21 czerwca 2013

Lato jest kobietą

Dni mijały coraz dłuższe, coraz cieplej było u mnie
Coraz lżejsze miała suknie, lekko płynął wiosny strumień
Wreszcie nocy raz czerwcowej zobaczyłem ją jak śpi
Bez niczego, zrozumiałem lato, ech że ty
Lato, lato, lato, ech że ty
Taj jak lubię tę piosenkę Marka Grechuty tak czekam na ten widok gołej skóry śpiącego lata. Lato bowiem jest kobietą i niech mi nikt nie opowiada, że ma na imię Grzegorz. Zepsuje mi to nastrój pełen tajemniczej emocji i erotyzmu który w tym okresie wyzbywa się swoje tajemniczości a często nawet i dyskrecji. I nie ma co się oburzać w latach naszej młodości takie właśnie chcieliśmy widzieć to lato. Bezpruderyjne i łatwe. Szczególnie ta łatwość była szansą dla nas.
Nie?
Każdy przecież kiedyś zaczynał.
Ale to już było i nie wróci więcej...
Tego lata nie zanurzę nóg w zimnym górskim strumieniu i nie zapatrzę się na ośnieżone pomimo tej pory roku szczyty, ale fakt nadejścia lata przyjąłem z zadowoleniem.
Na mojej wsi sianokosy. Ścięta i podsuszona trawa czyli innymi słowy siano, pachnie zabójczo.
Aż nie chce się wracać do domu z zacienionego tarasu.. Kto mi każe roztrząsać na drobne jakieś fałszywe dźwięki opolskiego festiwalu, czy odwołanie prezydenta dużego miasta.
To fałszuje polityka, przyroda uderza tylko w czyste dźwięki. Siedzę więc dopóki pozwalają na to komary.
Tych rzeczywiście nie brakuje, tną nie bacząc na porę dnia.
Mogę korzystać z przyjemności chodzenia boso po trawie wokół domu. Jestem pewien, że nie ma potłuczonego szkła czy innego dziadostwa. Mam z tego kupę radości którą miesza mi fakt pojawienia się krecich kopców. Na razie nieśmiałe i pojedyncze, na linii warzywnika i sadu.
Czy to tylko wizyta jakiegoś zabłąkanego osobnika, czy kontratak? Nie wiem.
Teściowa opłakuje każdą p;odgryzioną roślinkę.
Póki co z naszymi roślinami śmiało możemy konkurować z miejscowymi. Pomidory mają już drobne owoce i sięgają naprawdę wysoko. Ogórki pną się po sznurkach a w miejscu kwiatów pojawiły się pierwsze małe owoce.
Własną sałatę zjadamy regularnie, tylko mam problem z określeniem jej ilości, ponieważ teściowa posadziła ja tak jakby kot miał sraczkę. Tu jedną tam jedną i jeszcze gdzieś tam pośród cebuli.
Gdy spytałem o logikę tego pomysłu, powiedziała szczerze
- Moja mamusia tak sadziła na brzegu grządek
- Odpowiedź godna Tewje Mleczarza - Tradycja.Aż nie wypada pytać o logikę.
Ponieważ nie ograniczam się do opłakiwania tego co było i nie powróci, próbuję w miarę wolnego czasu odnaleźć ładne letnie miejsca na mapie Krakowa i jego bezpośredniej okolicy.
Właśnie zabłądziłem pomiędzy stawy i czułem się jak na Mazurach. No może zadziałała własna wyobraźnia. I tylko dwa widoczne na horyzoncie kominy elektrociepłowni Łęg kontrolowały moją świadomość miejsca. Były szuwary, piaszczysta plaża i mnóstwo rybitw, które darły dzioby w rytm jakiejś wodnej opowieści.
Fajnie i niedaleko.



Póki co kończę przygotowania do montażu lekkiego metalowego zjazdu z domu na chodnik.
Wykopałem wszystkie krzaki rosnące pod oknem i pomimo, że to nie jest okres na te sprawy wsadziłem je w innym miejscu. Codziennie podlewam i doglądam roślin. Nie chcę zapeszać ale obyło się bez strat.
Tak więc teren rozplantowany przykryty włókniną i wysypany żwirem. Konstrukcja się spawa i tylko nie wymyśliłem jeszcze czym ją przywiozę na miejsce.
Dzięki niej żona będzie bardziej niezależna, bo samorządna była od zawsze.
W kolejce czeka krzak winogron który muszę wesprzeć na solidniejszych belkach.
A potem dalej według listy, chociaż pewnie chciałbym poszukać bursztynów na bałtyckich plażach lub wypłukać górskie buty w nurcie zimnego rwącego strumienia.
Narty schowałem już głęboko w pawlaczu, buty stoją na wierzchu i kuszą.
Nie mam sumienia aby cokolwiek z nimi zrobić

30 komentarzy:

  1. w sprawie sałaty - ma krótki żywot więc nie ma sensu wyznaczać jej specjalnego miejsca, które potem będzie puste, dlatego sadzi się ją z roślinami potrzebującymi więcej czasu, tak, jak np bób w ziemniakach.
    Huśtawkę na taras już kupiłeś? to jest dopiero radocha takie bujanie się czerwcową nocą;)Koniecznie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyjaśnienie jest logiczne
      Nie mam huśtawki w Gorcach też nie miałem. Nieźle bujam i bez huśtawki
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Bardzo dobrze, że tak posadziła. Sałatę wtyka się w wolne miejsca. Nie robi się specjalnych grządek.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Klarka tez tłumaczyła to krótkim żywotem sałaty

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. u mnie sałata w rządku, ale na przyszłość zapamiętam
    lato, och lato :-) kiedyś nie lubiłam, w tym roku mnie rozpieszcza, pewnie dlatego, ze nie chodzę do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  4. .....Lato pachnące miętą,
    Lato koloru malin,
    Lato zielonych lasów,
    Lato kukułek i czajek..... tak można zaśpiewać albo bardziej romantycznie....

    W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
    Zapodziani po głowy, przez długie godziny
    Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
    Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

    Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
    Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
    Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
    I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

    Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
    A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
    Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
    Owoce, przepojone wonią twego ciała.

    I stały się maliny narzędziem pieszczoty
    Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
    Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
    I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

    I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
    Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
    Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
    A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła....

    ech tak mi się kojarza moje młodzieńcze lata...i lata


    no i jak widać ogrodnik z ciebie całą gębą....życzę pachnących wieczorów ...


    OdpowiedzUsuń
  5. Też jestem za wtykaniem sałaty w różnych miejscach. Chyba jest jej weselej w mieszanym towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym jednak przestrzegał przed wtykaniem sałaty byle gdzie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Wieś latem pachnie obłędnie. Jeżeli podgryzione to nie kret, to nornica. Przeciw kretom kupiłam takie wbijane w ziemię płaskie talerzyki na solary. Wbija się głęboko, potem one brzęczą co jakiś czas i wibrują w ziemi. Podobno wibracje rozchodzą się w ziemi i płoszą krety. U nas zadziałało. Jeden na 25/30 m kw. A przeciw komarom jest jakaś roślinka, którą sadzi się w doniczkach na balkonie.Jej zapach odstrasza paskudy. Prowadzę śledztwo, jak się nazywa:):):):) Jak się dowiem, to napiszę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja teściowa nazywa toto komarzycą i ponoć na placu wiedza o co chodzi.
      Solarne odstraszacze kupiłem i działały dwa miesiące. Może działają nadal bo krecich kopców jest mniej i ściśle określonym miejscu. A na nornice dobrze ponoć sadzić czosnek.
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. A ja na krety stosuję sposób tradycyjny: zakopuję w ziemię skorupki jajek / ale tylko takie z koszyczka ze święconki/ od lat nie mam kretów w ogródku.:))) A sąsiedzi mają.Na komary nie mam jeszcze ludowego patentu. Wszelkie rośliny przeciwkomarowe, nie działają. Dlatego nie cieszy mnie urok letnich wieczorów na tarasie. Komary górą, niestety.Środki na komary działają tylko chwilę, bestie się wycwaniły i uodporniły. Nikt mi nie wmówi,że jest fajnie, jak nie jest. Nie cierpię komarów...a one mnie wyjątkowo lubię:))) Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I moją żonę wyjątkowo lubią. Ewidentnie to widać gdy siedzimy razem na tarasie.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Wrotycz jest dobry na komary, w dużych ilościach trujący, ale podobno można go lekko rozetrzeć w dłoniach i posmarować ciało/ strasznie śmierdzi, albo pachnie intensywnie:)/ . Na razie to teoriaq, w prakrtyce nie sprawdzałam. Hanula
      PS Wrotych ma żółte kwiaty, które skupiają się w baldacimy / podobnie jak krwawnik/, rośnie na łąkach.

      Usuń
    3. Baldachimy!!!

      Usuń
    4. PO takim opisie z pewnością znajdę.
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Co do salaty, to ja na takie mawiam: a logika w doopie ;). A co do lata, to niestety, muszę się wziać za bary z remontami i żadne przyjemności mnie nie czekają ino zgryzoty. Moze najwyżej ucieknę od czasu do czasu do botanika, choć mam wątpliwości, bo jak tylko zaplanuję, to deszcze albo użre mnie pies i trza siedzieć u chirurga. Ty przynajmniej masz letnisko w domu, pzdr Ce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym letniskiem to się zgadza. A Ty nie głaskaj wszystkich spotkanych psów. Niektóre mają parszywy charakter.
      Pozdrawiam i życzę ładnej pogody.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Rozumiem, że te "stawy" to Przylasek Rusiecki? Jeśli tak, tom piękniejszego ich konterfektu nie widział... A staropolskich konceptów na krety żem ongi wyłożył tutaj:
    http://wachmistrz.blog.onet.pl/2008/06/03/o-zalewaniu-krzeczka-dzis-pospolicie-w-robaka-odmienionego/
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to dawna żwirownia w Brzegach
      I ja swojego krzeczka zalewałem w ten weekend
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Czytam, czytam i odnajduję w Twoim opisie dużo moich zachwytów latem i tym, co ono niesie. Też pracuję w warzywniku i na skalniakach oraz obserwuję postępy moich roślinek. Po domu jak i po podwórku chodzę najczęściej boso. Tylko to siano mi nie wyszło. Skosiłem sporo trawy w ogrodzie licząc na sianko, ale deszcze załatwiły sianko na amen.
    Nie tracę jednak nadziei na następny pokos.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siano pachnie mi od sąsiadów. Moja trawa trafia na prozaiczny kompost.
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Cześć Antoni
    Moja Mama też tak sałatę sadziła. I też jako kilkulatek zadawałem to samo pytanie: dlaczego? A bo tak się sadzi. Koniec i kropka. Lato jest fajne, ma tylko jeden feler. Ubywa dnia. A to jest tak jak powrót tą sama drogą z pięknej rowerowej wycieczki. Niby dalej pięknie, ale tak jakoś inaczej. Przypomina że nieskończoność to jest tylko w matematyce. Pozdrawiam, JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe spostrzeżenie. I dodatkowo od świętej Hanki chłodniejsze noce i ranki.
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Nie tylko twoje wpisy ,ale rowniez komentarze i twoje odpowiedzi sa doskonala lektura, zawsze pojawia sie usmiech a nawet wybuch szczerego smiechu...Niestety co do salaty nie mam zadnych wiadomosci,mieszczuch jestem od kilku pokolen,lubie jednak zdobywac takie ciekawe fakty...
    Mam pytanko: Jesli lato jest kobieta to czym jest reszta por roku wedlug Ciebie? I zgadzam sie z Toba-lato napewno jest kobieta!Tylko kobieta moze tak kusic do czynow przeroznych latem sie odbywajacych :)
    Serdecznosci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda pora roku to kobieta
      wiosna to nastolatka w której budzi się kobiecość. Pojawiają się pierwsze zmiany ciała te krągłości wypukłości tak działające na wyobraźnie. Na razie bardziej na wyobraźnię mniej na oczy. I chociaż wszyscy dokoła mówią będzie kiedyś z tej dziewczyny piękna kobieta, to ona już ma pierwsze swoje i senne marzenia
      Lato to szalona młoda kobieta która marzenia wprowadza w czyn, nie dbając nawet o konsekwencje.Zycie wszak trzeba rwać jak młode wiśnie.
      Jesień to kobieta w wieku jak to kiedyś pisano balzakowskim, Wydała już owoce swojego życia, zachowując jednak energię z lata. A jakie doświadczenie. Znam wielu amatorów jesieni.
      Zwykłe jabłko ma tyle kolorów a ile smaków. Kwaśne jabłka zrywa się raczej latem niż jesienią.
      I zima kiedy kobieta wyzbywa się wszelkich szaleństw, staje się stateczna i zrównoważona. Najgorsze jest w niej nie to że staje się chłodna. Najgorsze jest to że próbuje nam wmówić że zawsze taka była. Zawsze taka sama.
      Jak widzisz każda z pór roku jest kobietą.

      Usuń
    2. Wspaniale ujete Antoni ! Z usmiechem czytalam twoje slowa, jak bardzo prawdziwe i odpowiadajace naszej kobiecej naturze....
      Dziekuje za wyczerpujaca i ciekawa odpowiedz na moje pytanko...
      Pozdrawiam bardzo serdecznie

      Usuń
  13. Nieodżałowany Marek Grechuta... Wiosny nie miałam u siebie i lata sie nie spodziewam patrząc na aurę. powoli chwyta mnie jesienna, może jeszcze nie depresja, ale prawie... Ja chcę do Polski do słońca!

    OdpowiedzUsuń