Opowieści Majów o końcu świata mają
coś w sobie. Wczoraj wieczorem pojawił się u nas Tajfun. Tajfun to
przecież dopiero początek. Zapowiada się trzęsienie ziemi i z
pewnością tsunami.
Tajfun zachowywał się jednak
spokojnie i godnie. Schowany w plastikowym kojcu podróżnym,
rozglądał się uważnie dookoła, czując jednak obecność
swoich właścicieli, bez oporów opuścił bezpieczne schronienie.
Pręgowany a dodatkowo z białymi
plamami kot czmychnął też zaraz w najdalszy kąt mieszkania. My z
kolei mieliśmy możliwość poznać rodziców dziewczyny naszego
młodszego syna.
Kot z kotem i o kocie, to dobre
rozpoczęcie rozmowy. Sam kot pojawił się też za chwilę i obszedł
wszystkie kąty salonu i kuchni. Przymierzył się do skoku na sofę
i wtedy zamarło mi serce. Nową skórzaną sofę raptem wczoraj
przywieźli ze sklepu. Właścicielska kota zaprosiła go jednak
przyjaznym gestem. Wskoczył miękko na poduszki, a moje serce
załomotało donośnie. Wydawało mi się, że wszyscy słyszą ten
łomot więc przycisnąłem je dłonią do piersi. Raz by trochę
zagłuszyć, a dwa by nie wyskoczyło.
Jednak jestem drobnomieszczański
materialistą – pomyśałem.
- Nie miałem nigdy kota –
stwierdziłem uczciwie – W zasadzie wystarczał mi kot babki.
Zawsze czarny, snuł się koło niej od rana do wieczora, jeżeli
dobrze pamiętam.
Oczywiście wtedy kiedy nie lumpił się
gdzieś po okolicy, bo kto za czasów Gomułki kastrował koty?
Ocierał się wtedy o jej długi
fartuch zakrywający dokładnie nogi. Wyciągała wtedy babka co
lepsze kąski i rzucała kotu, który łykał je łapczywie,
zgłodniały i zmęczony po nocnych włoczęgach.
Mruczał wtedy tak przymilnie i nadawał
sens samotnemu życiu babki.
Zawsze bardziej odpowiadał mi
charakter psa. Może dlatego, że ja lubię dominować, a poddawać
się takiej dominacji jest psią naturą.
Poza tym pies jest posłuszny i w mojej
obecności nigdy nie wlazł na kanapę czy fotel. Nie mówię, że
nie zdarzało się to wtedy gdy żona z dziećmi na potęgę
rozpieszczały go pod moją nieobecność.
Kot jest indywidualistą i to on lubi
rozdawać karty.
- Nie jest miłośnikiem zbytnich
pieszczot. Ma swój charakter – podpowiedział właściciel.
- I jest łowny – dodał po chwili.
Zawsze jak jesteśmy na wsi to znosi nam myszy. Do tego nie boi się
psów. Sam widziałem jak kiedyś w wysokiej trawie czaił się na
ratlerka. Nawet ostrzegłem właściciela żeby zabrał psa bo
widziałem co się dzieje.
- No to zapowiada nam się i tsunami –
pomyślałem
Kuweta powędrowała do łazienki, a u
nas kodowało się aby nie zamykać drzwi do tej łazienki.
- Myślę, że nie będzie takiej
sytuacji gdy obaj zdecydujemy się na dłuższą posiadówkę
równocześnie – zażartowałem – Nie lubię wtedy otwartych
drzwi.
- Kot lubi czysta kuwetę –
przypominała sobie właścicielka
- To kiedy wymieniać żwirek? -
spytała naiwnie żona
- Poczujecie państwo z pewnością, a
jeżeli nie poczujecie to kot na Was to wymiauczy.
Kot w międzyczasie zawinął ogonem i
zaszył się pod wieszakami pełnymi ubrań. Czuł się tam chyba
bezpiecznie.
Kiedy panie ustawiły miseczki i
napełniły je karmą, zapach mięsnej mielonki rozniósł się po
pokoju. Poczułem się głodny, spojrzałem na garek – 21.30.
Rozsądek zwyciężył, było bowiem
zdecydowanie za późno.
Na późna porę powołali się również
właściciele Tajfuna i rozpaczając nad tym, że kot nie wyszedł
pożegnać się z nimi, opuścili mieszkanie.
Jutro lecą do Bruseli, tam mieszkla
ich jedna córka z rodzina. Druga czyli dziewczyna mojego syna
wyjechała tak kilka dni temu. Zadzwoniła tylko w trakcie spotkania
zapytać jak idzie z kotem.
- Z kotem w porządku - powiedziała
jej mama.
- To w takim razie wy nie zróbcie mi
jakiejś wiochy – poprosiła.
- Kasiu – krzyknęła do słuchawki
matka – Nowoczesne telefony mają dobra głośność. Wszyscy
słyszeli co do mnie mówiłaś.
Fakt, słyszeliśmy.
Kot tylko raz spojrzał na mnie swoimi
żółtymi jak mi się wydawało ślepiami i zaszył się między
ubraniami.
Rano też nie zauważyłem go nigdzie.
Spojrzałem do kuwety. Na żwirku
znajdował się ślad jego nocnej aktywności.
Tajfun z pewnością dzisiaj rozkręci
się na całego. Oj będzie się działo.
Powinien jednak pamiętać, że jest
tak zwanym kotem testowym. I jego zachowanie przez ten tydzień lub
dwa, będzie miało istotne znaczenie na ewentualne decyzje
- W imieniu kociej braci powinieneś
się do mnie trochę przymilać brachu.
Mam nadzieję że nie jest to poniżej
jego kociego charakteru łownego kota.
Teraz przypomniałem sobie jednak, że
z tym brakiem kota w moim życiu to nie jest tak do końca prawda.
W chałupie w Gorcach miałem dwa koty.
Dwie mosiężne figurki zdobiły półkę na kominku.
Prężyły się obok łabędzia i
Napoleona na koniu. Co robił w tym towarzystwie Bonaparte?
- Wybacz Cesarzu ale kupiłem Cię dla
tego konia na którym siedzisz.
Ponieważ Tajfun okazał się na razie
nieuchwytny, załączam zdjęcie gorczańskiego kota.
Jeden pozostał na kominku, a drugiego
troskliwie zapakowałem w serwetkę i wsadziłem do pudła z
emocjonalnymi pamiątkami.
Jednak.
czekam z niecierpliwością i podpowiadam - jak będziecie mieli własnego to kuweta nie będzie potrzebna, wystarczy na prośbę kota uchylić drzwi i po kłopocie
OdpowiedzUsuńO właśnie - nowy dom, to i kot powinien być :D A kanapy póki co mogą pod jakąś kapą się schować :) Choć czy ja wiem... pod kapą kot widzi najlepsze schowki :))) Ale da się wychować - byle od początku wiedział, że nie wolno drapać. I miał własny drapaczek. Oby testowy Was nie zniechęcił :)
OdpowiedzUsuńCześć Antoni
OdpowiedzUsuńMoja starsza córka ma dwie przemiłe kotki-ulubienice moich wnuczek. Czasem są kłopoty, np. kiedy podeptały brudnymi łapkami po czarnym, wymytym i notorycznie pucowanym audi sąsiada. Nienajnowszym, ale bardzo drogim, co podkreślił sąsiad kiedy przyszedł z reklamacją. Córka z zięciem zaoferowali się że umyją autko aby zmniejszyc niemiłe wrażenie, ale to tylko pogorszyło sytuację. Kiedy patrzę na stan czystości waszych samochodów to mnie mdli oznajmił z godnością sąsiad i z ponurą miną opuścił gościnne progi. Świątecznie pozdrawiam, JerryW_54
Można by powiedzieć "kot w dom..." Do wieśniaczego życia kot pasuje a nawet potrzebny jest. Proponuję zastanowić się nad zameldowaniem kota.
OdpowiedzUsuńTu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Pomysl jak takiego kota nauczyć aportować i będziesz zadowolony.
OdpowiedzUsuńKot to zupełnie coś innego, niż pies :)
OdpowiedzUsuńKuweta jest dla kota WC zastępczym, wolą wychodzić na dwór.
A jeśli już ma na imię Tajfun, to na pewno świetnie by się czuł buszując po okolicy.
Zima to dobry moment na wypuszczenie kota z domu, nawet moja łazęga wraca po max. pół godzinie!
Ciekawa jestem, jak się Wam spodoba bycie z kotem.
Jeśli ma dobry charakter, to świetny towarzysz życia :)
Serdeczności! :)
Życzenia pewnie będą jutro ogólne, ale już dziś życzę Wesołego Kota, uuuuppps, Wesołych Świąt!
pozdrawiam Was serdecznie!
iw
Obawiam się, że nie. Najwyraźniej Majowie okazali się być przekupni. Fama głosi, że rozbijają się teraz ubiegłorocznymi modelami toyoty i póki im się nie znudzi końca świata nie będzie;D
OdpowiedzUsuńBez kota na wsi nie dasz rady. Jak Popiela, zjedzą Cię myszy! Wejdą wszędzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Poza tym kot jest stworzeniem nie z tego świata. Moja koteczka-przybłęda jest moim pierwszym w życiu kotem i zadaję sobie pytanie jak dotąd mogłam żyć bez kota? Obcowanie z tym zwierzakiem jest cudownym doświadczeniem. Nie bój się, kot jest bezobsługowy, a na wsi zaraz jakaś głodna bida zapuka do Twoich drzwi, tak jak zapukała do moich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pobożne to życzenie i naiwność okrutna wierzyć, że kocisko o kuwetę się będzie dopraszało czystą...:(( Napaskudzi, wereda, byle gdzie poza kuwetą i tyleż jego o tem mądrości... Waszej Miłości zaś na nowych włościach wszelkiej życzę świątecznej (i poświątecznej takoż:) pomyślności:) Takoż Zdrowia, by najwięcej (osobliwie bliskim), a i Radości, ile się uda:) A jakby jeszcze i na sakiewkę starczyło pełną, to nie będę od tego, by się pod tem nie podpisać:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)