Zżymamy się kiedy drogowcy malują na
jezdni pasy, a następnego dnia wjeżdża frezarka, zbierając ten
stary chociaż pięknie wymalowany asfalt. W czasach PRL-u mówiono
nawet, że asfalt to nawierzchnia wstępna do układania kanalizacji.
Wszystkiemu winni byli oczywiście Oni. Oni czyli komuniści. A
gdzież u nas był ten komunizm z jego komunistami?
Polska nawet uczciwego socjalizmu się
nie dorobiła.
Był tylko człowiek, co według
filozofa brzmi dumnie. Zawalał człowiek któremu nie chciało się
pomyśleć, rujnował inny którego to nie obchodziło, bo jak to
mówią - jego chata z kraja.
I myliłby się ten kto uważa, że to
tylko olewanie męczącej i nisko opłacanej pracy. Ta skłonność
która tkwi głęboko w nas, a objawia się również poza pracą.
Jakiś czas temu, czyli w okresie
wakacji, zarząd naszego osiedla postanowił wyremontować klatkę
schodową. Zaszpachlowano wszystkie nierówności powstałe w
trakcie kolejnych wymian drzwi. Moda na antywłamaniowe kwitnie.
Efektem demokracji jest to, że każdy z lokatorów ma drzwi w innym
kolorze i fasonie, bo przecież wolnoć Tomku w swoim domku. Poza
tym od strony przedpokoju, takie drzwi wyglądają dobrze, a od
strony klatki fatalnie. Za drzwiami już nie nasze, może być byle
jak.
Kiedy odmalowano ściany, a na schodach
i półpiętrach położono płytki gresowe, nasza klatka stała się
obiektem westchnień odwiedzających gości. Fakt było świeżo i
czysto. Pomijając moje zwichrowane poczucie estetyki, ładnie.
I wtedy obudził się sąsiad. Spojrzał
na swoje pagedowskie jeszcze drzwi, postanowił je wymienić.
Wracając z pracy zauważyłem wyrypaną
dziurę w świeżo odmalowanej klatce. Całość obrzucona rzadką
zaprawą. Kto by tam myślał o zabezpieczeniu gresów.
- Jak się kuje to i gruz leci - takie
jest panie prawo grawitacji.
Pewnie z czasem ktoś to zamaluje,
tworząc kolorowa łatę bo dobrać odpowiedni kolor to już wysiłek
ponad miarę.
Klatkę remontowali dwa miesiące, w
tym czasie mógłby zaskoczyć nawet najcięższy umysł. Ale
przecież ruiny na klatce nie widać z perspektywy przedpokoju. Moje
tylko do drzwi.
W myśl tego powiedzenia, można
wieczorem postawić śmieci przed drzwiami. Wyniesie się rano idąc
do pracy. A że śmierdzi? Profesor Zin powiedział kiedyś, rysując
starą wiejską chałupę z zabitymi na zimę oknami,że od smrodu
jeszcze nikt nie umarł a od świeżego powietrza zdarzało się.
Można również wypuścić psa, żeby odpryskał się przed blokiem.
Pod warunkiem oczywiście, że ktoś mu otworzy drzwi na dole, bowiem
właściciel psa uchylił tylko te na klatkę.
Nalał przed drzwiami? Tez powód do
zmartwień, przecież to całkiem mały piesek.
A jak już się wygoni wokół bloku,
to siądzie przed klatką drąc pysk na właściciela, że chce do
domu.
Przecież po to jest pies żeby
szczekać. Nie?
A może coś się nie podoba ? A może
w ryja?
Mieszkanie w bloku to poligon
doświadczalny dla ludzkiej zgody i poczucia jedności w grupie.
Dziwne jest tylko to, że ci ugodowi
muszą dopasować się do tych co mają to wszystko w dupie.
Bo przecież moje tylko do drzwi.
- A za drzwiami rządzi sprzątaczka.
Płacą jej to niech zapierdala – sam słyszałem to na własne,
sąsiedzkie uszy.
No i „w ryja” też się nie
zdecydowałem
Współczuję reliktów socjalizmu, co skutecznie zniszczył większości więzi wspólnotowych i wszelkie chamstwo dotąd w ludziach drzemiące uwolnił, zasię więzi nie wykształcił nowych i nijakich zasad, które by się papierowemi nie zdały...:( Ale i na to proste dziś byłoby remedium, jakoby włodarze spółdzielni jednego czy drugiego kosztem owych ubytków, czy napraw jego niefrasobliwością poczynionych obciążyli, a kundla samopas puszczonego było potrzeba od hycla wykupywać...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Ale władze spółdzielni też są w pracy, więc po co się wypinać?
UsuńPozdrawiam
Antoni, znowu masz rację w 100%. Gdy ja wymieniałam drzwi do mieszkania to zamówiłam takie jak mój sąsiad wcześniej założył. Sama gładziłam i malowałam fragment ściany zniszczonej przy wymianie dobierając starannie kolor farby. I jest ładnie. Oburza mnie wystawianie worów ze śmieciami przed drzwi. Ech...
OdpowiedzUsuńNa takie drzwi powinien być jakiś przepis, bo taka samowola powoduje niezły bałagan estetyczny.
UsuńNo ale kto Polakowi zabroni?
Pozdrawiam
A za czyje pieniądze był remont klatki? Jeśli wspólnoty, to i wspólnota powinna mieć prawo domagać się usunięcia powstałych na ścianach szkód...
OdpowiedzUsuńNie ma jakiegoś przepisu w tym względzie?
I takie i takie te pieniądze, bo nie wszystkie lokale są wykupione. A wspólnota to taki mało konkretny byt. Pozdrawiam
UsuńMieszkałam trochę w bloku, choc krótko to zasmakowałam wszystkiego o czym jest w tym poście. jako ciekawostkę powiem jak to wyglada w Belgii. Nie mówiąc, że klatki schodowe wygladają schludnie, jednolicie i pachnąco ( nie mówie tu o skrajnościach, bo niektore dzielnice, co za tym idzie i bloki sa cholernie brudne, ale mówie o "normalnych" częściach miasta), to poszczególne bloki rządzą się swoimi prawami ( wspólnoty) i w regulaminie jest na przykład napisane, że w oknach musza być... jednakowe firanki, albo na balkonach... okreslony rodzaj kwiatów, albo ... w ogóle zadne kwiaty nie moga stac. Co kraj, to obyczaj. Ma to swoje dobre i złe strony. Z drugiej strony, jeśli nie mam akurat ochoty na jednakowe firanki we wszystkich oknach? Na szczęście nie dotyczy to wszystkich bloków.
OdpowiedzUsuńA psy... to w ogóle nie szczekają, sama nie wiem, czy to jeszcze psy, takie ułożone... Moje na tym tle uchodza za bardzo niwychowane, bo zdarzy im sie szczeknąć od czasu do czasu...
W czasach realnego socjalizmu na Węgrzech oddawano bloki z gotowymi zasłonami. Byłem zaskoczony, ale nie tylko to zaskakiwało mnie wtedy u Madziarów. Ciekawe tylko że te kolory zasłon wymyślał projektant osiedla a on lubił bawić się kolorami. Były więc bloki z okanmi zielonymi, zółtymi czerwonymi. Same zdecydowane kolory.
UsuńPozdrawiam
Nie wygladalo to chyba tak zle! moglo sie mowic np: hej, mieszkam w tym bloku z bordowymi zaslonami. A ja w tym z zielonymi :)
Usuńtez pozdrawiam!
Całe życie mieszkałam w bloku, gdy pojawiła się perspektywa zamieszkania we własnym domu wszystko zaczęło mi przeszkadzać i chyba słuch mi się wyostrzył, bo słyszę każdy szelest od sąsiadów.
OdpowiedzUsuńW mieście rodzinnym tego nie było, tutaj zdarza się, ze ktoś pali papierosa na klatce, pety rzucają, papierki, wypluwają gumę, wydaje mi się, ze dla niektórych to przedłużenie ulicy, tylko bardziej śmiecić można, bo przecież w sobotę ktoś pozamiata.
Ps. sprzątaczki nie mamy, są dyżury na piętrach.
A propos słuchu właśnie trwają równoczesne prace remontowe u sąsiada z góry i z dołu.
UsuńMożna zwariować.
Poydrawiam
... ciekawe spostrzeżenia i przemyślenia...
OdpowiedzUsuńobserwuję :)
Co racja, to racja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ty Ellu chyba masz ten komfort mieszkania w domu?. Tak mi się przynajmniej wydaje po obejrzeniu kilku zdjęć
UsuńPozdrawiam
Nie Antoni, mieszkam w bloku na miejskim osiedlu. Problemy takie same.
UsuńMam doświadczenia i blokowe/na dwóch różnych komfortów osiedlach/, i wolnostojącego domu.Wszystko względne. Może gdyby dom był otoczony 2 hektarami lasu, to i może by było pięknie, ale sąsiad za miedzą na 0,5 ha, to tak jak w bloku. U sąsiadki radio ma ryja, sąsiad po prawej miłośnik wysokich obrotów i zarzynania silnika, po lewej dwoje nie koniecznie miłych milusińskich niemowląt, a na wprost kościół z głośnikami na ful.A z tyłu pies, co to ujada non stop i się nigdy nie zasapie. Sam widzisz, wszystko względne. Nie tęsknię jednak za blokami, bo to jak wiemy: w domach z betonu nie ma wolnej miłości. A w moim magicznym domku, to i pokrzyczeć bez obawy można. Pozdrawiam, Hanula
OdpowiedzUsuńPlusem jest to że miłość kwitnie i tak trzymać.
UsuńTen sąsiad to ma raczej 5 arów bo to standard. O,5 ha to jest 50 arów a to już kupa ziemi
wokół domu
Pozdrawiam
Antoni! Co się tam porobiło z tym Twoim Krakowem, aż się włos jeży od wiadomości. Mam tylko nadzieję, że nie ma to związku z Twoim skokiem, A może Twoja odważna decyzja, to taki mały kamyczek , potęgujący lawinę. Weź już wreszcie doskocz i przetnij nici insynuacji/ nawet jeśli są tylko moje/ Hanula
UsuńA pomyśl, że mój młodszy syn studiuje w tej uczelni.
UsuńOstatnio żartował że jest rozrywkowo, a ja nie skojarzyłem
Pozdrawiam
Patrząc na to co się dzieje czasami mam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Tak było, jest i pewnie jeszcze długo będzie. Niestety:)
OdpowiedzUsuńTo jest już chyba wpisane w łańcuch DNA
UsuńPozdrawiam
Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Ku gorszemu idzie już od bardzo dawna. Jskiniowcy załatwiali się poza jaskinią, a dzisiejsi kanalarze nie chcą się ruszyć i za przeproszeniem srają w kanałach.Do czego to dojdzie za 60 tys. lat?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
Ja chciałbym odpowiedzi co będzie za 60 lat.
UsuńPozdrawiam
Cześć Antoni. Jak to leciało? Każdy szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Wolnoć Tomku w swoim domku. A przecież szlachcice my wszyscy. Pozdrawiam JerryW_54
OdpowiedzUsuńTak, Polak jest nie do okiełznania
UsuńJuż Norwid o tym pisał że człowiek w Polaku jest wielki a obywatel karzeł.
Pozdrawiam
He, he...
OdpowiedzUsuńMoja sąsiadka vis-a-vis, kobiecina - delikatnie mówiąc - niezamożna, ma taki zwyczaj, że gdy na używanym już kilka razy oleju smaży rybę, to otwiera nie okno, ale drzwi swego mieszkania, żeby smród rozszedł się na klatkę schodową.
Mam też w klatce miłośnika koszenia trawy (to poniemiecki budynek z ośmioma mieszkaniami, wyposażony w ogródek). Ma chyba najgłośniejszą kosiarkę w całym mieście i "społecznie" urządza seanse, trwające - z przerwami - cały dzień. O otwarciu okien nie ma mowy, zwariować by można.
Jak to mawiał pies Fafik? "Każdy ma swoje pchły"... :)
A jak tych pcheł różnorodność
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
mnie dopieri czeka remont klatki schodowej. Po ponad 35 latach będzie odnawiana po raz drugi. Ale na szczęście przed zimą zdążyli wymienić drewniane okna na plastik. Jest ciszej i trochę cieplej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I już jest powód do radości
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Moja Mama mieszka w bloku i ciągle się zmaga z tymi, co mają w dupie.
OdpowiedzUsuńDziś jej poradziłam, że jakby co niech traktuje mój dom jak hotel :)
Niestety chama się nie zmieni, bo on takiej potrzeby nie odczuwa.
A śmieci za drzwiami to jedna z gorszych rzeczy, mój kolega kiedyś przez pewien czas te śmieci sąsiadom wynosił, bo mu przeszkadzały. Nie wiem, jak to wreszcie załatwili, ale chyba w administracji zgłosili czy coś, bo to już przesada.
Ech, długo by dywagować.
A tak przy okazji - Twój komentarz natchnął mnie do napisania dzisiejszego posta :)
Jak to miło o tym natchnieniu przeczytać.
UsuńPozdrawiam