Jest taki stary dowcip pokazujący upór
górali i ich miłość do ziemi.
Powódź na Podhalu, Dunajec wylał
szeroko i wysoko przykrywając swoimi wodami pola, łąki i lasy. Nim
woda opadła, pojawili się inspektorzy PZU którzy szacowali
powstałe szkody.
W pewnej chwili komisja zauważyła
góralski kapelusz. Niesiony prądem wody, mknął w dół rzeki.
- Jakiś chłop się utopił -
pomyśleli inspektorzy.
Kapelusz jednak płynął tylko do
czasu. Po chwili zatrzymał się i zaczął wędrować pod prąd. I
tak do czasu, gdy zatrzymał się i pozwolił nieść się prądowi,
by po chwili znów powtórzyć drogę.
- Cuda - zakrzyknęli inspektorzy PZU,
padając na kolana i czyniąc raz po raz znak krzyża świętego.
Tylko stojący obok góral ani na
chwilę nie wyjął fajki z ust i tym bardziej nie padł przed tym
widokiem na kolana
- A wy co nie klękacie nie modlicie
się gazdo?
- Nie, boć to nie żadne cuda. To
Jasiek z dołu który stwierdził, że ma w dupie powódź i idzie
orać.
Dowcip nie ośmieszał górali, ale
pokazywał ich upór i niezłomny charakter.
Wydawało się, że nie ma już takich
twardych ludzi poza tymi co na skalnym Podhalu, ciupagami wycinają
stuletnie buki i zęby trzonowe w zależności od potrzeby.
Aż tu dzisiaj oglądam sobie zdjęcia
z powodzi na Słowacji i w Austrii. I co widzę na jednym z nich?
Zapora wodna (swoją drogą wspaniały
pomysł), blokuje wodę aby nie zalała znajdującego się obok domu
z ogródkiem. Widać, że sięga już do połowy znaku drogowego, a
więc ma mniej więcej jeden metr.
Co robi mieszkający w domku ? Nie
ustawia worków z piaskiem, nie wisi na płocie aby obserwować stan
wody. On z kosiarką pomyka wokół ogrodzenia by przyciąć
nadmiernie wybujałą po deszczu trawę.
Oranie i koszenie to prace rolnicze. A
więc jest jeszcze gdzieś poza naszym Podhalem ktoś, kto ma
głęboko w dupie powódź i związane z nią kłopoty.
Jest jeszcze taka możliwość, że to
góral który za dutkami wylądował w Austrii i nie bacząc na nowe
otoczenie robi swoje.
Przy okazji dostałem odpowiedź na
nurtujące mnie pytanie – kto wymyśla te wszystkie dowcipy?/
To życie. Życie wymyśla najlepsze
historie
Worki z piaskiem jednak jakieś na posesji widać, zatem optymizm koszącego cokolwiek jednak zmącony... No i pytanie jakież jest doświadczenie życiowe jego... Bo jeśli on tak ma rok w rok i z dawna się nauczył, że nie ma się czego bać, to tylko pozazdrościć...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Tego ogrodzenia rzeczywiście pozazdrościć na innych zdjęciach widziałem jakie to skuteczne.
UsuńPozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńEeeeeee, to nie góral. Góral nie zgodziłby się na taką drogę "zaporową" przy swoim domu :)))
Pozdrawiam serdecznie.
Na swoim pewnie nie ale na ulicy?
UsuńTo nie góral. To pedant. Jak zaleje, to starannie przystrzyżony trawniczek.
OdpowiedzUsuńNo tak pedant i góral to nie są pojęcia wymienne, one się nawet nie uzupełniają
UsuńKrótka trawka jak zgnije pod wodą, to będzie i tak lepiej potem wyglądać niż długa :))) Zapobiegliwy.
OdpowiedzUsuńAle opowieść i wnioski mnie się podobają tak czy tak:)
Może i tak, wtedy mniej roboty.
UsuńPamiętam dowcip o Góralu i często puentę powtarzam w życiu ;-)
OdpowiedzUsuńFakt, dowcipy pisze samo życie :-)
Ja też często mówię gdzie mam powódź i co idę robić
UsuńTeż podziwiam tych twardych ludzi, którzy nie poddają się trudnym warunkom pogodowym :)))
OdpowiedzUsuńA w Twoim mieście też zdrowo polało.
UsuńPozdrawiam
A co się będzie stresował i na wodę patrzył , wzrokiem jej nie zatrzyma a zadbany ogródek to jednak wizytówka gospodarza.
OdpowiedzUsuńPorządek jest porządek w końcu
UsuńPozdrawiam
ordnung mus ordnung.... mają to we krwi....więc to chyba nie nasz góral... :)
OdpowiedzUsuńa swoją droga zamiast siedzieć i sie martwic...lepiej wziąć się za jakakolwiek pracę,
a pomysł z płotem bardzo dobry, nie to co u nas....
o właśnie napisałem to powyżej
UsuńPozdrawiam
Ten Austriak, to też zapewne góral, tylko być może nizinny?
OdpowiedzUsuńJak pop0mieszkiwałem w Gorcach to tamtejszym górali nazywali niskopiennymi. Pozdrawiam
Usuńnie wszystko zloto co sie swieci, dlatego srednio wierze w autentycznosc tego zdjecia, pachnie fotomontazem
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Grzegorz J.
Nie wiem, nie znam się na tym tak dobrze. Pozdrawiam
Usuń