05 lutego 2014

O poszukiwaniach sensu pod biurkiem i w zmrożonym śniegu

Starość idzie na mnie niechybnie.
Przekonałem się o tym dotkliwie gdy podjechałem do pracy w sobotę. A może to z powodu owej nadgorliwości, spotkało mnie to co mnie spotkało?. Nadgorliwość jest bowiem gorsza od faszyzmu. Najgorsze jest to, że zdaję sobie z tego doskonale sprawę.
Ale po kolei.
Skorzystałem z dobrodziejstwa reklamowanego ostatnio przez papugę i pirata, portalu do sprzedaży rzeczy zbędnych. Po remoncie łazienki zostały mi prawie nowe, lub inaczej mówiąc niezniszczone meble łazienkowe w postaci małej i dużej szafki. Początkowo chciałem nimi zarazić teściową ale się nie dała,
Zwiozłem szafki do pracy i postawiłem w kącie. Stały chwilę zanim zaproponowałem je pracownikowi ale on też zwlekał z odbiorem. Pewnie powinienem te darowiznę poprzeć jakąś flaszką, bo sam nie chciałem z tego tytułu czerpać żadnych korzyści. Żeby jednak jeszcze dokładać?
Dosyć – powiedziałem do siebie.
Wystawiłem mebelki na tablicę i umieściłem obok nich bardzo rozsądną cenę.
Chcesz coś sprzedać spuść z ceny. Jesteś emocjonalnie związany i nie masz ochoty pozbywać się rzeczy zaproponuj równie emocjonalną cenę.
Już za dwie godziny szafki zostały przyklepane. Odbiór ustaliliśmy na sobotę.
Stąd właśnie moja sobotnia wizyta. Pogodzę przyjemne z pożytecznym – pomyślałem.
W oczekiwaniu na klientów zrobiłem obchód tej części firmy która w soboty pracuje. Było wszystko w porządku a równo w południe pojawili się nabywcy.
Transakcja przebiegła szybki i w miłej atmosferze. Pomogłem wpakować szafki do auta, a w kieszeni czułem przyjemny szelest banknotów.
- Czas do domu – zdecydowałem i po włączeniu alarmów w budynku wsiadłem do samochodu.
Niestety nie mogłem odnaleźć nigdzie klucza do swojego starego auta. Brak klucza zdecydowanie utrudnia opuszczenie zajmowanego miejsca. Sprawdziłem kieszenie, torbę wnętrze auta, skkrytki. Potem śnieg koło auta, pod autem i biuro. Blaty szafki i szuflady. Bez rezultatu. Potem znowu samochód i kieszenie i torbę i …..
Po ponad godzinie szukania poddałem się. Zadzwoniłem do ale tradycyjnie nie odebrała. Tradycyjnie też rosło mi ciśnienie, zaciemniając postrzeganie świata.
Starszy odebrał i chcąc czy nie chcąc musiał porzucić filetowanie kurczaka i pomóc staremu ojcu. Pojechał do domu po zapasowe klucze i przywiózł mi je do firmy.
Najbardziej martwi mnie to że całkiem niedawno tez nieuważnie zarządzając kluczami porzuciłem je gdzieś w pobliżu auta. Dzięki bogu znalazły się w miarę szybko.
Tym razem nie chciały. Zza zakrętu wyłonił się czerwony samochód
Jest – zakrzyknąłem do siebie i rozsunąłem bramę.
- Może wpadły za biurko – powiedział zaraz gdy się pojawił.
- Masz kurde jeszcze jakieś inne pomysły? – spytałem zaczepnie.
Miał, ale zrezygnował.
Poprosiłem tylko aby omiótł spokojnym wzrokiem teren. Omiótł. Nie było.
Przychodzi ten wiek w życiu człowieka gdy takie zagubienia zaczyna traktować bardzo ambicjonalnie, szukając wokół siebie tego Niemca co to wszystko chowa.
To pewnie jest też powód dla którego zaczynamy utrzymywać wokół siebie porządek. By nie szukać w panice.
Po powrocie do domu wziąłem się za odśnieżanie, aby myśli skupić na czymś innym.
Potem już mi przeszło bo żona pochwaliła moja pomysłowość w sprawie szafek.
- Bez proszenia – powiedziałem, a butelkę możemy wypić sami. Otworzyłem butelkę Caberneta i rozpakowałem ser.
W niedzielę wieczorem spakowałem do torby latarkę. Poszukam pod szafami tak na spokojnie.
Nie było takiej potrzeby W poniedziałek rano zauważyłem kartkę na ogrodzeniu.
Znaleziono kluczyki do samochodu. Wiadomość tel...
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, uczciwy znalazca pracował kilka przecznic dalej.
Zaraz więc pojechałem odebrać zgubę.
Podziękowałem za ludzkie zachowanie.
Sympatyczny Pan zmieszany był tylko tym faktem iż w opisie podałem, że przy kluczach był wisiorek z wieżą Eiffla.
- W leżących w śniegu kluczach wisiorka już nie było - zarzekał się człowiek.
- To znaczy, że tym bardziej należą się Panu podziękowania. Ktoś inny znalazł odpiął wisiorek a resztę z powrotem walnął w śnieg.
To i tak niewielkie straty. Gdybym musiał dorabiać klucze i pilota do bramy koszt pewnie przekroczyłby pożytki ze sprzedaży mebli.
Wszystko dobre co się dobrze kończy – zacytowałem stare przysłowie. Zapomniałem jednak o innym – nie chwal dnia przed zachodem słońca. W drodze powrotnej samochód zaczął szarpać a potem stracił na mocy. Ledwo dowlokłem się do domu. Pojadę do mechanika we wtorek. Myślę że to cewka. I tu powstaje pytanie - szlag ją trafił czy tylko zamokła?
Niestety cewka umarła. Była już zresztą wiekowa. Do tego nowe świece i dołożyłem do kwoty uzyskanej ze sprzedaż szafek półtorej stówy. Wyjechałem lekki z warsztatu.
Teraz auto chodzi jak trzeba i tylko sam nie wiem jak nazwać targające mną uczucia?
Dlaczego jak wpadają mi jakieś lewe pieniądze zaraz pada coś z posiadanych rzeczy?
Taka złośliwość martwych przedmiotów, a przecież fakt posiadania kilku luźnych stówek z pewnością mnie by nie zepsuł.

33 komentarze:

  1. Vulpian de Noulancourt05 lutego, 2014 10:55

    To i tak dobrze się skończyło. W końcu, mając trochę fartu, znalazca kluczy mógł nimi otworzyć samochód i odjechać nim w siną dal.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też racja. Wychodzi na to że miałem szczęście.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. z oddawaniem rzeczy już nie jestem taka "wyrywna", odkąd znajomą, która oddała znaleziony telefon, posądzono o jego kradzież

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajomy odniósł znaleziony portfel z dokumentami.Właściciel spyutał natychmiast - A gdzie pieniądze?
      Tak tez bywa
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. E tam farta miałeś, że dodatkowa kasa wpadła, bo samochód mógł zaszaleć bez tego i na minusie więcej by było ;-)
    Swoją drogą sama się zbieram, żeby wystawić parę rzeczy, tylko się zebrać nie mogę. A może faktycznie strach... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Byłam przekonana, że klucze pojechały z szafkami ;-)

      Usuń
    2. Ten scenariusz tez wymyśliłem i dzwoniłem za nimi, ale kluczy nie było.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Tak się kręci ten świat- przychody natychmiast znajdują drogę odejścia od nas. No ale w końcu p to wymyślono pieniądze, aby wędrowały.
    Pocieszające, że co raz więcej uczciwych znalazców. Kilka dni temu oddano do kasy 50,00 zł znalezionych przez ucznia na szkolnym korytarzu z prośbą, o ogłoszenie tego faktu na korytarzowej tablicy. Zguba trafiła do właściciela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy mają jednak zadziwiająca zdolność zatrzymywania tej odwiecznej wędrówki pieniędzy,

      Usuń
  5. nie ma dobrego wieku na gubienie,
    może tylko pomóc, pomoc dobrych ludzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałem się nie gubić a teraz klucze od auta zginęły mi już drugi raz w ciągu roku.Może chodziło o to aby wyrobić jakąś normę?

      Usuń
  6. Drogi, to normalka, człek nigdy niczego nie zyskuje i nie warto się nad tym zastanawiać. Mnie giną rzeczy wyłącznie w domu, jesteśmy z Danutą przyzwyczajone, diabeł przykrywa ogonem i dodam, ze nigdy juz sie nie znajdują, nawet przy największym remoncie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To powiedzenie o przykryciu ogonem bardzo dobrze opisuje istotę rzeczy
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Nie jesteś sam , co do posiadania lewej kasy i szybkiego się jej wyzbywania, zazwyczaj na rzeczy niezbędne. Też tak mam, no cóż prawda stara jak świat : " łatwo przyszło, łatwo poszło". Ale dobrze,że przyszło, bo mogłeś popaść w debet. Co to była za wieża, poza tym ,że Eiffla? Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mały metalowy wisiorek jakie można w Paryżu kupić za kilka euro.
      Na dodatek miała odłamaną jedną nogę. Wartość żadna poza emocjonalną
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Złodziejom breloczków, zwłaszcza o wartości emocjonalnej , mówimy NIE!

      Usuń
    3. Ale ten zniknięty wisiorek jeszcze mocniej nas wszystkich połączy.

      Usuń
  8. Widocznie bilans musi być na zero :)))))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Splot wydarzen, a raczej zlosliwosc przedmiotow martwych. Najwazniejsze, ze klucze sie znalazy:)
    Juz dawno temu wyleczylam sie z uszczesliwiania innych przedmiotami ktore sa w dobrym stanie a mnie nie potrzebne.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Doświadczenia kosztują. Warto jednak ze sprzedaży rzeczy upłynnianych stworzyć fundusz naprawy rzeczy posiadanych . Takie podejście pomoże złagodzić skutki złośliwości rzeczy martwych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Klik dobry:)
    Antoni, toż to normalne życie. Coś się psuje i naprawia, coś kupuje i sprzedaje, coś gubi i znajduje. I wiek nie ma tu nic do rzeczy.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ze starością to nie ma nic wspólnego, ja tak mam od młodości, taki urok. Szałaputek jesteś

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak bywa ktoś nie chciał za darmo ktoś kupił i się cieszy. A zguby? Trza być tam gdzie się jest. :) Dziś mąż gnał na działkę, bo okulary zgubił. Leżały sobie tam gdzie lód odkuwał, wypadły z kieszeni nie zauważył jak padały i se leżały.:) I tak mamy, nie jesteśmy tam gdzie ciało nasze jest i gdzie - przynajmniej teoretycznie, być powinnyśmy. No i prawie przypaliłam ziemniaki, na szczęście w ostatniej chwili przypomniałam sobie co zrobiłam zanim usiadłam do kompa, :) A i ozon włączony w kabinie zostawiłam na cały dzień, właśnie wyłączyłam ledwo świeci już, trzeba będzie kostkę wymienić, ale mam nadzieję że kabinę z bakterii wszelakich oczyściłam skutecznie. :))
    Co by tu na pamięć brać? :))
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są takie tabletki na rozszerzenie naczyń krwionośnych w mózgu. Moja żona mówi, że można nimi przedmuchać mózg.
      Działa sprawdzałem.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ja zażywałem kiedyś Memotropil. Oczywiście tylko ze wskazań lekarza.

      Usuń
  14. "Zadzwoniłem do ale tradycyjnie nie odebrała" skąd ja to znam! :) i narastająca irytację mego małżonka! :)

    OdpowiedzUsuń