Starość idzie na mnie niechybnie.
Przekonałem się o tym dotkliwie gdy
podjechałem do pracy w sobotę. A może to z powodu owej
nadgorliwości, spotkało mnie to co mnie spotkało?. Nadgorliwość
jest bowiem gorsza od faszyzmu. Najgorsze jest to, że zdaję sobie z
tego doskonale sprawę.
Ale po kolei.
Skorzystałem z dobrodziejstwa
reklamowanego ostatnio przez papugę i pirata, portalu do sprzedaży
rzeczy zbędnych. Po remoncie łazienki zostały mi prawie nowe, lub
inaczej mówiąc niezniszczone meble łazienkowe w postaci małej i
dużej szafki. Początkowo chciałem nimi zarazić teściową ale się
nie dała,
Zwiozłem szafki do pracy i postawiłem
w kącie. Stały chwilę zanim zaproponowałem je pracownikowi ale
on też zwlekał z odbiorem. Pewnie powinienem te darowiznę poprzeć
jakąś flaszką, bo sam nie chciałem z tego tytułu czerpać
żadnych korzyści. Żeby jednak jeszcze dokładać?
Dosyć – powiedziałem do siebie.
Wystawiłem mebelki na tablicę i
umieściłem obok nich bardzo rozsądną cenę.
Chcesz coś sprzedać spuść z ceny.
Jesteś emocjonalnie związany i nie masz ochoty pozbywać się
rzeczy zaproponuj równie emocjonalną cenę.
Już za dwie godziny szafki zostały
przyklepane. Odbiór ustaliliśmy na sobotę.
Stąd właśnie moja sobotnia wizyta.
Pogodzę przyjemne z pożytecznym – pomyślałem.
W oczekiwaniu na klientów zrobiłem
obchód tej części firmy która w soboty pracuje. Było wszystko w
porządku a równo w południe pojawili się nabywcy.
Transakcja przebiegła szybki i w miłej
atmosferze. Pomogłem wpakować szafki do auta, a w kieszeni czułem
przyjemny szelest banknotów.
- Czas do domu – zdecydowałem i po
włączeniu alarmów w budynku wsiadłem do samochodu.
Niestety nie mogłem odnaleźć nigdzie
klucza do swojego starego auta. Brak klucza zdecydowanie utrudnia
opuszczenie zajmowanego miejsca. Sprawdziłem kieszenie, torbę
wnętrze auta, skkrytki. Potem śnieg koło auta, pod autem i biuro.
Blaty szafki i szuflady. Bez rezultatu. Potem znowu samochód i
kieszenie i torbę i …..
Po ponad godzinie szukania poddałem
się. Zadzwoniłem do ale tradycyjnie nie odebrała. Tradycyjnie też
rosło mi ciśnienie, zaciemniając postrzeganie świata.
Starszy odebrał i chcąc czy nie chcąc
musiał porzucić filetowanie kurczaka i pomóc staremu ojcu.
Pojechał do domu po zapasowe klucze i przywiózł mi je do firmy.
Najbardziej martwi mnie to że całkiem
niedawno tez nieuważnie zarządzając kluczami porzuciłem je gdzieś
w pobliżu auta. Dzięki bogu znalazły się w miarę szybko.
Tym razem nie chciały. Zza zakrętu
wyłonił się czerwony samochód
Jest – zakrzyknąłem do siebie i
rozsunąłem bramę.
- Może wpadły za biurko –
powiedział zaraz gdy się pojawił.
- Masz kurde jeszcze jakieś inne
pomysły? – spytałem zaczepnie.
Miał, ale zrezygnował.
Poprosiłem tylko aby omiótł
spokojnym wzrokiem teren. Omiótł. Nie było.
Przychodzi ten wiek w życiu człowieka
gdy takie zagubienia zaczyna traktować bardzo ambicjonalnie,
szukając wokół siebie tego Niemca co to wszystko chowa.
To pewnie jest też powód dla którego
zaczynamy utrzymywać wokół siebie porządek. By nie szukać w
panice.
Po powrocie do domu wziąłem się za
odśnieżanie, aby myśli skupić na czymś innym.
Potem już mi przeszło bo żona
pochwaliła moja pomysłowość w sprawie szafek.
- Bez proszenia – powiedziałem, a
butelkę możemy wypić sami. Otworzyłem butelkę Caberneta i
rozpakowałem ser.
W niedzielę wieczorem spakowałem do
torby latarkę. Poszukam pod szafami tak na spokojnie.
Nie było takiej potrzeby W
poniedziałek rano zauważyłem kartkę na ogrodzeniu.
Znaleziono kluczyki do samochodu.
Wiadomość tel...
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności,
uczciwy znalazca pracował kilka przecznic dalej.
Zaraz więc pojechałem odebrać
zgubę.
Podziękowałem za ludzkie zachowanie.
Sympatyczny Pan zmieszany był tylko
tym faktem iż w opisie podałem, że przy kluczach był wisiorek z
wieżą Eiffla.
- W leżących w śniegu kluczach
wisiorka już nie było - zarzekał się człowiek.
- To znaczy, że tym bardziej należą
się Panu podziękowania. Ktoś inny znalazł odpiął wisiorek a
resztę z powrotem walnął w śnieg.
To i tak niewielkie straty. Gdybym
musiał dorabiać klucze i pilota do bramy koszt pewnie przekroczyłby
pożytki ze sprzedaży mebli.
Wszystko dobre co się dobrze kończy –
zacytowałem stare przysłowie. Zapomniałem jednak o innym – nie
chwal dnia przed zachodem słońca. W drodze powrotnej samochód
zaczął szarpać a potem stracił na mocy. Ledwo dowlokłem się do
domu. Pojadę do mechanika we wtorek. Myślę że to cewka. I tu
powstaje pytanie - szlag ją trafił czy tylko zamokła?
Niestety cewka umarła. Była już
zresztą wiekowa. Do tego nowe świece i dołożyłem do kwoty
uzyskanej ze sprzedaż szafek półtorej stówy. Wyjechałem lekki
z warsztatu.
Teraz auto chodzi jak trzeba i tylko
sam nie wiem jak nazwać targające mną uczucia?
Dlaczego jak wpadają mi jakieś lewe
pieniądze zaraz pada coś z posiadanych rzeczy?
Taka złośliwość martwych
przedmiotów, a przecież fakt posiadania kilku luźnych stówek z
pewnością mnie by nie zepsuł.
To i tak dobrze się skończyło. W końcu, mając trochę fartu, znalazca kluczy mógł nimi otworzyć samochód i odjechać nim w siną dal.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To też racja. Wychodzi na to że miałem szczęście.
UsuńPozdrawiam
z oddawaniem rzeczy już nie jestem taka "wyrywna", odkąd znajomą, która oddała znaleziony telefon, posądzono o jego kradzież
OdpowiedzUsuńZnajomy odniósł znaleziony portfel z dokumentami.Właściciel spyutał natychmiast - A gdzie pieniądze?
UsuńTak tez bywa
Pozdrawiam
E tam farta miałeś, że dodatkowa kasa wpadła, bo samochód mógł zaszaleć bez tego i na minusie więcej by było ;-)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą sama się zbieram, żeby wystawić parę rzeczy, tylko się zebrać nie mogę. A może faktycznie strach... ;-)
Ps. Byłam przekonana, że klucze pojechały z szafkami ;-)
UsuńTen scenariusz tez wymyśliłem i dzwoniłem za nimi, ale kluczy nie było.
UsuńPozdrawiam
Tak się kręci ten świat- przychody natychmiast znajdują drogę odejścia od nas. No ale w końcu p to wymyślono pieniądze, aby wędrowały.
OdpowiedzUsuńPocieszające, że co raz więcej uczciwych znalazców. Kilka dni temu oddano do kasy 50,00 zł znalezionych przez ucznia na szkolnym korytarzu z prośbą, o ogłoszenie tego faktu na korytarzowej tablicy. Zguba trafiła do właściciela.
Niektórzy mają jednak zadziwiająca zdolność zatrzymywania tej odwiecznej wędrówki pieniędzy,
Usuńnie ma dobrego wieku na gubienie,
OdpowiedzUsuńmoże tylko pomóc, pomoc dobrych ludzi
Starałem się nie gubić a teraz klucze od auta zginęły mi już drugi raz w ciągu roku.Może chodziło o to aby wyrobić jakąś normę?
UsuńDrogi, to normalka, człek nigdy niczego nie zyskuje i nie warto się nad tym zastanawiać. Mnie giną rzeczy wyłącznie w domu, jesteśmy z Danutą przyzwyczajone, diabeł przykrywa ogonem i dodam, ze nigdy juz sie nie znajdują, nawet przy największym remoncie...
OdpowiedzUsuńTo powiedzenie o przykryciu ogonem bardzo dobrze opisuje istotę rzeczy
UsuńPozdrawiam
Nie jesteś sam , co do posiadania lewej kasy i szybkiego się jej wyzbywania, zazwyczaj na rzeczy niezbędne. Też tak mam, no cóż prawda stara jak świat : " łatwo przyszło, łatwo poszło". Ale dobrze,że przyszło, bo mogłeś popaść w debet. Co to była za wieża, poza tym ,że Eiffla? Hanula
OdpowiedzUsuńTaki mały metalowy wisiorek jakie można w Paryżu kupić za kilka euro.
UsuńNa dodatek miała odłamaną jedną nogę. Wartość żadna poza emocjonalną
Pozdrawiam
Złodziejom breloczków, zwłaszcza o wartości emocjonalnej , mówimy NIE!
UsuńAle ten zniknięty wisiorek jeszcze mocniej nas wszystkich połączy.
UsuńWidocznie bilans musi być na zero :)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W sumie to ta kasa bardzo mi pomogła.
UsuńSplot wydarzen, a raczej zlosliwosc przedmiotow martwych. Najwazniejsze, ze klucze sie znalazy:)
OdpowiedzUsuńJuz dawno temu wyleczylam sie z uszczesliwiania innych przedmiotami ktore sa w dobrym stanie a mnie nie potrzebne.
Pozdrawiam:)
Ja też do tego dojrzewam,
UsuńDoświadczenia kosztują. Warto jednak ze sprzedaży rzeczy upłynnianych stworzyć fundusz naprawy rzeczy posiadanych . Takie podejście pomoże złagodzić skutki złośliwości rzeczy martwych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobry pomysł. Utworzę fundusz celowy.
UsuńPozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńAntoni, toż to normalne życie. Coś się psuje i naprawia, coś kupuje i sprzedaje, coś gubi i znajduje. I wiek nie ma tu nic do rzeczy.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za pocieszenie
UsuńPozdrawiam
Ze starością to nie ma nic wspólnego, ja tak mam od młodości, taki urok. Szałaputek jesteś
OdpowiedzUsuńUfam, że to zdrobnienie to komplement
UsuńPozdrawiam
Tak bywa ktoś nie chciał za darmo ktoś kupił i się cieszy. A zguby? Trza być tam gdzie się jest. :) Dziś mąż gnał na działkę, bo okulary zgubił. Leżały sobie tam gdzie lód odkuwał, wypadły z kieszeni nie zauważył jak padały i se leżały.:) I tak mamy, nie jesteśmy tam gdzie ciało nasze jest i gdzie - przynajmniej teoretycznie, być powinnyśmy. No i prawie przypaliłam ziemniaki, na szczęście w ostatniej chwili przypomniałam sobie co zrobiłam zanim usiadłam do kompa, :) A i ozon włączony w kabinie zostawiłam na cały dzień, właśnie wyłączyłam ledwo świeci już, trzeba będzie kostkę wymienić, ale mam nadzieję że kabinę z bakterii wszelakich oczyściłam skutecznie. :))
OdpowiedzUsuńCo by tu na pamięć brać? :))
Serdecznie pozdrawiam :)
Są takie tabletki na rozszerzenie naczyń krwionośnych w mózgu. Moja żona mówi, że można nimi przedmuchać mózg.
UsuńDziała sprawdzałem.
Pozdrawiam
A jak się zwą? :)
UsuńJa zażywałem kiedyś Memotropil. Oczywiście tylko ze wskazań lekarza.
Usuń"Zadzwoniłem do ale tradycyjnie nie odebrała" skąd ja to znam! :) i narastająca irytację mego małżonka! :)
OdpowiedzUsuńByć może wszyscy faceci tak mają
Usuń