-Jaki jest
szczyt bezczelności ?
- Zrobić
komuś kupę na wycieraczce. Następnie zadzwonić i poprosić o papier.
Głupi i absurdalny dowcip - można powiedzieć. Świat poszedł jednak do przodu i to co kiedyś absurdalne, dzisiaj z wykorzystaniem nowoczesnej technologii jawi się realną możliwością.
W internetowym wydaniu Gazety Krakowskiej
przeczytałem taką informację:
Policja
zatrzymała mężczyznę, który grożąc 16-latkowi z Bochni, odebrał mu telefon
komórkowy. Bandyta był na tyle bezczelny, że po pewnym czasie zadzwonił do
nastolatka z żądaniem podania kodu PIN potrzebnego do... odblokowania komórki. Chłopiec,
bojąc się gróźb, podał numer, ale powiadomił też policję. Ta namierzyła
sprawcę, którym okazał się karany już wcześniej 26-latek z Kłaja.
No proszę .
Kłaj ma to
nieszczęście, albo i szczęście, że w Małopolsce opowiada się dowcipy o sołtysie
nie z Wąchocka, ale z Kłaja. Mówią, że nie ważne jak mówią, byle w ogóle mówili.
I to byłby
koniec tej wiadomości gdyby nie
komentarz który przeczytałem pod wiadomością
Niejaki "głupi" (gość), zapytał:
-
skoro mu zabrał telefon, to jak do Niego zadzwonił??
Faktycznie.
Ten głupi to taki głupi nie jest. A to jest jeszcze jeden absurd w tej wiadomości.
Koledzy
mojego młodszego syna do spółki z
koleżankami, pasjami lubią moją żonę. Wpadają czasem do pokoju, żeby sobie z nią pogadać. Nie jest
to na pewno norma relacji rodzice - znajomi dziecka, ale to mnie cieszy. Prawdę
powiedziawszy i ja na tym korzystam, na
podstawie analizy sytuacji. W końcu mając taką żonę, nie mogę być do końca taki
zasadniczy, jak czasem opowiada syn. Z
połączenia naszych zachowań wychodzi
taki środek możliwy do zaakceptowania przez wszystkich.
A
gdzie tu absurdy?
Kiedyś.
Całkiem niedawno, jeden ze znajomych obiecał, że przyniesie do obejrzenia film. Było o nim ostatnio
trochę głośniej, więc i my chcieliśmy
wyrobić sobie swoje zdanie. Chwilę
trwało ale się udało i kolega podał płytkę poprzez syna. Kiedy w
piątkowy wieczór zdecydowaliśmy się obejrzeć
film, położyłem płytkę na wysuniętą kieszeń DVD. Wymalowany czarnym pisakiem, na samym środku tytuł, potwierdzał, że planuję obejrzeć właśnie ten film. Było
jeszcze coś, napisane niezbyt
wyraźnie dookoła brzegu płyty. Nie zwróciłem na tekst specjalnej uwagi
i dopiero kiedy wyjmowałem płytkę zadałem sobie trochę trudu i kręcąc płytką
odczytałem tekst. Okazał się dedykacją o
następującej treści:
Z
dedykacją dla słodziutkiej kobietki
Przyznam
że trochę mnie zamurowało.
-
Czytałaś dedykację - spytałem
-
Czytałam
-
I Co? Bo ja jestem zaskoczony.
-
Ja też byłam zaskoczona - stwierdziła żona
Kolega
syna jest naszą domową sympatią, a przez ilość czasu jaki faceci spędzają ze
sobą, grzebiąc w elektronice lub lansując się wieczorami sportowym wozem,
spowodował, że nazywamy go „Narzeczona
naszego syna”. Kolejne dziewczyny Młodego musiały pogodzić się z tym
określeniem.
Jednego
tylko jestem pewien. „Narzeczona naszego syna” nie oglądał Absolwenta, ale z
pewnością dedykacja płynie z serca.
Na domowy zadzwonił ;) Albo na komórki rodziców :d Zwykle są opisani w ksiażce numerów...
OdpowiedzUsuńNarzeczona Waszego syna ma jakiś skrót? Bo to tak troche długo do niego wołać :D
A jak się dostał do książki adresowej bez numeru PIN ja pytam?
OdpowiedzUsuńChyba że to sąsiad, bo tak też bywa
Co do reszty Narzeczona... to także Pączuś
Pozdrawiam
Dopóki komórka się nie wyłączy to pin nie potrzebny - tylko się odblokowuje klawiaturę. A jak mu się wyładowała, to już musiał zadzwonić :D Mogł zobaczyć, że w opcjach jest pin włączony i zażądać go do zmiany ustawień.
UsuńI przed wyładowaniem zabezpieczył się w numery ;) (dopowiem)
UsuńNiech będzie
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńKomórkowy temat dzisiaj "na tapecie". A o PUK ten złodziej nie pytał?
Pozdrawiam serdecznie.
A Kto pamięta swój kod PUK?.
