26 grudnia 2012

Półmetek świąt



Kot wylazł zza  pakunków i toreb, które misternie upchnąłem pod łóżkiem. Dzięki bałaganowi związanemu z przeprowadzką, zyskał całą gamę schowków, schronień i melin na czas dnia. W nocy uaktywnia się w całej rozciągłości, o czym świadczą ślady pozostawione w kuwecie. Czasem w ciągu dnia wychodzi na chwilę z którejś ze swych kryjówek, ale byle huk  powoduje, że ucieka w popłochu. Myślę, że to nie cecha charakteru, a stres spowodowany brakiem bliskich mu osób. W nocy kiedy wszyscy śpią,  opada stres   i wyluzowany kot poznaje zakamarki naszego mieszkania.  Wylazł na najwyższy poziom pólek w kuchni, o czym świadczą ślady łap które tam odkryłem.  Poza tym przemierza  mój pokój i łóżko wzdłuż i wszerz, raz nawet po przekątnej. Nie przeszkadzało mu  wcale to, że zdeptał mnie  dokładnie swoimi czterema łapami. Co jakiś czas słyszę  głośne „plask”, znaczy to, że kot skoczył.  Dwa dni unikał jedzenia, a po spożyciu rzygał, jak przysłowiowy kot, po całym mieszkaniu. Potem trzeba oczywiście tylko znaleźć kocią pamiątkę  i posprzątać. Na Wigilii, o dziwo kot pojawił się, bawiąc się sznurkami i papierkami. Potem już na stałe zagościł w moim pokoju, łażąc po parapecie, biurku i laptopie. Trzeba przyznać, że stąpa delikatnie  i ostrożnie. Co jednak kieruje nim aby łazić po karniszu? Nie wiem. Raz chciał skoczyć ze schodów, wprost na nowy telewizor, ale w ostatniej chwili został powstrzymany krzykiem  żony.  Wszystko odbywa się zgodnie z tekstem Klarki pod tytułem: Nie kupuj kota.  Tekst przerobiłem wcześniej  jako materiał poglądowy i kot mnie nie zaskoczył. Teraz łazi mi po biurku łaskocząc ogonem nos i mruczy  gdy  gładzę jego futro.  Prawdą jest to co przeczytałem w jednym z  komentarzy - to nie kot, a my służymy kotu.
Pomijając kota, w naszym nowym domu odbyła się pierwsza Wigilia. Duży stół zdał egzamin, przyjmując wszystkich uczestników i  rezerwując jedno wolne miejsce, dla niespodziewanego gościa. W tym roku nikogo więcej nie spodziewaliśmy się i nikt niespodziewany nie zapukał do drzwi.
Roztopy i dodatnie temperatury psują nieco magię świąt, ale po raz kolejny sprawdza się  ludowe przyłowie, że gdy Barbara po lodzie to Boże Narodzenie po wodzie. W pierwszy dzień , zapewne pod wpływem moje teściowej, wybraliśmy się do naszego nowego kościoła. Udzielił mi się ten nastrój drewnianego wnętrza. Dodatkowo  sześć  choinek o wysokości ponad trzy metry każda,  dodawały  świątecznego nastroju.  W tym drewnianym wnętrzu  ozdobionym świerkowymi drzewkami nawet kazania dało posłuchać,  co nie jest znowu taką normą Dzień przed Wigilią, dzwonił mój przyjaciel ze ściany wschodniej,. Był tak zniesmaczony kazaniem, że dzwonił do mnie by odreagować. Bywa.  W moim kościółku,  jak  rzadko w mieście,  parafianie dawali  z siebie wszystko,  śpiewając  głośno  kolejne kolędy.
Tylko tak dalej, szybko sprawnie i bez bełkotu. Za to w małej społeczności wiejskiej, inwalidzki wózek nie pozostał niezauważony. Mamy alibi,  że bywamy i przesrane na wypadek absencji, Oprócz baby z  naroślą na nosie jesteśmy najbardziej charakterystycznymi mieszkańcami naszej małej miejscowości.
Po powrocie do domu, kawa i ciasto, wszystko według świątecznego schematu. Z ciast jak zwykle: ciasto basków, sernik i makowiec. Kolejność może być inna, bo ja zazwyczaj zaczynam od makowca.
Pojedyncze spóźnione dusze dzwonią z życzeniami. Odcięcie  stacjonarnego numeru pokrzyżowało niektórym szyki.  Czyżby liczba znajomych znów miała zostać zredukowana?
Niech tam, weselmy się.
Tego świątecznego nastroju nie zepsuła mi nawet informacja banku, który na moją próbę dokonania transakcji, wypluł informację – „Transakcja niemożliwa, przekroczyłeś swój miesięczny limit”
Do tej pory przekraczałem tylko szybkość na oczach policjantów z radarem, i ponoć granice dobrego smaku, a tu proszę „limit transakcyjny”
Jak to brzmi?
Jak to jak?  Jak z Wall Street.



Z pewnością Tajfun szuka WiFi

17 komentarzy:

  1. Witam Świątecznie :)
    Intryguje mnie te ciasto basków :)
    Pogoda na Święta się nie popisała , jest wręcz wiosennie i oby tak zostało , urok starych drewnianych kościółków też lubię zwłaszcza tych odwiedzanych w podróży , u nas niestety takowych w pobliżu brak .
    Serdecznie pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym ciastem to muszę zapytać żonę.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. To i ja się o przepis dopraszam:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Tajfun ma przecudne oczy.... czy naprawdę są takie błękitne ?
    a chodzenie po karniszu to o... moja Kota siedziała na karniszu i wygryzała w firance dziury :)))
    a teraz żałuję że nie mam..... bo Moska jest o wszystko co żywe zazdrosna.... w poprzednim domu załatwiła wszystkie kociaki zanim my je znaleźlismy.... ogród był duzy a i kocia mama niefrasobliwa...
    a co do pogody.... mnie taka właśnie odpowiada, nie lubię zimy i sniegu.....
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety efekt uboczny lampy błyskowej. Za szybko złapałem za aparat
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Znaczy jesteście teraz Celebryci :D

    Co do znajomych...jeśli zredukowani zostaną ci, którzy dzwonią tylko od wielkiego dzwonu... to chyba nie tak wielka strata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z każdym rokiem coraz mniej tych moich znajomych
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl).U mnie już po Świętach. Co do twojego przyjścia to nic nie wiem, bo ten mój nowy bog jest zepsuty i nie mogę wysyłać swoich komentarzy.
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysłałem uzupełnienie informacji na Twój blog
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. post "nie kupuj kota" jest taki sobie, szału nie ma;) ale za to te wszystkie komentarze pod nim zwalają z nóg, co te koty robią z ludźmi!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mnie intryguje "ciasto basków"... co się pod tą nazwą kryje?
    Koty są fotogeniczne bez wątpienia, czyżbyś został "kociarzem"?

    OdpowiedzUsuń
  7. Przejściowo. Kot jest jak napisałem testowy
    Pozzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Znajomi? Hmm, a kij im w oko, skoro nie chcą kontaktu nikt ich zmuszał nie będzie. Po przeprowadzce na południowy wschód, do Polski B, liczba moich znajomych uszczupliła się znacznie. Podejrzewam, ze co niektórym się przypomni o nas, gdy się dowiedzą, że mamy teraz dom na wsi. Już mnie zaskoczyły niektóre życzenia świąteczne.
    U nas kot dochodzący, wiec po niczym nie skacze ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zdecyduję się na kota to z pewnością będzie on bardziej wiejski
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Powiem Ci w skrytosci serduszka, ze marza mi sie takie swieta we wlasnym domu, niewielkiej miejscowosci...kiedys mi sie uda. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń