Odwiedzam różne blogi, te znane i
takie nieznane. Te ostatnie najczęściej z polecenia tych znanych
lub Onetu. Najczęściej tylko czytam, oszczędny jestem zaś w
komentowaniu. Wypada jednak czasem zostawić ślad swojej obecności
i informację o zgodnej z piszącym, lub odmiennej od niego myśli.
Piszę uzupełniając dane o wymagany
nick, adres e-mail, czasem hasło. Nie marudzę i staram się to
rozumieć. Mnie też spam daje popalić i zaśmieca bloga. Widać to
taki znak czasów.
Nie na darmo nazywają nas cywilizacją
śmieci. A może śmierci? Może jedno i drugie.
Pokonuję te wszystkie trudności i
piszę. Przelewam myśl na papier, czasem emocje.
Na końcu przycisk opublikuj i … nic.
Próbuje drugi raz i zamiast mojego
komentarza pojawia się informacja – „Twój komentarz będzie
widoczny po zatwierdzeniu”, albo „Twój komentarz czeka na
weryfikację”
Obie czynności na które czeka
napisany komentarz źle mi się kojarzą. W PRL zatwierdzenia
wymagała prawie każda czynność, łącznie z położeniem płytek
ceramicznych w łazience. Nie do uwierzenia wprost, że mogliśmy
współżyć ze sobą na płaszczyźnie damsko-męskiej bez uzyskania
odpowiedniego zatwierdzenia.
Tylko w raz w stanie wojennym, kiedy z
godnie z wymogami napisałem podanie o pozwolenie na wyjazd do
Krakowa musiałem podać powód.
Wziąłem wtedy długopis i dopisałem
na podaniu w celu przespania się z moją nową żoną.
Urzędująca pani powiedziała że
jestem zbyt dosłowny, ale zgodę dostałem.
Na ten seks miałem więc chyba
urzędnicze zatwierdzenie.
Czasy się zmieniły ale weryfikacja to
dla mnie wciąż Franc Maurer, który przed komisją d/s weryfikacji
służb ślubuje wierność odrodzonej rzeczypospolitej. Do końca
swojego lub jej, jak to się wtedy wyraził.
Wiem, że twórcy programów do
blogowania dają taką możliwość, ale czy powinniśmy z niej
korzystać?
Czy mamy prawo nie zatwierdzać
komentarzy które nam się nie podobają?
Tak pokusa bowiem zawsze istnieje.
Narasta zaś z czasem kiedy wydaje nam się że jesteśmy w swoim
działaniu naprawdę wyjątkowi.
Czyszczę swojego bloga z ewidentnego
spamu, zresztą sam blog dość umiejętnie przesiewa takie
wiadomości. Sam w ciągu prawie pięciu lat skasowałem najwyżej ze
dwie wiadomości, składające się z samych i co najważniejsze nie
merytorycznych wulgaryzmów.
Jeżeli jako bloger chcę i korzystam z
wolności wypowiedzi publikując to co chcę, to dlaczego roszczę
sobie prawo do blokowania tej wolności komentującym?
Kali ukraść krowę dobrze, Kalemu
ukraść źle?
Na wieczna pamiątkę pozostawiłem
komentarz w którym autor nazywa mnie „burakiem z Nowej Huty”.
Nawiasem mówiąc z autorem tego
określenia łączą mnie więzi sympatii. A że początki były
trudne.
Zatwierdzenie. Jakie zatwierdzenie?
Czyż nie dokonuję tego sam komentujący, naciskając przycisk
„publikuj”?
W ekstremalnych zaś przypadkach zawsze
można użyć przycisku „kasuj.”
Tak wypada postąpić z chamstwem, choć
„z chamstwem trzeba walczyć kulturom i gonościom osobistom”
Czy mnie to wszystko powyższe irytuje?
Nie, trochę tylko dziwi. Irytują mnie
pojawiające się na ekranie monitora nachalne reklamy. Jedna
doprowadza mnie do szału. Zalogowany odwiedzam zaprzyjaźnione blogi
i co rusz napotykam na nachalną i trudno zamykjaąca się reklamę o
treści
Nie masz jeszcze bloga?
Najwyższa pora go zmienić...
Nic nie będę zmieniał bo takiego
bloga kurde mam. Mam!, mam!
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńZ tym "załóż bloga" to przeginają całkowicie. Ale za to goły tors Urbana znikł, który nękał i nękał, włażąc nawet na pole edycji komentarza.
Pozdrawiam serdecznie.
Podzielam Twój pogląd w poruszonej sprawie. Dodam, że w Onet blog.pl wpisy jednych osób przechodzą bez zatwierdzenia, a inne wymagają takiego zatwierdzenia. Nie wiem od czego to zależy. A te reklamy to już spore utrapienie. Wyskakują u góry, z boku, na dole i trudno je usunąć.
OdpowiedzUsuńMoże wyrazy oburzenia innych autorów i komentatorów jakie zapewne wywoła Twój tekst coś zmienią?
Oby.
