałem przesadzenie kilku drzew. Poprzedni właściciel posadził
drzewa zbyt blisko siebie. Korony zaczęły plątać się ze sobą,
co umożliwia rozwój wszelkim szkodnikom. Tak przynajmniej czytałem.
Na jesień zaplanowałem przeprowadzkę
drzewek. Niespodziewanie w środku sezonu częściowo zrobiła to za
mnie natura.
Może zbyt głośno opowiadałem o tym
przy kawie na tarasie?
Jeżeli te zjednoczone siły przyrody
są takie fajne, to dlaczego nie wywaliły czereśni której chcę
się pozbyć całkiem?
Ma dosyć walki ze szpakami których
setki czekają cierpliwie na jabłoni sąsiada aż skórka moich
owoców lekko się zaczerwieni.
Poza tym, szpaki wstają zdecydowanie
wcześniej ode mnie
Smutno mi jednak trochę po tej
nawałnicy i już oczami wyobraźni widzę siebie jak stoję obok
premiera i niczym ten najsłynniejszy paprykarz III RP pytam:
- Jak żyć panie premierze ? Jak żyć?
Premier zaś spogląda na mnie spod
zmarszczonych brwi i mówi:
- Tobie szkodzi tylko wizyta szpaków,
a nam czkawką odbijają się wizyty u sowy i jej przyjaciół.
- Chyba jego – poprawiłem
premiera nie tracąc nawet w ramach wyobraźni trzeźwości myślenia
Trzymam się konwencji żeby było
śmiesznie
- Śmiesznie to już chyba
było? – zauważyłem – Po mojemu to teraz trzeba podjąć
decyzję co wycinać, a co tylko przesadzić.
U mnie lawenda jest
pewniakiem. Pod oknem w kuchni wyrosły kwiaty na długich łodyżkach.
Zrobiłem zdjęcie i wysłałem do swoich Francuzów. Im w tym roku
lawenda całkiem nie wyszła.
Koniec świata
Z naturą jeszcze nikt nie wygrał.... ale szkoda tych brzoskwini. :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że odrośnie
UsuńPozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńWspółczuję bardzo.
Natura nie daje się złamać przez człowieka. Nie pozwala, by było tak, jak ludzie sobie życzą. Czereśnię pozostawiła dla szpaków. W sprawie jabłek może UE zdołała dogadać się z Naturą i ta eliminuje owoce przez unię zakazane.
Pozdrawiam serdecznie.
Myślę że wśród urzędników UE Natura nie ma partnerów do dyskusji
UsuńPozdrawiam
Co powiedziałaby na to Polyanna? Pewnie coś maksymalnie głupiego (że bardzo się cieszy ze strat, bo mogłyby być przecież dużo większe itp.). Ech, lepiej zmilczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakoś trudno mi było wczoraj szukać radości w tym bałaganie, ale jeden pozytyw znalazłem
UsuńTak więc jakby się uprzeć to jestem gdzieś niedaleko jej zasady.
Pozdrawiam
Rzeczywiście, lawenda wyszła Ci nad podziw:) . Życie nauczyło nas jednego: jak coś jest dobrze, to niedobrze. lepiej żeby było tak sobie, widocznie przyszła pora na tak sobie. Porobiło się , nie da się ukryć, najgorzej ,że nie ma na kogo złożyć . Pozdrawiam,Hanula
OdpowiedzUsuńWspółczuję skutków zadymy:( Najbardziej żal brzoskwini, a lawenda jest super:)
OdpowiedzUsuńTo ulubiona roślina małżonki
UsuńPozdrawiam
sie porobiło...... u nas też wiało ale cała siła poszła na Złtoryje, tam połamało drzewa.....
OdpowiedzUsuńa swoją droga szkoda tych twoich brzoskwiń, ale jak widać z przyroda nie ma żartów
Brzoskwinia jest takiej delikatnej budowy. Przy tym obciążeniu owocami wcale sie nie dziwię, narzekam na pecha.
