Wojsko kultywuje zwyczaj odcinania metra krawieckiego. Po 1
centymetrze przez ostatnie sto dni
służby wojskowej. A potem kiedy
ostatni centymetr ląduje za talerzu wiadomo - do cywila. Gdyby tak przenieść te
zwyczaje poza jednostkę , to mój Starszy
obcina właśnie ostatni centymetr ze swojego metra. W sobotę pozostawi za sobą okres trzydziestoletniej swobody kawalerskiej. A więc to już jutro. Pamiętam jak dziś tamte chwile zmiany pieluch,
pierwsze kroki i pierwsze słowa. Pierwsze uśmiechy i łzy. W końcu
pierwszą samodzielnie wykonaną w przedszkolu laurkę. Te kroki stawały się naturalne i niezbędne dla
życia i słów było dużo, coraz więcej. Parę razy zdarzało się, że za dużo.
Któż by jednak miał o to pretensje do własnego dziecka.
Kiedy żona cierpliwie
uczyła naszego pierwszego syna czegoś nowego, powtarzała żartobliwie:
- Ja się tak angażuję w wychowanie , a przyjdzie kiedyś taka
jedna i mi go zabierze z domu.
Sama myśl, że ten dwulatek będzie kiedyś czyimś mężem była dla nas tak odległa, że
wydawała się nieprawdopodobna i przez to śmieszna. A tu proszę jak z bicza
strzelił.
Tylko, że ten bicz oprócz pojawienia się w naszym domu
synowej, pobielił nam skronie i lekko naruszył kręgosłupy. Żonie nawet
bardziej niż lekko. Za to
złagodnieliśmy w swoich poglądach na własne dzieci. Dopasowaliśmy też swoje
oczekiwania, chociaż marzenia uwierają
nie dając spać po nocach.
Dzisiaj od samego rana dwanaście telefonów w sprawach
technicznych, a z każdym mój pierworodny
wydaje się bardziej zdenerwowany.
- Tak załatwiliśmy - odpowiadamy
- Tak będzie – potwierdzamy
- Nie martwcie się oczywiście. – pocieszamy.
No przecież to naturalne.
Na to konto zafundowałem sobie dzień urlopu, co skrzętnie wykorzystała
moja ślubna małżonka, przeciągając mnie przez kilka sklepów odzieżowych. Mam
ugruntowany pogląd na takie wędrówki i już wiem po co wymyślono robotę. Aby mieć wytchnienie od chodzenia po sklepach.
Po powrocie okazało
się, że Żona wystukała na pamięć tekst
błogosławieństwa. Tylko raz się zacięła, na samym końcu. Ja nie stukam, idę na żywioł.
Tak samo jak
żywiołowo załatwiłem z rana, wszystkie sprawy związane z duchem.
Jeszcze tylko przeciągnąć półbuty cienką warstwą pasty i
wypolerować. Dla mnie ślub może się odbywać choćby z rana.
- Ile mam dać do koperty ? – to brat zadzwonił dla odmiany z tym fundamentalnym pytaniem.
- zachowaj rozsądek – odpowiedziałem mu wymijająco.
Zadzwonił powtórnie za chwilę
- No właśnie. A jakimi cyframi można opisać rozsądek?
Kolejne dwa telefony od dzieci. Napięcie rośnie.
Jak odbywało się wspieranie młodych kiedy nie było telefonii
komórkowej – zadaję sobie to pyatnie po raz kolejny przyciskając zieloną
słuchawkę na klawiaturze.
Minąłem się z manicurzystką
w przedpokoju. Do drzwi stuka teściowa.
Dzwoni domofon , to nie teściowa bo ona zna PIN, poza tym
jest już w domu.
Jakaś miłą z pewnością Pani poprzez głośnik urządzenia
pragnie mnie zaprosić na jakieś zgromadzenie miłości w Bogu, organizowane na
stadionie. Z pewnością to po Euro , bo na razie na stadionach mamy zgromadzenie adrenaliny. Ale chyba jakoś
podobnie bo tutaj też wszyscy liczą na Jego pomoc.
Grzecznie ale stanowczo kończę rozmowę. Zgromadzenie to ja
będę miał jutro i jestem pewien, że i w
miłości i boskiej atmosferze.
- Boże niech mnie wyślą
po jakieś zakupy, albo co – marzę nietypowo, dziwiąc się nawet tym swoim
pragnieniom. No ale co innego wymyślę? Samochód umyłem wczoraj.
Czy ja się wcale nie denerwuję? Wcale
i w ogóle nie.
Tylko z jakiegoś powodu wstałem wczoraj w nocy i zaparzyłem
sobie melisę z pomarańczą.
Pomogło na trzy godziny.
Od kilku dni nie mogę zasnąć, ale zwalam to na gorące noce.
Jan Sztaudynger
napisał taką fraszkę : Marzenie
dziewczęce – trafić w dobre ręce.
Jak na razie wychodzi na to, że Młodzi znajdują się nawzajem
w dobrych i troskliwych rękach.
I to czego sobie
życzę z tej okazji, to aby za lat kilka powtórzyć to samo zdanie z takim samym
przekonaniem.
- Telefon dzwoni – woła żona z drugiego pokoju. – Odbierz ja
mam mokre paznokcie.
Tak to jedyny znany mi przypadek, kiedy kobieta jest
zupełnie bezbronna – mokre paznokcie.
Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością mogę
powiedzieć kto dzwoni.
Pozostały godziny. Już mniej niż dwadzieścia cztery.
spokojnie, wszystko będzie dobrze, ostatecznie to..nie jest Twój ślub;) dacie radę.
OdpowiedzUsuńWdech nosem, wydech ustami... jak mi się już uda mieć dziecko, nie wyobrażam sobie, ze ktoś je zabiera, przecież żadna kobieta nie będzie godna mojego syna :-D
OdpowiedzUsuńStare słuchawki jeszcze się dawało bezpiecznie podnieśc, w czasach miniaturyzacji już można uszkodzić ten [ceznura] długo schnący lakier :D
OdpowiedzUsuńMy jutro tylko chrzcimy, a też mała nerwówka...Nie wiem po co i na co...
Po co te nerwy? Wszak wszystko załatwia i ustawia jakaś firma, lokal itp... Antoni, taki rozsądny człowiek...Że syna tracisz? Jak to, przecież zdrów i szczęśliwy jest. Co się może nie udać? No co?
OdpowiedzUsuńMówisz że czas tak szybko płynie? I że mojego synka też kobieta zgarnie kiedyś?:D Olaboga;) Wszystkiego dobrego dla syna i synowej:)
OdpowiedzUsuńMichał to już z pewnością niejedną narzeczoną Wam przedstawił;)
UsuńAntoni, oj Antoni.To kto w końcu bierze ślub? Tak naprawdę nie ma się czego bać. Życie i tak napisze własny scenariusz, dobrze o tym wiesz. A jutro o tej porze będziesz śmigał po parkiecie , wszak południowy temperament zobowiązuje. :) Pozdrawiam serdecznie , Hanula
OdpowiedzUsuńPS Jak ja nie cierpię wesel:)
Wszystko będzie dobrze. Przeżyłam w zeszłym roku ślub i wesele najstarszej córki. Też były nerwy. Ale trzeba było stanąć na wysokości zadania. Tylko w kościele popłynęły mi łzy wzruszenia.
OdpowiedzUsuńSursum corda! Było, nie było, nie pierwsi żeście na tej drodze:) Insi poradzili, to i Wam się uda:)
OdpowiedzUsuńA ja nawet i wypiję za to:)
Kłaniam nisko:)
Tu(u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Jak już wytrzeźwiejesz po weslu i poprawinach, czyli gdzieś za jakiś tydzień to napisz co zapamiętałeś z imprezy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
A jednak jakiś spokój i opanowanie przebija z tego tekstu. Podziwiam ten dystans no i życzę udanego wieczoru, bo to chyba już...
OdpowiedzUsuń...Baw się dobrze Antonio ! Przecież syna nikt wam nie zabiera...To nie chodowla :) Jest szcęśliwy, w cudownym stanie ducha i ciała...ces't la vie! Ania
OdpowiedzUsuńCzytałam i poprzednie teksty, kibicuję, żebyś to samo mógł powtórzyć za kilka lat :)
OdpowiedzUsuńAle sądząc po dacie, ta wielka chwila już za Wami.
Mam nadzieję, że było świetnie, a teraz już możesz spać :)))
....hmm tak wszyscy (prawie)narzekają na małżeńswo. Ale chyba nic lepszego nie wymyślono i wiekszośc bierze ślub wcześniej czy później. Pozdrowienia i życzenia dla Młodych. JerryW_54
OdpowiedzUsuńJest jeszcze kilka innych okoliczności, w których każda kobieta jest bezbronna.Taka ja na przykład nigdy nie potrafię się wybronić, gdy mi ktoś przynosi pęk białych piwonii albo....Serdecznie pozdrawiam.
UsuńWojskowe centymetry odeszły do historii wraz z zasadniczą służbą wojskową;)
OdpowiedzUsuń