- Czy ktoś przypadkiem nie widział maskownicy do skrzynki z bezpiecznikami? – spytałem nerwowo, kiedy okazało się, że od dłuższego czasu szukam jej bez najmniejszych efektów.
Zostałem zasypany gradem pytań w stylu: jakiej zaślepki? Gdzie? Co? Kiedy?
Odpowiadanie na nie tylko podnosiło mi ciśnienie. Jest to stara metoda odwrócenia ról. Zrzuca się obowiązek odpowiedzi na pytanie, zadając pięć innych, związanych tylko pozornie z głównym nurtem.
Tylko teściowa pozostała jak zwykle w formie, używając utartej formułki - Ja niczego nie dotykałam.
Poczułem bezsens tej sytuacji i powróciłem do przeszukiwania mieszkania. Niestety nigdzie obecności wspomnianej zaślepki bądź jak mówią inni blendy nie stwierdziłem.
Kiedy kupowałem dom skrzynka z bezpiecznikami stała otworem, gotowa do ingerencji elektryka. W środku znajdowały się trzy rzędy pstryczków do których podłączono plątaninę kabli.
- Trzeba coś z tym zrobić bo tu jest bałagan – ocenił syn
- Po założeniu tej zaślepki która leży w rogu wszystko będzie wyglądało pięknie – powiedziałem – symulując ułożenie blendy.
Tknięty przeczuciem, aby nic złego nie spotkało plastikowego elementu schowałem go w spiżarni.
Tutaj ślad zaślepki się urywa – jak zwykł mówić Bogusław Wołoszański.
Po zainstalowaniu napędu bramowego chciałem zabezpieczyć skrzynkę, ale niestety to mi się nie udało.
- Nie chcę Pana martwić – powiedział elektryk, ale samej blendy Pan nie kupi. Trzeba będzie nabyć cała skrzynkę i wykorzystać jeden element. Postaram się załatwić ją trochę taniej.
Zrobiłem zdjęcie, zwymiarowałem pudło i wysłałem do niego zdjęcia MMS-em.
Po tygodniu Pan Bogdan przywiózł skrzynkę.
- Półtorej stówy – powiedział od progu, abym odniósł przekonanie, że uzyskał gdzieś bardzo dobry rabat.
- Wie Pan ja też mam podobne podejście do bezpieczeństwa i estetyki. Z pewnością dołożyłbym
tę kasę do skrzynki.
Jak to u mnie, nie mogłem doczekać końca dnia aby zabrać się do roboty. Rozkręciłem skrzynkę, wyciągnąłem potrzebny element i pobiegłem do wiatrołapu.
- Dupa – powiedziałem do siebie głośno, kiedy okazało się że zaślepka jest za długa o około 5 cm dodatkowo posiada inny sposób mocowania.
- Zmienili system,. Widocznie ma Pan stary model – stwierdził meches.
- z 2009 roku i już stary? - Spytałem naiwnie
- No właśnie. Teraz wszystko się szybko zmienia.
Zabrał skrzynkę i oddał kasę, pozostawiając mnie w stanie desperacji. Szare komórki pracowały na podwyższonych obrotach tak, że ze dwa razy wyszedłem na zewnątrz aby schłodzić rdzeń swojego procesora.
Po powrocie do domu zrobiłem szablon zaślepki z tektury, misternie lokując otwory na bezpieczniki. Nożyczkami docinałem po kilka milimetrów. A kiedy wszystko było gotowe, odwzorowałem szablon na kawałek białego poliwęglanu który znalazłem w firmie.
Pozostawił go tak jakiś pracownik agencji reklamowej. Złośliwie mogę stwierdzić, że ponieważ w naszej firmie nie ma kobiet, nie padł on ofiarą odzyskiwania wolnego miejsca. Spokojnie leżał w rogu magazynu, czekając na swoją kolej. No i doczekał się.
Bardzo dumny z siebie, zaprosiłem rodzinę do obejrzenia nowej, estetycznej i co ważne bezpiecznej skrzynki z bezpiecznikami.
- To teraz mogę się przyznać, że to ja wyrzuciłam ten kawałek plastiku – powiedziała żona – Wydawał mi się taki nieważny.
- Co za poczucie odpowiedzialności i prawdomówność po czasie – oceniłem – Gdybyś powiedziała mi to wcześniej, oszczędziłabyś mi robotę z trzykrotnym przekopywaniem domu.
Swoja drogą zauważ, że ja nigdy nie wyrzuciłem Ci foremek do mufinek, otwieracza do słoików czy tych śmiesznych obrączek na serwetki, chociaż te ostatnie nigdy nie były używane. Są Twoje a więc muszą być ważne.
- Wszystko dobre co się dobrze kończy – włączyła się teściowa, zadowolona, że to nie ona tym razem: złamała, ukręciła czy wyrwała element. Tym razem całkowicie - no guilty.
Ponieważ nie mam natury pamiętliwej, nie wspomniałem zagubionych w dziwnych okolicznościach kompletu śrubek i nakrętek do naprawianego urządzenia, rureczek termokurczliwych do zabezpieczana przewodów elektrycznych, czy paru innych nieistotnych dupereli
Odpuściłem sobie wypominanie, bo i żona mogła w odpowiedzi na moje pytanie wzruszyć tylko ramionami i olać temat. Tak jednak się nie stało i kolejna tajemnica wiejskiego domu została wyjaśniona.
- Kochanie nie widziałaś takiego plastikowego kluczyka do skrzynki gazowej? - Spytałem z nadzieją w głosie jeszcze tego samego wieczora.
- Ja niczego nie dotykałam – dobiegła mnie z kuchni profilaktyczna odpowiedź niepytanej jeszcze teściowej.
Zaraz też przypomniałem sobie, że tkwi w zamku skrzynki od wczoraj, kiedy to odczytywałem stan zużycia gazu za ostatni miesiąc.
Nic to, przecież kto pyta nie błądzi.
muszę to zapamiętać - "ja niczego nie dotykałam"
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
"Ja nieczego nie dotykałam" zapamiętam jak mężowi zginie piwko:D
OdpowiedzUsuńJa to praktykuje taką metodę, że kiedy znajduję "coś" co z wyglądu jest podobne zupełnie do niczego, kładę to w pewne stałe miejsce, nazwijmy to "biurem rzeczy znalezionych". Tam to "coś" spędza pewien okres czasu, załóżmy pół roku. I jeśli nikt tego nie zacznie poszukiwać, zadaję ostateczne pytanie "do czego to służy?" zanim wywalę :)
OdpowiedzUsuńwszystkie "przydasie" stają się potrzebne już w kilka dni po wyrzuceniu
UsuńTo prawda :)))
Usuńale jakby tak wszystko magazynować, trzeba byłoby robić jakąś specjalną dobudówkę do domu ;)
ha ha ja tez tak mówie mojemu mężowi bałaganiarzowi, co połozy wszystko "na wierzchu" aby później nie szukać ale tego wierzchu jest mało.... i tak jak ty zaczyna się szukanie, tylko u mnie to najpierw mąż chodzi godzine lub dwie i zaglada wszędzie z miną detektywa....
OdpowiedzUsuńczego szukasz pytam...eee nic takiego
dopiero jak sie wkurzy i na łapu capu wciska mi że "TO LEŻAŁO TUTAJ " TO JA ODPOWIADAM.... JA NIC NIE DOTYKAŁAM I NIE CHOWAŁAM....
i cyrk zaczyna się od nowa albo wujek Allegro :))
ty i tak masz szczęście że żona sie przyznała ....
ale swoja drogą masz nerwy na wodzy.... no i zmyslne rączki.... jak Pomysłowy Dobromir
pozdrawiam szczególnie Zonę i Teściową :))))
Klarka ma rację.Wszystkie" przyda się" stąd właśnie czerpią nazwę, że się przydają. Ja mam taką szufladę dla moich potrzeb i wszystkie szafki w garażu. Wypracowałem sobie takie relacje z żoną, że ona tam własnie wkłada coś, co może się przydać lub pyta przed wyrzuceniem.
OdpowiedzUsuńGratuluję dzieła jakim się pochwaliłeś. To ładniejsze niż oryginał.
Pozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńAntoni, ale jakież to urocze...
Gorzej ma mój wujek, który wszystkiego szuka, a jest sam, więc z całą pewnością nikt niczego nie dotykał.
Pozdrawiam serdecznie.
O, nie sprawy techniczne to nie ja.
OdpowiedzUsuńNie można być genialnym we wszystkim :-)))
Piękna historia, powiedzonko "ja niczego nie dotykałam" przejdzie do klasyki.
OdpowiedzUsuńJak to natura dziwnie ludzi kształtuje. Ja jeśli nie wiem do czego znaleziona w chałupie rzecz może służyć, przezornie tego nie ruszam, ani nawet nie przestawiam, ślubna im bardziej nie wie, tym szybciej wyciepie do śmieci. :-)
OdpowiedzUsuńMiał rację elektryk, że maskownica pasuje tylko do jednego modelu, a te nawet w znanych i wydawałoby się stabilnych firmach się nieco zmieniają, bo "firma musi się rozwijać". Z mojego punktu widzenia zmiany nie zawsze są na lepsze. Przykładem odkurzacze składane na zatrzaski miast na "nienowoczesne" wkręty czy śrubki.
"Ja niczego nie dotykałam" przypomniało mi dowcip z brodą:
Mama pyta Jasia:
- Jasiu, brałeś prysznic?
- No tak! Jak w tym domu coś zginie, to zawsze wszystko na mnie... :-)
Nauczona doświadczeniem: nie dotykam, nie ruszam, nie przekładam zwłaszcza tego, co moim zdaniem jest bezużyteczne i do niczego niepodobne. W dziedzinie przydatności męska logika zupełnie mija się z kobiecą- słowem dwa światy. Przerażają mnie "symulacje ułożenia blendy", cokolwiek by to miało być. Choć nie mam problemów z rozumieniem słów oddzielnie tzn. wiem co to symulacja, ułożenie i blenda, to z rozumieniem całej frazy mam problem. Zatem symulacji, ułożeń i blend z zasady nie dotykam, dobrze na tym wychodzą moje relacje z M. Nie wiem, nie znam się, nie dotykam ...choć czasami łamię zasady. Pozdrawiam,Hanula
OdpowiedzUsuńTu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Ja bym tak nie umiał jak ty Antoni. Jakby mi ktoś powiedział, że wyrzucił coś ważnego i dpuścił do tego, że ja bym tego trzy razy szukał w całym domu to chyba bym nie wiem co ale bym coś zrobił...a ty: "ja tam nie jestem pamiętliwy". Oj dobrze ma z tobą twoja rodzina, dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
hahahahaha ja często zaczynam od "ja niczego nie dotykałam" a za kilka chwil, "a to o to chodzi, a tak położyłam tam siam" :p
OdpowiedzUsuńJa niestety jestem pamiętliwa w takich sprawach, bo cudzych rzeczy nie wyrzucam. Ja tylko przekładam :p
Przez całe życie to ja wiedziałam gdzie co leży, niezależnie czy moje, czy kogokolwiek innego, a od 6 lat nie mogę znaleźć nawet swoich rzeczy, bo dziwnie zmieniają lokalizacje za pomocą małych nóżek i rączek i umysł już nawet nie sili się na zapamiętywanie miejsca odłożenia ;)
OdpowiedzUsuńNa Twoim zmyśle "robótkowym" zawieść się nie można :)
czasami to co wyrzucamy jako mało ważne okazuje się niemal konieczne. Ale to jak powiadam złośliwości losu tak sprawiają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
How can i copy Firefox bookmarks between users on the same computer?
OdpowiedzUsuńMy site; mangatopia.net
Look at my web page ; Paxil
http://itlims.meil.pw.edu.pl/zsis/pomoce/BIPOL/PrawaMurphy.pdf :))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
oj tam ,oj tam ja szanownemu nic nie wyrzucam tylko chowam . Problem polega na tym że nie wiem co chowam wiec potem nie mam pojęcia czego szuka. Ika
OdpowiedzUsuńNo tak, co człowiek to koncepcja działania. Niezmienne jest tylko to że to co ginie jest w danym momencie niezbędne. A problem damsko - męski w tym temacie ma się bardzo dobrze. Czytam tak Wasze wpisy i uczę się.Czego? Zycia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taka zaślepka to bardzo ważny element :) U mnie w trakcie tego wielkiego remontu też parę rzeczy jednak zaginęło, mimo że raczej ja nie z tych kobiet, co wyrzucają, no chyba że nikt się nie przyzna, że wie do czego, a to coś zalega dłużej niż miesiąc - albo nawet pół roku.
OdpowiedzUsuń"Ja niczego nie dotykałam" skad ja to znam!... :)
OdpowiedzUsuń