01 lipca 2016

Logistyka

Do spółki z żoną mamy jedną parę sprawnych nóg i dwie pary rąk. A ponieważ obie nogi z owej sprawnej pary są w moim posiadaniu, żona stara się z nich skorzystać w sytuacjach awaryjnych.
Wtedy gdy coś jest za daleko alb za wysoko, albo mówiąc krócej gdy nie jestem w pracy.
Z ta wysokością to i dla mnie jest problem, bo do najwyższych nie należę. Skaczę więc jak małpa po drabince, ale nigdy wprost po półkach. Mentalność BHP-owca z lat słusznie minionych we mnie została.
I nie mam nic przeciwko temu, żeby opuścić swój fotel, zdjąć przecier pomidorowy z półki i podać go żonie. Problem rodzi się wtedy gdy zapadnę się po takiej operacji w chłodną otchłań skórzanego fotela, a żona mówi
- Kochanie chyba ten jeden słoik to będzie mało, przynieś jeszcze jeden.
Zawsze zaczyna od „kochanie” więc robię to, chociaż czasami narzekam
Albo inna sytuacja. Po wieczornej ablucji małżonka udaje się spoczynek i już z pokoju prosi o podłączenie telefonu do ładowania, ustawienie telewizora albo coś podobnego.
Wstaje z fotela, odkładam polarowy koc i udaję się do sypialni na usługę serwisową. Kończę, wracam do salonu, siadam w fotelu i na powrót owijam się w polarową ochronę przed wieczornym chłodem.
Nie, nie narzucam koca na siebie byle jak. Niczym bohater „Dnia świra” rozkładam koc, bacząc by dłuższa jego część biegła wzdłuż a nie w poprzek mojego ciała. Sprawdzam też czy metka produktu w postaci takiej białej błyszczącej wszywki, znajduje się w okolicach nóg a nie na wysokości twarzy bo tego nie lubię. Jeżeli tak jest, odwracam koc powtarzając powyższe czynności.
Zawijam boki koca wokół nóg tak aby jak najmniej ciepła uciekało ta drogą. Chowam pod koc jedno a potem drugie ramię, przyciskając brodą koniec koca. Kiedy już jestem cały nim omotany, zauważam, że pilot do dekodera znajduje się na ławie i w razie potrzeby będę musiał się odkryć.
Szybko więc wyciągam ręce spod koca, łapię za pilota i powtarzam czynności powyżej już opisane, kontrolując przy okazji czy nogi są właściwie osłonięte.
No wszystko w porządku.
Od samej procedury zawijania robi mi się ciepło i kiedy już sam przed sobą chcę powiedzieć że jest cieplutko, słyszę z pokoju
Kochanie, a zgasisz mi światło?
Parafrazując wspomniany „Dzień Świra” chciało by się powiedzieć
- To moja żona. Jak można jej nie kochać?!
No i ja ją kocham i wstaję zrzucając z siebie koc i gaszę to światło i narzekam trochę lub trochę bardziej, ale nie na nią tylko na jej logistykę.
W zasadzie na jej brak
Logistyka – to według Wikipedii - proces planowania, realizowania i kontrolowania sprawnego i efektywnego ekonomicznie przepływu surowców, materiałów, wyrobów gotowych oraz odpowiedniej informacji z punktu pochodzenia do punktu konsumpcji w celu zaspokojenia wymagań klienta.
No właśnie. Sam proces zaspokajania klienta mi nie przeszkadza, wkurza mnie gdy nawala logistyka.
Być może skłonność do planowania wynika z mojego wrodzonego lenistwa?
Może i tak ale gdy mam wyrzucić śmieci, odpadki na kompost i przynieść wiertarkę z garażu, udaję się po klucz do szopy ogrodniczej szumnie nazywanej garażem.
Wkładam go do kieszeni, potem biorę w rękę wiaderko z odpadkami komunalnymi i wiaderko z tym organicznymi.
Wyrzucam komunalne do zielonego kosza i zostawiam wiaderko koło niego. Z organicznymi idę na kompostownik. Wprawnym ruchem wywalam to na kupę ściętej trawy i kieruję się do szopy po wiertarkę. Wiertarkę wnoszę pod wiatę skąd zabieram wiaderko które opróżniłem w pierwszej kolejności.
Jedno wyjście jeden powrót trzy sprawy załatwione, a logistyka czyli planowanie trwało tyle co błysk szprychy.
Wszystko zrobione można się opierdzielać.
A przecież mówi się, że facet potrafi skoncentrować się tylko na jednej rzeczy, dlatego tak denerwują go seriale które lecą w tle zabaw w sypialni. Bo albo, albo.
Ba sam o tym przekuję żonę mówiąc do niej
- Zwolnij i ustalaj ze mną jedną kwestię naraz. Wiesz przecież, że faceci są tak prosto zaprogramowani.
Chyba Ona nie wierzy w tę naszą prostotę, bo kwestię powyższą muszę powtarzać co jakiś czas.
Dlaczego piszę o tym wszystkim?
Od razu odpowiadam, nie jest to donos na żonę czy nawet na cały rodzaj żeński. To próba zmagania się z ową cholerna logistyką w związku ze zbliżającymi się ŚDM czyli Światowymi Dniami Młodzieży
Będę miał gości, pątników albo pielgrzymów. Zwał jak chciał czyli krewni i znajomi królika.
Nasi Francuzi i Francuzi naszych Francuzów. Dodatkowo jeden całkiem z naszymi Francuzami nie związany facet. W sumie parę osób, wiem na pewno, że nieco mniej niż dziesięć. 

- Co my im damy jeść – załamała się teściowa.
- Damy radę - powiedziałem wyciągając kartkę papieru - Trzeba to niestety wszystko przemyśleć.
W te dni większość sklepów może być nieczynna, albo pustawa bo zaopatrzenie dojedzie tylko w nocy.
Ceny też wystrzelą w kosmos chyba, że za okazaniem meldunku będzie można liczyć na jakąś zniżkę. Ja tam na zniżkę raczej nie liczę.
Przygotuję się z wodą (mineralną) a w domowej spiżarni zwiększę zapas mąki i drożdży.
W ramach pilnej potrzeby sam upiekę chleb i francuskie bagietki.
- No i jako konsekwencja wyżywienia, zadbać muszę o drożne szambo - dodałem.
 W końcu jak nie dojedzie chleb to trudno liczyć na  dojazd szambowozu. A jak to mówią ”szambo nie kondom nie rozciągnie się” 
Może piszę tu o bardzo przyziemnym temacie, ale pewnie niektórzy z was doświadczyli parcia
które walczyło ze świadomością, że technicznie będzie to możliwe dopiero za parę godzin.
Nie życzę nawet wrogowi.
I tak sobie planujemy i narzekamy, by za chwilę cieszyć się na te spotkania. Jesteśmy targani sprzecznościami jak w życiu.
Bo jak mówi pewne powiedzenie wszystko zależy od tego z której strony drzwi od toalety znajdujemy się w danej chwili. Niby dotyczy ono szybkości upływu czasu, ale odniosę je do ogólnej sytuacji. Co mi tam.
Na granicy naszej miejscowości znajduje się dzikie lądowisko motolotni. Pasjonaci tego sportu, w dni wolne meldują się tam już po szóstej rano. Odpalają swoje silniki i startują w niebo, a podczas lotu napawają się widokiem jeziorek powstałych po eksploatacji złóż piasku i żwiru.
- Jest pięknie, na pewno tu powrócimy – piszą na forum. I ja zgadzam się z tym pięknem mojej okolicy. Jest jednak i druga strona medalu. Lotniarze się zmieniają a tubylcy mają niezmienny warkot silników nad głowami. Do mnie szczęśliwie dolatują nieliczni.
- Tak wziąć śrutu i strzelić w jedną czy drugą dupę – zamarzył kiedyś jeden z pijących piwo w pięknych okolicznościach przyrody - Byłby spokój.
I jemu a zwłaszcza mieszkańcom domów w okolicach tej feralnej łąki nie bardzo dziwię się oburzeniu, choć wiem, że to prawie groźby karalne.
No, już za nieco ponad trzy tygodnie dojdzie do konfrontacji takich właśnie dwóch światów.
Uduchowionego, który wpadnie i zachwyci się atmosferą i być może dozna jakiego głębszego przeżycia duchowego i tego któremu wyrwie się ponad tydzień z życiorysu, lokując go na przymusowych urlopach. Nie wszyscy pójdą na urlopy. Niektórzy już organizują śpiwory i kąt do spania dla pracowników, w sklepie w którym do przyjęcia dostawy towaru dojdzie w nocy
Z nimi staram się o mistycyzmie przeżyć nie dyskutować.
A mówią, że w każdej sytuacji najlepszy jest tak zwany złoty środek.
Na razie zwariowały ceny kwater prywatnych, zaraz oszaleją ceny napoi i tak zwanych szybkich przekąsek.
Ciekaw jestem czy krakowski obwarzanek oprze się pokusie zmian ceny?
Miało być pięknie, duchowo w chrześcijańskim poczuciu jedności (czyli według mnie bezpłatnie, z dobroci serca choćby z tymi noclegami). Czuję że wyjdzie jak zwykle. Niestety.
                     Na razie jednak mam wyłom w planowaniu najbliższej przyszłości. Moja żona jest bowiem uosobieniem prawa Murphy`ego,  a nawet dwóch praw naraz. 
  • Jeżeli coś może się nie udać, to się nie uda.
  • Jeśli coś może pójść źle, to pójdzie.
Właśnie w szpitalu czeka do poprawki. A ja opracowuję logistykę sobotniego wyjazdu do niej.
Pogoda zaś ma być mieszana jak odczucia czytających powyższe rozważania.
Pozdrawiam



11 komentarzy:

  1. Ja nie mam mieszanych odczuć, moje są zdecydowanie negatywne jeśli chodzi o ŚDM. Czy to już jest bluźnierstwo?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany... no to masz wycieczkę. Motocyklem? No i jak to, do poprawki? W przypadku Twojej żony,to poprawka jest całkiem poważną sprawą.
    Mam podobne odczucia jak BET i wcale nie uważam, że jest to bluźnierstwo. Takie imprezy powinno się organizować w miejscach, gdzie nie będzie drastycznych utrudnień dla mieszkańców. A w Krakowie, podczas ŚDM, świat stanie na głowie. O, nawet mi się zrymowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Jaskółko za wsparcie, bałam się, że mnie tu zjecie żywcem za takie słowa. Wiesz, nie chodzi nawet o utrudnienia dla mieszkańców /w Warszawie mają tak częściej/ ale cała ta "logistyka" /wg Antoniego/ wokół wydarzenia zamazuje całkiem jego duchowy wymiar. Myślę, że to wydarzenie nie ma współcześnie sensu. Może dawniej, w świecie bez tak wielkich zagrożeń - tak. Dziś, to komercja, strach i bardzo kosztowna dezorganizacja.

      Usuń
  3. Ja motolotniarzy w pobliżu nie mam, ale za to 400 od mojego domu są sady wiśniowe i czereśniowe. Pięęęęękne! Gałęzie ciężkie od owoców. Tyle, że właściciele sadu mają armatki hukowe, co by szpaki odstraszać. Więc się modlę (kłamię, bo się nie modlę), żeby te cholerne czerśnie wreszcie dojrzały, bo od tych wystrzałów niedługo zwariuję.
    A gości, przyznam nie lubię. Znaczy tych, co to chcą pospać u mnie. Więc ten... tego ... nie kocham bliźniego swego, chocby uduchowionego jak-nie-wiem-co.

    OdpowiedzUsuń
  4. U kobiet logistyka siada zupełnie, gdy chodzi o nasze zadania. Przy swoich planowanie wychodzi im doskonale.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż ciekawe, czy Isis (albo jakaś inna podobna cholera) prześpi taką okazję. Zobaczymy niedługo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że nic nikt nie zrobi. Ze strachu przed Bogiem, Błaszczakiem i Macierewiczem ;-)

      Usuń
  6. Isis czy nie ,wystarczy rodzimy oszołom. Nie zazdroszczę Wam w tym Krakowie i okolicach.Co do paralotni - ja tego nie mam ale a to co poniedziałek koszą mi trawniki. Panowie są w słuchawkach chroniących uszy. My, mieszkańcy nie..
    Co do logistyki .Wracam rowerem z zakupów.Wprowadzam rower do piwnicy.Idę po śmietnik ..WProwadzam do piwnicy. Wyciągam zakupy,baterię od roweru ide po listy. Mam w ręku listy,zakupy,torebkę i baterię. Udaję się do mieszkania udaje mi się nacisnąc guzik windy ,udaje mi się wszystko i pod samymi drzwiami rozwalają mi się zakupy..Logistycznie wszystko ok. praktyka do kitu. Nie mm pod ręką żadnych spodni co by go obarczyć logistyką:))

    OdpowiedzUsuń
  7. małe szkolenie logistyczne i być może uda się zażegnać problem ? :) ŚDM itp hece także uważam za zbędną i zbyt kosztowną dezorganizację ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też negatywnie nastawiona do ŚDM, niestety od kilku tygodni postrzegam kościół jako maszynkę do robienia pieniędzy, tak wiem, że są księża, są parafie, gdzie tak nie jest, my niestety, tracąc kilku księży, straciliśmy też ludzką parafię.
    Antoni, nakup co możesz i barykaduj się w domu ;-)
    w sumie, to i mi by się przydało rozplanować posiłki i mieć w domu "żelazne" zapasy, bo na wsi, też różnie jest z zaopatrzeniem ;-)
    Zdrowia dla Małżonki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Logistyka to złożony proces, który jak się okazuje i wdać nie zawsze wychodzi dobrze.

    OdpowiedzUsuń