11 czerwca 2012

Tradycyjna nowoczesność. A może odwrotnie?



Hej drzewa! Miejcie się na baczności. Wy pokrzywione świerki nie możecie się już czuć bezpieczne. Kiedyś gospodarskie oko odrzucało was jako materiał nie przydatny na deski, foszty czy stemple. Teraz to się już skończyło. Całe rodziny w niedzielne popołudnia wypatrują i zaznaczają drzewka. Byle bardziej poskręcane, byle widocznie sękate.
- Takie ruskie, jak mówił ten profesor z Warszawy. Nie Maryś? - powiedział ze znawstwem Józek.
- Ojciec. Nie ruskie a rustykalne – poprawił Józka syn.
- Zwał jak chciał. Kiedyś to byś się nawet nie wylał pod takim drzewem. A teraz? - Józek obrazowo określił zmianę poglądów na urodę drzew.
A teraz nastała moda na meble ogrodowe, wykonane z takich poskręcanych konarów. Modne bo nie sztampowe. Każdy sęk niepowtarzalny, każde skręcenie konarów tylko dla tego kupującego. A człowiek w dobie seryjnej produkcji pragnie pozostać niepowtarzalny.
Do tego huśtawki. Stoją cztery skrzyżowane konary, spięte z piątym. Od piątego zwisa łańcuch do którego przywieszono podwójną ławeczkę z oparciem. Tutaj już deseczki równo przycięte i wszlifowane. Wszak na prostotę i prymitywizm dobrze popatrzeć chociaż od czasu do czasu. Dupa oczekuje wygód.
Teraz można już pobujać się przy weekendowym grillu i odpłynąć przy kosmicznym przeciążeniu. Szczególnie, kiedy wspomagana płynami fantazja eksploduje.
W sobotę przejeżdżaliśmy wiejską, wąską, osiedlową drogą. Wzdłuż zabudowań witały nas z daleka, te poskręcane konstrukcje przydomowych huśtawek.
- Wygląda na to, jakby to była jakaś akcja finansowana z funduszy europejskich. - zauważyłem - huśtawka w każdej zagrodzie.
Może do akcji poprawy warunków kur niosek dołączyło dopieszczenie rolnika, który kurom ten komfort zafundował. No może nie jest to klasyczne dopieszczenie ale „dobujanie”.
Jest coś na rzeczy, bo sąsiad już od jakiegoś czasu mówi
- Wiesz Antek. Z tą Unią to odnoszę wrażenie, że ktoś nas buja.
Teraz te wszystkie fakty składają mi się w jedną całość.
- No i dożyłem tej swojej pociechy, bo oto huśtawki zbłądziły pod strzechy – sparafrazowałem Wieszcza.
Przydrożne punkty handlowe oprócz wspomnianych kalekich (rustykalnych) ław i stołów i huśtawek proponują dodatkowo - atrapy studni i mini wiatraki.
Od nagromadzenia tych wszystkich ozdób w ogrodach, a szczególnie wiatraków można dostać depresji. A więc poczuć się jak w ojczyźnie wiatraków Holandii i to za małe pieniądze.
Rustykalność huśtawek miesza się w najnowszymi zdobyczami techniki, tworząc taką eklektyczną mieszankę.
Oto wymieniałem pustą butlę gazową, w małym punkcie wymiany. Tak po sąsiedzku.
Przywitała mnie solidna, metalowa brama zamknięta na cztery spusty. Na froncie informacja, że pies jest zły i głodny. Ponad przyciskiem dzwonka, wycelowane we mnie zimne szkło kamery.
To na kamerę ich stać, a na karmę dla psa nie? - zadałem sobie pyatnie.
Nacisnąłem guzik i czekałem onieśmielony, jak to zawsze przed kamerą. Za chwilę pojawiła się córka i powiedziała
- Proszę położyć butlę za ogrodzeniem.
Wypełniłem polecenie. Oko kamery nie mrugnęło nawet, w geście staropolskiej gościnności
- To już sąsiada nie nawiedzisz niespodziewanie, by tradycyjnie z flaszką spytać jak leci. Nie będę narażać się na hasło z głośnika - Flaszkę proszę położyć za ogrodzeniem.
Ludzie co się z Wami dzieje?.
Z powyższego jasno wynika, że ostatni weekend spędziłem na wsi. Odwiozłem teściową i jej przyjaciółkę na tygodniowy wypoczynek w górach czyli u mnie. Rozczuliłem się własną dobrocią i chętne przyjmowałem miłe słowa, płynące od obu starszych pań.
Oprócz dobroczynności miałem jeszcze kilka obowiązków wobec wsi. Jednym z nich była trawa. Zarosła ponad kolana i cała ukwieciła się w jednej chwili żółtymi mleczami i niebieskim dzwoneczkami. Gdzieś dobijała się dzika mięta, co czułem wyraźnie gdy żyłka szarpała źdźbła i łodygi. Wdychałem ten aromat jako przeciwwagę dla efektów ubocznych.
Całą twarz miałem schlapaną sokiem z trawy wymieszanym z zebranym przez kosiarkę piaskiem. Dwa dni wcześniej odpoczywający na łonie natury Młodszy miał kosić. Ale tu się coś urwało, tam się dymiło i skończyło się na kilku nieśmiałych próbach.
Albo ja jestem geniusz, albo potrafię się lepiej zmobilizować, bo w dziesięć minut naprawiłem sprzęt. Potem już tylko trzy godziny ślizgania się z podkaszarką po śliskich skarpach.
Kiedy skończyłem wyglądałem niczym żołnierz dywersant, zamaskowany do walki w terenach trawiastych.
Ciepły prysznic wyprowadził mnie jednak na ludzi.
Babcie, bo tak popularnie nazywamy tą geriatryczna mafię jaka zawładnęła na ten tydzień moją chałupą, za punkt honoru postawiły sobie nakarmić nas i napoić. W efekcie czego, spędziliśmy z żoną miłe popołudnie przy świeżo skoszonej trawie, ciepłym jeszcze cieście drożdżowym z dżemem i kruszonką. Do kompletu nie brakło oczywiście czerwonego wina.
I w tym nastroju pozytywnego zmęczenia, na bok odeszły problemy, które czają się gdzieś po katach.
Odeszły przynajmniej na to jedno popołudnie.
Co mi tam świat. Taras wieczorową porą jest dla mnie całym światem.


20 komentarzy:

  1. "geriatryczna mafia" :D:D drinki z geriavitem na trawie:D no masz, a człowiek poważny a tak się bawi:D pozdrowienia i dziękuję za możliwość przeczytania pogodnego kawałka, uśmiecham się do tego kosiarza zielonego jak ufo

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jest kiedy kosi się z tak zwanego doskoku. A mafia w towarzystwie młodszych wiekiem i duchem nie podlega tak szybkim procesom zwapnienia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie z kolei czasami ten s=cały świat wydaje się takim tarasem... coś w tym jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Ja w zeszłym roku, kiedy wyjachaliśmy na wieś, w góry to śledziłem cykl produkcji takiej huśtawki - i okazało się, że trwa on 10 dni.
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musieli być jacyś flegmatyczni budowniczowie. Dwie soboty Tyle zajęło im to czasu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Ooooo... nie wiedziałam, że modne teraz pogięte huśtawki. Też mi wynalazek, phiiii....w zamierzchłej młodości, na harcerskich obozach produkowaliśmy takie "meble obozowe" i nikomu się nawet nie śniło, że to kiedyś hit będzie! Z dobrobytu się ludziom tak porobiło, temu od kamerki też...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamto to był wyrób użytkowy, a to jest rękodzieło ludowe.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Och, jak miło przeczytać taką notkę i się uśmiechać od ucha do ucha. Ja również dziękuję!
    Tych modnych świerczków nie widziałam, ale i tak zakładam, że wyglądają lepiej niż owe gipsowe krasnalki - a ostatnio pieski...

    OdpowiedzUsuń
  7. ..."taras wieczorową porą"...kiedyś to był blondyn wieczorową porą :) A teraz, ani tarasu ani blondyna...ha ha ha. Ach marzą mi się takie rozmowy w ogrodzie, przy stole zastawionym dobrym jedzeniem i winem i farbami...i plenery...Rozmarzyłam się, ale to przez tę twoją sielską wieś :) Ach, pozdrawiam...Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że teraz taras a przedtem nigdy blondyn, ale zawsze blondynka.
      Co do reszty próbowałem dobrego jedzenia i różnego wina, od dobrego do kiepskiego. Nigdy zaś nie łączyłem tego z farbami. Ale gdyby tak było wybierałbym tylko ciepłe kolory. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Aniu, a ty jako plastyczka co wolisz w ogrodzie: krasnale czy wiatraki ;)) Buziaki, JerryW_54

      Usuń
    3. ...Jerry :) wiadomo, że Krasnale...ha ha ha. Kiedyś podarował mi takiego rysunkowego, w swoim stylu Krasnala, Andrzej Mleczko ( ten z Krakowa:)...Buziaki Jerry :)

      Usuń
  8. Właśnie się rozglądam za takim "meblem", bo moja stara huśtawka się wzięła i wypaczyła:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Stara huśtawka została zużyta?
    To Kto kogo bardziej bujał?
    Oto namiar na nową
    Rejony nowotarskiego lub nowosądeckiego. Przydrożne składy co parę kilometrów
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. ...a wydawało się że nic już nie przebije krasnali pod muchomorkiem i zamki z wieżami. Ot ludzka pomysłowość. Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
  11. A u Ciebie nie ma takiej mody?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Taras wieczorową porą?.... Hmmm... A jakże zatem u Waszmości z komarami?
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie komary nie lubią.
    Ale i bez tej antypatii nie stanowią one wielkiego problemu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń