04 czerwca 2012

Małopolskie absurdy

 W podstawówce  a więc  prawie  pół wieku temu opowiadaliśmy sobie taki dowcip
-Jaki jest szczyt bezczelności ?
- Zrobić komuś kupę na wycieraczce. Następnie zadzwonić i poprosić o papier.
Głupi  i absurdalny dowcip - można powiedzieć.  Świat poszedł  jednak do przodu i to co kiedyś  absurdalne, dzisiaj z wykorzystaniem  nowoczesnej technologii  jawi się realną możliwością.
W  internetowym wydaniu Gazety Krakowskiej przeczytałem taką informację:
Policja zatrzymała mężczyznę, który grożąc 16-latkowi z Bochni, odebrał mu telefon komórkowy. Bandyta był na tyle bezczelny, że po pewnym czasie zadzwonił do nastolatka z żądaniem podania kodu PIN potrzebnego do... odblokowania komórki. Chłopiec, bojąc się gróźb, podał numer, ale powiadomił też policję. Ta namierzyła sprawcę, którym okazał się karany już wcześniej 26-latek z Kłaja.
No proszę .
Kłaj ma to nieszczęście, albo i szczęście, że w Małopolsce opowiada się dowcipy o sołtysie nie z Wąchocka, ale z Kłaja. Mówią, że nie ważne jak mówią, byle w ogóle  mówili.
I to byłby koniec tej wiadomości  gdyby nie komentarz który przeczytałem pod wiadomością
Niejaki  "głupi" (gość),  zapytał:
- skoro mu zabrał telefon, to jak do Niego zadzwonił?? 
Faktycznie. Ten głupi to taki głupi nie jest. A to jest  jeszcze jeden absurd w tej wiadomości.
Koledzy mojego  młodszego syna do spółki z koleżankami, pasjami lubią moją żonę. Wpadają czasem  do pokoju, żeby sobie z nią pogadać. Nie jest to na pewno norma relacji rodzice - znajomi dziecka, ale to mnie cieszy. Prawdę powiedziawszy i ja na tym korzystam,  na podstawie analizy sytuacji. W końcu mając taką żonę, nie mogę być do końca taki zasadniczy, jak czasem opowiada syn.  Z połączenia  naszych zachowań wychodzi taki środek możliwy do zaakceptowania przez wszystkich.
A gdzie tu absurdy?
Kiedyś. Całkiem niedawno, jeden ze znajomych obiecał, że przyniesie  do obejrzenia film. Było o nim ostatnio trochę  głośniej, więc i my chcieliśmy wyrobić sobie swoje zdanie. Chwilę  trwało ale się udało i kolega podał płytkę poprzez syna. Kiedy w piątkowy wieczór zdecydowaliśmy się  obejrzeć film, położyłem płytkę na wysuniętą kieszeń DVD. Wymalowany czarnym  pisakiem,  na samym środku tytuł,  potwierdzał, że  planuję obejrzeć właśnie ten film. Było jeszcze coś, napisane  niezbyt wyraźnie  dookoła brzegu  płyty. Nie zwróciłem na tekst specjalnej uwagi i dopiero kiedy wyjmowałem płytkę zadałem sobie trochę trudu i kręcąc płytką odczytałem tekst.  Okazał się dedykacją o następującej treści:
Z dedykacją dla słodziutkiej kobietki
Przyznam że trochę mnie zamurowało.
- Czytałaś dedykację - spytałem
- Czytałam
- I Co? Bo ja jestem zaskoczony.
- Ja też byłam zaskoczona - stwierdziła żona
Kolega syna jest naszą domową sympatią, a przez ilość czasu jaki faceci spędzają ze sobą, grzebiąc w elektronice lub lansując się wieczorami sportowym wozem, spowodował, że  nazywamy go „Narzeczona naszego syna”.  Kolejne dziewczyny  Młodego musiały pogodzić się z tym określeniem.
Jednego tylko jestem pewien. „Narzeczona naszego syna” nie oglądał Absolwenta, ale z pewnością dedykacja płynie z serca.

26 komentarzy:

  1. Na domowy zadzwonił ;) Albo na komórki rodziców :d Zwykle są opisani w ksiażce numerów...
    Narzeczona Waszego syna ma jakiś skrót? Bo to tak troche długo do niego wołać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak się dostał do książki adresowej bez numeru PIN ja pytam?
    Chyba że to sąsiad, bo tak też bywa
    Co do reszty Narzeczona... to także Pączuś
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki komórka się nie wyłączy to pin nie potrzebny - tylko się odblokowuje klawiaturę. A jak mu się wyładowała, to już musiał zadzwonić :D Mogł zobaczyć, że w opcjach jest pin włączony i zażądać go do zmiany ustawień.

      Usuń
    2. I przed wyładowaniem zabezpieczył się w numery ;) (dopowiem)

      Usuń
  3. Klik dobry:)

    Komórkowy temat dzisiaj "na tapecie". A o PUK ten złodziej nie pytał?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. A Kto pamięta swój kod PUK?.
    Oby nie był potrzebny. W surowe drewno PUK PUK
    POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie PUK był potrzebny i to w momencie, kiedy przebywałam w Afryce. Zgasła mi komórka, a gdy wstukałam PIN, żądała PUK. Od tej pory zawsze mam tajemny notesik. Kiedyś numery do najbliższych się pamiętało. Palce zapamiętywały. A dzisiaj? Przecież nie wykręcam ani nie wystukuję cyferek, to się ich nie zapamiętuje.

      Tak więc zamiast PUK PUKać w surowe drewno, lepiej się nauczyć, albo zapisać. Papier najpewniejszy,o! :)

      Usuń
    2. Tak na poważnie to i mnie raz się przydał. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Też się kiedyś zdziwiłam, że do obsługi mojej strony internetowej zażądano numeru PUK. A telefon mam już bardzo długo. Na szczęście gdzieś na dnie zapomnianych drobiazgów było opakowanie karty sieciowej z numerem. Zabezpieczenia - niestety utrudniają również życie prawowitym właścicielom.

      Usuń
    4. Od nadmiaru kodów człowiek głupieje. Już parę razy wpisałem kod firmowy do domofonu w domu.
      A potem zdziwiewnie że nie działa. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Jak widzę wszystkich zafascynowała historyjka z telefonem. O tajemniczej dedykacji na płytce dyskretnie milczą. To też absurd?

    OdpowiedzUsuń
  6. Pogratulowałem sobie samemu... Że nie muszę rozstrzygać, jak bym się zachował, gdyby to moją połowicę takie spotykały awanse...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to młodość Panie Wachmistrzu. Durna, nieokiełznana i piękna.
      Dyplomacja czyli umiejętność używania słów przychodzi z wiekiem
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. ..."Absolwent" i cudowne piosenki Simona i Garfunkela. Wrota do szczeniactwa. Ale nie można nimi przejść. Nie można cofnąć czasu. Pozostaną gdzieś w zwojach mózgu. Do samego końca...Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy wiesz że ten kawałek z Absolwenta Scarborough Fair-Canticle ma ponad 200 lat
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. ..trochę filozoficzny ten mój wczorajszy wpis, a to dlatego że w mieszkaniu było paskudnie zimno i postanowiłem rozgrzać się dzbankiem (dzbanem)grzańca galicyjskiego. Po rozgrzaniu się grałem ku utrapieniu mojej Pani na harmonijce i miałem takie trącające nostalgią i sprawami ostatecznymi myśli. Pozdrawiam JerryW_54

      Usuń
  8. Szalenie miłe są takie dedykacje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet biorąc pod uwagę młodzieńczą nierozwagę w doborze słów
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Antoni uważaj!!! Jeśli kiedyś twój "Młody" pojedzie ze swoim kolegą pod namiot to mogą sobie zsacząć grzebac w dupach - taki jest ostatnimi czasy 'trynd'. Więc lepiej niech twój mlody nie jedzie ze swoją "narzeczoną". Dawniej podróżowałem z plecakiem i namiotem z trzema kolegami i żaden z nas nawet nie pomyślał o czymś takim. Pmietasz to na pewno , że coś się słyszało o pedałch, ale byli to raczej pośmiewiska osiedlowe - to co teraz jest normą było niewyobrażalne. Tak wiec uważaj, bo ten przydomek może sie pewnego dnia stać samosprawdzalną perzepowiednią, a nie sądzę, żebyś był na tyle wyrozumiały, żeby pryjąć do wiadomosci, że twój syn jest jak to teraz eufemistycznie określają gejem.
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak
      Określenie wymyśliło któreś z nas i pisałem czego dotyczy. Obaj Oni są facetami o zdecydowanych zainteresowaniach.
      Co się zaś tyczy akceptacji dzieci. Ponieważ je mam, przychodzą mi do głowy różne myśli jako temat do rozważań.
      Bo przecież kochamy własne dzieci, a mówią, że kocha się nie za coś a pomimo czegoś. I to jest chyba odpowiedzią na resztę Twojego komentarza. Odpowiedzią teoretyczną. Pozdrawiam

      Usuń
  10. ...ha ha ha, czy aby napewno była to dedykacja dla twojej zawsze wspaniałej żony? A może ta dedykacja była od "Narzeczonej waszego syna" dla syna...hę? :) ściskam:)Ania

    OdpowiedzUsuń
  11. Płytę dostarczono na osobiste życzenie żony, a więc siłą rzeczy...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Coraz ciekawsi ci złodzieje :), a filmy robią o takich geniuszach, że aż człowiek zazdrości, że banków na co dzień nie obrabia!:)
    Świetny film i piękna dedykacja, żona się spłoniła? :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyjmując skalę Jamesa Bonda 007 była zmieszana, ale nie wstrząśnięta.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń