Narzekałem na mróz i zimę, w związku
z przeprowadzką. Muszę to odwołać. Opatrzność czuwała nad
nami, fundując nam mroźny, ale słoneczny dzień dla transportu
gratów. Zaraz po siódmej pojawiła się firma transportowa. Sześciu
facetów wzięło się za meble i pudła. Tam gdzie ja posapując
przesuwałem graty, oni dźwigali wszystko bez zbytniego wysiłku.
Tak mi się przynajmniej wydawało. Co to znaczy praktyka.
W godzinę, no może półtorej
zapakowali nasze życie na ciężarówkę. Napis – „
Przeprowadzki” powiedział sąsiadom wszystko. Nie wiem co sobie
myśleli w tej chwili i prawdę powiedziawszy niewiele mnie to
interesuje.
Rozładunek w nowym miejscu trwał
jeszcze krócej bo nie trzeba było tego wynosić na żadne piętra.
Potem tylko rozliczenie z właścicielem
firmy i już mogłem zamknąć za sobą drzwi nowego domu.
Kiedy rozłożyliśmy część paczek,
okazało się, że w zasadzie to reszta nie mieści się. Nigdzie.
Wyszedł na jaw brak szaf wnękowych. Potrzeba jednak czasu by usunąć
tę niedogodność. Póki co korzystam z podręcznych toreb
podróżnych i pudeł na których przezorna ręka żony napisała
- Antoś podkoszulki
- Antoś buty. I tym podobne.
Modem do Internetu okazał się być
uszkodzony bo rozłącza się co chwilę.
Nie odbiera telewizja cyfrowa, jak się
okazało z powodu kiepskiej anteny. Pozostaje radio które buczy po
swojemu, odbijając się echem po pustawym mieszkaniu.
Wiercę dziury i mocuję uchwyty pod
lampy, obrazy i bibeloty. One to w końcu tworzą jakiś klimat. Już
pod wieczór klimat się pojawia. Mnie od udaru trzęsą się ręce
i w związku z tym, mam poważne opory przez skorzystaniem z toalety.
Szybko czytam instrukcję obsługi
pieca gazowego, a żona oswaja zmywarkę i piekarnik. We wszystkich
działaniach sekunduje nam teściowa, która za swój obowiązek
poczytuje sobie pomoc w takich chwilach. Biorąc pod uwagę wiek
zainteresowanej, prosimy o rozsądek, znając zaś upór związany z
wiekiem, staramy się nie walczyć.
Rozsądne ustawienie temperatury w domu
wzbudza opory rodziny przyzwyczajonej do blokowej rozpusty. Tam można
było zawsze uchylić okna, tutaj skręca się regulator.
Ponoć przyzwyczajenie przychodzi z
pierwszym rachunkiem za gaz.
To znaczy, że przyjdzie czekać ze dwa
miesiące.
Podpisałem umowy o wodę, śmieci i
ścieki. Gaz i prąd wymagają wypełnienia firmowych druków i
angażowanie po raz kolejny byłej właścicielki. Na nic protokół
z odczytami sporządzony i podpisany przez obie strony. Musi być
logo PGNiG. To nadaje mocy.
W ogrodzie kręcą się sikorki,
obżerając słoninę powieszoną na jabłoniach.
Co rusz zastygamy w obserwacji,
zapominając o swoich obowiązkach. W pewnej chwili na jabłoni
pojawił się dzięcioł. Kiedyż ja widziałem dzięcioła ostatni
raz?
Tak na odwal się popukał w jeden i
drugi konar, by za chwilę lawirując na sznurku, dobrać się do
słoniny. Jak na dzięcioła przystało wyrwał spory kawałek i
odleciał. Sikorki obserwowały to ze stoickim spokojem. Dla nich
wystarczy, dodatkowo obca jest im ta ludzka cecha która nazywa się
chciwość.
Nim dogrzebałem się do pudła z
napisem „Antoni – pieniądze”, pojawił się pierwszy gość -
kościelny z opłatkami. Z tym pudłem żartuję, bo patrząc na dom
można podpisać go jednym zdaniem „Antoni - wszystkie pieniądze”
Pogrzebałem w wychudzonym portfelu i
znalazłem piętnaście złotych. Nie był chyba zadowolony, ale
elegancko życzył nam - Wesołych Świąt. Ten z poprzedniej parafii
też się załapał na startm mieszkaniu, bo chodził zdecydowanie
wcześniej. Opłatków mam więc tyle że wystarczy na organizację
wigilii w jednostce wojskowej.
