Popłynęliśmy w niedzielne popołudnie w rodzinnej dyskusji. Wypłynęliśmy tak daleko, że aż straciliśmy z oczu suchy ląd. Wszystko zaś zaczęło się od tego, że moja żona zażyczyła sobie w pewnym momencie:
- A po śmierci chcę być skremowana i pamiętajcie dzieci bo na was spocznie ten obowiązek
- Mamusia w ten sposób dała do zrozumienia, że w chwili jej śmierci już mnie nie będzie wśród żywych – zauważyłem.
- Ja wcale tak nie uważam.
- Jak to nie? W innym wypadku mówiłabyś to do mnie, bo byłby to przede wszystkim mój obowiązek. A ja się jeszcze nieźle czuję. Chociaż czuję w kościach sobotnie trudy malowania pokoju. Prawdą jest natomiast to, że nigdy nie wiadomo komu z brzegu.
- Mama chciałaby żeby rozsypać ją w lesie w Gorcach, tak gdzie leży nasz pierwszy bokser – popisał się pamięcią Młodszy. Popisał się pamięcią i jakby sugerował, że w razie czego szast prast wszystko załatwi błyskawicznie.
- Widok z tamtej polanki na Gorce i Pieniny jest powalający – pochwaliłem wybór żony - W chwili gdy zmienią się przepisy, też chciałbym by rozsypać moje prochy gdzieś w górach i biorąc pod uwagę życzenia żony to można by powiedzieć, że będziemy leżeć koło siebie bo w jednym paśmie górskim.
Człowiek żyje tak długo jak długo trwa pamięć o nim, ale nie taka jak w wydaniu mojej znajomej która powiedziała kiedyś
- Idzie listopad i trzeba znowu czyścić tę kurewską płytę granitową.
Tych wysiłków i tego nastawienia chciałbym dzieciom oszczędzić.
- To nie można rozsypać?
- Póki co lobby firm pogrzebowych trzyma się mocno i rozsypanie traktowane być może jako profanacja zwłok co znaczy, że jest na to paragraf.
- Jak dołożyć do tego jeszcze lobby kościelne – stwierdził Młody – to czarno to widzę. A propos czarnych.
- A więc póki co, trzeba brać po uwagę plan B - podsunąłem
I zaczęły się opowieści z mchu i paproci o tym jakie elementy mogą wzbogacić ceremonię.
- Żadnych łez na moim pogrzebie - ostrzegała żona i chcę żeby było wesoło.
- Wesoło i oszczędnie – zaproponowałem. Faceci w pewnym wieku tak już mają
- Zamiast melexa położymy urnę na czerwonej aksamitnej poduszce a poduszkę na twoim wózku. Wózek będzie popychał pracownik firmy pogrzebowej w białych rękawiczkach.
- A muzyka jaka ma być? - Spytał Młody jakby gotów był już przygotować oprawę muzyczną.
Widząc zdziwienie na twarzy Dziewczyny towarzyszącej Młodemu (która zna nas już z wielu wygłupów, ale w dalszym ciągu się do nich nie przyzwyczaiła) zakończyłem dyskusję
- My popchamy ten wózek, ale póki co nie lecę jeszcze do sklepu po białe rękawiczki. Ty też nie kompletuj muzyki, bo moje ręce może spuchną, albo schudną. Ty do tego czasu usłyszysz z pewnością wiele jeszcze nowych i atrakcyjnych utworów. Poza tym gdybym miał tego nie dożyć, to pieniądze na zakup rękawiczek byłyby jak psu w dupę.
Uff udało się wrócić z pełnego morza i w miarę bezpiecznie zacumować przy brzegu.
A kiedy wydawało mi się, że tematy funeralne mam za sobą zobaczyłem taki tekst w necie.
„Trumny składane w dwie minuty to brak szacunku dla śmierci? Chcą bojkotu ich producenta”
No jasne jak w IKEI, otrzymuje się pakiet w skład którego wchodzą deski w wkręty do łączenia w wszystkiego w przyjazną drewnianą paczkę. Sam o tym kiedyś myślałem, ale sam też wystraszyłem się swojej fantazji. Znalazł się jednak ktoś kogo własne wizje nie przerażają, dodatkowo ma środki.
Ponoć skręcenie trumny trwa dla niewprawnego człowieka kilka minut. A przecież w obliczu śmierci, kiedy czas jako taki przestaje dla bohatera uroczystości mieć znaczenie. Można zamiast zwykłego rozpaczania zająć się czymś praktycznym z myślą o tym co właśnie odszedł.
Nie rozumiem tej rozpaczy, w sytuacji gdy według wiary przodków, porzucamy ten świat pełen wad i problemów by przekroczyć bramę do bytu doskonałego.
No tylko się cieszyć, a my boczymy się na imprezujące na grobach mniejszości.
Czy wytworna trumna za parę tysięcy złotych pomoże nam? A może ułatwi przejście na drugą stronę? Bo według deklarowanej przez większość z nas religii, co do istnienia tej drugiej strony nie ma wątpliwości.
Czy ważniejszy jest rozmiar i wysoki połysk trumny czy raczej technika przeżycia swojego życia? Skąd ja znam ten dylemat. No tak to rozważania kolejnego gościa z krótkim portfelem.
Komu więc przeszkadza pomysł tanich trumien do samodzielnego montażu?
Założyłem bowiem, że takie trumny będą tanie.
Producent mówi ( tu podeprę się artykułem )
- Dziś robimy 15 tys. trumien miesięcznie. Mój pomysł to robienie trumien jak samochodów. Taśmowa produkcja.
Takie podejście właściciela oburzyło Polską Izbę Pogrzebową.
Jej członkowie napisali list w którym potępiają tego typu działania i wzywają do bojkotu takich produktów.
"Traktowanie trumny jak zwykłego mebla lub szafy ze sklepu budowlanego dehumanizuje ceremonię pogrzebu i godzi w szacunek do osoby zmarłej" - piszą autorzy listu.
Producent słusznie proponuje abyśmy nie traktowali trumny jak symbolu religijnego.
Nie wszyscy są członkami Kościoła katolickiego, a wszyscy umrą i w trumnie będą pochowani.
Oprócz oczywiście tych co w urnie.
Innego zdania niż Polska Izba Pogrzebowa jest prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego
A więc jest i konkurencja w branży, O izbach nie słyszałem ale a o rozgrywkach pomiędzy samymi firmami czytałem już niejedno. Brzmi to niczym dobry kryminał.
Kliencie jak zwykle będą głosować butami czy raczej portfelami. Najważniejszy klient jak zwykle pozostanie milczący
Same komentarze do tekstu są równie ciekawe jak artykuł, chociaż sam czytam je niezmiernie rzadko.
~ Brak szacunku dla zmarłych? Tylko dla tych, co mają manię pompatycznych i wystawnych pogrzebów? I tak do piachu i tak do piachu...
~Jaki dobry pomysł :-) dawniej, na wsiach, trumnę dla zmarłego przygotowywali mężczyźni z rodziny: heblowali deski, zbijali. to była posługa oddana zmarłemu i dlaczego nie może tak być i teraz? poza wszystkim, te proste, drewniane trumny są - przynajmniej na zdjęciach - zwyczajnie ładne.
~Nie mogą głosować najbardziej zainteresowani. Możemy przypuszczać, że raczej im wszystko jedno, w przeciwieństwie do firm pogrzebowych i księdza, którzy na nagłym przypływie obojętności prawdziwych klientów chcą zarobić najwięcej.
Samoobsługa.
Jak tak dalej pójdzie to zakres samoobsługowej ostatniej posługi może się znacznie rozszerzyć.
Obawiam się jednak, że właściciele tych terenów dla ostatniego spoczynku do tego nie dopuszczą.
Samoobsługa. Wszystko już było, ponieważ w uszach pobrzmiewa mi piosenka Zespołu Reprezentacyjnego „Marcin Bieda” która jest polskim tłumaczeniem G.Brassensa dokonanym przez Jarosława Gugałę
Marcin ubogi, Marcin Bieda
Ziemię użyźniał cudzych pól
Żeby móc jeść swój chleb powszedni
Od wschodu słońca, aż po zmierzch
Od wschodu słońca, aż po zmierzch
Wciąż orał ziemię, pielił chwasty
Gdy tylko chciał ktoś, byle gdzie
….
Ostatnią dniówkę swą zarobił
Sam sobie własny kopiąc grób
Sam sobie własny kopiąc grób
Sam się pochował nic nie mówiąc
Nie było o czym mówić już
No to zabrało mi się na rozważania zasadnicze. Starzeję się, ale cały czas z dobrej strony trawy.
Marcin Bieda
cały artykuł
zapodałam też dyspozycję pt "zamiast wieńców i kwiatów" ;)
OdpowiedzUsuńz tym zbijaniem trumny to był koszmar czasem bo często kandydat na nieboszczyka leżał za ścianą i słyszał odgłosy piłowania i zbijania więc głupio byłoby wyzdrowieć
A to nie było wymogu, żeby jednak poczekać z tym robieniem trumny, na całkiem całkowity koniec?? To jakaś masakra szczerze mówiąc.
UsuńMasz rację, chociaż mnie takie zbijanie trumny się podoba, przynajmniej teoretycznie. W "Psach" Pasikowskiego jest scena kiedy gangster robi trumnę dla brata.
UsuńPOzdrawiam
Pierwsze moje skojarzenie było z "Psami". Tam było: "Pan mówi, ja słucham" :D
UsuńTak,tak, właśnie wtedy
UsuńChciałam nadmienić, że ci co to życzą sobie do urny trafić i tak najpierw trafią do trumny, bo w niej się kremuje (przynajmniej w Poznaniu). Tyle, że prostej, bez ozdób i, że tak powiem, z łatwopalnego materiału zrobionej.
OdpowiedzUsuńSłyszałem tez o trumnach z wikliny
UsuńPozdrawiam
,,Nie rozumiem tej rozpaczy, w sytuacji gdy według wiary przodków, porzucamy ten świat pełen wad i problemów by przekroczyć bramę do bytu doskonałego.
OdpowiedzUsuńNo,jest jeszcze inna brama, za którą ,,płacz i zgrzytanie zębami". Świadomi tego rozpaczamy nie tylko nad losem zmarłego nieboraka, ale i swoim, bo swoją kondycję znamy najlepiej ;)
Masz rację. Ocena naszego życia jest niewiadoma
UsuńPozdrawiam
Jako Agnostyk Absolutny (w skrócie AA) obrzędowość związaną ze zutylizowaniem moich resztek (pozostałych po ewentualnych pobieraczach narządów, dla których noszę w portfelu kartkę specjalną, w której im raczej odradzam moją wątrobę), mam w du...żym poważaniu i też jestem za skremowaniem (o ile rachunek za gaz nie będzie zbyt wysoki), natomiast rodzaj opakowania jest mi najzupełniej obojętny. Może być pudełko po butach... Rozsypanie uważam za daleko rozsądniejsze i bezpieczniejsze niż przechowywanie na kominku, z którego wcześniej czy później się zostanie zrzuconym, albo rozsypanym, że już nie wspomnę o tych opowieściach, jak to się kocisko do postawionej na podłodze urny wypróżniło, albo jak to do kogoś przyszła najpierw paczka z jakimiś prochami, a później dopiero list, że to tatusia odsyłają. Niestety, już po tym, jak rodzina przyzwyczajona, że tatuś-obieżyświat przysyłał im z całego świata różne curry i kurkumy, wsypała zawartość do zupy...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
No tak. Pamięć, pamięć o człowieku się liczy
UsuńPozdrawiam
Przede wszystkim nie dopuści do tego Korporacja Szamanów, która trzyma swą brudną łapę na 99,9% wszystkich cmentarzy w Polsce. Co do zmiany przepisów, sugerowałbym poczekać z tą ostatnią podróżą do zmiany ekipy rządzącej - jeśli nadejdzie - bo u tej nie ma na to najmniejszych szans. Co najwyżej, w drugą stronę, np. całkowity zakaz kremacji, tak jak chciałaby Korporacja Szamanów.
OdpowiedzUsuńNa razie ma być msza przed kremacją, zgodnie z nowymi przepisami a potem po kremacji pogrzeb więc dwie płatne z pewnością uroczystości rozpisane na trzy dni. Cyrk
UsuńPozdrawiam
Przypomniało mi to historyjkę o dorosłym wnuczku, który najpierw nad czymś, patrząc na babcię, długo medytował, aż wreszcie wypalił: "najlepiej by było, żeby babcię coś pożarło". Prawda, że wiele zależy od tego, czy miejscowe zoo jest nowoczesne i ma otwarte wybiegi dla zwierząt drapieżnych. Bo te stare (za kratami) żadnych możliwości nie dają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To by się bydlęta przeżarły w trzy dni
UsuńPozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńMnie się podoba pochówek prochów w torfowej doniczce z sadzonką drzewa.
Pozdrawiam serdecznie.
Ładnie
UsuńPozdrawiam
A ja się odgrażam, że jak pierwsza opuszczę ten padół to jak zobaczę w miejscu spoczynku sztuczne kwiaty to znajdę sposób, żeby wyrazić swoją dezaprobatę. Nienawidzę plastikowych kwiatków - to jakaś porażka
OdpowiedzUsuńOne są takie..., takie...., takie amerykańskie
UsuńPozdrawiam
"Amerykanckie" :) Nie znoszę i już - kwiatek jak sama nazwa mówi żyje a plastik rozkłada się ponad 100 lat - dlaczego ma mieć dłuższy żywot niż niejeden człowiek ?
UsuńI ja już zapowiedziałam powrót jak zobaczę sztuczne kwiaty na moim grobie!
UsuńNasz pastor nie miał nic przeciwko kremacji (chodzi o pochówek mamy), ale poprosił, żeby urna była z drewna, a nie metalową puszką. W myśl: "Z prochu powstałeś...". Myśmy też wydali dyspozycje- nie będą nas żreć roboki- kremacja i drewniana skrzyneczka. No i oczywiście, żadnych plastików.
OdpowiedzUsuńDawniej ludzie byli chyba bardziej pogodzeni ze śmiercią. Wszystko był jakieś bardziej naturalne.
Dla mnie może być i drewniana
UsuńPozdrawiam
Też dyspozycje wydałam kremacja się mi podoba ale zaczekam aż będzie można rozsypywać prochy. :)
OdpowiedzUsuńA agnostycy niewierzący i nie praktykujący trafią do "nieba" bo Twórcy szanują tych którzy kochają stworzony przez nich świat. Gdzie trafią wierzący zależy od ich nienawiści i potrzeby niszczenia, oraz przedmiotowego traktowania zwierząt. Oj tam to moje takie gadanie tylko.
Ciepło pozdrawiam jesiennie. :)
Pisząc o kremacji, tak zwane ciepłe pozdrowienia wydają się jak najbardziej uzasadnione
UsuńJa też ciepło
Powalił mnie teks o dehumanizacji pogrzebów przez tanie trumny.
OdpowiedzUsuńTez chciałam, żeby mnie poddać kremacji i zakopać/rozsypać, ale pojawiły się nowe możliwości, można z moich prochów zrobić diamencik i wznieść go do rangi rodowego klejnotu ;-)
Na to już patrzę z mieszanymi uczuciami
UsuńPozdrawiam
Coś musi być w powietrzu , bo mnie także naszło planowanie swojej "ceremonii po ". Zanim jednak zajmę się oprawą i treścią, mam dylemat z formą. Z moją klaustrofobią jakakolwiek, choćby i ze złota , trumna odpada. Ognia także boję się panicznie. Kolumbarium ? Ścisku nie znoszę, także ciasna "klitka" mnie nie zadowoli. Zatem pozostaje nieśmiertelność...Hanula
OdpowiedzUsuńPS A o pożarciu nawet nie chcę myśleć...może mały psssik i wyparowanie, to możliwe.:)
Ja myślę że w trakcie kremacji wszystkie fobie idą z dymem.
UsuńPozdrawiam
Siostra zmarła w Paryżu 7 lat temu. Msza była przed kremacją. I odniosłam wrażenie, że księdza nie interesowało co potem z tą urna się będzie działo.
OdpowiedzUsuńNatomiast podobał mi się zwyczaj wrzucania datków do koszyczka z przeznaczeniem na mszę "za duszę". Ksiądz powiedział ile tam było i ile tych mszy za to będzie. Wyszło na to, że jedna msza kosztuje tyle, co kawa w ogródku na Saint Honore. Jacyś mniej potrzebujący tam oni są?