Włożył lekko zakurzoną płytę do
kieszeni odtwarzacza CD. Wcześniej niedbale przetarł ją o
koszulkę, aby usunąć nagromadzoną tam patynę czasu. Przeskoczył
do zaplanowanego miejsca.
Z głośników zaczął lecieć głos
Jacka, bo tak zawsze o Kaczmarskim mówiono w jego domu.
Bierzesz przyjacielu żonę
Twoja sprawa i twój los
Nie weźmiemy cię w obronę
Ale rzuć przez ramię grosz
Nie weźmiemy cię w obronę
Ale rzuć przez ramię grosz
No właśnie! Wieczór kawalerski.
Trzeba zorganizować wieczór kawalerski.
A na nim, jako na najstarszym weselnym
drużbie, ciąży ten miły obowiązek.
Kaczmarski lekko chrypiąc, a może
tylko chrzęszcząc z powodu kurzu na płycie, tłumaczył powód
tego ostatniego kawalerskiego spotkania
By się zeszły nasze drogi
Jak się zeszły raz
Chociaż inne wielbiąc bogi
Będziesz dawał w gaz
Jak się zeszły raz
Chociaż inne wielbiąc bogi
Będziesz dawał w gaz
Zaraz zaczął się instruktaż, jak ów
wieczór ma wyglądać
A my damy banię
A my damy w szyję
Człowiek z pawiem na kolanie
A my damy w szyję
Człowiek z pawiem na kolanie
Dowie się, że żyje
- Łatwizna - pomyślał Jakub,
wybierając numer telefonu, pewnego miłego lokalu w centrum Krakowa.
- Witam, tu Kuba. Tak, tak, ten sam co
w zeszłym tygodniu....tak, tak. No cóż trudno zakład to zakład.
Najważniejsze, że wygrałem
Na wspomnienie ostatniego pobytu w
lokalu, uśmiech zagościł na jego twarzy. Pozwolił na to, aby tam
pozostał i po chwili niezbędnej na wysłuchanie wrażeń dziewczyny
kontynuował.
- Kochanie – zwrócił się do
prowadzącej konwersację barmanki - Chciałem zarezerwować tą
małą, to znaczy tę mała salkę, na wieczór kawalerski.
Nie, nie. Nie będzie żadnych
konkursów na kontuarze. Takie kulturalne towarzystwo
- ...
Jak to niemożliwe jest kulturalne
towarzystwo na wieczorze kawalerskim?. Jak mówię to mówię. Nie?
-...
- Ile osób? O kuźwa, jeszcze nie
wiem. Daj mi chwilę, zaraz potwierdzę liczbę.
Podniósł pokrywę laptopa i
zalogował się do Naszej Klasy.
Odszukał profil porzucającego w
najbliższym czasie status kawalera, czyli bohatera imprezy i zaczął
przeglądać jego znajomych.
Sto jedenaście. To przeciętna ilość
i powinno pójść szybko. Dodatkowo porównał listę z tą
facebookową. Pokrywała się.
Odhaczył siebie, przerzucając swoje
nazwisko na przygotowana listę uczestników.
Potem odrzucił dziewięćdziesiąt
sześć dziewczyn, posiadających status znajomych. Z oczywistych
powodów.
Co on prowadził tu jakieś kursy
szydełkowania, czy zdrowych wypieków? – skomentował z przekąsem
tę kobieca dominację.
Pozostaje czternaście. Bułka z
masłem.
Aha, bohater imprezy. Na kartce dopisał
nazwisko kawalera. Nie bez powodu było to, to samo nazwisko.
Przyjaciela z dzieciństwa, okupującego
teraz ławki w Central Parku też wyrzucił z powodu odległości. To
samo zrobił z mieszkającymi gdzieś w Norwegii, Madrycie i Paryża.
Nad Paryżem trochę się wahał, ale kumpel dopiero w zeszłym
miesiącu wizytował stary Kraków.
Dziesięć
W przypadku czterech brak było
możliwości ustalenia numeru telefonu. Wysłał więc tylko
informacje, nie licząc na szybką odpowiedź. Mylił się jednak.
Jedna odpowiedź nadeszła dosłownie po chwili. Okazało się, że
Wrocław leży równie daleko jak ławeczka w Central Parku.
No to pozostał nam tylko sam creme de
la creme. - wykazał wobec swoich działań wielki optymizm.
- Właściciel tego numeru znajduje się
poza zasięgiem..... - przywitał go komunikat automatycznej
sekretarki.
- To może ty przyjdziesz? - rzucił
lekko już podenerwowany bezskutecznością swoich działań - Kuźwa
co się dzieje.
- Jest i numero uno. Spojrzał na
personalia Tadeusza. Tadeusz był facetem pełną gębą, z wiekiem i
doświadczeniem małżeńskim. Chyba dobrze mu zrobi gdy się wyrwie
się na jeden wieczór z objęć żony i kłopotliwych pytań syna.
- Pan Tadeusz? - zapytał, gdy w
słuchawce usłyszał zdecydowane męskie – halo.
- A to ty Kuba. Czym mogę ?
- Organizuję wieczór kawalerski dla
Grześka. Chętnie bym Pana widział wśród nas, w ten sobotni
wieczór. Dwudziesta w klubie „Esencja”. Będzie parę osób
- A striptiz będzie? – zapytał bez
ogródek Tadeusz.
- Pracuję nad tym - skłamał Jakub.
Na razie kompletuję listę gości.
- Wiesz, nie bardzo mogę – Pan
Tadeusz zaczął się wycofywać rakiem zaraz po pytaniu o striptiz -
Ojciec stary, żona młoda, dziecko jeszcze bardziej. Kosić muszę
trawę i grabić i …
- W sobotę wieczorem tą, tę trawę
będzie Pan kosić? - podchwytliwie zapytał Kuba.
- No nie, ale żeby dojechać i wrócić
trzeba trzeźwym być. Zresztą ja się jeszcze zastanowię i jutro
oddzwonię. Pan Tadeusz zakończył rozmowę.
- Żona, żona się przydaje w takich
sytuacjach. Mój ojciec tak mówi – podpowiedział Kuba.
Pan Tadeusz - wykaligrafował na
kartce, ale przy nazwisku postawił duży znak zapytania.
Kuzynostwo! Na rodzinę przecież można
liczyć
- Nie lubię przebywać w towarzystwie,
którego nie znam – stwierdził filozoficznie starszy z kuzynów.
Młodszy zaś, nawet nie odebrał telefonu.
Z rodziną to tylko na fotografii, tak
chyba to leciało - podsumował coraz bardziej zdenerwowany.
Z upływem czasu i rosnącą
frustracją udało się w końcu mieścić na liście Marka, kolegę
Grześka. Grzesiek z Markiem pracują biurko w biurko.
Potem dopisał do tej listy Andrzeja i
Roberta. Jeden zapalony turysta górski, z którym Grzesiek wspólnie
przeżywał niedolę i piękno tatrzańskich szlaków. Robert z kolei
dzielił z Grześkiem pasję do gier RPG i muzyki gotyckiej. Stare
dzieje.
A więc: On, Grzesiek, Marek, Andrzej i
Robert. To pięć.
- Słabo trochę, ale liczy się przede
wszystkim jakość – oszukiwał troszkę sam siebie.
- Pięć. Magda słyszysz? Będzie pięć
- Powiedział gdy tylko barmanka powtórnie odebrała telefon od
niego.
- Co będziemy pić? Nie uwierzysz ale
wino. Mam nadzieję, że jest z czego wybrać. Mój brat się bawi. A
i będzie mały striptiz. Mam nadzieję, że przymkniecie oko.
No jeszcze tylko ten striptiz i jak
znam mojego brata, powinien być kulturalny.
W wyszukiwarce wpisał trzy słowa;
striptiz, kultura i Kraków.
Po chwili, w wyniku wyszukiwania
pojawiło się hasło zaznaczone jako nowość – Kulturalny
striptiz w Krakowie. Tutaj adres strony www i numer telefonu.
- Dzień dobry, czy ja się dobrze
dodzwoniłem? Chodzi mi o striptiz, ale wie Pani taki kulturalny.
- Intelektualny?
- Kulturalny, czy intelektualny?.
Wszystko mi jedno. Chodzi tylko o to, że gość jest wymagający
jeśli idzie o to, żeby było kulturalnie.
- Proszę o podanie adresu i daty tego
spotkania.
- Sobota, dwudziesta, Esencja Kraków –
powtarzała Pani przyjmująca zgłoszenie - Koszt całkowity to
trzysta pięćdziesiąt złotych. Będzie faktura czy wystarczy
paragon?
- Najbardziej zależy mi na występie.
A faktury nie mam gdzie rozliczyć.
- Proszę więc przesłać nam zaliczkę
w wysokości trzydziestu procent, na konto wskazane na naszej stronie
Internetowej.
Szybko dokonał przelewu i starał się
zapomnieć o towarzyszących temu działaniu kłopotach.
Sobota. Godzina dwudziesta
Cała piątka pojawiła się o
wyznaczonej godzinie, przy zarezerwowanym stoliku.
Zebranych powitał On jako organizator.
Do honorowego gościa czyli Grześka przemówił słowami cytowanego
już wcześniej barda:
Baw się teraz ile wlezie
Pij i rzygaj póki sił
Żebyś potem mógł powiedzieć
Ale sobie człowiek żył
Z tym rzyganiem to mocna przesada,
bowiem Grzesiek z dniem swojego małżeństwa wkraczał w elegancki
świat establishmentu. Kulturę
zachowań pielęgnował więc już od dłuższego czasu.
Przed
uczestnikami wieczoru postawiono wysokie, 500 ml kieliszki do
czerwonego wina. Każdy z uczestników imprezy proponował jakiś
gatunek z listy, który później wspólne degustowali.
Kuba
jako człowiek praktyczny i oszczędny przy pomocy kreski wykonanej
długopisem na liście win, oddzielił te wina które mogą być
degustowane od tych, które należy podziwiać biorąc pod uwagę
jedynie elegancką nazwę i ekskluzywną cenę.
Ze
względu na wielkość kieliszków, szybko obróciła się kolejka
degustacyjna.
Przy
drugiej kolejce Artur powiedział tylko - niech Pani leje tego
czerwonego.
Którego?
- spytała rezolutnie dziewczyna- wszystkie wina były czerwone.
-
No to jeszcze raz tak samo – zdecydował.
Kulturalna
rozmowa z początku spotkania ustąpiła miejsca rozmowie swobodnej.
I tak to coraz bardziej swobodna myśl wzlatywała nad stolikiem, w
tej w miarę cichej jak na warunki knajpy enklawie.
W
pewnej chwili barmanka dała umówiony znak Kubie.
-
Panowie zaczekajcie chwilkę. Idę po gwóźdź wieczoru - powiedział
i odszedł od stolika.
-
Pewnie będzie striptizik – powiedział, zacierając ręce Robert.
Po
chwili do stolika podszedł Kuba. Nietęga mina świadczyła o jego
maksymalnym zaskoczeniu.
Za
nim stała kobieta w wieku średnim. No może z początku tego
średniego okresu. Z pewnością nie miała wyglądu typowej
striptizerki. Ubrana też była w sposób odbiegający od night
clubowej stylistyki. Żadna tam policjantka czy pielęgniarka.
Typowy wygląd zamyślonej nauczycielki od polskiego. Sympatyczna
twarz, skryta za okularami typu kujonki.
-
Jestem zgodnie z zamówieniem - powiedziała trochę zdezorientowana
miejscem spotkania. Dyskretnie rozglądała się na boki.
- Jest
Pani zaskoczona miejscem?, bo ja jestem zaskoczony ogólnie. Bardzo
zaskoczony.
- Tak
jestem zaskoczona. Zwykle jestem zapraszana do domów, ale w końcu
jestem profesjonalistką. Mam na imię Monika. Możemy mówić sobie
po imieniu.
Spojrzała
na zebranych i spytała:
- No
kto jest tym szczęśliwcem dzisiejszego wieczora ?
- Ja -
powiedział Grzesiek, ale jego mina nie należała do gatunku
szczęśliwych.
- W
porządku to o czym porozmawiamy
-
Porozmawiamy ?
- Tak, podyskutujemy. Najczęściej
klienci wybierają Jamesa Joycea
Ulisses to takie ambitne i
intelektualne. Rozbierzemy go dzisiaj do goła, na czynniki
pierwsze. Urządzimy mu prawdziwy striptiz.
- No więc tak - Monika zaczęła snuć
swoje opowiadanie:
Powieść powstała w 1922 roku. Jest
niejako nowym odczytaniem starożytnego mitu. Jak sugeruje nam sam
tytuł Ulisses dotyczy historii mitycznego bohatera Odyseusza. W
mistrzowski sposób James Joyce prastary topos podróży i powrotu do
domu przeniósł do współczesnego mu Dublina. Z niezwykłą
precyzją przedstawił miejsca XX wiecznego miasta, które na oczach
czytelnika przekształcały się czy to w krainę Lotofagów, czy też
wyspę czarodziejki Kirke.
- Zaraz, zaraz jakie Lotofagi - spytał
Kuba - Miał być striptiz. Kulturalny striptiz, ale striptiz
- Lotofagi – figofagi. – wyrzucił
z siebie strzelając palcami Robercik - Mała, pokaż cycki
- Proszę się uspokoić i proszę mnie
nie obrażać. Ja mam doktorat z polonistyki.
- To co Pani robi jako striptizerka –
spytał Kuba.
- A Pan się dobrze zapoznał z ofertą
na stronie internetowej? - spytała, zaczynając rozumieć pomyłkę,
pani doktor Monika - To jest nowa inicjatywa klubu miłośników
sztuki. Za drobne pieniądze można zaprosić do siebie
profesjonalistę z dziedziny sztuk i podyskutować na tematy
literatury, poezji. Metodzie reportażu i tworzenia opowiadań.
Wspólnie z klientem możemy na przykład układać limeryki. Naszej
inicjatywie przyklasnęła, sponsorując ją Unia Europejska. A duży
artykuł na nasz temat ukazał się w Parisien Literature.
Monika wyrzucała z siebie potok słów,
reklamując nowy pomysł, niestety opacznie zrozumiany.
- To nie będzie cycuszków? – spytał
zatroskany sytuacją Robercik, ale nikt nie zwracał już na niego
najmniejszej uwagi.
- Sam Pan prosił przecież o striptiz
intelektualny.
- No nie. Miał być kulturalny. No
wie Pani bez tych propozycji wprost. To ta Pani z telefonu
zaproponowała żeby był intelektualny. Dla mnie to wszystko jedno.
- No proszę Pana. Nie zgadzam się.
Intelekt a kultura to są zupełnie inne pojęcia, chociaż w pewien
sposób ze sobą powiązane. Weźmy na to …..
- Dość, dość. Dziękuję bardzo.
Jak to mówią ślepy w karty nie gra. Mam teraz nie kulturalnego i
nie intelektualnego, ale moralnego kaca.
Pożegnali panią doktor od języka, a
Kuba honorowo dopłacił brakująca kwotę.
- Ale cycki to chyba miała fajne –
zaczął po swojemu Robercik. - Tak myślę, bo ten golf przysłaniał
mi widok. Ale jak tak fajnie mówiła to i cała musi być fajna.
- To co teraz zrobimy? - spytał jakby
z wyrzutem Artur.
- Co teraz zrobimy?
- teraz
- zrobimy
- co?
- Co ? Co? Zbierz myśli -
dopingował się Jakub. Zacznij może od otwarcia oczu. Najpierw
jedno, potem drugie.
- Zaraz, zaraz. A dlaczego ja mam
zamknięte oczy w knajpie?
Kiedy je w końcu otworzył, odkrył z
niejakim zdziwieniem, że znajduje się we własnym pokoju. Środa,
siódma rano. Tak wynikało ze wskazań budzika.
Środa. To na dzisiaj planował budować
listę gości, na wieczór kawalerski swojego brata.
Już wiedział jak to zrobi
- Delikatnie i skromnie. Tylko z tą
intelektualna kulturą trzeba bardzo uważać.
Posłuchaj - J.Kaczmarski Hymn wieczoru kawalerskiego
Na szczęście to był sen :)
OdpowiedzUsuńAle pomysł z intelektualnym striptizem świetny!
Niektórym by się przydało (mnie na przykład dla odreagowania po remoncie!)
Świetne opowiadanko
Pozdrowienia!
Myślę, że po remoncie najlepszy jest prosty i nieskomplikowany wypoczynek.
UsuńPozdrawiam
Hi,hi... panowie rozczarowani? To jest świetny pomysł na zaskoczenie Kawalera. Taki "kulturalny"... zgodnie z życzeniem...hi,hi...
OdpowiedzUsuńA swoją drogą: ze stu znajomych pozostało w realu pięciu. To daje do myślenia, prawda?
Dlatego nie powinno się podniecać ilością znajomych na nk czy facebooku. Pozdrawiam
Usuń...hmmm...ale z ciebie striptizer, Antonio :) Nudny ten sen był, chłopak bez pomysłu na wieczór kawalerski brata...niestety duch wyobraźni w narodzie zanika; nie wspominając o wyobraźni abstrakcyjnej...Jakbyś coś organizował...to, wiesz... Ania.
OdpowiedzUsuńWiem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tu(u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Teraz to już nie te czasy, kiedy człowiek z pawiem na kolanie w końcu wie, że żyje - teraz to już nawet nikt się nie upija tak, żeby rzucić pawia - niestety. Nowe przyszło :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirek
Kultura się u nas zrobiła taka. Kultura spożycia oczywiście. A może po prostu lata już nie te?
UsuńPozdrawiam
...ha ha ha, genialny ten intelektualny striptiz. Pozdrawiam JerryW_54
OdpowiedzUsuńMoże to nowe dróżki kultury. Muzycy sprzedają się tak już od dłuższego czasu, przygrywając do kotleta w smyczkowych kwartetach. A inni co? Gorsi nie są. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeżeli planujecie wieczór kawalerski, to zdecydowanie polecam Wam https://neworleans.pl/wieczor-kawalerski-w-warszawie/ . W ich klubie odbył się mój kawalerski i byłem zachwycony, jak i równiez reszta ekipy.
OdpowiedzUsuń