OdpowiedzUsuńOby nie był potrzebny. W surowe drewno PUK PUK
POzdrawiam
A mnie PUK był potrzebny i to w momencie, kiedy przebywałam w Afryce. Zgasła mi komórka, a gdy wstukałam PIN, żądała PUK. Od tej pory zawsze mam tajemny notesik. Kiedyś numery do najbliższych się pamiętało. Palce zapamiętywały. A dzisiaj? Przecież nie wykręcam ani nie wystukuję cyferek, to się ich nie zapamiętuje.
UsuńTak więc zamiast PUK PUKać w surowe drewno, lepiej się nauczyć, albo zapisać. Papier najpewniejszy,o! :)
Tak na poważnie to i mnie raz się przydał. Pozdrawiam
UsuńTeż się kiedyś zdziwiłam, że do obsługi mojej strony internetowej zażądano numeru PUK. A telefon mam już bardzo długo. Na szczęście gdzieś na dnie zapomnianych drobiazgów było opakowanie karty sieciowej z numerem. Zabezpieczenia - niestety utrudniają również życie prawowitym właścicielom.
UsuńOd nadmiaru kodów człowiek głupieje. Już parę razy wpisałem kod firmowy do domofonu w domu.
UsuńA potem zdziwiewnie że nie działa. Pozdrawiam
Jak widzę wszystkich zafascynowała historyjka z telefonem. O tajemniczej dedykacji na płytce dyskretnie milczą. To też absurd?
OdpowiedzUsuńNo właśnie
UsuńPozdrawiam
Pogratulowałem sobie samemu... Że nie muszę rozstrzygać, jak bym się zachował, gdyby to moją połowicę takie spotykały awanse...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Toż to młodość Panie Wachmistrzu. Durna, nieokiełznana i piękna.
UsuńDyplomacja czyli umiejętność używania słów przychodzi z wiekiem
Pozdrawiam
..."Absolwent" i cudowne piosenki Simona i Garfunkela. Wrota do szczeniactwa. Ale nie można nimi przejść. Nie można cofnąć czasu. Pozostaną gdzieś w zwojach mózgu. Do samego końca...Pozdrawiam JerryW_54
OdpowiedzUsuńA czy wiesz że ten kawałek z Absolwenta Scarborough Fair-Canticle ma ponad 200 lat
UsuńPozdrawiam
..trochę filozoficzny ten mój wczorajszy wpis, a to dlatego że w mieszkaniu było paskudnie zimno i postanowiłem rozgrzać się dzbankiem (dzbanem)grzańca galicyjskiego. Po rozgrzaniu się grałem ku utrapieniu mojej Pani na harmonijce i miałem takie trącające nostalgią i sprawami ostatecznymi myśli. Pozdrawiam JerryW_54
UsuńSzalenie miłe są takie dedykacje:)
OdpowiedzUsuńNawet biorąc pod uwagę młodzieńczą nierozwagę w doborze słów
UsuńPozdrawiam
Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Antoni uważaj!!! Jeśli kiedyś twój "Młody" pojedzie ze swoim kolegą pod namiot to mogą sobie zsacząć grzebac w dupach - taki jest ostatnimi czasy 'trynd'. Więc lepiej niech twój mlody nie jedzie ze swoją "narzeczoną". Dawniej podróżowałem z plecakiem i namiotem z trzema kolegami i żaden z nas nawet nie pomyślał o czymś takim. Pmietasz to na pewno , że coś się słyszało o pedałch, ale byli to raczej pośmiewiska osiedlowe - to co teraz jest normą było niewyobrażalne. Tak wiec uważaj, bo ten przydomek może sie pewnego dnia stać samosprawdzalną perzepowiednią, a nie sądzę, żebyś był na tyle wyrozumiały, żeby pryjąć do wiadomosci, że twój syn jest jak to teraz eufemistycznie określają gejem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
To nie tak
UsuńOkreślenie wymyśliło któreś z nas i pisałem czego dotyczy. Obaj Oni są facetami o zdecydowanych zainteresowaniach.
Co się zaś tyczy akceptacji dzieci. Ponieważ je mam, przychodzą mi do głowy różne myśli jako temat do rozważań.
Bo przecież kochamy własne dzieci, a mówią, że kocha się nie za coś a pomimo czegoś. I to jest chyba odpowiedzią na resztę Twojego komentarza. Odpowiedzią teoretyczną. Pozdrawiam
...ha ha ha, czy aby napewno była to dedykacja dla twojej zawsze wspaniałej żony? A może ta dedykacja była od "Narzeczonej waszego syna" dla syna...hę? :) ściskam:)Ania
OdpowiedzUsuńPłytę dostarczono na osobiste życzenie żony, a więc siłą rzeczy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Coraz ciekawsi ci złodzieje :), a filmy robią o takich geniuszach, że aż człowiek zazdrości, że banków na co dzień nie obrabia!:)
OdpowiedzUsuńŚwietny film i piękna dedykacja, żona się spłoniła? :)))
Przyjmując skalę Jamesa Bonda 007 była zmieszana, ale nie wstrząśnięta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam