01 maja 2016

O czym żona myśli w nocy

Pozdrawiam bywalców krakowskich Konfrontacji w czasach PRL-u. W takcie tego przeglądu oglądało się przedpremierowe filmy ambitnych reżyserów. Godzinami tkwiło w kolejce po bilet by chłonąć upragniony film ma stojąco lub komfortowo siedząc na schodach. Teraz ze stu pięćdziesięciu kanałów w kinie domowym leje się taka sama papka, która wnika w człowieka i bez trawienia wychodzi drugą stroną nie pozostawiając najmniejszego śladu, poza straconym czasem.
Dlaczego o tym piszę? Bo coraz trudniej mi o skojarzenia gdy idzie o współczesne kino.
             W 1972r wszedł na ekrany film Ingmara Bergmana Szepty i Krzyki. Na polską premierę filmową przyszło nam czekać wiele lat (2007). Jak oglądam plakat z tego filmu to jestem pewien, że oglądałem go jednak dużo wcześniej, a sam plakat miałem nawet w domu.



Opieram się na danych z sieci, ale Internet już nieraz był powodem wpadki czy nawet kompromitacji.
Nie o rok premiery jednak idzie a o treść
Trzy siostry spotkały się po latach. Karin i Maria przyjechały do umierającej Agnes. Ciszę w domu przerywają krzyki konającej Agnes. Film pokazuje trzy siostry nieumiejące nawiązać porozumienia w obliczu tragedii, wszystkie pozostają samotne ze swoimi własnymi kłopotami.
Koniec.
Nie będę nikogo Bergmanem katował ani namawiał do oglądania.
Przywołałem ten film z powodu treści jak i jego angielskiego tłumaczenia tytułu „Cries and Whispers”
No właśnie o ten „szept” idzie. Whispers to aplikacja, za pomocą której można całkowicie anonimowo upublicznić swoje tajemnice.
Już nie trzeba iść do lasu czy zamykać się w kiblu by wykrzyczeć ten swój Weltschmerz, czyli po naszemu ból istnienia.
Okazało się, że między innymi w ten sposób Internet stał się prawdziwą kopalnią drobnych grzeszków, a także większych i mniejszych ludzkich dramatów. Niemałą część z nich stanową wyznania zamężnych kobiet.
O ile wykorzystywaniu aplikacji przez osoby samotne można się nie dziwić, bo zawracanie głowy psychoterapeucie słono kosztuje. Zastanawia mnie wykorzystywanie tego swoistego wentyla bezpieczeństwa przez osoby w związkach małżeńskich czy w ogóle w związkach.
Podstawą każdego związku powinno być wzajemne zaufanie. Wydawało mi się naiwnie, że to jeden z podstawowych powodów poza prokreacją, dla którego ludzie wiążą się w pary, ponosząc wszystkie związane z tym niedogodności.
O korzyściach płynących ze związków w ogóle w tym tekście nie wspominam.
Okazuje się jednak, że spoglądam na świat przez jakieś różowe okulary które na dodatek likwidują z postrzeganego obrazu cienie i półcienie.
O czym informują na łamach programu kobiety ?
O tym, że pojadają czy podpalają na boku, co jest w końcu niewinne czy niegroźne.
O tym, że używają wibratora, nie stosują tabletek antykoncepcyjnych, czy są uzależnione od pornografii. O tym że są po prostu nieszczęśliwe Wydaje mi się, że szczera rozmowa na ten temat mogłaby powtórnie wprowadzić harmonię do związku.
O tym, że poroniła i stracili dziecko. Nie chce mu powiedzieć by nie pękło mu serce, tak jak jej pękło.
Wspólnie przeżywane tragedie to tylko połowa tragedii na jedną osobę. Pisano o tym w starych książkach jeszcze przed wynalezieniem Internetu. Jak widać braki w lekturze potrafią zemścić się samotnością w związku.
No właśnie, to chyba drugi powód dla którego przywołałem film Ingmara Bergmana.
On też mówi o tym że ludzie nie potrafią nawiązać porozumienia w obliczu tragedii. Akcja filmu dzieje się w Szwecji w początki XIX w. ale jak wynika z lektury artykułu problem jest uniwersalny i nie przeminął pomimo upływu lat.
Zamiast więc pisać (nawet anonimowo), że żona nie rozumie, nie chce, mąż nie sprostał oczekiwaniom, zacząć od szczerej rozmowy?
Ja zawsze stawiam na szczerą rozmowę przy winie. Sprawdza się.


.
Na którejś z komedii słyszałem wypowiedź eksperta od spraw uwodzenia kobiet.
- Jeżeli te wszystkie metody nie doprowadzą cię do zamierzonych rezultatów, zawsze możesz jeszcze poprosić.
Może więc rzeczywiście prościej poprosić niż wyżalać się na Whispersie ?
Są jeszcze inne sprawdzone sposoby jak choćby ten.Działa w obie strony.







Zdjęcia znalezione w  Internecie 

24 komentarze:

  1. mieliśmy z mężem jeden karnet na seans nocny i chodziliśmy na konfrontacje losując filmy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dość że były trudno dostępne to jeszcze były dość drogie. czasami wybierałem więc pojedyncze filmy
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Niestety, nie czuję się pozdrowiona bowiem nie jestem kinomanem ani znawcą filmu ani bywalcem przedpremier,ale dzisiejszą bezmyślną sieczkę i brutalne strzelanki zamieniam chętnie na filmy emitowane w TVP Kultura. Polecam, bo nadawane są u ludzkiej porze i bez reklam i ... Bez biletów:)) Wczorajszy wieczór spędziłam na rosyjskiej wsi za czasów panowania ostatniego cara i późniejszej władzy ludu. Do tej pory mam w głowie losy bohaterów filmu i zachwycam się grą aktorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się za znawcę nie mam
      Pozdrawiam indywidualnie

      Usuń
  3. Chodziłam Na "Era-Nowe Horyzonty", ale przenieśli do Wrocławia. Na studiach (połowa lat 70tych) zaliczyłam, w ramach fakultetu "Film", tygodniowy pobyt w filmotece warszawskiej. Po 12 godzin non-stop. same arcydzieła i filmy, które w ówczesnej Polsce nie miały szans wejść na ekrany kin. Tylko z "Niebieskiego żołnierza" wyszłam, bo nie udźwignęłam scen wojennych.
    Bergmana oglądałam. Teraz filmy raczej wybrane i to na you-tube.
    Odkąd pamiętam uważałam, że w związkach należy rozmawiać, a nie milczeć i przeżywać w samotności. Jednak... nie zawsze się to udaje, bo do takich rozmów trzeba, aby obie strony miały ochotę na rozmowę. Z własnej woli, a nie przyparte do muru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy człowiek młody i ambitny to musie wydaje że musi.
      teraz jakoś nie ma takiej presji
      Czy to dobrze czy źle? Nie wiem
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Też oglądałem ten film na konfrontacjach, bo wtedy byłem młody i naiwnie chciałem być kulturalny. Dzisiaj wszelkie Bergmany uważam za szalbierstwo na równi z jazzem. 'Szepty i krzyki' pamiętam jako coś absolutnie sterylnego i tak nieważnego, że pamiętam tylko jedną jedyną scenę: gdy któraś z sióstr wprowadza sobie do pochwy kawał szkła, żeby mieć upragniony spokój od męża. Przyznasz, że niewiele mi z tego filmu w głowie pozostało. Co gorsza, w moim prymitywizmie wcale się tego nie wstydzę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ma nic wspólnego z prymitywizmem.
      Gusta (w tym te filmowe) nie podlegają ocenie
      Wiele tamtych filmów zupełnie nie przetrwało próby czasu i z pełną świadomością odpuściłem sobie namawiania na nie własnych dzieci.
      Wspomnienia jednak zostały i czasem się uruchamiają jak w tym poście.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Doskonale pamiętam coroczne konfrontacje w ramach DKF w znanym krakowskim klubie Rotunda.To była prawdziwa uczta dla ducha,na ktorą czekało się z niecierpliwościa.Pamiętam kolejki,jakieś nawet zapisy na bilety-karnety.Wydaje mi się,że ich cena była też dosyć wysoka(jak na studencką kieszen),a jednak chętnych nie brakowało.Tam też zobaczyłam kilka filmow Bergmana,filmy włoskich rezyserów - Felliniego,Antonionego,Viscontiego.Pamiętam spotkania i dyskusje z Andrzejem Wajdą,Olbrychskim,Nowickim.Jacy oni byli młodzi!:)))
    Pozdrawiam,
    Mija

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie gdzie się podziało to włoskie kino?
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Bo o czym myśli mąż to wiadomo?
    Chodziłam w latach siedemdziesiątych do kina, nomen omen, Sztuka na filmy w oryginalnej wersji językowej gdzie studenci 'robili' za tłumaczy i pamiętam, że w filmach Antonioniego, Bergmana, Felliniego, Godarda, Chabrola ... dużo nie musieli tłumaczyć. Dużo się tam działo bez gadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym co myśli mąż w nocy to tylko takie obiegowe opinie.
      Utarło się tak i nie wypada się wyłamywać.
      Zaręczam i pozdrawiam

      Usuń
  7. Podoba mi sie to haslo ostatnie, w ramce... Ide powiedzieć mężowi i zagonić go do łóżka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyle, że Konfrontacje lat już osiemdziesiątych oznaczały też i jakąś japońską produkcję, będącą de facto półtoragodzinną transmisją z ceremonii parzenia herbaty... Ze "Szpital Britannia" wyszedłem tak zniesmaczony, że do dziś nie wierzę tym, którzy mi wmawiają, że oglądałem arcydzieło. Za to przed projekcjami nieraz były prawdziwe perełki krótkiego montażu. Film o polskim szczurołapie będę pamiętał po żywota kres, podobnie jak inny o jakimś domorosłym "artyście" (jak się nazywa malarska wersja grafomana?), mieszkającym z nakazu gminy u jakichś staruszków, których bił (tekst wójta do pobitej staruszki: "bardzo dobrze, że przyszła pani mi o tym powiedzieć... I proszę przychodzić za każdym razem, jak panią pobije!"), którym drzewa w sadzie przesadzał, bo rosły nieestetycznie, to było coś co wspominałem latami...
    Kłaniam nisko:)
    P.S. W sprawie Bergmana zgadzam się z Vulpianem, równocześnie gorąco protestując przeciwko dyskredytacji jazzu...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałbym, żeby mnie Antoni pogonił za rozpoczynanie dyskusji nie na temat głównego wpisu, ale mam nadzieję, że ten jeden raz mi wybaczy. Wachmistrzu! Uważam, że jazz jest zemstą amerykańskich Murzynów na białych (zasłużyli sobie). Właściwie dobrze, że czasem mamy odmienne poglądy, bo częsta zbieżność zaczynała już niepokoić.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. To prawda, że w tych filmach mało się dzieje, ale lubię oglądać pokręcony filmy w których nie ma rozbudowanej akcji.
      Młodość ma swoje prawa teraz zaś nie jestem tak napalony na Bergmana od czasu kiedy widziałem parę współczesnych szwedzkich obyczajówek komedii i robiących furorę kryminałów
      Jazz lubię niezmiennie
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Jak dla mnie ostatnia sentencja powinna brzmieć:" W dzień obchodź się z żona jak z przyjaciółką , w nocy jak z kochanką". Nie bardzo wyobrażam sobie nocne przyjacielski gadanie o problemach, zakrawa na nocny koszmar, a co wtedy z porankiem?. Hanula
    PS Żeby wszystko w życiu było takie proste...Nie ma się co łudzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie skojarzenie, bo wielu zadaje retoryczne pytanie: - Czy możliwa jest przyjaźń pomiędzy mężczyzną a kobietą? Odpowiedzi wciąż brak
      Tu chyba działa taki skrót myślowy Przyjaciółka = kochanka

      Usuń
    2. Ta sentencja adresowania jest do facetów więc w tej wersji wszystko się zgadza.
      Zgadza się nawet to, że nie ma prawdziwej przyjaźni między kobietą a mężczyzną jak sugeruje Tatul
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Jak to nie ma przyjaźni ? Ja jestem kobietą , Ty mężczyzną i się przyjaźnimy. Więcej wiary:)Hanula

      Usuń
    4. I co ja mam teraz powiedzieć?
      Może z wirtualną przyjaźnią jest łatwiej?
      Gdy w grę wchodzi widok,zapach,dotyk, wtedy trudno ukryć się za zasadami
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Rozmowa jest najlepszym wyjściem z zakręconego umysłu. Wyjaśnia i prostuje wyobrażenia i osądy ja. Tyle że ludzie nie lubią rozmawiać, pewnie myślą że partner/partnerka nie zrozumieją ich.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A brak treningu powoduje że "język giętki" nie zawsze powie to co myśli w danej chwili głowa
      Pozdrawiam

      Usuń