Światowe życie, błysk fleszy i
zdjęcia na ściance.
- Do nas, do nas Antoni – zachęcają
krzycząc fotoreporterzy. Pstrykają bez opamiętania te swoje
zdjęcia. Prowadząca galę naprasza się o zdjęcie komórką z
ręki. To „sweet focia” jak mówią jedni, „samojebka” jak
twierdza inni. Zgadzam się łaskawie.
W zasadzie to oni wszyscy powinni
krzyczeć - Antoine - w końcu sława zobowiązuje.
Właśnie Viva poświęciła mi
okładkę. Na Czołowym zdjęciu podkręconym w programie
graficznym, uśmiecham się szeroko prezentując biel swoich zębów.
Moja dłoń spleciona z dłonią żony, a tytuł krzyczy „Miłość
która przetrwała lata”. W środku osiem stron tekstu, gęsto
przeplatanego zdjęciami w klimacie Bali.
A Pudelek znów napisał, że przytyłem
kilka kilogramów i miałem niemodne spodnie na ostatnim pokazie
Lagerfelda. Zazdrośnicy.
Volvo, BMW i Mercedes ubiegają się o
kontrakty reklamowe. Pal licho markę, pójdę tam gdzie dadzą
najwięcej. Zastanawiam się właśnie, jaki kolor tapicerki
najlepiej będzie harmonizował z moją opaloną na alpejskim lodowcu
twarzą.
Na skrzynkę mailowa otrzymuje szereg
propozycji, nie wyłączając tych matrymonialnych.
Dziewczyny ślą swoje nagie zdjęcia
pytając czy są zgrabne. Nie dam rady odpisywać na wszystkie maile.
Kasa płynie szerokim strumieniem.
Mój manager lokuje zyski z ostatnich
reklam środka na wzdęcia, w nieruchomości oraz na konatch w rajach
podatkowych. Nieruchomości to pewna lokata chociaż długoterminowa.
Chyba zrobię sobie botoks i lifting.
Robię.
Pudelek zazdrości publikując moje
zdjęcia sprzed i po zabiegu.
Kto im opchnął zdjęcia z kliniki? I
za ile?
Fanki koczują pod brama wjazdową, co
bardzo denerwuje sąsiadów.
Zazdrośnicy.
Żona mówi bym coś zrobił z tą
rozwrzeszczaną bandą pod oknem.
Odpowiadam jej, że powstrzymuje się
robienie z nimi czegokolwiek z szacunku dla niej.
O co się Ona znowu obraziła?
Zazdrośnica
Wszyscy mi zazdroszczą, wszyscy chcą
też moich pieniędzy. Masowo napływają prośby o wsparcie.
Doradca odradza rozwód. To kosztowne
chociaż medialne.
Wątroba zaczyna protestować. No i co
w sytuacji kiedy z każdego bankietu mam pięć kółek na rękę?
Ponoć w ostatnim tygodniu byłem
częściej w mediach niż Musiał.
Kto to w ogóle jest Musiał? A ja ? No
proszę, ja jestem tego wart.
Ktoś zadrapał mi lakier w nowym
samochodzie i uszkodził lusterko.
Coś się pieprzy.
Najpierw odeszła ode mnie żona. Ponoć
do czasu gdy nie przemyślę swojego życia.
O ja mam myśleć o życiu gdy dzisiaj
znikł mój manager z kasą która ponoć lokował w podatkowym raju.
Nie miałem czasu tego sprawdzać.
Będę musiał częściej bywać.
Tylko gdzie? W zasadzie ni bywam już tylko na otwarciach
„Szmateksów” Ciężkie jest to życie celebryty.
Telefon znowu dzwoni, a ja go nie chcę
odbierać. Nie chce kolejnego wyjścia. Czuję się zmęczony
w dupie mam środki na odchudzanie, na
mądrość, na przyrost mięśni i najlepszą whisky na świecie.
Tak mi się marzy proste życie.
Dzyń, dzyń, dzyń
- Antoni – słyszę głos żony. To
znaczy że nie odeszła? - Wstawaj bo spóźnisz się do pracy.
Otwarłem oczy. Mój pokój, mój
skromny laptop i takaż praca przed mną.
Boże jak ja się cieszę
Jak to dobrze, że to był tylko sen.
Teraz praca, a później montaż nowego
kompostownika. Potem sadzenie thui i ciągłe podziwianie kwitnącego
już o tej porze roku ogrodu.
Zostać celebrytą? Za żadne
pieniądze.
Ze nikt mi tego nie proponował?
Zgadza się, lecz gdyby komuś wpadł
taki pomysł do głowy, to niech wie, że ja odmawiam.
Praca w ogrodzie jest rzeczą
konieczną, pajacowanie na ściance nie koniecznie.
Pewnie dało by się to nawet wyrazić
w języku maksym, w łacinie.
* Zdjęcie tytułowe jest montażem ze zdjęć znalezionych w internecie
E tam, e tam, zazdrośniku! ;-)
OdpowiedzUsuńJak komuś się nie udało zostać celebrytą, to potem pisze: "Zostać celebrytą? Za żadne pieniądze." ;-)
Jestem na okładce ( http://productivemag.pl/1 ) i wcale mi to nie przeszkadza w pracach domowych i ogrodowych. Nawet w przesadzaniu tui. Bo u mnie thuje nie rosną... ;-)
I o tym jest mniej więcej ten post.
UsuńLinko odwiedziłem. Proszę, proszę.
Pozdrawiam
Sentencja łacińska jakoś mi do głowy nie przyszła, ale francuska już tak: il faut cultiver notre jardin.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Taki wewnętrzny imperatyw
UsuńPozdrawiam
Najpewniej nieudacznie, ale ja bym tego widział jakoś w tem sensie: Gloria Laus et non necessitas, sed opus est in horto...
UsuńPrzyjmując, że za "pajacowanie na ściance" można podstawić sławę i poklask...:)
Kłaniam nisko:)
No właśnie. Są sprawy konieczne.
UsuńPozdrawiam
Tak sugestywnie opisałeś życie celebryty, jakbyś już kiedyś nim był. Przyznaj się proszę teraz, pod jakim nazwiskiem wtedy występowałeś?
OdpowiedzUsuńChuck Norris oczywiście.
Usuńzapomniałeś o ostatniej desce ratunku - najpierw wywiad rzeka, jak Cię wszyscy łącznie z kotem sąsiada wykorzystywali a na koniec zwierzenia o tym, że ktoś z bliskiej rodziny jest gejem. A na sam koniec lament nad uschniętymi tujami:x
OdpowiedzUsuńTuje wyłączmy . Wsadzone podlane aklimatyzują się
UsuńPozdrawiam
to ja tez nie chce byc celebryta, a nawet celebrytka, chociaz kasa to by sie przydala ;-)
OdpowiedzUsuńech, zaraz zakladam rekawice, Dziedzic w wozek i lecimy plewic, grabic. Pozniek zupki, kupki, kapiel i kolejny dzien zaliczony
Ileż różnych prac, a tak to całymi dniami trzeba martwić o akcje czy rosną czy spadają . I te złe ludzkie języki.
UsuńPozdrawiam
Światowe zycie brzmi cudnie, ale w prywatnym wydaniu. Celebrytką też nie chciałabym być za nic. Chociaz nie, wszystko ma swoją cenę, ale ta tutaj musiałaby być bardzo przyjemna.
OdpowiedzUsuńPamiętasz piosenkę Młynarskiego o takim właśnie tytule - Światowe życie?
UsuńPozdrawiam
Oj jak dobrze że to tylko sen, już się wystraszyłam. :) Aż dziwne że są chętni na takie życie. Ale tam, chętni są, tyle że za chwile wołają, że oni chcą swoją prywatność chronić. :) Ogród cisza kominek kotek to jest to. :) A pietruszkę posiałeś? Warto swoją natkę zbierać. Że o sałacie nie wspomnę nawet. :)
OdpowiedzUsuńSieję właśnie taką na natkę. Sałata jest obowiązkowa
UsuńPozdrawiam
A sława? Nie warta celebryckich niedogodności? Jak to jest z tą sławą?
OdpowiedzUsuńPolecam taki stary już polski film - Jak zdobyć kobietę, pieniądze i sławę. Tam jest to wszystko świetnie pokazane
UsuńPozdrawiam
Masz rację, ja tez nie chciałabym być celebrytką :) Zwykła praca, ogród, gotowanie, sprzątanie odpowiadają mi, bo to są to proste czynności, które dają proste, cenne szczęście!
OdpowiedzUsuńTylko żeby tak raz na miesiąc poczuć odmianę. A potem bezkarnie wrócić do grządek.Tylko to jak z biologią , nie można być trochę w ciąży.
UsuńPozdrawiam
Babciu, sen czy koszmar, pytał mnie mały wnusio. Koszmar miałeś Antoni, współczuję. Ale za to co za radość po przebudzeniu !!!
OdpowiedzUsuńTak to jest ta jaśniejsza strona normalnego życia. Przebudzenie.
UsuńPozdrawiam
W taki oto sposób nasz przyjaciel Antoni wpisał się do złotej księgi podpowiedzi i porad na temat : Miłe złego początki... Smutne jest życie celebryty.
OdpowiedzUsuńZasługi wielkie i dlatego zasługują ze wszech miar na podziękowanie... Co niniejszym czynię.
Pozdrawiam niedzielnie
NO proszę, zapisuję się do złotej księgi, a to już jest jakaś forma celebryctwa.
UsuńNie uciekniesz przed przeznaczeniem
Pozdrawiam.
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńMasz rację, blask fleszy zdecydowane nie, ale tak trochę tej forsy. Nająłbym kogoś do rąbania drzewa do kominka, naprawiania płotu itp., a sam bym w tym czasie pojechał gdzieś na rowerku...... Pozdrawia po pracowitym weekendzie w górach JerryW_54
Taki kufereczek stóweczek z pewnością ułatwiłby życie
UsuńPozdrawiam