Telefon dzwonił już czas jakiś, ale
zajęty pracami gospodarskimi zwlekałem z jego odebraniem.
Kończyłem właśnie wynosić liście
spadłe przed czasem, zgrabione mozolnie wcześniej. Przy takiej
operacji wystarczy tylko odrobina przeciwnego wiatru i cała robota
na nic.
Obyło się jednak bez niespodziewanych
podmuchów i całość wylądowała w kompostowniku.
Kiedy w końcu podszedłem, na ekranie
wyświetlał się rząd cyfr które nie mówiły mi nic.
Chociaż, zaraz... zaraz, jakby coś mi
sygnalizowały. Podobieństwo czegoś do czegoś i niczego do
niczego. Nie lubię odbierać nieznanych numerów bo skutkują zwykle
długim i mozolnym odmawianiem propozycji: kredytu, pościeli z wełny
strzyżonych pijawek, czy choćby wypełnienia ankiety zadowolenia
konsumenckiego.
- Słucham? - czujnie nie przedstawiłem
się by nie dać dzwoniącemu punktu zaczepienia. Taki zaraz w
drugim zdaniu powie – Panie Antoni - jakby nasza znajomość
trwała już jakiś czas.
- Cześć Antoni.
- ???
- Nie poznajesz mnie? - Głos brzmiał
znajomo.
- Dzień Dobry. No nie poznaję,
chociaż przyznam, że głos brzmi mi znajomo.
- No nie wygłupiaj się. Iwona mówi.
- Iwona? Czerwińska?
- Nie, Lipińska. Pewnie że
Czerwińska. Telefon ci mnie nie wyświetlił.
- Nie wyświetlił bo skasowałem twój
numer, ale nie wiem czy chcę o tym z Tobą a rozmawiać.
- Co ty Antek pierdzielisz? Co stało
się przez te trzy tygodnie, że nasza rozmowa tak wygląda?
- Ja przynajmniej ja nie rozmawiam z
Tobą za pośrednictwem ochroniarza.
- Kuźwa, jakiego znowu ochroniarza?
- Tego co mi ledwo uchylił drzwi w
zeszłym tygodniu.
- A gdzie ty byłeś ?
- Jak to gdzie ? U ciebie na Melodyjnej
byłem.
- No tak. Teraz wszystko staje się
jasne. Zawaliłam, my nie mieszkamy już na Melodyjnej.
- Jak nie mieszkacie? Trzy tygodnie
temu jeszcze mieszkaliście.
- No właśnie. W czasie Twojej
ostatniej wizyty jeszcze wszystkiego nie byłam pewna więc nie
chciałam zapeszyć. Dogrywałam sprawy kredytu, notariusza i takie
tam.
- Na ciul Notariusza? - zapytałem
tracąc z powodu zdezorientowania tak zwaną kindersztubę. Iwona zna
mnie zresztą od lat i wie na co mnie stać.
Tak, dzwoniła do mnie Iwona. Ta sama
która razem z facetem swojego życia mieszka w domu na Melodyjnej
21. W mieszkaniu na piętrze, w którym to właśnie mieszkaniu, a
właściwie przed którym miałem nieprzyjemne spotkanie z
ochroniarzem.
Dlaczego do
cholery jeszcze używam czasu teraźniejszego?
- Bo widzisz dzwonię Ci właśnie
powiedzieć, że trafiła nam się okazja za zakup domu pod miastem.
Cały problem polegał na tym by
działać szybko. Jakimś cudem udało mi się trafić kupca na
stare. Jakiś biznesmen szukał mieszkania dla swojego syna. Wiesz
jak to jest, synuś na studia do wielkiego miasta przyjechał. Nie
chcę pytać o branżę, ale on z ochroniarzem chodził.
Szybka sprzedaż, jeszcze szybszy zakup
bo faceta strasznie przypaliło. Albo miał pracę cud gdzieś za
granicą, albo dług do oddania. A może jedno i drugie? Nie moja
sprawa.
Trafiła się okazja i my ja
wykorzystaliśmy. Kupiliśmy dom gotowy do zamieszkania. Wystarczyło
tylko rozłożyć meble, wsadzić kwiaty do wazonu i mieszkać. No
to rozłożyliśmy coś tam, dokupiliśmy coś tam i mieszkamy. Przy
okazji na parapetówkę chciałam zaprosić. Sorry, że tak późno
ale spraw jak wiesz było bez liku.
- Jakbyś chociaż słówko pisnęła
to nie pchałbym się jak głupi na Melodyjną. A tam nie wpuścił
mnie do mieszkania ochroniarz. Teraz mu się wcale nie dziwię. Fakt,
że ten ochroniarz mnie trochę zdziwił, ale nie wiadomo do końca
co w ludziach siedzi. Pomyślałem, że może Mariusz w końcu
awansował na jakieś szefa wszystkich szefów.... No nie wiem co
sobie pomyślałem. Myślałem, że mnie porzuciłaś jako znajomego.
Jak to dobrze się mylić!
I wysypał się ze mnie worek złych
emocji i opowiedziałem o drodze do niej i o płocie w denerwującym
kolorze i o powrocie. O tym, że było mi głupio i źle. Na koniec,
że w nerwach wykasowałem jej numer z telefonu. Tego nie mogła mi
do końca wybaczyć powołując się na wieloletnią znajomość
Ma rację, ale gdyby ze względu na ową
znajomość szepnęła choćby słówko?
No jak to mówią kto jest bez winy
niech pierwszy rzuci kamieniem.
Wpis w telefonie można zrobić w
mgnieniu oka i tak zrobiłem.
- No to gdzie teraz mieszkasz Iwonko i
jak tam można dojechać? Komunikacją miejską rzecz jasna, bo nie
zamierzam wracać od was na trzeźwo
- Masz coś do pisania?.....
Hmmm.... Antoni, Ty raczej z tych porywczych raczej. Wkurzyłaś mnie - precz z mego telefonu ;-))))
OdpowiedzUsuńMiałem siebie za zrównoważonego, ale czemu nie przypisać sobie odrobiny porywczości
UsuńPozdrawiam
Ależ Cię ta moja imienniczka wkurzyła. Pewnie podobnie do mnie... Z Melodyjnej bowiem przeniosłam się na Motywacyjną... Na szczęście między nami też wszystko wyjaśnione.
OdpowiedzUsuńMiło, że i na moją parapetówkę wpadłeś!
Zwykle nie bywam wkurzony, za to czasami robi mi się nieco przykro.
UsuńPozdrawiam
Bardzo nie lubię sprawiać ludziom przykrości, bo ja też na to jestem wrażliwa.
Usuńpozdrowienia
Skończy się prośbą o małą pożyczkę... Jakieś sto tysiaków, na miesiąc, na warunkach PKO BP, tak po starej znajomości...
OdpowiedzUsuńW tych kwestiach jestem zasadniczy i zdecydowanie asertywny
UsuńPOzdrawiam
Kurka, też nie lubię i staram się nie odbierać nieznanych numerów, ale czasem trzeba. Te, które po odebraniu okazują się wciskaniem kitu lub złowrogim milczenie natychmiast blokuję.
OdpowiedzUsuńMiło, że Iwona zaprosiła na parapetówkę, ale masz świętą rację, że powinna w rzeczonej sprawie szepnąć słówko znacznie wcześniej.
Pewnie że powinna
UsuńPozdrawiam
Czasem okoliczności naprawę nie pozwalają uprzedzić... Chociaż na pewno wie, że powinna.
Usuńno dobre, dobre :)
OdpowiedzUsuńale ja zachowuje sobe wszystkie telefony bliskich mi osób, częśc z nich już nie żyje ale..... może kiedyś do mnie zadzwonią z Nieba i zaproszą do siebie
Jeszcze nie wpadłem w ten wiek kiedy żyje się przeszłością
UsuńMłodość - jak mówił ojciec Leon Knabit - to stan ducha
Pozdrawiam
Porzucony znajomy:))) Niezłe określenie faktu zerwania znajomości. Dużo w nim dramatyzmu.
OdpowiedzUsuńNie brak i szczęśliwego zakończenia, a więc opowieść ładnie się zamyka.
Ja ją zostawiam niedomkniętą, jak drzwi dla kota. Nie wiadomo kiedy wróci
UsuńPozdrawiam
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńI pomyśleć że ja też, odwieczny (no może nie odwieczny-od czasu przeprowadzki ze wsi do miasta, czyli od dawna) wróg domów jednorodzinnych, strzyżenia trawy, wróg wszelkiego rodzaju szpadli, sekatorów i innych tego typu obrzydliwych narzędzi, wylądowałem na starość, nie dość że w takim domku, to jeszcze z 0,4 ha ogrodem . I jeszcze 2,5 godz dziennie dojazdu do i z pracy zamiast 15 minut. I to wszystko przez kobietę. "Ah te baby, tęgi chłop co lekko w ręku łamie sztaby,
względem baby jest tak, jak dziecko", śpiewał Eugeniusz Bodo. I to jest jedyne usprawiedliwienie. W dodatku sztab też nie łamię. Pozdro, JerryW_54
Są i dobre strony. Jakie?
UsuńParapetówka
Pozdrawiam
A ja mam takie dziwne odczucia w związku z tym telefonem i tłumaczeniem. Nie czuję się przekonana. W takich przypadkach moje zaufanie zostaje poważnie nadszarpnięte i ciężko je odbudować. Może ta prapetówka coś Ci więcej dopowie. Jeżeli w ogóle Ci na tym zależy.
OdpowiedzUsuńNie skreślam tak szybko ludzi.
UsuńTe kontakt w telefonie to było myślenie życzeniowe
Pozdrawiam
Udatną całość zakończyły wesołe tany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I dobrze schłodzona wódeczka
UsuńPozdrawiam
Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń