- Zimno się zrobiło – pomyślał Jan Maria kiedy rano zamykał drzwi wejściowe do domu. Wcześniej wiatr wyrwał mu je z ręki i otworzył na cała szerokość. Przezornie założony wcześniej ogranicznik zamortyzował uderzenie unikając muru, ale i tak drzwi zarżały niepokojąco, odbijając się od twardej gumy.
- Czas wyciągnąć ulubioną kurtkę -zdecydował. Zielona, wojskowa kurtka model M-67. Całe pokolenie buntowników wychowało się w takich kurtkach. Bo przecież i Pan Nieistotny był kiedyś buntownikiem. Teraz już nie jest ani młody, ani gniewny, teraz jest po prostu wkurwiony. Cóż jednak przeszkadza trochę poudawać, że nie jest jeszcze tak źle. Kurtka jest już trochę sfatygowana ponieważ nosi ją na swoim karku już ponad piętnaście lat.
Z tego powodu w kilku sklepach, zwłaszcza tych elegantszych, został mylnie zakwalifikowany. Pracującej w sklepie ochronie mniej kojarzył się z buntownikiem, dlatego zaczęli chodzić za nim krok w krok dopóki nie użył wobec nich kilku prostych, żołnierskich słów. Pomogło.
Pan Nieistotny wie, że pilnowanie i ochrona to ich praca, niech jednak robią to dyskretnie.
Z czasów dzieciństwa pamięta jeszcze, że to nie szata zdobi człowieka. Nawet tę mądrość przekazał swoim dzieciom. Chyba niepotrzebnie. Obecnie obowiązuje zasada - absolutely must have.
- Jan Maria jest jednak w takim wieku, że może śmiało powiedzieć – mam to w dupie.
Dzisiaj wieczorem, kiedy wróci do domu i wrzuci coś na ruszt, wyciągnie kurtkę i sprawdzi stan wyprania.
Żona zasiała mu tej sprawie pewne wątpliwości. Bo albo prała ją po sezonie, albo przed. Ten czas tak teraz szybko leci.
Leci ale nie wszystkim. W związku z operacją która przeszła Najważniejsza, obowiązywało ją pewne zalecenie. Przez trzy tygodnie musiała leżeć na brzuchu. Jan Maria dopasował pokój dla tego ograniczonego przeżywana swojego życia i oboje zaczęli odliczać czas. Był to okres wzlotów i upadków, uśmiechów i załamań graniczących nawet z depresją. Odwiedzająca ich pielęgniarka wydłużyła okres unikania innych pozycji o dodatkowy tydzień, a kontrolujący w czasie ostatniej wizyty chirurg jeszcze o jeden tydzień.
-T rudno, wytrzymam jeszcze ten tydzień - powiedziała Najważniejsza.
Gorzkie lekarstwo dawkowane w mniejszych porcjach jest chyba łatwiejsze do przełknięcia – podsumował Jan Maria, licząc, że starczy mu cierpliwości do tego dodatkowego tygodnia.
Przy okazji realizacji lekarskich zaleceń trzeba jeszcze normalnie funkcjonować.
W sobotę Pan Nieistotny wykonał wyroki śmierci na wcześniej skazanych.
Pod ciosami siekiery padły: dwie czarne porzeczki i dwa agresty. Sam dał sobie i roślinom rok na wykazanie się. Stare krzaki nie popisały się obfitując przez wszystkim w liście a i w te nie za bardzo.
W kolejce czeka jeszcze jabłoń z dwoma jabłuszkami wielkości rajskich, grusza z próchniczą dziurą w pniu i pewnie wielki orzech którego gałęzie odrosły na wielkim starym pniu. Pień pokryty jest sezonowym grzybami a rozbudowane gałęzie gotowe niespodziewanie runąć.
Orzecha jeszcze przemyśli.
Miejsce porzeczek zajmie amerykańska borówka. Agrest za agrest, bowiem pasuje w tym miejscu. A orzech? Może odsłoni winogron, całkiem zagłuszony cieniem wielkiego drzewa.
Obliczył stan orzechów włoskich. Zielone kulki w ilości ośmiu lub dziesięciu sztuk, tkwią gdzieś tam ukryte są pod dużymi liśćmi.
Będzie mu łatwiej ponieważ nie wyrobił w sobie sentymentu, ani do orzecha, ani do gruszki o jabłoni nie wspominając
Nie samymi porażkami pokazał się jego ogród w tym roku. Udane brzoskwinie, wspaniałe jabłka papierówki jak wspomnienie dzieciństwa. Od dobrej strony pokazała się leszczyna i winogron.
Młoda grusza też czeka na słowa uznania.
W sumie to jest fajny rok, uzupełniony warzywami z własnych grządek.
Niby nic, pomidor, cukinia czy ogórek. Tak, ale własne. Dla byłego już mieszczucha i blokersa każdy czerwieniący się pomidor jest jak poezja.
Przesadza?
Nie nie przesadza, to zrobi dopiero w październiku. W kolejce czekają tuje i cyprysiki. Trzeba je uwolnić z tłoku w jakim wzrastają . Akcja ma nosić nazwę „uwolnić Conicę, bo właśnie ten świerk jest najbardziej uciskany.
Ogrodowe roboty recenzują tylko sroki, które przysiadły na ogrodzeniu i patrzą na Jana Marię Tak śmiesznie przekrzywiają łepki w jedną stronę.
Szpaków nie ma już od dawna, a od kilku dni Nieistotny odczuwa syndrom pustego gniazda. Bocianiego oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz