Od kilku dni powtarzam sobie – jutro.
Następnego dnia robię to samo i tak
wkoło, a czas leci. Może to z tego powodu, że cały czas coś się
dzieje, nie ma czasu na rozpamiętywanie najbliższej przeszłości.
Zaczęło się już w piątek, kiedy
rano pouczyłem Młodego o trudnych warunkach i możliwości
poślizgu. Sam spokojnie i zdecydowanie wolniej niż w inne dni
pokonałem ten dystans do pracy.
Uff! Udało się - powiedziałem
wjeżdżając na teren firmy.
Powiadają, że przysłowia ludowe są
mądrością narodów, a ja przekonałem się jaka mądrość tkwi w
takim jednym. Brzmi ono – Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Hamowanie na wyłożonym kostką
brukowa placu zakończyło się porażką. Samochód utracił kontakt
z podłożem a ja z rzeczywistością. Jak w zwolnionym tempie
obserwować mogłem tylko jak samochód pozbawiony wszelkich hamulców
w tym ABS, niczym bobslej sunie do przodu, wyłamując bramę
przesuwną. Potem zatrzymał się i odbił do tyłu.
Zbladłem. Wysiadając zbyt szybko z
samochodu poślizgnąłem się i natychmiast padłem na kolana,
jakbym miał modlić o jak najmniejsze straty.
Ponieważ moja szybkość jazdy była
niewielka, sam poślizg też był łagodny. Trafiłem zderzakiem w
puste od konstrukcji stalowej pole zakryte jedynie blaszanymi
panelami. Nie strzeliła żadna poduszka nie stłukło się żadne ze
świateł, a poza kilkoma zadrapaniami zderzaka prawdę powiedziawszy
nic się nie stało. Kiedy oglądałem nagranie ze swoich wyczynów
na monitorze monitoringu uznałem, że z zewnątrz sprawa wygląda
raczej poważnie.
Podobnego zdania byli również
pracownicy, którym pół dnia zajęło wycinanie w wspawywanie
elementów i profili. Brama działa ale lekko odchyla się od pionu.
Zaraz tez przyznałem się do tego
uczynku własnemu Szefowi. To przyznawanie się z wiekiem przychodzi
mi łatwiej.
No przecież mnie nie zjedzą, a jak
zjedzą to muszą wysrać – jak mówił pewien węglarz (
Mieczysław Grąbka) w filmie „Zakochany Anioł”
Gdyby jednak nie to, że to ja jestem
odpowiedzialny za oddział, czekałbym z pewnością i z mordą na
administratora terenu.
Teraz sam sobie wytłumaczyłem, że to
było nie do przewidzenia.
Przecież cztery lata w różnych
warunkach podjeżdżałem skutecznie i bezpiecznie do pracy.
Kiedyś jest jednak jest ten pierwszy
raz.
Walentynki - przeczytałem w
internecie. No cóż dla mnie zaczęły się trzęsieniem ziemi.
I jakby na przekór ,w tym dniu
nawaliło tylu klientów, że powodowało to konieczność ciągłego
odrywania fachowców od spawarki.
Kiedy zamknąłem bramę a automat do
przesuwu zadziałał, odetchnąłem z ulgą
Najbardziej widoczną stratą w aucie
było uszkodzenie przedniej rejestracji. Połamana ramka, a
zawinięta niczym rogalik blacha, smętnie opinała zderzak. Koło
południa pojawił się Młodszy który dał się już po kilku
miesiącach uprosić i właśnie w ten piątek wybierał się do
Wydziału Komunikacji, aby wymienić tablice w związku ze zmianą
zameldowania.
Tak to bez emocji oderwałem uszkodzona
blachę i tylko stanąłem na niej w celu wyprostowania.
W ten to symboliczny sposób zerwałem
ostatnia nić wiążącą mnie z miastem. Pozbyłem się blach z
początkowymi literami KR charakterystycznymi dla mieszkańca
Krakowa, na rzecz zestawu liter - KWI - sugerującego wieś koło
Krakowa jak mawiają żartownisie, a tak na poważnie gminę
Wieliczka.
Sam tego chciałeś Grzegorzy Dyndało.
Podejrzewałem, że trudno mi będzie
pozbyć się tablic i z wielką nostalgią będę je oddawał. Z
powodu tego losowego zdarzenia zrobiłem to raczej bez żalu.
A może opatrzność wymyślając tę
stłuczkę chciała mi tej nostalgii oszczędzić ?
Jeżeli tak to zakończę innym ludowym
powiedzeniem
Różnymi (dziwnymi) drogami chodzi
boża wola.
1. Może to jest argument na to, że teza o globalnym ociepleniu jest jednak nieco przesadzona? Chociaż jej zwolennicy znaleźli już ponoć kontrargument z rodzaju wykrętnych: wszędzie jest globalne ocieplenie, a we wszystkich pozostałych miejscach lokalne oziębienie.
OdpowiedzUsuń2. Gratuluję ujścia z życiem z pozbawionego wszelkich hamulców tworu rąk ludzkich.
Pozdrawiam
Groźby utraty życia nie było.Było tylko to jednosekundowe ciągnące się w nieskończoność zaskoczenie
UsuńPowiedzonko węglarza przywłaszczam sobie i już:-))). Nie znałam go.
OdpowiedzUsuńZachęcam do obejrzenia filmów w takiej kolejności
UsuńAnioł w Krakowie
Zakochany Anioł
Tam takich perełek znajdziesz bez liku
Kocham te filmy
Dobrze, że to tylko lekki poślizg:)
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam raz utratę kontroli nad kierownicą, w nic na szczęście nie uderzyłam, ale tańczyłam na ulicy;/
Sekundy się dziwnie rozciągają!
Niestety to rozciąganie czasu przerobiłem po raz kolejny w życiu
UsuńPozdrawiam
Ja też, podobnie jak Ty, jak Miśka sunąłem kiedyś niczym na saniach i otarłem się o bok jadącego z przeciwnej strony autobusu. Przeżywałem ten szokujacy moment w którym niby masz czas coś zrobić, a nie możesz z powodu bezwładności. Przykre chwile.
OdpowiedzUsuńA wiosna już puka do drzwi naszego świata.
Przebiśniegi kwitną mi w ogródku
UsuńPozdrawiam
hmmmmmmmmmmmm sposób rzeczywiście niezwykły. Opanować, potrenować i uskuteczniać w innych dziedzinach:) To znaczy te niekonwencjonalne zrywanie z przeszłością.
OdpowiedzUsuńJa wiem czy we mnie jest tyle adrenaliny by to powtarzać
UsuńPozdrawiam
Boża wola chadza własnymi drogami, a my dość często wpadamy w poślizg, tak nieco filozoficznie dodam, Hanula
OdpowiedzUsuńI tak to przyjąłem.
UsuńPozdrawiam
Słowem , wyślizgałeś własną przeszłość, albo ślizgiem ku przyszłości, w jednym i drugim przypadku, cóż za niebywałe szczęście. Nie zmieściło m i się filozofii w komentarzu powyżej:)))
OdpowiedzUsuńSzczęście to bardzo dobre określenie tego zdarzenia
UsuńWow mimo wszystko bardzo dobry z Ciebie kierowca, skoro takie małe straty :-)
OdpowiedzUsuńA przeszłość odeszła jednak z hukiem :-)))
Jak to się kiedyś mówiło z przytupem
UsuńA swoich umiejętności w kierowaniu nie było kiedy pokazać, po prostu szczęście i tyle
Też sobie czasem tak tłumaczę, ze to wola losu, albo że co złe na dobre wyjdzie. Jak sie temu przyjrzeć z bliska, bywa, że zobaczy sie sens, jak u Ciebie powyżej. Widać wszystko się mięsza, złe z dobrym, nieprzyjemne ze słodkim i dlatego można sobie potem stosownie do sytuacji życiowej tłumaczyc na swą korzysc :)
OdpowiedzUsuńBo jak to ktoś powiedział świat nie jest czarno-biały, składa się z całej palety szarości
UsuńPozdrawiam
Oto dowód, że nie tylko blondynkom zdarza się uszkodzić bramę własną wjazdową... Jaka ulga!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to było przez opatrzność ukartowane w celu zmobilizowania do zmiany tablic.
I podziałało.
UsuńTylko skąd spółka Pana Boga z Wydziałem Komunikacji?
Pozdrawiam
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńZaliczyłem coś takiego dwa lata temu przy pierwszym śniegu. Służbowe Seicento na letnich oponach (a kto by zmieniał w listopadzie) sunęło rzeczywiście jak bobslej, prostując wykonany z kawalerską fantazją zakręt, którego celem było zajęcie miejsca na firmowym parkingu. Efekt: rozbity kierunkowskaz i pęknięty zderzak, oraz zadrapana ściana. Szef nie zainteresował się tym przypadkiem, ponieważ w tym samym czasie były jeszcze dwie o wiele poważniejsze firmowe stłuczki. I obyło się bez gadania. Pozdrawiam JerryW_54
Grunt to wkomponować się w dobre towarzystwo.
UsuńPozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że nic Tobie się nie stało. Reszta nieważna. Co tam brama? To tylko brama!
Pozdrawiam serdecznie.
Aż tak źle nie było, ale że auto wyszło bez szkód to cud.
UsuńPozdrawiam
Za wcześnie westchnąłeś :). Ale na szczęście bardzo się cieszę że małe straty i Ty cały, I najważniejsze i wdzięczność się należy nie zapomnij być wdzięcznym za dobre zakończenie. :)
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam.
Ależ oczywiście, że jestem wdzięczny. Bo tak bez strat
UsuńPozdraawiam
Miałam podobnie, chociaż do dziś gotowa jestem przysiąc, że to brama na mnie jechała a ja siedziałam bezwolna, i stąd brak poczucia winy bo bo to przecież wina bramy. A swoją drogą, potrafi się sekunda rozciągać w nieskończoność.
OdpowiedzUsuńTakie dziwne wrażenia odnosi się w tych ułamkach sekund.
UsuńDobrze, że możemy wspominać z uśmiechem
Pozdrawiam
Poniekąd odpowiedź znając, pytał nie będę, któż jest odpowiedzialnym za nieposypanie śliskiego na czas...:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
No cóż jakby to powiedział klasyk ( rodzaj żeński to pewnie klasyka)
UsuńSorry taki mamy klimat
Pozdrawiam
ja też z tym posypywaniem nie będę dociekać :D zresztą poniekąd wyżej już była odpowiedź ;D
OdpowiedzUsuńpodobne emocje są rzeczywiscie antidotum na nostalgiczne nastroje :)
Z tym posypywaniem jest tak. Przez ostatnie dni temperatura było dodatnia i nie było ślisko
UsuńW nocy spadł deszcz i zamarzł. Zrobiła się gołoledź. A ja wjeżdżałem właśnie do pracy i to pół godziny przed czasem.
"Od kilku dni powtarzam sobie – jutro" to tak jak ja ze zrywaniem czekoladowego nałogu! Mówią, że "jutro" nigdy nie umiera! :)
OdpowiedzUsuńJutro jest ponadczasowe
UsuńSorry, taki mamy klimat! Nie dziala w kazdym przypadku, bo to wiele zalezy od okolicznosci, gdyby drogi byly odpowiednio przygotowane do warunkow atmosferycznych to i mniej byloby takich wypadkow.
OdpowiedzUsuńA to, ze nie mozna zatrzymac tablic rejestracyjnych swojego pojazdu za ktore sie wczesniej zaplacilo, zostawie bez komentarza.
Bezposlizgowej jazdy zycze, co nie jest latwe jezdzac polskimi drogami!
Wiosna w progu to będzie bezpoślizgowo
OdpowiedzUsuńPozdrawiam