27 sierpnia 2014

Zycie jak stary sweter

- Dlaczego ciągle chodzisz w tym samym swetrze – spytała
- Lubie go
- Ale to nie jest powód
- Dla mnie wystarczający. A czy w ogóle musi być jakiś powód?
- Ale on jest sfatygowany
- Jest jak moje życie. Prześwitujący, wyciągnięty na łokciach i popruty przy rękawach.
Czuję, że jest częścią mnie W nim jestem pewien, że nie udaję nikogo kim nie jestem.
- A przecież w szafie leżą inne nieużywane swetry.
- Ja o życiu, Ty o swetrze.
- Sweter wygląda fatalnie
- A życie lepiej? Pamiętasz taką scenę z filmu Pretty Women, kiedy bohaterka ruga swojego aktualnego klienta czyli, że na mecz w polo kazał jej się ubrać elegancko a potem powiedział koledze, że jest dziwką. - „Gdybym była w ubraniu dziwki wszystko byłoby w porządku. A tak ? Pomyśl jak ja się czułam.” Może z moim ubraniem jest tak samo.
Nie cierpiał oszustwa. A w ten sposób czuł się uczciwy, przynajmniej wobec siebie.
Sprane jeansy, buty z sieciówki, T-shirt z reklamą czegokolwiek i ten schodzony sweter, który był jak druga skóra.
Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że tak ubrany wzbudzał zainteresowanie ochrony w eleganckich sklepach, bo przecież taki to zawsze może coś zapieprzyć. Stereotypy wrzucane na szkoleniach. Sam znał więcej biednych i uczciwych niż bogatych i uczciwych.
- No i ciul z tego – mówił do siebie – Taki mają ochroniarski schemat.
Poza tym co miałby robić w eleganckich sklepach?
Nie przypuszczał, że kiedyś w dojrzałym życiu będzie preferował „być” zamiast „mieć”. A może jego preferencje nie mają tu nic do gadania. Po prostu życie tak wybrało za niego. Teraz rży po kątach, ale on nie da mu satysfakcji. Nie będzie tego rozpamiętywał.
Z przynajmniej chciałby nie wracać do tego tematu w nocnych rozmyślaniach podczas bezsennych nocy których coraz zaczęło się przydarzać od pewnego czasu.
Usiadł do stołu. W porcelitowej misce dymiła jakaś zupa. Zjadł szybko nie zapamiętując smaku.
Tak samo z drugim daniem. Bez tak zwanych krótkich wspomnień odszedł od stołu. Jadł żeby żyć i nie przywiązywał wagi do tego co je. Inaczej było z oprawą. Zawsze pilnował by na stole znajdowały się talerze z jednego kompletu. Tak jak i sztućce. Po prostu nie umiał posługiwać się noże i widelcem nie od kompletu. A już nie do pomyślenia było by filiżanka i spodeczek były z różnej parafii. Po prostu kawa nie smakowała w takim zestawie Miał kubki z których pił herbatę i takie z których absolutnie by do tego nie zrobił.
- Starcze naleciałości – tak oceniała to żona
- Po prostu uporządkowane życie – mówił w odpowiedzi na te zarzuty.
Bo nie o gatunek herbaty tu szło a o anturaż.
Poza tym tę skłonność do używania rzeczy od kompletu ma od zawsze. Dziwło go inne zachowanie - Przecież buty i skarpety z reguły używamy kompletami.
Za oknem wiatr targał drzewami a całość obficie była polewana letnim deszczem, który miał już coraz więcej jesiennych naleciałości.
- Dupa z roboty – powiedział do siebie – Niepotrzebnie planowałem




6 komentarzy:

  1. Też tak mam, talerze filiżanki, sztućce... muszą być od kompletu. A herbata musi być co najmniej w dobrym gatunku, jeśli nie w najlepszym, jedzenie zaś traktowane jest jako paliwo, ma być zdrowe i pożywne a że człowiek je oczami, to liczy się jak je podano :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzalam sie za siebie. Ale uff, nie jest tak zle. Koszula w krate, gorskie buty, zlachana kurtka, ciagle sa w moim zyciu, W innym rozmiarze, ale te same:)
    Spiewnik od 30 lat , ten sam. Przydal sie na wakacjach.
    Talerze, kazdy inny. Ale w tym samym kolorze. Niech sobie zycie rzy;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszula w kratę trzymam ja jak symbol już drugi dziesiątek lat
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Pan Nieistotny jest Poukładany ;-))) Bardzo miło.
    Pozdrowienia od też Poukładanej

    OdpowiedzUsuń