Kot wylazł zza
pakunków i toreb, które misternie upchnąłem pod łóżkiem. Dzięki bałaganowi
związanemu z przeprowadzką, zyskał całą gamę schowków, schronień i melin na
czas dnia. W nocy uaktywnia się w całej rozciągłości, o czym świadczą ślady
pozostawione w kuwecie. Czasem w ciągu dnia wychodzi na chwilę z którejś ze
swych kryjówek, ale byle huk powoduje,
że ucieka w popłochu. Myślę, że to nie cecha charakteru, a stres spowodowany
brakiem bliskich mu osób. W nocy kiedy wszyscy śpią, opada stres
i wyluzowany kot poznaje zakamarki naszego mieszkania. Wylazł na najwyższy poziom pólek w kuchni, o
czym świadczą ślady łap które tam odkryłem. Poza tym przemierza mój pokój i łóżko wzdłuż i wszerz, raz nawet
po przekątnej. Nie przeszkadzało mu
wcale to, że zdeptał mnie dokładnie
swoimi czterema łapami. Co jakiś czas słyszę
głośne „plask”, znaczy to, że kot skoczył. Dwa dni unikał jedzenia, a po spożyciu rzygał,
jak przysłowiowy kot, po całym mieszkaniu. Potem trzeba oczywiście tylko
znaleźć kocią pamiątkę i posprzątać. Na
Wigilii, o dziwo kot pojawił się, bawiąc się sznurkami i papierkami. Potem już
na stałe zagościł w moim pokoju, łażąc po parapecie, biurku i laptopie. Trzeba
przyznać, że stąpa delikatnie i ostrożnie.
Co jednak kieruje nim aby łazić po karniszu? Nie wiem. Raz chciał skoczyć ze
schodów, wprost na nowy telewizor, ale w ostatniej chwili został powstrzymany
krzykiem żony. Wszystko odbywa się zgodnie z tekstem Klarki
pod tytułem: Nie kupuj kota. Tekst przerobiłem
wcześniej jako materiał poglądowy i kot
mnie nie zaskoczył. Teraz łazi mi po biurku łaskocząc ogonem nos i mruczy gdy gładzę
jego futro. Prawdą jest to co przeczytałem
w jednym z komentarzy - to nie kot, a my
służymy kotu.
Pomijając kota, w naszym nowym domu odbyła się pierwsza
Wigilia. Duży stół zdał egzamin, przyjmując wszystkich uczestników i rezerwując jedno wolne miejsce, dla
niespodziewanego gościa. W tym roku nikogo więcej nie spodziewaliśmy się i nikt
niespodziewany nie zapukał do drzwi.
Roztopy i dodatnie temperatury psują nieco magię świąt, ale
po raz kolejny sprawdza się ludowe
przyłowie, że gdy Barbara po lodzie to Boże Narodzenie po wodzie. W pierwszy
dzień , zapewne pod wpływem moje teściowej, wybraliśmy się do naszego nowego
kościoła. Udzielił mi się ten nastrój drewnianego wnętrza. Dodatkowo sześć choinek o wysokości ponad trzy metry każda, dodawały
świątecznego nastroju. W tym
drewnianym wnętrzu ozdobionym
świerkowymi drzewkami nawet kazania dało posłuchać, co nie jest znowu taką normą Dzień przed
Wigilią, dzwonił mój przyjaciel ze ściany wschodniej,. Był tak zniesmaczony
kazaniem, że dzwonił do mnie by odreagować. Bywa. W moim kościółku, jak rzadko w mieście, parafianie dawali z siebie wszystko, śpiewając głośno kolejne kolędy.
Tylko tak dalej, szybko sprawnie i bez bełkotu. Za to w
małej społeczności wiejskiej, inwalidzki wózek nie pozostał niezauważony. Mamy
alibi, że bywamy i przesrane na wypadek
absencji, Oprócz baby z naroślą na nosie
jesteśmy najbardziej charakterystycznymi mieszkańcami naszej małej
miejscowości.
Po powrocie do domu, kawa i ciasto, wszystko według świątecznego
schematu. Z ciast jak zwykle: ciasto basków, sernik i makowiec. Kolejność może
być inna, bo ja zazwyczaj zaczynam od makowca.
Pojedyncze spóźnione dusze dzwonią z życzeniami.
Odcięcie stacjonarnego numeru
pokrzyżowało niektórym szyki. Czyżby
liczba znajomych znów miała zostać zredukowana?
Niech tam, weselmy się.
Tego świątecznego nastroju nie zepsuła mi nawet informacja
banku, który na moją próbę dokonania transakcji, wypluł informację – „Transakcja
niemożliwa, przekroczyłeś swój miesięczny limit”
Do tej pory przekraczałem tylko szybkość na oczach
policjantów z radarem, i ponoć granice dobrego smaku, a tu proszę „limit transakcyjny”
Jak to brzmi?
Jak to jak? Jak z
Wall Street.
Z pewnością Tajfun szuka WiFi
Witam Świątecznie :)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie te ciasto basków :)
Pogoda na Święta się nie popisała , jest wręcz wiosennie i oby tak zostało , urok starych drewnianych kościółków też lubię zwłaszcza tych odwiedzanych w podróży , u nas niestety takowych w pobliżu brak .
Serdecznie pozdrawiam Ilona
Z tym ciastem to muszę zapytać żonę.
UsuńPozdrawiam
To i ja się o przepis dopraszam:)
UsuńKłaniam nisko:)
Tajfun ma przecudne oczy.... czy naprawdę są takie błękitne ?
OdpowiedzUsuńa chodzenie po karniszu to o... moja Kota siedziała na karniszu i wygryzała w firance dziury :)))
a teraz żałuję że nie mam..... bo Moska jest o wszystko co żywe zazdrosna.... w poprzednim domu załatwiła wszystkie kociaki zanim my je znaleźlismy.... ogród był duzy a i kocia mama niefrasobliwa...
a co do pogody.... mnie taka właśnie odpowiada, nie lubię zimy i sniegu.....
pozdrawiam serdecznie
To niestety efekt uboczny lampy błyskowej. Za szybko złapałem za aparat
UsuńPozdrawiam
Znaczy jesteście teraz Celebryci :D
OdpowiedzUsuńCo do znajomych...jeśli zredukowani zostaną ci, którzy dzwonią tylko od wielkiego dzwonu... to chyba nie tak wielka strata ;)
Z każdym rokiem coraz mniej tych moich znajomych
UsuńPozdrawiam
Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl).U mnie już po Świętach. Co do twojego przyjścia to nic nie wiem, bo ten mój nowy bog jest zepsuty i nie mogę wysyłać swoich komentarzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
Wysłałem uzupełnienie informacji na Twój blog
UsuńPozdrawiam
post "nie kupuj kota" jest taki sobie, szału nie ma;) ale za to te wszystkie komentarze pod nim zwalają z nóg, co te koty robią z ludźmi!
OdpowiedzUsuńOj tak.
UsuńPozdrawiam
Też mnie intryguje "ciasto basków"... co się pod tą nazwą kryje?
OdpowiedzUsuńKoty są fotogeniczne bez wątpienia, czyżbyś został "kociarzem"?
Przejściowo. Kot jest jak napisałem testowy
OdpowiedzUsuńPozzdrawiam
Znajomi? Hmm, a kij im w oko, skoro nie chcą kontaktu nikt ich zmuszał nie będzie. Po przeprowadzce na południowy wschód, do Polski B, liczba moich znajomych uszczupliła się znacznie. Podejrzewam, ze co niektórym się przypomni o nas, gdy się dowiedzą, że mamy teraz dom na wsi. Już mnie zaskoczyły niektóre życzenia świąteczne.
OdpowiedzUsuńU nas kot dochodzący, wiec po niczym nie skacze ;-)
Jak zdecyduję się na kota to z pewnością będzie on bardziej wiejski
UsuńPozdrawiam
Powiem Ci w skrytosci serduszka, ze marza mi sie takie swieta we wlasnym domu, niewielkiej miejscowosci...kiedys mi sie uda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci tego serdecznie.
UsuńPozdrawiam