- Chwalmy Pana – jak mówił szanowny
James Brown w Blues Brothers. Jedną z praktykowanych form jest już
chwalenie samego siebie. To chyba najpopularniejsza forma
pochlebstwa.
- Udałem się Panu Bogu.
Dziwne to, bo to samo zadnie
wypowiedziane przez kogoś innego nie ma już tak pozytywnego
wydźwięku.
- Udałeś się Panu Bogu – zwykła
mówić moja teściowa zawsze gdy ktoś coś zawalił.
- Ale o co chodzi? O co chodzi? -
chciało by się zapytać, bo zwykle mam raczej skłonność do
narzekania?
Z wielką przyjemnością zauważyłem,
że w ostatni weekend licznik mojego pierwszego bloga na Onecie
przekroczył dwa miliony wyświetleń. Zauważyłem to po czasie, bo
w trakcie tego okrągłego przekręcania cyfr, z pewnością byłem
po raz kolejny w trasie do, albo z Zakopanego.
Blisko osiem lat prowadzenia „Sumy
lat...” to prawie dziewięćset pięćdziesiąt zamieszczonych
tekstów. Moja polonistka byłaby ze mnie dumna. Chociaż kto to wie?
Teraz zapanowała moda na wstyd za tych z których byliśmy do tej
pory dumni.
Wracając do polonistki. W ogólniaku
miałem zwyczaj pisać wypracowania na przekór sugerowanym tezom i o
lepszą ocenę niż tradycyjna trójcyna musiałem się wykłócać
publicznie. Nierzadko decydowałem się publicznie czytać
wypracowanie. Stąd chyba bierze się we mnie taki ekshibicjonizm,
chociaż mam nadzieję, że zawsze pamiętam o granicach.
Było minęło. Kiedy ostatnio poprzez
Internet zajrzałem na listę nauczycieli w moim ogólniaku, nie
znalazłem tam żadnego z nazwisk które zapamiętałem w ten czy w
inny sposób. Jak zresztą miało by tam być w sytuacji gdy maturę
zdawałem trzydzieści dziewięć lat temu?
Jak ten czas leci.
Dwa miliony a nawet stosując
zapożyczenie od obecnego rządu dwa miliony plus. Bo na wskutek
kłopotów z prowadzeniem bloga na Onecie, umieściłem kopię bloga
na inną platformę. To na blogspocie doczekałem kolejnych dwustu
tysięcy odwiedzin.
Było minęło. Nowy dzień, nowa noc,
nowy tydzień. Wszystko nowe tylko ja stary i z każdym dniem jakby
straszy.
Zapowiada się, że i w tę sobotę
zasiądę na wąskim motocyklowym siodełku i ruszę zdobywać góry.
Zdobywać w szeroko tego rozumianym znaczeniu.
Ostatnio na oczach żony zdobyłem
serce pewnej starszej góralki z Poronina. Za dowcipy o mądrości
górali. Postanowiła, że koniecznie musi je opowiedzieć swojemu
staremu. Co z tego dowiozła do domu ? Nie wiem, ale podziwiam jej
pozytywne podejście do życia.
Pogoda na sobotę zapowiada się
ciekawie. Bez opadów, nie za zimno i nie za gorąco.
Istnieje jednak pewne ryzyko, bo
prognozy sprawdzają się w około 95%. A mnie się lubi
skomplikować. Póki co nie nastawiam się więc zbyt mocno. Uda się
będzie fajnie.
Mógłbym pojechać samochodem. Po
ostatnim wyjeździe, gdy mijałem boczkiem gigantyczny korek przed
mostem w Białym Dunajcu i tylko nieco mniejszy za mostem w Czarnym
Dunajcu, powiedziałem sobie – nigdy więcej samochodem z własnej
woli.
Z własnej zaś i nieprzymuszonej woli,
stojący w kolejce kierowcy skręcali lekko w prawo by umożliwić mi
przejazd. Byli i tacy którzy z tej samej woli i nie przymuszani
przez nikogo dojeżdżali do samego pasa na środku drogi, aby ten
przejazd specjalnie utrudnić.
Swoistym rekordzistą był młody
człowiek cierpiący na jakiś kompleks ( być może właśnie małego
penisa) który dodatkowo uchylił drzwi swoje drzwi, tuż przed
nadjeżdżającym motocyklem.
Astra była stara, ale nóg szkoda.
Wspominałem że mamy z żoną jedną parę na spółkę
Można lubić jednoślady, można ich
nie lubić. Zawsze jednak powinno się zachować się w sposób
przyzwoity.
Mój „serwisman” wybudził mnie z
pięknego snu w którym trwałem od roku.
- To za chwilę koniec gwarancji -
zauważył
- Jak to tak, dopiero minie rok a miało
być dwa lata ?
- Dwa lata albo sześc tysięcy
kilometrów
- Wiem, wiem. Co szybciej minie.
Spojrzałem na licznik było 4700 km
(dzisiaj rano wskazywał 5300)
Prawie sześć tysięcy w rok to chyba
całkiem przyzwoity wynik?
Jaskółeczko, dobrze jest?
Moja teściowa też cieszy się
wynikami.
Pod nieobecność żony, wczoraj
machnęliśmy wspólnie i w porozumieniu dwadzieścia cztery słoiczki
dżemu wiśniowego.
Mój udział był raczej skromny.
Nalewałem i dokręcałem. W czasie zaś drelowania kosiłem trawę,
cały czas mając teściową na oku.
W końcu jak mawiają …..... A co to
ja jestem Tewje Mleczarz by cytować mądre księgi.
Skąd tytułowy Czarny Anioł ? To
pseudonim osoby (kobiety) która pierwsza zamieściła na moim blogu
komentarz.
Od tego czasu pojawiło się ich ponad
23000. A każdy cieszy.
Nie macham żadnych słoików. Ostatnio czekam wręcz na każdy Twój wpis. Pozdrawiam Czarnego Anioła ,który - jak wynika z tekstu - pierwszy coś tu skomentował. Za nim jak widać poszła imponująca lista komentatorów i odwiedzających. Tylko gratulować..
OdpowiedzUsuńCzy to nie są oczekiwania na wyrost?
UsuńI czy ja to udźwignę?
Pozdrawiam
Gratuluję ... i dalszych sukcesów życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńPozdrawiam
Antoni!!!! Jest super!!! Wynik bardzo przyzwoity. A ci kierowcy to różnie. Jaskółowi niedaleko Gniezna, kiedy dojeżdżali wolniutko, między samochodami pod czerwone światło, jakiś cham nagle otworzył boczne drzwi i strzelił nimi w kierownicę motocykla. Wynik- popękane klamki przy kierownicy i stłuczone, sine ramię. Dobrze, że tylko to. Dojechał, ale miał trochę roboty przy motocyklu.Trzeba bardzo uważać, bo mnóstwo facetów nie lubi motocyklistów.
OdpowiedzUsuńDlaczego? A choliera wi.
Gratulacje i następnych tylu komentarzy:)
Czyli takie zachowanie nie jest wyjątkowe.
UsuńŚmiać się czy płakać?
Pozdrawiam
Gratulacje i owacje!
OdpowiedzUsuńNaprawdę otwierają drzwi? Aż nie wierzę. Nie lubię jednośladów, ale żeby tak drzwiami w nich? Wrr....
Znam to z tak zwanej pierwszej ręki
UsuńPozdrawiam
I ja tu byłam ...a miód i wino gdzie? Gratulacje!!!Hanula
OdpowiedzUsuńBędzie wino, będą śledzie ..... jak w starej rymowance
UsuńJak w starej rymowance
Pozdrawiam
Myślę, że ten otwierający drzwi cierpiał nie tylko na kompleks małego penisa, ale jeszcze na zupełny brak rozumu, niestety "bażanty" po tym świecie jeżdżą i nic nie poradzisz:( osobiście to bym wtłukła takiemu, poważnie, choć ja raczej spokojny człowiek jestem.
OdpowiedzUsuńDwa miliony plus, ho ho ho! Znaczy hasło masz lepsze od obecnego rządu, i tak trzymaj!
Dobrej pogody na weekend życzę!
Dostrzegam, że podobnie długo prowadzimy blogi ale liczniki nie kręcą się z jednakową prędkością. Chylę czoła i gratuluję sukcesu. Życzę dużo radości płynącej z tego rodzaju kontaktów ze światem.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję
UsuńPozdrawiam
Niech Ci się tylko nie znudzi to pisanie, bo się zapłaczę z rozpaczy.
OdpowiedzUsuńNiestety to już uzależnienie
UsuńPozdrawiam
Jak dla mnie to "stety" ;)
UsuńNie przepadam za wszelkiej maści cyklistami i motocyklistami...Za każdym razem gdy taki podniesie mi ciśnienie, modlę się, żebyś to nie był Ty, ale jednak szkoda by mi było drzwi nawet na najbardziej irytującego z nich... No i dotarło do mnie, że nie dołożyłem się do Twoich dwóch milionów, a jedynie do tych skromnych dwustu kameralnych tysięcy. Wprawdzie ze zwykłej niewiedzy, ale za to pocieszam się, że w bardzo dobrym towarzystwie:) Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Ja nie podniosę Ci ciśnienia, bo jeżdżę niezbyt szybko i z poszanowaniem przepisów.
OdpowiedzUsuńCieszę się że któregoś dnia jakiś link skierował Cię na moją stronę.
Pozdrawiam