Gdzieś tam daleko lecz ani za siódmą
górą a tym bardziej za siódmą rzeką była sobie wieś.
Wieś duża i rozłożysta jak konary
wielkiego dębu. Historyczna data jej powstania to była połowa
poprzedniego tysiąclecia i już sam ten fakt wyrzucał na twarze
mieszkańców charakterystyczny wyraz dumy ze swojego heimatu. A może
ze względu na położenie wsi bardziej pasuje tu określenie
ojcowizna. A suma tych ojcowizn to właśnie taka mała ojczyzna.
Jak wszędzie mieszkał tu dobry i zły,
samotny i dzieciorób. Milczek i pieniacz, asceta i sybaryta.
A w lokalnej społeczności jak w
soczewce odbijały się zalety i wady naszego dzielnego narodu.
Ktoś tam z partyzantami po lesie
chodził. Ktoś tam komuś zrobił nieślubne dziecko i choć
oficjalnie nigdy się do niego nie przyznał, to cała wieś
rozpoznawała w młodym ten charakterystyczny chód Józka z Olszyn.
Józek już jednak na „boskim sądzie” a młodemu w papiery nikt
już nie zagląda.
Czasem tylko przy piwie ktoś
skomentuje, bardziej jednak dla śmiechu.
- Kto jest bez winy niechaj pierwszy
rzuci kamieniem – to biblijne powiedzenie zamykało usta wszystkim
tym którym się coś nie podobało bo jak to mówią - każdy ma coś
za uszami.
Toczyły się gładkie gadki o plonach,
zasiewach czy wyrębie lasu, a okazjonalna wódka krążyła wokół
niczym strażniczka osiedlowej społeczności.
Tylko w ramach zebrania tutejszej
społeczności, kiedy trzeba coś ustalić i przegłosować, pękała
ta cienka linia miedzy dyskusją merytoryczną a wypominaniem.
- A boś ty mi modrzewie wyciął w moi
lesie.
- Jakie modrzewie ? To mi się krzaki
jakieś w koła od wozu wkręciły
- I żeś z tych krzaków boazerię w
sieni zrobił?
- A mnie piłę ukradli a potem
podrzucili
- Sam żeś ja pewnie zgubił.
- Po trzeźwemu bym nie zgubił, a nie
piję bo mi lekarz zabronił.
- A ty się nie odzywaj boś sam dom
bez planu postawił.
- Chłopy jaki dom to ino takie coś
nad garażem.
Określenie „takie coś nad garażem”
stało się potem ulubionym powiedzeniem tych którzy byli świadkami
tamtej wypowiedzi.
- A coście to Swoku wczoraj w ogrodzie
robili?
- A takie tam coś żem nad garażem
stroił
Dowcip sytuacyjny, kto nie był nie wie
w którym momencie i z jakiego powodu się śmiać.
Reszta wie i być może z tego powodu
tak ciężko wejść z marszu w wiejską społeczność. A dodatkowym
utrudnieniem jest fakt, że wokół rozciągają się góry. Dla
niektórych najpiękniejsze góry na świecie.
Najpierw takie coś nad garażem, potem
szopka na drewno do palenia, a jeszcze za chwilę podkopana skarpa z
przeznaczeniem na parking dla samochodów.
Użyłem do tego liczby mnogiej bo
coraz rzadziej można znaleźć dom w którym przed domem stoi tylko
jeden samochód.
- Parking powinien być zadaszony, a
zadaszenie dokładne z zapasem.
- Przez twoje zadaszenie nie można
wjechać spokojnie na osiedle.
- Swoje grodzę swoje kryję dachem
- W drogę wchodzisz
- Swoje robię
W miejscu opisanym powyżej utworzyła
się taka jakby gęsia szyja, zwężenie przez które ostrożnie i
najwyższą uwaga przejeżdżali pozostali mieszkańcy.
- Nie macie na to żadnego sposobu ? -
Pytała Gośka, ale ona jest z Warszawy i zależności
międzyludzkie wsi górskich są jej obce.
- Lepiej się nie odzywać.
Dodatkowo, zwiększona uwaga wymagana
była przed jesienią kiedy zaradny gospodarz gromadził drewno na
opał tuż przy tej samej, wąskiej, asfaltowej, gminnej drodze.
- Dasz palce wezmą ci cała rękę
- Nosił wilk razy kilka....
a może
- Puty dzban wodę nosi ...
Przysłowia ludowe są mądrością
narodów, ale często powstały z powodu braku mądrości jego
poszczególnych członków.
Któregoś dnia sam zainteresowany
manewrując dość nieszczęśliwie traktorem, zerwał dach nad
parkingiem i nie dość, że wybił szybę w samochodzie syna to
dodatkowo spowodował zablokowanie owym upadłym dachem owej feralnej
drogi.
Wiadomo, że w terenie górskim nie da
się tak po prostu zjechać z drogi i ominąć. Dokoła albo skarpa
albo górka.
Rząd samochodów stanął więc na
wjeździe, a kierowcy niczym Szerpowie w Himalajach wlekli się z
torbami na szczyt, gdzie dymiły kominy, informując, że obiad już
dochodzi a gospodyni zaprasza.
Przystając dla odpoczynku, poprawiali
ładunek i klęli pomysły egoistycznego sąsiada.
Kiedy po obiedzie przyszedł czas na
herbatę a ogląd sytuacji zyskał właściwy dystans, chłopy poszły
po rozum do głowy i jakby na komendę przyszedł jeden do drugiego.
Ci dwaj pierwsi do trzeciego i zaczęło się
- Coś by z tym trzeba było zrobić –
powiedział jeden
- Co zrobisz Władek od zawsze taki.
- A może on taki po prostu dlatego, że
mu całkiem i we wszystkim ustępujemy?
- To dla spokoju
- No i masz ten swój święty spokój.
Droga zawalona i nawet jakby pogotowie miało jechać to nie dojdzie
- A ja jakoś nie widzę, żeby i jutro
coś się zmieniło.
Zmieniło się, ale nie na drodze a w
głowach pozostałych sąsiadów.
Napisali pismo do Gminy, w którym
opisali problem z pomysłami Władka. Urząd w końcu jest od tego by
zwykłego obywatela bronić.
Może i jest ale nie w roku wyborczym,
a może właśnie w roku wyborczym powinien działać spektakularnie.
Być może wójt pożałował na
specjalistę od public relations. Może były i inne ważne lub mniej
ważne powody. Faktem jest to, że zasiana właśni na świeżo
sąsiedzka solidarność choć zakiełkowała to nie zaowocowała
konkretnym działaniem urzędników.
Wybory, frakcje, poparcia, prognozy, w
końcu nastąpił wielki przeciąg co to niektórych zwiał z
urzędniczych krzeseł.
A nowa władza od pierwszego dnia
wsłuchuje się w głos ludu. Doświadczenie jednak uczy żę to
tylko do czasu gdy jej aparat słuchowy nie wyczerpie baterii.
Zmieniać i naprawiać póki entuzjazmu
starcza.
Tu zwolniono prezesa gminnej spółki,
tam obniżono pensję zastępcy, gdzie indziej każdego ranka pan
prezydent na rowerze mknie ulicami zatłoczonego miasta.
I w ramach tego wsłuchiwania się w
głos ludu bo wiadomo, że vox populi, vox dei wykopano
skargę mieszkańców osiedla. W trybie pilnym pojawiła się komisja
która zażądała usunięcia samowoli budowlanej w równie pilnym
terminie.
Ku zaskoczeni wszystkich
zainteresowanych na czczym gadaniu się nie skończyło.
Pojawili się na koniec ustalonego
terminu i widząc bezruch, na zachętę przyłożyli soczysty mandat.
- Cóż było robić? Trza było zrobić
Droga stała się drożna i bezpieczna
o ile zsuwanie się bokiem stromej skarpy w listopadowej plusze lub
grudniowym przymrozku można uznać za bezpieczne.
Do mieszkańców dotarła stara prawda,
że jednostka znaczy niewiele i dopiero ich pewna liczba może
naprawdę coś zmieć
Starsi
zainteresowani nie uważali na lekcjach polskiego gdy przerabiali w
szkole wiersza Majakowskiego „Partia” gdzie znajduję się mniej
więcej taki fragment
Jednostka
- zerem, jednostka - bzdurą,
sama
- nie ruszy pięciocalowej kłody,
choćby
i wielką była figurą,
cóż
dopiero podnieść dom pięciopiętrowy.
Młodsi
też nie znają tych słów ponieważ ich zwolniono ze szkolnego
obowiązku przerabiana Majakowskiego, a wszystko z powodu, że u
Majakowskiego receptą na wszystko jest Partia. Dodam że parta
komunistyczna.
Tej
jednak mieszkańcy górskiego osiedla nie chcieli zakładać, chociaż
jak się miało wkrótce okazać zyskali niemałą popularność.
W
niedzielę po rannej mszy w mieszkaniu Staszka spod Wierchu zadzwonił
telefon.
-
Wisimy – głos w słuchawce był dobrze znany
-
Kto wisi? Spytał zaspany nieco Staszek który gościł wczoraj do
późnych godzin wieczornych szwagra z terenów nizinnych. Chłop
więc dwoił się i troił by pokazać tradycyjna góralską
gościnność.
-
No my wisimy. Wszyscy którzy podpisali pismo do gminy.
Rzeczywiście
na tablicy informacyjnej przed kościołem, po lewej stronie od planu
mszy świętych wisiała lista dziesięciu odważnych którzy
skierowali do gminy pismo w sprawie sąsiada. Lista nosiła jednak
inny tytuł. Wykaligrafowany dużymi czarnymi literami napis wbijał
się w oczy
„KAPUSIE”
Poniżej
równiutko w dwóch kolumnach: imię i nazwisko
-
Z taką reklamą to można by i wyborach startować - skomentował
Staszek
-
Mnie wystarczy, że do domu dojadę - powiedział inny.
Władek
chyba stracił szansę na szybki powrót na łono osiedla. Używając
znago już z powyższego tekstu retoryki można by zacytować
Jednostka!
Co komu po niej?!
Jednostki
głosik cieńszy od pisku.
Do
kogo dojdzie? - ledwie do żony!
I
to, jeżeli pochyli się blisko.
-
Mam to w dupie - powiedział swoimi słowami Władek, co mnie więcej
znaczy, że w tym wyautowaniu z integralności społecznej nie widzi
żadnego problemu.
-
Kapusie – Przeczytał powoli pewien były już gminny sekretarz i
zaraz dodał - Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamieniem
Z
racji sprawowanego urzędu nie sposób mu nie oddać racji, bo pewnie
wie chłop co mówi.
Samo życie, sam folklor. I odwieczne pytanie: Kiedy zgłoszenie jest donosem, a zgłaszający kapusiem?
OdpowiedzUsuńW Czechach nie mają z tym problemu. Tam zgłoszenie uważa się za obywatelski obowiązek. Tak, ale niesnaski z tego powodu są często takie same, jak u nas
Tak jest też na zachodzie. Sąsiad gotów zadzwonić że źle segregujemy śmieci.
UsuńA my milczymy gdy sąsiad pali plastiki, bo nie wypada
Pozdrawiam
Mnie intryguje dlaczego przed kościołem. Przeczytałam post jeszcze raz dokładnie i nie znalazłam poszlak. Przypadek czy puenta?
OdpowiedzUsuńOd zawsze na wsiach ambona lub tablica pod kościołem była centrum informacyjnym
UsuńKażdy po mszy zagląda
Pozdrawiam
a ja u siebie tylko obserwuję, bo jestem "nowa" , choć ta społecznośc wiejska - jak piszesz- jest identyczna.... u nas to pewnie by jeszcze pod sklepem wisiało.....
OdpowiedzUsuńPod sklepem wiesza elektrownia o wyłączeniach , a mnie tam nigdy nie po drodze
UsuńPozdrawiam
No my lubimy listy. Szczególnie kapusiów, konfidentów, łapówkarzy i innych złoczyńców. Przy okazji niektórym, co na tych listach, łamie się życie. Ale phi ... "Jednostka! Co komu po niej?!".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bo ponoć w demokracji liczy się interes większości
UsuńPozdrawiam
Gdzieś tam na Mazurach też był taki, co terroryzował całą wieś, aż się chłopy zdenerwowali i zakałę zatłukli na amen. Później ich ułaskawiono, choć, prawda, nie bez kłopotów. Trzeba tylko czekać na tę kroplę, co to przeleje czarę goryczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nawet film o tym nakręcili. Ostatnio był w TV... chyba. Pozdrawiam
UsuńWspółistnienie ludzi w przestrzeni społecznej jest sztuką nie lada ... Tam, gdzie żyją ludzie, tam muszą występować konflikty. Tego nie da się uniknąć .
OdpowiedzUsuńJakoś tak tu każdy o każdym wie wszystko
UsuńPozdrawiam
małe społeczności tak mają ... wszyscy wszystko o sobie wiedzą a czasem nawet więcej niż człowiek sam wie o sobie :) Trzeba się na to uodpornić , żyć swoim życiem, walka tylko zaognia sytuację . Całkiem nieźle sprawdzają się zasady Trzech Mądrych Małp : „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”. :)
UsuńPozdrawiam :)
Nie można jednak nad wszystkim przejść obojętnie
UsuńPozdrawiam
Myślę, że problem dotyczy nie tylko społeczności wiejskiej. Jednak zgoda, że na wsi takie sprawy prędzej wyłażą na wierzch czyli na tablice ogłoszeń:)))
OdpowiedzUsuńI na ambony
UsuńRóżne rzeczy słyszałem
Pozdrawiam
Ech cała prawda :-/
OdpowiedzUsuńI jeszcze to: "jak jutro tak będzie robił to dzwonie na policje" :-/
Jojczenie, a na propozycje "zgłoś" jest eeeeeeeee nie wypada
I ja nie dzwonię bo lojalność jest tak jakoś dziwnie interpretowana
UsuńA mówią - jak już wlazłeś między wrony
Pozdrawiam
"Wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi", "Złodziej tylko raz może przejść przez wieś" - to tylko dwa z przysłów, będących podobno mądrością narodu. Jeśli wszyscy wiedzą, że kradzież (np. drewna z lasu) jest zjawiskiem powszechnym, to nie wypada się wyłamywać i też pozyskiwać to drewno okazjonalnie. Wszyscy są kryci, bo nikt na siebie donosił nie będzie, a temu co się wyłamuje trzeba dać nauczkę...
OdpowiedzUsuńTaka cicha zmowa. Bywa
UsuńPozdrawiam
Oj z Majakowskim wypada się zgodzić :), no chyba że jednostka potęgą jest i uruchamia poddane sobie jednostki. A jeśli nie to hej, hej w RAZEM siła i moc. :) Albo można stanąć na boku i powiedzieć a co to MNIE obchodzi? JA reagować na pewno nie będę, jeszcze ktoś mnie cztery litery skopie, dziecko zastraszy i w ogóle i w szczególe. :)
OdpowiedzUsuńLepiej się nie odzywać, dla świętego spokoju no i nie wypada a wypada znosić cierpliwie wyskoki bliźniego swego.
Cierpliwa nie jestem, pojechałam słowami na razie uprzejmymi - a mam w zanadrzu mniej uprzejme - po młodych co łup, łup muzyką tłukli na działkach i przestali tłuc. W razie czego żem przygotowana, słowa mam :).
Ja też używam słów do sąsiadki co plastik pali.
UsuńStraszę delikatnie i póki co pomaga.
Jak to jednak jest że styk naszemu życiu nadają właśnie takie jednostki?
Pozdrawiam
Wychodzi mi zatem, że skoro dobrodziej na swojem terenie dozwolił na własnej tablicy czegoś takiego uwiesić, nie zerwał, nie napiętnował praktyk podobnych, ergo wychodzi na to, że ich popiera, a może i inspiruje... Zatem jest co najmniej jeden konkretny niegodziwy człowiek, dodatkiem duchowego przewodnika udający, co jest winien co najmniej propagowania nienawiści i podżegania do jakiejś bliżej nieokreślonej zemsty...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Az takiego spisku nie przewidywałem.
UsuńMoże to bez konsultacji było - pocieszam się
Pozdrawiam