22 marca 2018

Na poważnie? czemu nie

Założyłem czapkę stańczyka, albo biret podstarzałego nauczyciela i przypieprzam się do czyichś drobnych literówek lub przejęzyczeń.
A przecież kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem.
Nie mógłbyś człowieku coś na poważnie? Zwłaszcza w czasie gdy wszystko wokół przypomina kabaret, bądź nawet ten kabaret przerosło.
Na poważnie? Czemu nie.
W ramach zbliżającego się jubileuszu odzyskania naszej państwowości, kościół katolicki włączył się aktywnie w trwające przygotowania.
Karmiony oto jestem w ramach kazania życiorysami wielkich Polaków, którzy przy okazji okazali się święci albo przynajmniej błogosławieni.
Korzystając z tego, że niedziele (na razie co niektóre), wyłączone zostały z handlu, Ksiądz proboszcz zadbał by w ramach odzyskanego czasu, poświęcić go przede wszystkim rodzinie... Pańskiej.
Do normalnej sumy, z zaskoczenia jakby dołożono adorację z różańcem.
Ten jakby komplet gwarantował tylko otrzymanie błogosławieństwa na nowy tydzień.
Kiedy już wyszedłem poza mury kościoła, rzekłem do swojej małżonki.
- Jesteśmy tak świetnym narodem, że teraz już bez stresu mogę czuć się uprawniony pouczyć żyda i wskazać miejsce wyznawcy islamu.
Stwierdzenie zawisło w zamkniętej przestrzeni naszego samochodu, skłaniając  do głębszych przemyśleń. Bo przecież : "Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili".   (Mt 25, 31 – 46)
Tak tęsknię za ludzkim słowem Pasterza, bez tych wszystkich zawijasów quasi intelektualnych i ozdobników które czynią rzecz całą mętną zamiast prostej i klarownej. Wasza mowa niech będzie: "Tak - tak, nie - nie". A co nadto, z zepsucia jest. (Mt 5,33-37)
Z tego zawieszenia w wątpliwościach wyrwał mnie kolejny felieton Szymona Hołowni pod tytułem Obrońcy Śpiworka zamieszczonym w Tygodniku Powszechnym. *1. Potem było mi już tylko smutno.
Rzecz ma się tej głośnej sprawy bezdomnego, którego ktoś na klatce poczęstował herbatą w czasie mrozu i pozwolił mu na niej mroźną noc przeczekać.
Polecam, bowiem dla mnie felietony Szymona Hołowni stały się jakimś głosem rozsądku, promykiem nadziei czy światełkiem w tunelu wobec tego ludowego*2 pojmowania katolicyzmu, który ma się całkiem dobrze pomimo upływu lat.

Postscriptum

Wczoraj przeczytałem informację o tym, że pod Krakowem powstaje osiedle domów jednorodzinnych wyłącznie dla katolików, wyposażone między innymi w kapliczkę i park różańcowy. A wydawało mi się, że katolik to ktoś otwarty na drugiego człowieka, bez względu na wyznanie.
A może tak tylko opowiada obecny Papież Franciszek o którego jak najszybsze odejście do Domu Pana chce się modlić jeden z kapłanów, w dodatku z tytułem naukowym.
Spokojnie. Przecież my nie mamy sobie zawracać głowy takimi problemami.
Święcimy palmy, potem potrawy w koszyczku by za chwilę znów adoracyjnie paść na kolana by podziękować Bogu za to, że tak wspaniałym narodem nas uczynił.    


Z góry zapowiadam brak polemiki pod zamieszczonymi ewentualnie komentarzami. Każdy komentarz przeczytam jednak z uwagą.




*2 )   nie chcę obrażać ludu który swoją mądrość ma, ale brakuje mi tu odpowiedniego określenia. Mainstreamowy jakoś mi nie pasuje








6 komentarzy:

  1. Mam podobne przemyślenia. Smutne. Często wracam do Nowego Testamentu, do prostych, mądrych, dających mi wsparcie słów i nie mogę zrozumieć dlaczego JEGO słowa wciąż odbijają się od betonowego muru umysłów tych, którzy mają tych słów nauczać, powinni wiedzieć więcej, czuć mocniej, lepiej rozumieć...
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  2. Za ateistkę uchodzę, do Boga odwołuję się wtedy, gdy dusza o to prosi, a nie kościół nakazuje. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę smutne, że praktyki urzędników kościoła są powodem smutku zamiast wzorem być i pomocą.Już dawno pomyślałam, że Papież Franciszek dużo ryzykuje głosząc swoje myśli i reformy. No i naraził się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo to urzędnicy kościoła a nie sługi Boże. Kościół coraz bardziej rozmija się z Bogiem. Smutne :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zawsze cieszy mnie fakt, że jestem ateistką, ale obecnie coraz częściej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie także smuci to ogrodzone osiedle katolików, jakby czuli się lepsi, ponad gorszy sort, ponad innych katolików nie mieszkających w wybranym osiedlu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń