17 września 2015

Ruch w interesie

Bociany odleciały do ciepłych krajów już jakiś czas temu. Ponieważ jednak w przyrodzie wszystko musi wyjść mniej więcej na równo to dwa dni temu powróciła teściowa.
Teściowa wczasowała się w Międzyzdrojach razem z tuzinem innych teściowych. Może była ich kopa a może i gros ?. Nie wiem ale jakoś tak do jej wieku pasują mi takie jednostki miary.
Wrzesień do dobra pora na emeryckie wojaże bo to nie dość, że wczasy tańsze to w okolicznych sklepach trwają posezonowe wyprzedaże co jest nie do pogardzenia gdy w grę wchodzi emerycki portfel. Z tych to powodów, w zeszłym roku matka mojej żony zjechała z kompletem energooszczędnych żarówek. Co przywiozła w tym roku? Jeszcze nie miałem okazji wysłuchać jej wynurzeń na ten temat.
Co prawda widziałem w kącie takie niby crocsy co to są idealne do pracy w ogrodzie, ale zaraz przyjdzie wywalać na ziemię kompost i przekopać więc gumowce są bardziej przydatne.
- Butów do prac w ogrodzie jest ci u nas dostatek ale i te przyjmę jako oznakę lepszych plonów w przyszłym roku - powiedziałem w iście królewskim stylu do małżonki.
W wersji dla teściowej ograniczyłem się do zwykłego – dziękuję - bo jak to mówią uczeni „serce jest najważniejsze”.
Pomimo wysokich temperatur zwinąłem węża do podlewania, czyli zlikwidowałem pogotowie wodne, a ogród już jakoś sam sobie daje radę.
Starszy z małżonką wyjechali na południe Francji, gdzie mają szczery zamiar przejechać bocznymi drogami Prowansji. Póki co meldują się z Midi Pirenejów gdzie mieszkają nasi znajomi. Co tam znajomi, jak kto woli (ja wolę) gdzie mieszka mój francuski Brat z rodziną.
Przy okazji podróży dzieci, obciążyliśmy ich zleceniem kurierskim.
Na targu w Wieliczce nabyłem drogą kupna i solidnego targowania się dość spory kosz wiklinowy.
W nim to umieściliśmy plony naszego ogrodu zamknięte w szklane słoje z kolorowymi nakrętkami. Dodatkowo każdy słój na wiejską nutę przykryty jest kolorowym płótnem i związany sznureczkiem. Na boku zaś znajduje się odpowiednia nalepka z napisem po polsku i francusku. Zaprojektowałem je wspólnie z małżonką i wydrukowałem na czerpanym papierze.
Wyszło przyzwoicie. Tak to staliśmy się eksporterami ekologicznej żywności i to na rynki zachodnie. Ogórki a la korniszon i komplet owocowych dżemów wypełniły wiklinowy kosz.
Nie przesadzę jeżeli dodam, że całość uzupełniliśmy torebkami z białym i czerwonym barszczem bez którego nasi znajomi nie wyobrażają już sobie normalnego życia.
Prezent się spodobał a najwięcej zachwytów wzbudził sam koszyk. Ponoć właśnie taki potrzebny jest do plonów z południowego ogrodu, a z wikliną we Francji krucho.
Powołując się na moją logikę pasowało by by, by ktoś do nas zajechał, bo jak to śpiewał Jan Kaczmarek „Pero, pero, bilans musi wyjść na zero”. .
Nic na ten temat jeszcze nie wiem ale z rana widziałem dwie sroki siedzące na naszym płocie. Wiadomo zaś, że sroka gości zapowiada.
Póki co, na liczniku mojego motocykla wybiło 1500 kilometrów i zaliczyłem kolejny obowiązkowy przegląd.
Staram się jak mogę a im więcej jeżdżę tym bardziej mi się to podoba. Aby nie stracić poczucia rzeczywistości zainstalowałem zegarek na kierownicy. Teraz wiem że będę wszędzie o czasie


Pogoda dopisała i znowu powróciłem do lżejszego ubioru motocyklowego a był już czas gdy ganiałem odziany w skórę od stóp do głów (albo głowy, bo mam ja tylko jedną).
Cóż tu rzec wyglądałem nawet nieco perwersyjnie co mi się (przyznam ze zgrozą) spodobało.
Dzisiejszą przyjemność z jazdy zepsuł mi widok na horyzoncie. Dawna Huta Lenina przemianowana później na Hutę Sendzimira by zakończyć jako element składowy koncernu globalnego Mittal Steel popisała się takim oto ekologicznym widoczkiem.



Po zobaczeniu tego co powyżej niewiele zostało z tego co Jonasz Kofta zatytułował „Radością o poranku”.
Na zdjęciu po lewej stronie widoczna jest kończona właśnie spalarnia śmieci. Wiem, że obiekt potrzebny ale wróżący jeszcze nie jeden zepsuty humor o poranku.
Smutki zalałem kawą o poranku ze śmietanką, bo taka ponoć mniej szkodzi, a później zagryzłem koktajlowymi pomidorami, których latoś bardzo obrodziło.
Jem te pomidory, nie są złe i tak zastawiam się czy w natłoku tych wszystkich politycznych emocji związanych ze zbliżającymi się wyborami nie powinni wyświetlić w naszej telewizji (tej czy tamtej) serialu „House of cards” z Kevinem Spacey i Robin Wright w rolach głównych.
Właśnie skończyłem oglądać trzeci sezon. Serial daje do myślenia, a jeżeli ktoś odrzuca całkiem oglądanie seriali w TV to podpowiem, że jeden z odcinków trzeciej serii reżyserowała sama Agnieszka Holland, a ona raczej daje gwarancję jakości.
Serial podtrzymał moje silne przekonanie, że polityka to bagno i to wszystko jedno czy tam czy tu.
A my ? My wiemy tylko tyle ile chce nam się powiedzieć. Po co więc tak pluć się i emocjonować?
Nie znaczy to jednak by cyklicznie nie dokonywać przemyślanych wyborów.
Okazja do najbliższych takich przemyślanych wyborów już niedługo
No właśnie przemyślanych.
Czego sobie i czytającym życzę.



13 komentarzy:

  1. Szkoda, że brak dokumentacji zdjęciowej rzeczonego kosza zdrowej żywności. Z opisu wynika, że kosz był niezwykle urodziwy. Swoją drogą, jeśli we Francji tak krucho z wiklinowymi wyrobami to może to dobra nisza na działalność zarobkową:)) Pozdrawiam i życzę długo dobrej pogody bo wiadomo że niedługo sezon motocyklowy się kończy.

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak z ciekawości: jakiego rodzaju jest dla Francuza barszcz? Borchtch rouge? Borchtche rouge? Wygląda jakoś mało swojsko.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj dzieje się u Ciebie dzieje ... Ruch jest życiem -życie jest ruchem ... a więc życzę aktywnego weekendu i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja mam Prowansję na balkonie... Kwitnie i pachnie mi lawenda. Polecam tę roślinkę w uprawie doniczkowej lub skrzynkowej.
    Rozpoczynam lawendowe żniwa. Urobek wysuszę i zapakuję do szmacianych woreczków i powieszę w szafie.
    Pachnieć lawendą może nie tylko Starszy Pan:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto miał przemyśleć to u tego dawno po robocie. Obawiam się tych, co cały czas przemyśliwują.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj ruch saię dzieje :-)
    Starszemu i Jego Małżonce zazdroszczę wycieczki, chętnie bym się sama wybrała, nawet jako kurier.
    Z seriali oglądam tylko te łatwe , proste i przyjemne- nie chce mi się myśleć, taka prawda :p
    Motocyklowo szalejesz ;-) u nas za tydzień, w niedzielę, uroczyste zakończenie sezonu motocyklowego.
    Co do Teściowej, to aż strach myśleć o kolejnych prezentach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Staram się dawać przyjaciołom własnoręcznie robione prezenty:sosy, zupy pomidorowe, dżemy, konfitury różane i zawsze obdarowani przyjmują z radością.Młodzi już nie bawią się prażeniem powideł, nie robią przetworów. Są zapracowani, ale też wszystko kupią w sklepie.
    A wte przemyślane wybory już nie wierzę.Proszę zobaczyć:ci sami ograni na listach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na wybory się nie wybieram, bo nie widze sensu. House of cards obejrzalam i twierdze, ze wszyscy powinni, tak dla przypomnienia, ze w polityce nie ma sentymentów i ze nikt do waldzy się nie pcha po to, by ludzkości wygodzić he he. Co do przetworów, super sprawa, niestety zajmował sie tym mój mąz i już nie dla mnie te rozkosze, teraz kosztują aniołowie :). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kosz wspaniały zdrowy co ważne. :) Nasi politycy sprzedali co mogli, więc i huta nasza nie nasza, daje popalić tubylcom a co niech mają, skoro nie szanowali swojego ...politycy nie szanowali. Na wybory się wybieram bo nie lubię potem narzekać na byle co, byłam swoje powiedziałam i tyle a przemyślane mam.
    Ciepło pozdrawiam jadź :) powoli i bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tej spalarni wydobywać się bedzie tylko para wodna i CO 2, bo nowe to i nowoczesne być musi. Może to zobliguje pana z Indii do zmiany składu emisji gazów wydobywających się z kominów jego Huty?
    Ruch w interesie musi być, bo jak nie to interes może być w ruchu

    OdpowiedzUsuń
  11. Sądzisz,że mamy jakiś wybór/ Bo mnie się wydaje,że ten nasz to z gatunku :"zamienił stryjek siekierkę na kijek"...i oby nam nie został jeno sznur.Hanula
    PS Jak widać ja ostatnio miotam się pomiędzy zawiłą filozofią , a pesymizmem. Zatem zdrowia życzę i pogody:)

    OdpowiedzUsuń
  12. No tak, zięć i teściowa to dwa różne światy. Ale żeby coś zawozić od nas do Prowansji to dla mnie dziw nad dziwy :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, juz sobie wyobrazilam taki kosz wiklinowy pelen dobroci! i to tak starannie przygotowanych w kazdym detalu! :)

    OdpowiedzUsuń