Pierwsze winko na nowym miejscu i
pierwsza noc w tym samym. Ponoć
trzeba pamiętać pierwszy sen na nowym miejscu. Nie pamiętam,
byłem zbyt zmęczony.
A potem kolejny ranek i te samie
działania: układanie, układanie i układanie.
Szybko zleciały te dwa dni urlopu.
W sobotę przyszła też odwilż, która
przypomniała mi, że mieszam na wsi. Błoto w miejscu trawy, błoto
na drodze dojazdowej.
- Jak to dobrze, że było mroźnie w
czasie przeprowadzki. Inaczej cały dom byłby ubrudzony błotem –
powiedziała żona
- A ja tak narzekałem, na jakby nie
było pomoc opatrzności- przyznałem się do błędu.
Zameldowałem się na nowym miejscu.
Mam więc urzędowe potwierdzenie mojego związku ze wsią.
Prawdę powiedziawszy to nie narzekam
na to błoto. Kiedy dzisiaj czyściłem buty po przyjściu do pracy,
pomyślałem, że ciekawie zaczyna się ten nowy etap mojego życia.
wypisz wymaluj jak u nas, tylko że mój mąż kolekcjonuje od 40 lat gramofony z tuba, stare radia, sprzęt radiowy wojskowy więc zwoził te skarby ...3 miesiące,
OdpowiedzUsuńsame graty zostały zapakowane i przewiezione za jednym razem....
i nic to że mamy 200 metrów, nadal na strychu stoja kartony, na parterze kartony itd....
ale jaka frajda jest kiedy mozna wyjść 5 kroków i jest juz sie w lesie czy na łące....
no i zapach ziemi.... niepowtarzalny....
nie zamieniłabym wsi na żadne miasto choc w tym ostatnim mieszkałam przez 60 lat....
życzę szczęśliwych dni w nowym domu....
Taka tuba od gramofonu to swój wymiar ma i potrzebuje miejsca.
UsuńTo ładne połączenie dom na skraju lasu. Tylko trzeba uważać na wizyty leśnych mieszkańców.
Mnie w Gorcach regularnie nachodziła kuna zwana domową. Co natychmiast wyczuwałem, ponieważ ma pewien brzydki zwyczaj.
Teraz zobaczymy.
Pozdrawiam
to niedługo pokażą się pierwsze koty;) nic tak nie chroni domu przed myszami jak tupot kocich łap!
OdpowiedzUsuńTakim nowicjuszem to nie jesteś, dom w górach też wymagał nieco innego zachowania niż mieszkanie. A można wiedzieć do jakiej gminy trafiłeś?
Moja Gmina to Wieliczka. Daleko od Twoich ogrodów, ale blisko Starszego i jego żony.
UsuńKlarko, tak Ci zazdrościłem tych jabłoni na szarlotkę, ale była to twórcza zazdrość. Teraz mam swoje jabłonie, ale na szarlotkę z własnych jabłek przyjdzie mi trochę poczekać.
Koty sąsiada chodzą zaś u nas jak po swoim. Poprzednia właścicielka zawsze miała coś dla nich.
Młody przywozi jutro kota swojej dziewczyny na przechowanie, będzie to test dla mojej cierpliwości. Swoją drogą ostatnio złagodniałem.
Pozdrawiam
Uwazam, ze przeprowadzka do swego nowego domu jest fascynujaca choc bardzo meczaca! Zaprzyjaznianie sie z okolica, nowym otoczeniem, ludzmi. Ciagle niespodzianki te dobre i te bardziej uciazliwe! czyta sie bardzo dobrze jak powiesc, nie wiem dlaczego jak czytam o przeprowadzkach na wies, to przypominaja mi sie jak zywe obrazy z " Nocy i dni", zwlaszcza jak czytam o odwilzach i roztopach! Czekam na dalszy ciag opowiesci z zycia wiejskiego. sa bardzo ciekawe, w niektorych momentach odnajduje scenki z wlasnego zycia! :)
OdpowiedzUsuńPrzyjmując to porównanie do filmu to jestem taki zapalony ja ów Bogumił. Żona zachowuje większy dystans.
UsuńCoś więc jest na rzeczy.
Pozdrawiam
Zdrowych i wesołych Świąt, Antoni. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję ślicznie, ze swoimi życzeniami zawitam u Ciebie
UsuńPozdrawiam
Cześć Antoni, a jak oceniasz dojazd do pracy? Rowerek to juz chyba odpada. Pozdrawiam, JerryW_54
OdpowiedzUsuńW żadnym wypadku. Do pracy mam nawet bliżej niż miałem poprzednio. Dodatkowo jadę wzdłuż Wisły i nie muszę wspinać się na wał i most w celu przeprawy.
UsuńPoza tym uciekam przed jedną stale zakorkowaną ulicą.
Jestem więc zadowolony.
Pozdrawiam
Właśnie sobie uświadomiłam że nie rozpakowałam jeszcze wszystkich pudeł. A minęło już jakby nie liczyć 5 lat od przeprowadzki. Widocznie ich zawartość nie jest mi potrzebna...;)
OdpowiedzUsuńA ja wyrzuciłem już tyle niepotrzebnych a te potrzebne się nie mieszczą. Patrzę więc coraz bardziej krytycznie na tę tak zwaną potrzebność.
UsuńPozsdrawiam
Wszystko się z czasem ułoży. Wszyskiego dobrego na nowym miejscu Antoni
OdpowiedzUsuńTo jest pewne że się ułoży
UsuńPozdrawiam
Miłego układania i świętowania!
OdpowiedzUsuńOby tylko sił wystarczyło na świętowanie
UsuńPozdrawiam
Wystarczy sił na świetowanie, choćby nie wszystkie obrazy już wisiały na ścianach i podła nierozpakowane czekały na... Wesołego po Świetach.
OdpowiedzUsuń"Świeta, to jak zajazd przy drodze, w którym podróżny może się posilić i odpocząć", a tego Waszmosci bardzo potrzeba.
Miłego świętowania
Dziękuję i życzę nawzajem Wszystkiego najlepszego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U mnie, jak u Nivejki, kartony stoją w oborze od 5 lat. Nic to, przyjdzie na nie czas. Na razie, nieustająco od 5 lat zachwycam się. Ciągle czuję się jak na wakacjach. No i ta szarlotka z jabłek, których nigdzie już nie uświadczysz. I kawa w piżamie na tarasie z widokiem na żurawie, czego i Tobie życzę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wszystko z wyjątkiem żurawi jest i u mnie możliwe.
UsuńPozdrawiam
U(nasz-w-swirowku.blog.onet.pl).Czy to się nie posypie to się dowiesz na wiosnę Antoni, a teraz pobierzesz lekcję: na błotnistej wsi nie chodzi się tak w jak w mieście -jednym ciągiem po chodniku, ale przeskakuje się z kępy na kępę. Miłego pobytu w Święta w twoim nowym domku, no bo stajenki przecież jeszcze nie masz?
OdpowiedzUsuńTrudno mi prosić żonę o podskakiwanie bo wózek nie ma wybicia. Co do samego błota mamy dwudziestoletnie doświadczenie praktyczne z naszej wsi w Gorcach.
UsuńCo prawda stajenki nie mam, ale w rogu stoi szopa na narzęzia.
Pozdrawiam
Będziesz szczęśliwy na tej swojej wsi :) ja Ci to mówię... Jabłoń :)
OdpowiedzUsuńI ja w to wierzę.
UsuńPozdrawiam
Z ogromną ciekawością i nawet z pewnym wzruszeniem czytam o Waszej przeprowadzce.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi to moją.
Zmiana życiowego miejsca zawsze oznacza wiele zmian we wszystkich dziedzinach.
Rozumiem, że Teściowa też ma tu swój pokój czy to tylko na święta?
Czytając Twoją opowieść chodzę i wieszam razem z Tobą te karnisze, lampy i obrazki :)
Dobrze pamiętam każdą nową instalowaną w domu rzecz, chociaż u mnie z różnych względów trwało to latami.
A jak się w tym nowym domu czuje Twoja Żona?
Teściowa wybrała wariant życia w pojedynkę. Jej wybór, proponowaliśmy inne rozwiązanie
OdpowiedzUsuńAle jak znam życie, gdy tylko wiosna buchnie to...
Żona powoli się przyzwyczaja. Ja jestem już przyzwyczajony
Pozdrawiam