UsuńPozdrawiam
O, to bardzo przykre, nie koniecznosć sprzątania, ale te straty, wkurzające. U mnie spokój i zastoj, trochu popierdziało, trochę popadało i dalej zaduch niczym w palmiarni, tylko karetki szaleja.
OdpowiedzUsuńWkurzająca jest bezsilność z jaką patrzy się na żywioł
UsuńPozdrawiam
najbardziej szkoda, jak żywioł zniszczy uprawy tuż przed finałem:(
OdpowiedzUsuńlawenda ma się znakomicie bo nie przemarzła tego roku
No właśnie, wychodzi na to, że to jakaś zasada.
UsuńPozdrawiam
No to współczuję... Ja tam po prawdzie dla zielska zrozumienia nie mam, ale skoro się marnuje dobro, z którego można coś zacnego upędzić, to to już jest insza śpiewka...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Brzoskwinie akurat są super na deser, ale winogron mam coraz więcej więc chyba...
UsuńPozdrawiam
Właśnie, właśnie ...Lawenda. Czy zamierzasz ją suszyć, aby umieścić w bieliźniarce? Kiedy się to robi?
OdpowiedzUsuń"...Pachnieć lawendą starszy pan, nie ma dla kogo, gdy jest sam..."
Współczuję tej klęski Antoni
Będziemy ciąć a potem będzie stała w wazonie. Moim zdaniem ścina się w pełnym rozkwicie, ale trzeba uważać aby nie przeciągnąć bo wtedy opadają kwiaty
UsuńPozdrawiam
Nie jest tak źle, brzoskwinie dojrzeją na oknie a Ty będziesz pachniał lawendą bo masz dla kogo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa otuchy
UsuńPozdrawiam
Byliśmy wczoraj na Mazurach wyjeżdżaliśmy z miasta w ciężki deszcz oberwanie chmury normalnie, pod Warszawą ukrop z nieba a na Mazurach od dawna nie padało. :)
OdpowiedzUsuńOj szkoda drzewek bardzo szkoda. Pomyśl o posadzeniu żywopłotu wysokiego na kilka metrów który może ochroni Twój ogród? Bezmyślność wycinki lasów się kłania one chroniły przed hulającymi wiatrami. Chociaż tyle można by zrobić sadząc żywopłoty z grabu na przykład to długo trwa zanim urosną ale dla pokolenia młodego dla Natury to będzie dar. :) My na naszej małej działeczce 500 dzikich róż :) posadziliśmy w zeszłym roku, mocno podlewane nawozem dziś już mają półtora metra. Działkę mamy dopiero drugi rok zaznaczam. :) Ciepło pozdrawiam.
To rzeczywiście pachnący żywopłot
UsuńPozdrawiam
Och, lawenda to i u mnie pewniak! Poza tym mam na jej punkcie obsesję (patrz: tytuł mego bloga) smutno tak, jak dzielo naszej pracy, obiekt troski i miłości zostanie tak zbeszczeszczony przez zywioly, ale cóż nieodłączna to część życia... I na gruzowisku wyrasta nowe życie... Pozdrawiam i dobranoc:)
OdpowiedzUsuńJak moja żona
UsuńPozdrawiam
Współczuję ogrodowych strat, u mnie ostatnio wywracało plastikowe donice z drzewkami-iglakami na tarasach, aż je musiałam postawić od drugiej strony i przestały spełniać rolę ogranicznika od sąsiadów, dla której je właściwie kupiłam.
OdpowiedzUsuńMoże kiedy wreszcie osiądę na stałe też zajmę się ogrodem, nauczę co trzeba. Bo chęci już mam, ale w obecny ogród już serca mi się za bardzo nie chce wkładać.
pozdrowienia!
p.s. Lawenda faktycznie wyszła pięknie, chyba posadzę sobie gdzieś za rok
Teraz lawenda jest w pełni rozkwitu a więc wygląda jeszcze ładniej
UsuńPozdrawiam