13 sierpnia 2013

Rozmowy istotne

Otworzył oczy i spojrzał na zegarek, chociaż i bez patrzenia mógł określić godzinę. Była czwarta trzydzieści. Zaraz też nadeszły wyrzuty sumienia.
- Tak to najlepsza pora na wyrzuty sumienia – pomyślał.
W mrocznym jeszcze pokoju leżał na łóżku kompletnie ubrany. Czarny T-shirt i jeansy. Tylko pantofle porzucone na środku pokoju, każdy odwrócony w swoją stronę świadczyły, że jakieś próby rozbierania podjął.
- Ileż to wypiliśmy wczoraj? - zadał sam sobie pytanie, ale zamiast gotowej odpowiedzi czuł tylko wielką pustkę. Pustka ta pojawiła się też przy próbie przypomnienia sobie zakończeniu wczorajszego wieczora. Wtedy też wyrzuty sumienia zaczęły się nasilać.
W zasadzie wie, że to się zdarza, a lek stosowany przy jego dolegliwościach zawiera w ulotce następującą informację - alkohol używać okazjonalnie i w małych ilościach.
Nikt jednak nie dookreślił mu tych miar, poza tym gościł wczoraj brata.
Pomimo upływu lat ich relacje pozostają bez zarzutu. Sami też starają się aby nic nie rzucało na nie cienia. Największy cień rzucają zwykle kwestie finansowe, a te udało im się pozytywnie załatwić. Szczególnie po śmierci ojca.
Sami zdziwili sie że nie było targów o ojcowiznę.
- Ile butelek wypili wczoraj?
Uparcie próbował składać do kupy wczorajsze wydarzenia jednak  bez rezultatu. Obraz zaczynał się rwać, pogłębiając tylko  smutek.
Jakiś dowcip, emocjonalny telefon do znajomych i to co pamięta na koniec to to, że zwalił się z krzesłem na środek kuchni, ale toz pewnością tylko z powodu swojej miłości do kiwania się na tych meblach.
Tak też zaczął tłumaczyć to dziewczynie siedzącej z boku.
- Kto posadził dziewczynę jego syna koło niego? I czy on nie naopowiadał jej jakichś głupot.
O te głupoty ze sfery damsko-męskiej był spokojny. Po spożyciu dużych ilości alkoholu nie prowokował takich sytuacji. Zawsze jednak uwalniał całe pokłady żartów, a wiadomo, że to co śmieszne pod wpływem bywa żenujące dnia następnego.
Z ogromnym wysiłkiem doczekał siódmej. Skrzypienie schodów i ruch przy okazji wyprowadzania psa matki, był dla niego doskonałym pretekstem do zwleczenia się z łóżka.
Nim wszedł pod prysznic policzył butelki posegregowane zgodnie z nowymi wymogami o segregacji odpadów
Pięć. No to całkiem konkretnie. Miał do siebie pretensje, Podejrzewał też, że brak bólu głowy i mocnego kaca może tylko sygnalizować inne przykrości.
Zimna woda która spłynęła po torsie i plecach z każda chwilą przywracała go na łono rodziny.
Wychodząc z łazienki zajrzał do pokoju żony.
- Cześć Kochanie – powiedział nieśmiało. Odpowiedziała.
Szybko zadał jakieś niezaangażowanie pytanie, które było testem ich relacji. Ponieważ odpowiedziała bez zbędnej zwłoki, uspokoił się całkiem
I nawet kiedy zarzuciła mu tę wywrotkę z krzesłem i taniec do Cohena, nie negował. Zwalił wszystko na wino
Do puzzli wczorajszych wspomnień dorzucił obraz kiwania się do - Dans me. Nie pierwszy to raz.
Szczytem maestrii były wygibasy do chilijskich pieśni rewolucyjnych, ale nie zawsze ma się te szalone trzydzieści lat.
W poczuciu wdzięczności wobec życia, przystąpił do przygotowywania rodzinnego śniadania.
Kiedy kroił pomidory i siekał cebulkę przypomniał sobie, że już wielokrotnie obiecywał sobie poprawę. Myślał, że zachowa chociaż kontrolę nad finałem takich imprez. Często jednak to concerto vivace wymykało się spod kontroli.
Pierwszy łyk mocnej kawy parzonej w ulubionym ekspresie odsunął jednak na bok wyrzuty, zarzuty i postanowienia. Powoli też zwabieni zapachem palonych ziaren zaczęli pojawiać się inni domownicy.
Rozpoczęła się niedziela. Kolejna niedziela po imprezie, winie i nocnych rodaków rozmowach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz