09 lipca 2014

No i narobiło

Zawieje i zamiecie to ponoć domena zimy
Wczoraj jednak tak u mnie zawiało, że do wieczora próbowałem oszacować straty. Na samym końcu powiedziałem do żony
- Niech to Młody zamiecie.
Deszcz, grad a do tego wiatr tak śliny, że najpierw przewracał donice z kwiatami i ciężkie ogrodowe meble a na końcu łamał drzewa.
Kiedy wróciłem po pracy pozostało mi tylko obejrzeć pobojowisko.
Złota reneta całkiem złamana tuż nad ziemią, podobnie z gruszą. Z ziemi wystawały tylko smętne kikuty.
Nawet kret wylazł by oszacować szkody
- Och joo ! - z pewnością powiedział niczym ten z kreskówki.
Świeży kopczyk jest dowodem tej lustracji.
Brzoskwinia moje oczko w głowie, obsypana owocami aż musiałem zbudować podparcie dla ciężkich od owoców gałęzi, złamała się w połowie i solidny czubek drzewa oblepiony owocami wylądował w trawie. Próbowałem to jakoś ratować ale kolejne podmuchy wiatru zagrażały całemu drzewu. Z chirurgiczna precyzja dokonałem więc amputacji.
Teraz cały kosz owoców, ładnie już wybarwionych chociaż jeszcze twardych, leży na oknie. Może dojrzeją.


Z papierówki strzepało połowę owoców, podobnie jak ze starej jabłoni, której owoce są ponoć najlepsze na szarlotkę.
Nie wiem, jeszcze nie sprawdziłem, do stare drzewo rodzi co drugi rok. W tym roku jest właśnie ten drugi.
Cukinie powykręcane ale dziś rano doszły już chyba do siebie.
Położona papryka i kilka krzaków pomidorów. Solidnie obłamane ozdobne pelargonie. A plastikowe śmieci z żółtego worka rozsiało dosłownie po całym ogrodzie.
Jak na złość mam dzisiaj umówioną wizytę i za nic nie dam rady tego wszystkiego posprzątać.
- Jutro - zdaje się podpowiadać mi rozsądek – albo w weekend.
Pewnie przychylę się do głosu rozsądku.
Swoja drogą to od pewnego czasu planowałem przesadzenie kilku drzew. Poprzedni właściciel posadził drzewa zbyt blisko siebie. Korony zaczęły plątać się ze sobą, co umożliwia rozwój wszelkim szkodnikom. Tak przynajmniej czytałem.
Na jesień zaplanowałem przeprowadzkę drzewek. Niespodziewanie w środku sezonu częściowo zrobiła to za mnie natura.
Może zbyt głośno opowiadałem o tym przy kawie na tarasie?
Jeżeli te zjednoczone siły przyrody są takie fajne, to dlaczego nie wywaliły czereśni której chcę się pozbyć całkiem?
Ma dosyć walki ze szpakami których setki czekają cierpliwie na jabłoni sąsiada aż skórka moich owoców lekko się zaczerwieni.
Poza tym, szpaki wstają zdecydowanie wcześniej ode mnie
Smutno mi jednak trochę po tej nawałnicy i już oczami wyobraźni widzę siebie jak stoję obok premiera i niczym ten najsłynniejszy paprykarz III RP pytam:
- Jak żyć panie premierze ? Jak żyć?
Premier zaś spogląda na mnie spod zmarszczonych brwi i mówi:
- Tobie szkodzi tylko wizyta szpaków, a nam czkawką odbijają się wizyty u sowy i jej przyjaciół.
- Chyba jego – poprawiłem premiera nie tracąc nawet w ramach wyobraźni trzeźwości myślenia
Trzymam się konwencji żeby było śmiesznie
- Śmiesznie to już chyba było? – zauważyłem – Po mojemu to teraz trzeba podjąć decyzję co wycinać, a co tylko przesadzić.
U mnie lawenda jest pewniakiem. Pod oknem w kuchni wyrosły kwiaty na długich łodyżkach. Zrobiłem zdjęcie i wysłałem do swoich Francuzów. Im w tym roku lawenda całkiem nie wyszła.
Koniec świata

27 komentarzy:

  1. Z naturą jeszcze nikt nie wygrał.... ale szkoda tych brzoskwini. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Klik dobry:)
    Współczuję bardzo.

    Natura nie daje się złamać przez człowieka. Nie pozwala, by było tak, jak ludzie sobie życzą. Czereśnię pozostawiła dla szpaków. W sprawie jabłek może UE zdołała dogadać się z Naturą i ta eliminuje owoce przez unię zakazane.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że wśród urzędników UE Natura nie ma partnerów do dyskusji
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Vulpian de Noulancourt09 lipca, 2014 11:57

    Co powiedziałaby na to Polyanna? Pewnie coś maksymalnie głupiego (że bardzo się cieszy ze strat, bo mogłyby być przecież dużo większe itp.). Ech, lepiej zmilczę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś trudno mi było wczoraj szukać radości w tym bałaganie, ale jeden pozytyw znalazłem
      Tak więc jakby się uprzeć to jestem gdzieś niedaleko jej zasady.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Rzeczywiście, lawenda wyszła Ci nad podziw:) . Życie nauczyło nas jednego: jak coś jest dobrze, to niedobrze. lepiej żeby było tak sobie, widocznie przyszła pora na tak sobie. Porobiło się , nie da się ukryć, najgorzej ,że nie ma na kogo złożyć . Pozdrawiam,Hanula

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję skutków zadymy:( Najbardziej żal brzoskwini, a lawenda jest super:)

    OdpowiedzUsuń
  6. sie porobiło...... u nas też wiało ale cała siła poszła na Złtoryje, tam połamało drzewa.....
    a swoją droga szkoda tych twoich brzoskwiń, ale jak widać z przyroda nie ma żartów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzoskwinia jest takiej delikatnej budowy. Przy tym obciążeniu owocami wcale sie nie dziwię, narzekam na pecha.
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. O, to bardzo przykre, nie koniecznosć sprzątania, ale te straty, wkurzające. U mnie spokój i zastoj, trochu popierdziało, trochę popadało i dalej zaduch niczym w palmiarni, tylko karetki szaleja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkurzająca jest bezsilność z jaką patrzy się na żywioł
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. najbardziej szkoda, jak żywioł zniszczy uprawy tuż przed finałem:(
    lawenda ma się znakomicie bo nie przemarzła tego roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, wychodzi na to, że to jakaś zasada.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. No to współczuję... Ja tam po prawdzie dla zielska zrozumienia nie mam, ale skoro się marnuje dobro, z którego można coś zacnego upędzić, to to już jest insza śpiewka...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzoskwinie akurat są super na deser, ale winogron mam coraz więcej więc chyba...
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Właśnie, właśnie ...Lawenda. Czy zamierzasz ją suszyć, aby umieścić w bieliźniarce? Kiedy się to robi?
    "...Pachnieć lawendą starszy pan, nie ma dla kogo, gdy jest sam..."
    Współczuję tej klęski Antoni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziemy ciąć a potem będzie stała w wazonie. Moim zdaniem ścina się w pełnym rozkwicie, ale trzeba uważać aby nie przeciągnąć bo wtedy opadają kwiaty
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Nie jest tak źle, brzoskwinie dojrzeją na oknie a Ty będziesz pachniał lawendą bo masz dla kogo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Byliśmy wczoraj na Mazurach wyjeżdżaliśmy z miasta w ciężki deszcz oberwanie chmury normalnie, pod Warszawą ukrop z nieba a na Mazurach od dawna nie padało. :)
    Oj szkoda drzewek bardzo szkoda. Pomyśl o posadzeniu żywopłotu wysokiego na kilka metrów który może ochroni Twój ogród? Bezmyślność wycinki lasów się kłania one chroniły przed hulającymi wiatrami. Chociaż tyle można by zrobić sadząc żywopłoty z grabu na przykład to długo trwa zanim urosną ale dla pokolenia młodego dla Natury to będzie dar. :) My na naszej małej działeczce 500 dzikich róż :) posadziliśmy w zeszłym roku, mocno podlewane nawozem dziś już mają półtora metra. Działkę mamy dopiero drugi rok zaznaczam. :) Ciepło pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, lawenda to i u mnie pewniak! Poza tym mam na jej punkcie obsesję (patrz: tytuł mego bloga) smutno tak, jak dzielo naszej pracy, obiekt troski i miłości zostanie tak zbeszczeszczony przez zywioly, ale cóż nieodłączna to część życia... I na gruzowisku wyrasta nowe życie... Pozdrawiam i dobranoc:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Współczuję ogrodowych strat, u mnie ostatnio wywracało plastikowe donice z drzewkami-iglakami na tarasach, aż je musiałam postawić od drugiej strony i przestały spełniać rolę ogranicznika od sąsiadów, dla której je właściwie kupiłam.
    Może kiedy wreszcie osiądę na stałe też zajmę się ogrodem, nauczę co trzeba. Bo chęci już mam, ale w obecny ogród już serca mi się za bardzo nie chce wkładać.
    pozdrowienia!

    p.s. Lawenda faktycznie wyszła pięknie, chyba posadzę sobie gdzieś za rok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz lawenda jest w pełni rozkwitu a więc wygląda jeszcze ładniej
      Pozdrawiam

      Usuń