10 października 2014

Inspiracje

- Dzień dobry
- D o b r y ? - Nieistotny odpowiedział rozwlekle zastanawiając się równocześnie, kto tam z drugiej strony
- Ja nazywam się Mateusz Jabłonowski i dzwonię ze szkoły języków obcych „Speak with out stress”
- Oj niedobrze. Jak się przedstawił od razu znaczy handlowiec, będzie truć – pomyślał Jan Maria
Swoją droga jak się nie przedstawia to cham. I tak źle i tak nie dobrze
- A dzień dobry. Myśli Pan, że po byłym premierze teraz na mnie przyszedł czas na naukę angielskiego ?
- A to źle?
- Co źle? Że po premierze czy, że angielskiego ?
- No tak ogólnie – powiedział, co znaczy że łatwo przejdzie do defensywy.
- Nic z tego. Próbowały już dwie panie i im się nie udało więc teraz wytypowali Pana.
Niestety zmiana preferencji nic tu nie da. Poza wszystkim opowiadam się za tradycyjnymi wartościami.
- Yyyy. Nie... no nie ja chciałbym tylko zaprosić Pana na spotkanie.
- Spotkanie, spotkanie. Tak się tylko mówi a potem wraca człowiek do domu z garnkami za pięć tysięcy i kredytem do spłaty. Czytałem o czymś takim.
- Ale my nie handlujemy garnkami – zaczął się bronić Pan Mateusz
- To taki przykład tylko, jak i ten że znajomość z moja żoną też zaczęła się od krótkiego spotkania, a w tym roku obchodzimy trzydziestą trzecią rocznicę ślubu. Tak więc i na spotkanie też mnie Pan nie namówi.
- Ale mi Pan podpowiedział – usłyszał radość w głosie dzwoniącego - Wykorzystam to w rozmowach..
- A ja zrezygnuję z praw autorskich, bo mam taki dobry dzień.
- Serio Pan zrezygnuje ? – zapytał.
- Ma Pan w prezencie
- To świetnie bo miałem imieniny siódmego października.
- No widzi Pan jak się ułożyło.
- W zasadzie to jest Pan jedyny który mi coś podarował.
- Nie przesadzajmy z wartością, to tak bardziej od serca było
- Wie Pan jak to mówią, że serce jest najważniejsze
No tak w reklamie pewnej sieci komórkowej najczęściej. Mówią też, że pieniądze to nie wszystko, ale nie chce mi się w to za bardzo wierzyć, zwłaszcza przed pierwszym – zauważył Nieistotny.
- Mam ten sam ból. Pan wie ile mi płaca za użeranie się z klientami?
- Ze mną się Pan nie użera. Prowadzimy rozmowę na poziomie.
Pan to jesteś wyjątek. Inni to bluzgają a nawet obrażają. Nawet Pan sobie tego nie wyobraża – rozżalił się sprzedawca usług lingwistycznych.
- Może Pan jest za miękki do tego zawodu
- Może i jestem. Bo ja jestem po filozofii proszę Pana i czy z takim wykształceniem powinienem sprzedawać kursy?
- To rzeczywiście błąd. Powinien Pan skończyć tę sama szkołę co Harry Potter.
- Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie?
- Dokładnie, ponieważ w rozmowie z klientami przydałby się panu czar osobisty, lub mógłby Pan rzucić urokiem też osobistym.
- Kawalarz z Pana, muszę zapamiętać. To co przyjdzie Pan na nasze spotkanie? Tak mi zależy - z błagalnym tonem w głosie spytał Mateusz Jabłonowski.
- Na litość też mnie Pan nie weźmie – rzucił w słuchawkę Jan Maria Nieistotny.- Cofam pierwotną ocenę Pan jest naprawdę dobrym sprzedawcą. Mało się nie złamałem.
- A Pan?
- A ja zdecydowanie jestem impregnowany na telefoniczne propozycje. No chyba, że idzie o piwo.
- Piwa nie mogę Panu zaproponować, ponieważ jestem w pracy.
- A ja po i pewnie dałbym się skusić. Trudno miał Pan swoje trzy minuty. Pozdrawiam i żegnam.
- Chyba jeszcze zadzwonię do Pana.
- Odbiorę jak akurat będę miał czas.
- Kiedy Nieistotny odkładał słuchawkę z drugiego pokoju dobiegł go głos żony
- Z kim rozmawiałeś ?
- Ze sprzedawcą kursów angielskiego.
- Ja z takimi telefonami rozprawiam się szybko.
- A ja dłużej, jak kto grzeczny.
Swoją drogą to czemu nie?. Nieistotny podszedł do biblioteczki i wyciągnął niezbyt grubą książkę w granatowych okładkach „Język Angielski metodą Callana”
Czemu by nie przypomnieć co nieco?
Tom czwarty? Może zbyt optymistycznie
Tom drugi. To chyba będzie w sam raz.
Kiedy otwierał podręcznik, pomyślał, że zainspirować może człowieka nawet banalna rozmowa ze sprzedawcą telefonicznym.
Banalna rozmowa? Taka co to doprowadziła jednego z nich do łez?
- Udawanych – podpowiedział mu rozum.
- Jakie to ma znaczenie ? – odpowiedziało poczucie zadowolenia.
- Czerwony – red, niebieski – blue – wyrecytował z pamięci Jan Maria Nieistotny

12 komentarzy:

  1. Dzień dobry

    Tekst też mnie natchnął... Pójdę zaraz do biblioteczki, wyszukam "język angielski metodą Callana" i zacznę powtórkę... Nie robiłem tego od...
    Czy nie zamierza Pan się zatrudnić jako sprzedawca kursów językowych? :)

    Pozdrawiam
    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj! Prawie zapomniałam o tej odsłonie Twojego Ja. Hanula
    PS Ale już nadrabiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm ,ja ostatnio realistka się zrobiłam. Przecież ta reklama telefoniczna jest na Twój koszt..
    No ale za to rozmowa hi,hi na poziomie i powtórka zz angielskiego ,no może się opłacało...:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mój koszt? A jak to jest że nikt mnie nie pytał o zgodę?
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ja w przeciwieństwie do Jana Marii nie mam za grosz cierpliwości do telefonicznych reklam. Ja nawet lubie jak po drugiej stronie ktoś jest niegrzeczny. Wówczas zakończenie połączenia idzie mi jeszcze szybciej i do tego bez poczucia winy wobec człowieka ciężko zarabiającego na chleb buzią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to zależy od dnia i tego co w danej chwili robię
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. A ja mówię po prostu - nie i rozłączam się ... ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zdecydowanie.
      Może JM Nieistotny jest pełen empatii nawet dla nudziarzy telefonicznych
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Pod naszym prywatnym adresem zarejsestrowana jest firma męża i jak "telefoniczni domokrążcy" dzwonia to mówia do mnie czasami wyniosle:"Poproszę z szefem" Bardzo mi tym cisnienie podnosza i wtedy to na pewno nic nie ugrają. Ich czas antenowy kończy sie po paru sekundach :)

    OdpowiedzUsuń