Idzie jesień – pomyślał Pan Nieistotny poprawiając plandekę którą upierdliwy wiatr zdarł z tarasowych mebli. Jak trafi się jakiś ciepły dzień rozłoży i wysuszy parasol. Po czym zwinie go starannie i postawi gdzieś w rogu, niech czeka na lepsze czasy. Na tarasowych meblach można posiedzieć jeszcze w październiku, ale wtedy chłonie się każdy promień słońca jako miłe wspomnienie lata. W zasadzie to dlaczego żegna już tę porę roku? Toż to jeszcze prawie dwadzieścia dni i słońce może go jeszcze nie jednym zaskoczyć. W dalszym ciągu ziemia jest tak wysuszona, że wszelkie prace w ogródku są prawie niemożliwe. Dwa dni temu cukinia padła z powodu braku wody i tylko dzięki kroplówkom z ogrodowego węża powróciła do swego poprzedniego stanu. Koniec ogórków, a pomidory owocują dalej jak szalone.
Wszystko to są nowe rolnicze doświadczenia Jana Marii. Jedne miłe, gdy zrywa czerwone pomidory i ostrożnie wrzuca je do wiklinowego kosza i te mniej pasjonujące jak mieszanie w kompoście. Doświadczył tego po raz kolejny kilka dni temu.
Internetowy tekst głosił - prawidłowo prowadzony kompost pachnie niczym leśna ściółka. Nic z lasu nie poczuł kiedy mieszał w kompostowniku. Czasami czuł się tak, jakby krowa ulżyła swoim jelitom gdzieś zaraz za jego placami.
- To też element wsi - powiedział, a kiedy skończył zebrał jeżyny do glinianej miski i kiedy je zjadał popijając kawę na tarasie ten obraz srającej z przyczajki krowy, całkiem zniknął z jego wyobraźni.
Wrócił do domu i sprawdził czy nie potrzeba czegoś jego żonie. Leżała tak jak ją zostawił z rana. Zgodnie zresztą z zaleceniem lekarza. Mija tydzień od czasu gdy poleguje w jednej ustalonej z lekarzem pozycji. Pozostały jeszcze dwa. Czasem zadaje sobie pytanie – jak to wytrzymamy?
Zaraz jednak tłumaczy sobie, że dał radę przez ostatnie cztery lata więc i najbliższe dwa tygodnie nie wydają się jakimś szczególnym osiągnięciem.
A może elegancko będzie powiedzieć, że Oni razem dadzą radę i jakieś tam problemy ze zdrowiem nie wprowadzą w ich życie złych innowacji.
Zaparzył drugą kawę i wypili ja wspólnie, dyskutując o jakichś problemach godnych tabloidu.
- Wszyscy znani się rozchodzą – powiedziała żona po lekturze kolorowego magazynu, który pozostawił któryś z odwiedzających ją sąsiadów. Najbardziej zadziwił mnie Clint Estwood - stwierdziła.
- Mówią, że lepiej być znanym i bogatym. Wychodzi na to, że to kłamstwo.
- Ja tam nie miałabym nic przeciwko małej kupce w banku – stwierdziła.
- Ma racje - pomyślał – jego też zirytował ostatni SMS, był z banku. Poinformowano go o tym, że cykliczny przelew z jego konta nie został dokonany z powodu braku środków.
- Ale żeby to nie była duża kupka – odpowiedział jej po chwili. Nie chciałbym zmieniać nic w moim życiu.
Rozmarzyli się nad ostatnim łykiem kawy. Bo w istocie pieniądze to zaraza, jak mówił Tewje Mleczarz. Dodawał zaraz jednak, że chciałby aby zaraza go dopadła i by się nie wyleczył się z niej do końca życia.
Czy można być bogatym i nie zaprzepaścić nic z tego człowieka który siedzi w środku?
Pewnie nie dane mu będzie tego sprawdzić. No w każdym razie nie w tym życiu.
- Idę wygrabić liście – powiedział i zaraz zacytował ten wierszyk dobrze znany jeszcze podstawówki
Nazłociło się liści że koszami wynosić.... Ech rzeczywiście, idzie jesień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz