Parę tygodni temu napisałem post w
którym zżymałem się nieco na utrudnienia związane ze Światowymi
Dniami Młodzieży oraz na biznesowe podejście do tematu
prezentowane przez naszych rodaków.
Na szczęście nic nie jest takie jakim
się na pozór wydaje, a moje zamieszkanie na wsi pozwoliło na obserwację tej drugiej, lepszej
ludzkiej strony.
Przymusowy urlop w piątek przyjąłem
z godnością, ale nie wyłożyłem się na leżaku tylko rzuciłem
się w wir przygotowań na przyjęcie gości. W porywach miałem ich
szóstkę.
Pierwsza z naszych Francuzek była już
na miejscu w czwartek po południu, a jej mąż doleciał właśnie w
piątek. Dotarł na tak zwaną „ostatnią chwilę” bo za parę
godzin na większości skrzyżowań w naszym rejonie stanęły
zapory i policyjne radiowozy.
Znaki zakazu ruchu od piątku do
niedzieli pojawiły się już wcześniej.
W sobotę od rana, drogą przez naszą
wieś maszerowały międzynarodowe grupy. Ponieważ z mojego tarasu
widać w oddali ową drogę zauważyłem, że większość stanowili
Brazylijczycy, Z rzetelności blogerskiej dodam że widziałem też
Argentyńczyków, Portugalczyków, Włochów i Niemców.
Byli i Polacy którzy tym różnili się
od pozostałych grup, że księża przewodzący grupie wykrzykiwali
do grupy przez megafony.
Przed naszym kościołem uruchomiono
punkt żywieniowy w którym grupa mieszkańców rozdawała
jedzenie i picie.
Kanapki, drożdżówki, ciasta, wodę w
butelkach, a wszystko to za darmo i z potrzeby serca.
Korzystając z atmosfery, rozdaliśmy
kosz jabłek papierówek które tak wspaniale obrodziły w naszym
ogrodzie. Kiedy mijaliśmy sąsiadkę, ta dorzuciła wiaderko pełne
swoich jabłek, czerwonych i soczystych.
Wszystkie znalazły amatorów.
Sąsiadka która dojeżdża tu tylko na
weekendy, zakupiła zgrzewki wody i jakieś ciastka wzbogacając
stoisko znajomej. Pobliska piekarnia rozdawała pieczywo.
I tak dalej i tak dalej.
Doszedłem do przekonania, że dobrem
można się zarazić ponieważ sam widziałem jak jedni byli
motywacją dla drugich.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałem
się aż takiej reakcji ludzi.
Dlaczego nikt z „ważnych” tego
kraju nie zdecydował się na wyciągnięcie podobnych wniosków?
A to pewnie z tego powodu, że
skoncentrowani czekali na możliwość ucałowania papieskiego
pierścienia.
To dobrze wygląda na Istagramie i
całkowicie zabezpiecza wewnętrzne potrzeby.
Piszę te słowa o drugiej stronie
ludzkiej natury (teraz tej dobrej), by być w porządku wobec siebie i wobec Was.
Życie po prostu, a wżyciu jak w
życiu, każdy ma inny ogląd rzeczywistości.
Do innego oglądu rzeczywistości dodam interpretację, która jest domeną rządzących. Z przykrością stwierdzam,że mnie nie porywa wiara tłumu pielgrzymów, raczej przeżywam w skrytości serca.Udało mi się wysłuchać i wsłuchać w słowa Franciszka, jasne i proste. A to ,co się dzieje obecnie w mediach związku ze ŚDM,podsumowania i refleksje wcale nie napełniają mnie optymizmem, i nie uwznioślają, wręcz przeciwnie denerwują. Pozdrawiam i dziękuję Ci za godne reprezentowanie nas Polaków, Hanula
OdpowiedzUsuńU mnie też zwyciężyła ta lepsza strona natury bo pomimo wstępnego powątpiewania i krytykowania na koniec poddałam się atmosferze towarzyszącej świętującej młodzieży. Tym młodym ludziom podarowałam swój ŚDM-owy trud.
OdpowiedzUsuńPięknie. Nic dziwnego, że goście na każdym kroku podkreślali naszą narodową gościnność i szczerą ludzką serdeczność.
OdpowiedzUsuńPrzez moją wieś w najbliższy piątek przechodzi - już po raz bez mała czterdziesty - pielgrzymka piesza. Przyjmujemy co roku na nocleg i pełną obsługę kilka osób i współuczestniczymy w opiece nad tymi, którzy mają nocleg w budynkach szkolnych. Jest prawdą, że z biegiem lat coraz mniej pielgrzymów nocuje w domach, a coraz więcej w szkole, ale jednak wszyscy są przyjęci i obsłużeni. Mamy wśród nich przyjaciół, którzy nasze intencje zanoszą do Częstochowy
Wspaniali ci młodzi ludzie no i ciepłe ludzkie serca, które ich tak serdecznie witały nie pozwalając na bycie głodnym i spragnionym :). No i jabłek trochę udało się upłynnić. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Cudownie, że nasiona naszych polskich jabłek przejdą przez tak międzynarodowo zróżnicowane układy trawienne ;)
OdpowiedzUsuńTaką 'papierologię' lubimy ;)
Bardzo twórcze podejście, jak zwykle u Ciebie :)
UsuńCześć Antoni
OdpowiedzUsuńMoja szwagierka, stara radiomaryjna rasistka, ksenofobka i antysemitka do potęgi n-tej zgłosiła chęć przyjęcia u siebie w domu, zresztą dużym gdzie mieszka sama, czterech pielgrzymów (raczej pielgrzymki ale to dziwnie brzmi). Przypadkiem widziałem jej minę kiedy goście przyjechali. Z Francji. Dwie dziewczyny czarne, jedna czekaladka i jedna biała. Ale miałem ubaw. Pozdrawiam JerryW_54
Anonimowy hi,hi - ja tez mam ubaw...
OdpowiedzUsuń