Pozdrawiam
kwestia ustawień w oknie "dyskusja", u mnie np jeśli treść komentarza zawiera choć jeden adres to wymaga zatwierdzenia ale za to sam piszący nie musi podawać swojego adresu, jeśli nie chce
Usuńwywaliłam uświadomiwszy sobie, że to się niestety wypozycjonuje, proszę o stałe usunięcie:)
OdpowiedzUsuńZałatwione
UsuńCzasem trzeba moderować. Widać nie miałeś odwiedzin prawdziwego, nachalnego chama. Zrobiłam to raz, a potem szybciutko "uwolniłam" komentarze. nie wiem czy lepiej usuwać już chamskie wpisane i narażać gości na nieprzyjemności w czytaniu czy moderować i mieć spokój na blogu. Natomiast omijam te z weryfikacją słowną. Do szału doprowadza mnie literowanie i udowadnianie, że nie jestem robotem.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem jak jest lepiej.
UsuńPozdrawiam
ja moderuje od jakiegoś czasu, bo miałam tzw. wycieczki osobiste.... nie mam zamiaru polemizować z"chamem" ani publikować jego wypocin do czytania przez innych... ja "byłam "śledzona" po rozwodzie , telefon by namierzony...nie wiem po co skoro mój adres był znany...
OdpowiedzUsuńbyłam nawet na policji...:( w sprawie stalkingu....
pisze na blogu o swoim zyciu, nie opisuje znajomych, ale sa tacy co to jak nie namieszaja u innych to nie mogą żyć i spać....
co jakiś czas uwalniam moderację....a jak zaczyna sie spamowanie to niestety ...:(
chyba nie miałeś na swoim blogu wycieczek osobistych....
a reklamy i mnie dobijają, ale te są wszędzie, na portalach, blogach i gdzie się da....
Mam szczęście do kulturalnych gości to fakr. Nieprzyjemnych wpisów nie było wiele, ale się zdarzały.Pozdrawiam
UsuńKomentowania nie wyłączyłam, a moderowania komentarzy nie włączyłam. Nie natrafiłam, jak to wyżej napisano, ma prawdziwego chama. Fakt, zezłościłam się na pewną panią, której blog miałam w ulubionych, bo trochę przesadzała z dosadnością komentarzy. Rościła sobie prawo do wiedzenia więcej na każdy temat, bo pracuje w mediach. Kiedy jej wypowiedzi zaczęły mieć charakter ,,spod budki z piwem" wyrzuciłam jej bloga z ulubionych. Podziałało, a pani przestała u mnie bywać ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Czasem wystarczy niewiele, ale ten ktś usi mieć jak to mówią cienką skórę. Pozdrawiam
UsuńA ja nie mam bloga, wystarczają mi takie jak Twój:) Co do chamstwa, jeśli kultura nie wystarcza , to "należy przeciwstawiać się siłom ..." Czasami siła spokoju wystarczy. Pozdrawiam, Hanula
OdpowiedzUsuńCiekawa koncepcja i żeby trzymać się klasyków - to jest słuszna koncepcja.
UsuńPozdrawiam
To taka delikatna sprawa z tym moderowaniem, trudno znaleźć złoty środek. Bardzo długo nie moderowałam swego bloga, bo na szczęście krytyczne komentarze nie maja wplywu ani na moje samopoczucie, ani poczucie mojej wartości, czasami są wręcz zbawienne - pozwalają przyjrzeć się niektorym sprawom z boku. Tak więc wszystkie komentarze, również te krytyczne - choc bylo ich zaledwie kilka - leciały "jak leci". Moderowanie pachnialo mi (a właściwie smierdziało) cenzurą. Jednak po szeregu wycieczek osób, które nic konstruktywnego nie wnoszą do dyskusji a jedynie wylewaja z siebie stek wulgaryzmów dla zabawy chyba ( choc to wątpliwa zabawa)doszłam do wniosku, że nie mam ochoty serwować takich klimatów odwiedzającym mnie ludziom, ani tym bardziej polemizować z chamstwem. dlatego tez zaczęłam moderowac komentarze.
OdpowiedzUsuńZ pewnością każdy ma swoje motywacje.
UsuńŚwiat mody do spokojnych nie należy. Pozdrawiam
Zgadzam sie z Toba. Jesli sie czeka na komentarze, to trzeba sie liczyc ,ze rozni ludzie napisza rozne rzeczy...Jesli to krytyka konstruktywna to w koncu przeciez o to chodzi ,by poznac opinie innych...
OdpowiedzUsuńJesli natomiast ktos zostawia wulgaryzmy to mozna zawsze ten jeden komentarz usunac...
Kiedy Ja sie spotykam z "bedzie widoczny po zatwierdzeniu", mam uczucie niesmaku,zaluje,ze wogole zostawialam komentarz...
Ciesze sie,ze to nie tylko Ja tak czuje .
Serdecznosc posylam!
OO, o mnie mowa, to ja jestem ta co cenzuruję i niesmak budze :):):)
UsuńMyślę, że to umowa o samym problemie, broń Boże o jakichś personalnych wycieczkach.
Usuńzartuję :) nie biorę personalnie, każdy ma jakieś tam powody :) dobranoc
UsuńTak, to mowa o samym problemie i moich osobistych odczuciach na ten temat...Nie krytyka byla moim zamiarem,lecz chec wyrazenia swojego zdania. Kazdy ma prawo do swoich opinii jak rowniez do tego,czy wlaczyc cenzure czy nie...na tym polega wolnosc slowa i czynu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie!