Z kolejną wizytówką poszło mi już
całkiem sprawnie. Była przylepiona do drzwi. Inna technika montażu
i drzwi inne, antywłamaniowe. Znaczy to że czegoś w tych nowych
czasach dorobiłem się.
Sławojki zamyka się zagiętym
gwoździem.
Obydwie wizytówki zachowam na pamiątkę
zmian w swoim życiu. Każdy z nas ma z pewnością swoje pudełko
wspomnień. Metalowe opakowanie po czekoladkach albo dobrej whisky,
świetnie się do tego nadaje. I nie mówcie mi, że nie zasiadacie
nad takim pudełkiem, wtedy kiedy nikt nie widzi. Albo odwrotnie
wtedy gdy ludzi kupa, po to by pokazać małe zawiniątko i
powiedzieć:
- A to jest pierwszy ząbek, który
Michał zgubił jeszcze w przedszkolu.
Nastoletni Michał czerwieni się cały
i tego humoru nie poprawi nawet dołożony do kompletu pukiel
lnianych włosów, zachowany przy pierwszym strzyżeniu.
Z wiekiem nabiera się dystansu do
życia i do siebie. Nie rażą a raczej rozczulają zdjęcia, gdzie
niespełna roczny szkrab paraduje z pisiołkiem na wierzchu. Kiedyś
standardowe ujęcia, unikane teraz przez rodziców z obawy o
skojarzenia. Złe skojarzenia.
Świat się zmienia i niektóre
działania bywają opatrzenie rozumiane.
Nie o pisiołku jednak chciałem, ale u
mnie myśl biegnie torem który nawet mnie samego potrafi zdziwić.
Kiedy zdjąłem wizytówkę z dobrze
znanym grawerem „A M Relscy” zorientowałem się, że była to
ostatnia wizytówka zdobiąca drzwi na całej mojej klatce. Ochrona
danych osobowych.
Aby uczynić zadość wymogom aktu
notarialnego, musiałem wymeldować się. Kiedy jednak to uczyniłem,
poczułem się taki bezdomny. Nowi właściciele pozwolili nam
pomieszkać jeszcze ze dwa, może trzy tygodnie. Ucieszyłem się,
ale zaraz po wyjściu od notariusza zaczęły mnie dręczyć
wątpliwości. Czy aby zdążę? Czy nikt mnie nie orżnie gdzieś
po drodze?. Na świecie tyle jest oszustów i kombinatorów.
Całą galerię ludzkich charakterów
poznałem przy okazji udostępniana do oglądania naszego
mieszkania. Od grzecznych i nieśmiałych do chamowatych gburów,
którym wydaje się, że uzyskany kredyt nie mieszkanie upoważnia
ich do pomiatani innymi ludźmi.
Raz nie wytrzymałem i powiedziałem
klientowi:
- Mogę z Panem robić interesy, mogę
Panu sprzedac mieszkanie, ale nie mam zamiaru tego czynić na
kolanach.
O dziwo podziałało. Innemu zaś
zwróciłem uwagę, że jestem starszy od jego ojca, zaś mój syn
jest starszy od niego i choćby przez ten fakt należy mi się inny
sposób rozmowy.
Zwykle działa, ale po zwróceniu
uwagi, osobnicy byli wyraźnie zaskoczeni. Odnoszę więc wrażenie,
że zbyt szybko godzimy się na ewidentne chamstwo w bezpośrednich
relacjach.
Jedna z para która negocjowała z nami
zakup od sierpnia, wycofała się na dzień przed podpisaniem aktu
notarialnego. Bez słowa, bez telefonu, o przepraszam już nawet
nie myślałem. Napisali tylko maila do pośrednika, że wokół
mieszkania jest zbyt dużo niejasności
Jakich niejasności? Mieszkanie jest
czyste jak łza. Bez obciążeń, raczej z nadpłatami, a dodatkowo
wyremontowane i wyposażone „ dla siebie”. To miało być nasze
mieszkanie na zawsze. A jak nie nasze to rodzinne. Plany planami a
życie jest inne.
Znajomi podpierają się powiedzeniem,
nie zdając sobie nawet z tego sprawy, że autorem jest mój ukochany
Woody Allen. Brzmi ono mniej więcej tak
„Chcesz rozśmieszyć Pana Boga?
Opowiedz mu o swoich planach na przyszłość.”
Nie zrażeni niepowodzeniem podjęliśmy
wyzwanie. Tutaj pełne uznanie dla mojej żony, która tak rozpętała
akcję informacyjną, że w ciągu czterech dni znaleźli się nowi
kupcy, czym zadziwiliśmy sporą grupę pośredników. Dodatkowo cena
sprzedaży jaką zgodzili się zapłacić nowi nabywcy, była wyższa
od poprzedniej.
Wyszło więc tak, że ten nasz plan
okazał się być chyba jakimś małym fragmencikiem owego boskiego
planu. Nazwałbym go boską cząstką, ale ta nazwa jest
zarezerwowana do czegoś zupełnie innego, co ponoć jest, ale
jeszcze tego nikt nie widział.
Byle bym tylko ja zobaczył światełko
w tym tunelu, do którego wleźliśmy razem z żoną.
Pewnie ktoś mi zarzuci, że poprzednio
pisałem, że lecę a więc światła nie powinno mi brakować.
Uzupełniam więc - jest to lot w tunelu z nadzieją na światło.
Kiedy ja rozważam lęki emocjonalne,
żona po swojemu zabrała się do pakowania. W niedługim czasie
mieszkanie wypełniły kartony. Jest ich tyle, że można by napisać
na drzwiach Mostowiakowie. Tylko Hanki już nie ma z nami.
Z doświadczenia wiem, że najlepsze są
te po bananach. Solidna gruba tektura, zlepiona mocnym klejem.
Dodatkowo każde ma swoja pokrywę. Trzeba tylko dociąć specjalny
kawałek na wzmocnienie dna, bo ze względu na potrzeby dojrzewalni,
czyli konieczność wpuszczania gazu pomiędzy pudłami tak w górze
jak i we dnie zaprojektowano solidny otwór. Jaki to gaz? - spytacie?
Rozweselający. To po nim banany są
tak ładnie zakrzywione. W uśmiechu.
Dno to tylko chwila roboty i
otrzymujemy pierwszorzędne narzędzie do przeprowadzki.
Wiedzą o tym handlujący bananami i
oficjalna cena za takie pudło na Rybitwach wynosi 2 złote.
Rybitwy to taki Rolniczy Plac handlowy.
No proszę, są tacy co i gówno
zamienią na złoto.
Pakowanie dobytku w pudła, wymusza na
nas decyzję co do zgromadzonych rzeczy. Chyba zbyt często kursuję
na trasie mieszkanie – śmietnik.
Wyrzucam tyle fajnych rzeczy, które
mogłyby się jeszcze przydać.
Zahaczyłem przy okazji o hospicjum. O
dziwo, byli zadowoleni.
Zadowoleni są i moi pracownicy,
których obdzieliłem paroma gadżetami.
Robię za Mikołaja i trwa to pełną
parą.
Jestem zdecydowanie zbyt sentymentalny
na przeprowadzki.
- Cyk Walenty, na bok sentymenty -
uważa moja żona, dla której to doskonała okazja do zmiany kuchni,
szafy i paru innych rzeczy, o które do tej pory dobijała się
bezskutecznie. Wiedziała, że kiedyś i tak puszczę. A teraz nie
mam innego wyjścia. Muszę popuścić dyscyplinę finansową, byle
tylko zachować zdrowy rozsądek.
Gdzieś tam na dnie pudeł leży moje
dotychczasowe życie. Pamiątki, wspomnienia i parę potrzebnych
rzeczy, które bezmyślnie ułożyłem na samym dnie. Kiedy do nich
dotrę?
Żona wyliczyła mi precyzyjnie, ile
zużyję t-shitrów, i majtek. Muszę uważać na wrażenia, co
prawda nie doświadczyłem tego nigdy, ale słyszałem takie
określenie - zlać się z wrażenia.
Olej z pestek dyni z jego cudownym
działaniem na prostatę mnie chroni, ale co chroni przed emocjami?
Może wiek. Z wiekiem coraz mniej rzeczy mnie zadziwia.
Ale jak śpiewała Maryla? Kiedy się
dziwić przestanę, będzie po mnie.
W tak zwanym międzyczasie, wyłączyli
mi telefon, kablówkę i dostęp do Internetu.
UPC otrzymał wypowiedzenie umowy i
potwierdził fakt wyłączenia na koniec miesiąca.
Tak jak potwierdził, tak wyłączył
już siódmego. Mają chyba jakiś korporacyjny kalendarz.
Ciekawe tylko, czy tym samym
kalendarzem i miarą posłużą się przy naliczaniu końcowej
należności?. Póki co, próby rozmów na temat przywrócenia na
kilka dni dostępu do tego całego medialnego dobra spełzły na
niczym. Infolinia cierpliwie znosi narzekania żony, przyznając
rację i informując, że nic się nie da zrobić. Każda rozmowa
prowadzona jest z innym operatorem. Tak to nijak dojść ładu i
składu. Chodzi chyba o tak zwane zmęczenie materiału, czyli
klienta. Decyzje korporacyjne są święte i niezmienne.
W kuchni pozostały pojedyncze sztućce
i talerze. Po sztuce na osobę. I lodówka jakaś taka przestronna
się zrobiła. Nie warto dopychać starej. No proszę, przejąłem
język żony. Lodówka ma dopiero trzy lata, a ja mówię o niej
stara.
Ile to lat naszego małżeństwa
musiało minąć, abym pozwolił sobie na określenie - moja stara?
Wiele, a i tak z tego powodu moja żona
irytuje się do dzisiaj.
To AGD tak szybko się teraz starzeje.
Pięć lat, tyle ma wynosić trwałość nowoczesnego sprzętu.
I po tośmy się w Polsce bili?
Nie myślę jednak o tematach
światowych, w sytuacji kiedy próbuję zapamiętać drogę do kuchni
i łazienki, pośród tej ciągle zmieniającej się konfiguracji
pudeł.
Raz w nocy zapomniałem i wpadłem w
ciemnościach na stertę pustych opakowań. Przeżyłem, ale huk był
straszny.
Pomiędzy tym wszystkim kręci swoimi
kołami żona i czyni to, mogę powiedzieć perfekcyjnie.
Powtórzę na sam koniec jeszcze to co
pisałem jakiś czas temu
Ten śnieg spadł w tym roku zbyt
szybko, jak dla mnie i moich planów.
Teraz przynajmniej ma to stwierdzenie
solidną podbudowę merytoryczną.
brzmi trochę niepokojąco, jakbyś wybierał się w nieznane i kasował przeszłość. Wiem, że tak nie jest, ale tak poczułam.
OdpowiedzUsuńBananowce służą i nam - do noszenia towaru z auta, do pakowania książek "na strych" od czasu do czasu, bo się wszystkie w domu nie mieszczą..
Powodzenia, cokolwiek czynisz
Nie jest tak źle jak to wygląda.
UsuńDziękuję za dobre słowo i pozdrawiam
Lary i penaty spakowane w bananowce, ależ się podziało, Antoni .. !!
OdpowiedzUsuńSerdecznie życzę, by ten nowy dom stał się dla Was już wkrótce Domem.
Auguri !!
magdaitaliana
Mam nadzieję że pójdą z nami na nowe miejsce.
UsuńPozdrawiam
Ale przecież idziesz na swoje, tylko ono będzie teraz w innym miejscu. Powodzenia, Hanula
OdpowiedzUsuńPS Od mojej ostatniej przeprowadzki minęło 15 lat, a jeszcze znajduję nierozpakowane pudła, widocznie to,co się w nich znajduje, wcale mi tak do życia niezbędne nie było ,jak mi się wydawało przy pakowaniu. Posłuchaj Żony, czystki się czasami w życiu przydają, łatwiej o drugi oddech:)
A ja niestety bywam jak perfekcyjna pani domu i to mnie gubi.
UsuńPoza tym bywa męczące. Pozdrawiam
Perfekcyjna pani domu podobno się rozwodzi, nikt nie wytrzyma z chodząca perfekcją zbyt długo. No może poza Twoją Żoną:) Pozdrawiam, Hanula
UsuńTaki perfekcyjny, to ja znowu nie jestem.
UsuńO dobrze wiedzieć o bananowcach, ja wszystko w pudła darowane mi przez pocztę, też ładne solidne. Co do chamstwa, to brak słów, niektórzy uważają, że mogą pomiatać wszystkimi. O, nie z nami takie numery, jednak najsmutniejsze, ze do pomiatania zabierają się coraz młodsi.
OdpowiedzUsuńKurcze, moja przeprowadzka jest wypełniona ekscytacją, oczekiwaniem na nowe, Twoja nostalgiczna, jakaś smutna.
Powodzenia z batalią z UPC, u mnie mieli być w zeszłym tygodniu ci od internetu. Ciszaaa.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńAntoni, "przydasie" rzadko kiedy się przydają, bez względu na to, czy są w pudełku po dobrej whisky czy niedobrej. Ale lepiej wspomnień nie wyrzucać...
Pozdrawiam serdecznie.
Mam w pamięci parę rzeczy które wyrzuciłem powiedzmy we wtorek a już w piątek z pewnością by się przydały. Pozdrawiam
UsuńTu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Nie kołuju Antoni, nie kołuj tylko napisz jakie to cudo zakupiłeś za nieodżałowany domek w Gorcach i mieszkanie. Jak daleko połóżone od Krakowa, ile sypialni, pięter, łazienek i w ogóle jaki metraż, jak ogrzewane ile wziąłeś kredytu, a wtedy ja ci powiem czy się opłacało sprzedawać wspomninia za marzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
A dramaturgia?
UsuńTak wszystko od razu kawa na ławę? Tym bardziej że sprawy się kołyszą i dogrywają cały czas. Pozdrawiam
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńZnam to. Przy przeprowadzce wydaje sie że objętość tego wszystkiego co sie zwie dobytkiem jest kilka razy większa niż kiedy było poustawiane po kątach i poukładane w szafach. Okazja żeby zrealizować maksymę: wszystko co sie nie przydało w ostanich dwóch latach (puryści mówią w ostatnim roku)- na śmietnik. Ale czasem żal, i słusznie. Pozdrawiam w tych ciężkich i fizycznie i psychicznie chwilach. Głowa do góry, życie zmiennym jest. JerryW_54
No właśnie, Mirek ma rację, stopniujesz napięcie: jedna wizytówka, druga wizytówka... Takie zmiany sa podobno energetyczne, odmładzają! Życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńpopieram w wypowiedzi Bet. Będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam